8 sierpnia 2017

„Operacja Polska”. Dlaczego?

„Budowany przez bolszewicką propagandę obraz zagrożenia ze strony „faszystowskiej Polski” wysługującej się wrogim mocarstwom uzasadniał i de facto przygotowywał ludobójstwo dokonane na Polakach jako odczłowieczonym, podejrzanym, zbiorowym reprezentancie wroga. Były to więc słowa i obrazy, które dosłownie zabijały”, mówi dr hab. Henryk Głębocki z Zakładu Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

„Operacja Polska” to drugie pod względem wielkości ludobójstwo ściśle określonej przez Stalina grupy etno-kulturowej, jakie miało miejsce w czasie „Wielkiego Terroru”. Nasuwa się pytanie: dlaczego? Przecież wszystkie masowe mordy tamtego okresu miał tyle samo „sensu”, co wysyłanie żołnierzy na pewną śmierć w czasie bitwy pod Verdun czy też bitwy pod Sommą, które miały miejsce 20 lat wcześniej.

Wesprzyj nas już teraz!

Polacy podobnie jak inne mniejszości narodowe podlegali cyklom sowieckiej polityki narodowościowej i komunistycznym eksperymentom hodowania „nowego człowieka”. ZSRS był jednak państwem wieloetnicznym, w którym pomimo odpadnięcia części  peryferiów, wciąż dominowali nie-Rosjanie. Usiłowano ich pozyskać przez oferowaną autonomię i wychować drogą pośrednią, czyli za pomocą języków etnicznych i kultur „narodowych w formie i socjalistycznych w treści”. Nazwano to polityką „korenizacji”, czyli „zakorzenienia” komunizmu  za pośrednictwem tożsamości narodowych. Chodziło też o wykształcenie „awangardy rewolucyjnej” dla potrzeb ekspansji komunizmu, w tym na ziemie Polski. W tym celu tworzono autonomie narodowościowe, m.in. przy granicach z II Rzeczpospolitą – Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego, tzw. Marchlewszczynę (1925-1935), w okolicach Żytomierza, na Ukrainie, zaś na Białorusi, pod Mińskiem – Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego, tzw. Dzierżyńszczyznę (1932-1938).

 

Kresowi Polacy bronili jednak swojej tożsamości, religii i tradycyjnie rozumianej polskości, i okazali się niepodatni na inżynierię społeczną bolszewików oraz rodzimych komunistów. Klęskę „eksperymentu polskiego” pokazała przymusowa kolektywizacja, która załamała się całkowicie na polskiej  Marchlewszczyźnie. To rozpoczęło  masowe represje wobec Polaków w formie deportacji i wysiedleń, zwłaszcza z pasa granicznego w latach 30. Wkrótce  doprowadziło to do likwidacji Marchlewszczyzny w 1935 r.

 

Był to generalny zwrot. Stalin, który usiłował w latach 30. przeprowadzić swoją „drugą rewolucję”, odrzucił politykę „korenizacji”, na rzecz zunifikowanego państwa, spojonego za pomocą kultury i języka rosyjskiego. Dodatkowym czynnikiem, który skazywał Polaków na status wewnętrznych wrogów, była zaostrzająca się sytuacja międzynarodowa i psychoza zbliżającej się wojny. W  sowieckich Polakach Stalin zaczął widzieć „piąta kolumnę”, zbiorowego zdrajcę, podobnie jak w przypadku innych mniejszości, reprezentujących państwa wrogie ZSRS. Status Polaków był jednak szczególny ze względu na rolę „faszystowskiej Polski”, jako jednego z krajów, który pokonał w XX w. Rosję. W oczach Stalina II RP była głównym obok Niemiec i Japonii  elementem „kapitalistycznego okrążenia” ZSRS. 

 

Stalin był mistrzem  w rozwiązywaniu złożonych problemów społecznych czy ekonomicznych prostymi metodami politycznymi, zwykle środkami terroru. Także zagrożenie ze strony opornych grup politycznych jak opozycja w partii, społecznych, jak „kułacy”, tj. bogatsi chłopi, czy etnicznych jak Polacy i kilkanaście innych narodowości, które mogły w przypadku wojny stać się „ludzką bazą” dla działalności wywiadowczej wrogów zewnętrznych, postanowił zlikwidować fizycznie. Przybrało to formę cyklu  zaplanowanych operacji masowego terroru  w latach 1937-1938, które doprowadziły do aresztowania wg danych NKWD, 1,565 mln osób, z których rozstrzelano 668 tys. osób. Z dokumentów NKWD ujawnionych w latach 90. XX w. przez historyków rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał, wynika, iż od 25 VIII 1937 do 15 XI 1938 r., w ramach „Operacji Polskiej” aresztowano ponad 143 tys. osób, czyli ok. 10% wszystkich represjonowanych w czasie Wielkiego Terroru. Spośród nich ponad 139 tys. osób zostało uznanych za winne i skazanych. Z tej liczby ponad 111 091 skazano na karę śmierci.

 

Rachunek ten nie obejmuje jednak wszystkich ofiar, ginących także w deportacjach i w innych operacjach. Polski  badacz, dr Tomasz Sommer uważa dane Memoriału za znacznie, nawet dwukrotnie zaniżone. Podaje on szacunkową liczbę od 240 do 280 tys. Polaków aresztowanych w różnych kategoriach, w tym od 200 do 250 tys. rozstrzelanych lub zakatowanych na śmierć, zmarłych podczas przesiedleń, w obozach koncentracyjnych oraz w trakcie akcji pacyfikacyjnych, szczególnie na terenach przygranicznych. Niezwykła, nawet na tym tle, mająca cechy ludobójstwa, skala rozprawy z Polakami, pokazuje przypisywaną im rolę głównych wewnętrznych wrogów.

 

Część badaczy, szczególnie rosyjskich podnosi skądinąd zasadny argument, iż w „Operacji Polskiej”  jak i w innych „operacjach narodowościowych” NKWD nie stosowano kryterium etnicznego, nakazując likwidację wskazanych kategorii ludzkich, określanych cechami politycznymi i społecznymi. Większość badaczy i to spoza Polski, używa jednak wobec mordowania Polaków przez Stalina terminu czystki etnicznej.

 

W oficjalnej frazeologii i propagandzie sowieckiej wciąż podnoszono anty-nacjonalistyczny charakter ideologii i systemu, używano haseł internacjonalistycznych, znakomicie maskujących politykę bolszewików, i  do dzisiaj skrywających nowatorski charakter sowieckiego, „słowiańskiego totalitaryzmu”, który wyprzedził włoski faszyzm oraz niemiecki nazizm.

 

W  praktyce, szczególnie na poziomie lokalnym, niewykształceni i przeciążeni wykonywaniem i przekraczaniem „planu” centrali, urządzali prawdziwe „polowania na Polaków”. Wśród aresztowanych rozstrzelania sięgały średnio ok. 80%, co nadawało „Operacji Polskiej” cechy etnicznego ludobójstwa. Średnio Polacy byli zabijani kilkanaście razy częściej niż inni obywatele komunistycznej utopii, np. w Leningradzie aż 31 razy częściej niż Rosjanie.

 

Gdzie powinniśmy szukać źródła sowieckiego antypolonizmu?

Już doświadczenie konfliktu polsko-bolszewickiego lat 1919-1920 zaprogramowało sowiecką propagandę odnawiając stereotyp „polskich panów”. Wracał znany stereotyp „polskiej intrygi” stworzony jeszcze w XIX w. pod wrażeniem polskich powstań.

 

Obraz „białopolaków” jako głównych wrogów nowej, bolszewickiej Rosji został utrwalany i był masowo powielany w formie antypolskich plakatów, karykatur, publikacji prasy, w spektaklach teatralnych i kulturze popularnej.

 

Szczególnie od 1926 r. stałym epitetem wobec II RP, stał się termin „faszystowska Polska”. W tym samym kierunku działała też międzynarodowa propaganda Kominternu, czyli podporządkowanej Moskwie Międzynarodówki Komunistycznej. Ten obraz wroga przeniesiony został do najbardziej nowoczesnej formy propagandy – kina, którego rolę od początku doceniał Lenin i Stalin.  Charakterystyczne, że w 1932 r., roku podpisania paktu o nieagresji z II RP, nie wyprodukowano żadnego filmu fabularnego z wątkiem polskim, zaś w 1935 i 1936 zaledwie po jednym. Jednak w latach „Operacji Polskiej”, w 1937 i 1938 r., nakręcono po 4, a w 1939 aż 5 takich filmów. W tych produkcjach każdy Polak, bez względu na status społeczny, szczególnie przedstawiciele elit, oficerowie, księża, szlachta, stawał się symbolem zdrady, wrogości, niesprawiedliwości i przemocy.

 

Budowany w ten sposób przez propagandę obraz zagrożenia ze strony „faszystowskiej Polski” wysługującej się wrogim mocarstwom uzasadniał i de facto przygotowywał ludobójstwo dokonane na Polakach jako odczłowieczonym, podejrzanym, zbiorowym reprezentancie „wroga”. Były to więc słowa i obrazy, które dosłownie zabijały.

 

Czy Pana zdaniem można postawić  znak równości między propagandą i działaniami III Rzeszy przeciwko Żydom oraz propagandą i działaniami ZSRR przeciwko Polakom? Przeglądając dokumenty widać wyraźnie, że w obu przypadkach mamy do czynienia z wywołanym przez Pana „odczłowieczaniem” przeciwnika, to znaczy z wmawianiem obywatelom: patrzcie – to oni są naszymi wrogami, to oni stanowią zagrożenie, to ich należy wyeliminować.

Widać tu zbieżność wynikającą z totalitarnych mechanizmów zbrodni obu systemów i metod rozprawy aparatu terroru z tak napiętnowanymi grupami społecznymi czy narodowymi. System sowiecki był tu iście pionierski,  dokonując masowych zbrodni w okresie pokoju, na własnych obywatelach. Dość wspomnieć tzw. duszegubki, tj. samochody-więźniarki NKWD. Eksperymentowano  w nich z truciem więźniów spalinami, wioząc ich w Moskwie na poligon w Butowie, który stał się jednym z miejsc masowych straceń i zbiorowych, do dzisiaj nie ekshumowanych  grobów.  W obchodzeniu się z więźniami odnajdziemy też takie elementy, jak zacieranie śladów czy bezczeszczenie zwłok, np. przez wyrywanie złotych zębów, które jeśli nie trafiły do kieszeni zwyrodniałych funkcjonariuszy NKWD, szły do specjalnych sklepów na sprzedaż.

 

Do wykonywania wyroków „metodą katyńską”, wyznaczano zwyczajnych funkcjonariuszy, mających jedynie większą odporność psychiczną. Wyrzuty sumienia tłumiły nagrody i awanse, a ludzkie odruchy pity nieustannie alkohol. Jednak nawet mycie się w wodzie kolońskiej, by zabić odór krwi i prochu, nie pomagało. Jak wspominał jeden z katów: „Oczywiście wódkę piliśmy do utraty przytomności. Co by tu mówić , ta praca nie należała do lekkich. Tak bardzo byliśmy czasem zmęczeni, że ledwo staliśmy na nogach. A myliśmy się woda kolońską. Do pasa. Inaczej nie dało się pozbyć zapachu krwi i prochu. Nawet psy na nasz widok uciekały i jeśli szczekały, to z daleka”. [Cyt. za: N. Pietrow, Psy Stalina, Warszawa 2012, s. 174-175]. Niektórzy przechodzili jednak załamania nerwowe, popadali w schizofrenię, trafiali do szpitali psychiatrycznych.

 

„Operację Polską” poprzedziła „perfekcyjna” akcja polityczna, której elementami były m.in. pokazowe procesy w wyniku których wielu Polaków oskarżonych o szpiegostwo zostało skazanych na śmierć, czy też masowe wysiedlenia. Po co ta akcja, skoro w latach 1937-1938 Polaków mordowano de facto według „widzimisię” oficerów NKWD?

Wobec zniszczenia religii traktowanej jako ideologiczna konkurencja i tradycyjnej obyczajowości, komunizm wytwarzał własne obrzędy, które też pełniły rolę świeckiej liturgii. Zarazem zawsze system ten cierpiał na deficyt legitymizacji politycznej. Dostarczał jej mit krwawej rewolucji i determinizm historyczny marksizmu. W codziennej obrzędowości konieczne jednak było potwierdzanie tej legitymizacji przez zorganizowane, masowe rytuały jak wiece, pochody, głosowane rezolucje, a także symboliczna rozprawa z wrogami w postaci procesów pokazowych.

 

Taki też charakter miały trzy wielkie procesy pokazowe opozycji antystalinowskiej 1936, 1937, 1937, które miały ją  skompromitować jako agentów obcych wywiadów, głównie niemieckiego, a w ostatnim procesie także polskiego. Uzasadniały także tezę o „polskim spisku”, który należało bezwzględnie zwalczać metodami masowego terroru. Temu samemu służyła wynaleziona przez NKWD na Ukrainie i użyta do uzasadnienia rozprawy z Polakami  w skali całego ZSRS, teza o rzekomo działającej ogromnej konspiracji Polskiej Organizacji Wojskowej, która w rzeczywistości została rozwiązana już w 1921 r.

 

Jak wygląda podejście dzisiejszych przedstawicieli rosyjskiego świata nauki i polityki do „Operacji Polskiej”? Czy to, że nadal nie jesteśmy w stanie stwierdzić, ile osób wówczas zostało zamordowanych a ile wywiezionych na Syberię pokazuje, że mimo upływu 80 lat od tych tragicznych wydarzeń w ich mentalności nic się nie zmieniło?

W Rosji od przejęcia władzy przez Putina i elity wywodzące się z KGB dominowała tendencja,  wzmacniana świadomie przez oficjalną politykę, do „nie-pamięci” o  zbrodniach systemu komunistycznego i jego ofiarach. Zamiast tego wprowadzono  narrację imperiocentryczną, usiłującą pogodzić spuściznę „białej” i „czerwonej” Rosji oraz zasypać istniejące w społeczeństwie podziały.

 

Ludzka potrzeba poznania prawdy o przeszłości i swych bliskich przebija się jednak zwolna przez zadekretowaną amnezję. Wyrazem tego jest np. akcja „ostatni adres” w Moskwie i w Petersburgu, tj. próba upamiętnienia miejsc, w których aresztowano ofiary stalinowskiego terroru. Innym przykładem jest odtworzona i dostępna na portalu moskiewskiego stowarzyszenia Memoriał szczegółowa mapa miejsc i instytucji represji – „topografia terroru”.

 

Obok  tak charakterystycznych dla Putinowskiej Rosji panegiryków ku czci  czekistów, „ludzi o czystych rękach i gorących sercach” jak wciąż czczony tow. Feliks Dzierżyński. Ukazują się wreszcie szczegółowe informatory o obsadzie struktur NKWD, pokazujące twarze katów. Interesująco o tych zjawiskach mówi zasłużony dla badań nad stalinowskim terrorem wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał Nikita Wasiljewcz Pietrow, w wywiadzie na temat „Operacji Polskiej”,  który ukazał się w ostatnim numerze „Biuletynu IPN”.

 

Kiedy ostatnio, zimą, pracowałem w moskiewskich archiwach, odwiedziłem muzeum GUŁagu, działające pod opieką władz Moskwy. Nowoczesny budynek prezentuje w „narracyjny”  sposób  dzieje sowieckiego sytemu represji. Nigdzie jednak nie znalazłem wyjaśnienia, tego jak duży udział wśród rozstrzelanych w czasie Wielkiego Terroru stanowiły ofiary kilkunastu operacji narodowych z lat 1937-1938 r., w tym Polacy. Pochodzenie ofiar zostało tu zredukowane do wspólnego losu wszystkich obywateli ZSRS. A przecież istotną część z nich zabito z powodu ich przynależności do konkretnej grupy narodowościowej. To charakterystyczne spłaszczenie obrazu zbrodni sowieckich jeszcze wyraźniej widać w oficjalnej narracji kreowanej pod wpływem Kremla. Jego przedstawiciele z Putinem na czele, od kilku lat obchodzą jesienią tzw. dzień ofiar represji, uczestnicząc m.in w uroczystościach na poligonie w Butowie, miejscu straceń i pogrzebania tysięcy ofiar. W tej narracji używa się jednak bezosobowej formuły mówiącej o historycznym kataklizmie bez wskazania winnych.

 

Prawda o tych zbrodniach podważa bowiem legitymizację współczesnych elit wywodzących się wszak ze środowiska aparatu terroru odpowiedzialnego za zbrodnie na własnych obywatelach. Jest to widoczne szczególnie w tym roku, roku wielkich rocznic: rewolucji 1917, Wielkiego Terroru  1937-1938, a  w końcu w ćwierćwiecze rocznicy „największej katastrofy geopolitycznej XX wieku”, czyli rozpadu ZSRS 1991. Wspólną klamrą pozwalającą wybrnąć władzy z tych kłopotliwych rocznic jest opowieść o potrzebie narodowej jedności i ciągłości państwowej oraz wartości dziedzictwa państwa-imperium. Bardzo ciekawie o formowaniu przez tę narrację współczesnej rosyjskiej tożsamości mówi prof. Włodzimierz Marciniak, ambasador RP w Moskwie, w wywiadzie, który ukaże się w  najbliższym numerze krakowskich „Arcanow”.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij