Doktor Paweł Grabowski na wiejskich obszarach wschodniego Podlasia od 14 lat prowadzi hospicjum domowe, a od przeszło roku stacjonarne. Twierdzi, że jest to jego odpowiedź na zło eutanazji. Obecnie w ponad 20 miejscach w Polsce jest testowany projekt hospicjum wiejskiego, autorstwa doktora. Również Komisja Europejska zainteresowała się tym projektem.
Z Krakowa na Podlasie
Doktor Paweł Grabowski pochodzi z Krakowa. Tam się urodził, wychował i kształcił. Jest absolwentem Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum UJ w Krakowie. Prace podjął w Centrum Onkologii w Warszawie. Pracował tam 10 lat. – Części pacjentów musiałem tam wypisywać skierowanie do hospicjum, gdyż jako lekarze nie byliśmy już w stanie takiej osobie pomóc. Osobiście zainteresowałem się wtedy po raz pierwszy losem osób w hospicjum. Jako woluntariusz podjąłem pracę w Hospicjum Caritas Archidiecezji Warszawskiej w Błoniu. Tam pokochałem lekarską opiekę hospicyjną. Odkryłem bowiem, że to królowa nauk medycznych, gdyż jako jedyna zajmuje się człowiekiem całościowo nie tylko jego ciałem, ale i psychika i duszą – powiedział nam dr Paweł Grabowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Punktem zwrotnym w dziele, które doktor prowadzi od kilkunastu lat, aż do dziś było jego, jak sam to nazywa „przedziwne omdlenie”. Wskutek tego omdlenia Paweł Grabowski trafił na intensywna terapię do szpitala klinicznego na ulicy Banacha w Warszawie, gdyż stanęło serce, zatrzymał się oddech. Doktora udało się odratować, „wrócił do żywych” – ale już nie ten sam. – Właściwie kiedy straciłem przytomność nic wielkiego się nie stało. Nie miałem żadnej wizji, nic takiego nie pamiętam. Kiedy jednak odzyskałem przytomność, to wraz z nią przyszła do mnie jasna świadomość kruchości naszego ludzkiego życia. Jesteś na tym świecie, a za chwile cię tu nie ma. Starożytni Grecy określali to słowem ksenon, czyli gość, cudzoziemiec, przechodzień. Ktoś kto jest tu tylko na pewien czas – powiedział nam dr Paweł Grabowski. – Wtedy zrozumiałem, że żyjąc na ziemi mamy mało czasu, dlatego ten czas trzeba przeznaczyć na rzeczy najważniejsze – podkreślił.
Mając taką świadomość doktor Paweł postanowił nieść pomoc lekarską ludziom najbardziej opuszczonym. Wiedział, że tereny wiejskie województwa podlaskiego są „białą plamą” na mapie opieki hospicyjnej w Polsce. Dlatego postanowił, właśnie tam się udać i założyć hospicjum. – Po tym wypadku dotarło do mnie, że najpewniej wolą Boga wobec mnie jest to, abym zostawił wszystko co osiągnąłem pracując z chorymi w Warszawie, a również pozycję społeczną, dobre zarobki, stabilizację życiową i pójść tam, gdzie nikt nie chciał pójść. Długo się modliłem, aby rozeznać – czy moja pycha mi to podpowiada, czy rzeczywiście jest to wolą Boga. Wyszło, że prawda jest ta druga opcja – wspomina okoliczności podjęcia w swoim życiu mega ważnej decyzji.
Zanim jednak wyruszył na Podlasie, zrezygnował z bardzo dobrze płatnej pracy w jednym z warszawskich szpitali. Ukończył też, z wyróżnieniem, Studia Podyplomowe Zarządzania Zakładami Opieki Zdrowotnej SGH w Warszawie. Dopiero wówczas, mając zaledwie 2 tysiące złotych w kieszeni, ale silną wiarę w Bożą opiekę, wylądował na podlaskiej wsi, aby założyć tam hospicjum. Dzięki Bogu i pomocy dobrych ludzi zorganizował Fundację Hospicjum Proroka Eliasza, które w roku 2011 oficjalnie otworzyło siedzibę, w dawnej szkole podstawowej, w Nowej Woli, położonej około 50 kilometrów na południowy wschód od Białegostoku. Było to hospicjum domowe. Z Nowej Woli, z wolontariuszami, dojeżdżał terenowym samochodem do chorych, do najmniejszych wioseczek, położonych jak to się mówi „na krańcu świata”.
Pierwsze na Podlasiu wiejskie hospicjum stacjonarne
Po paru latach działalności doktor zrozumiał, że w ramach hospicjum domowego, nie zawsze jest w stanie zapewnić chorym maksymalnie dobrą opiekę. – Pamiętam, że potrzebę budowy wiejskiego hospicjum stacjonarnego, uświadomiłem sobie mocno, kiedy mieliśmy pod opieką pewne starsze małżeństwo. Żona leżała już 15 lat w łóżku, a opiekował się nią, przez całą dobę, mąż, który ją karmił, mył i przewijał. On mi mówił, że przez 15 lat nie przespał żadnej pełnej nocy i chętnie umieściłby żonę w hospicjum stacjonarnym, gdzie mógłby z nią być przez cały dzień. Jednak najbliższe takie hospicjum było wówczas w Białymstoku, czyli jakieś 60 km od miejsca zamieszkania tego małżeństwa i ten pan nie miał możliwości, żeby tam codziennie dojeżdżać – opowiada dr Paweł Grabowski.
Fundacja Hospicjum Proroka św. Eliasza przez pięć lat przygotowywała się do rozpoczęcia budowy wiejskiego hospicjum stacjonarnego. Pozyskano od gminy działkę budowlaną we wsi Makówka, powstał projekt obiektu, który ma kształt krzyża, zgromadzono środki. Budowa trwała kilka lat, a uroczyste otwarcie hospicjum odbyło się w czerwcu 2022 roku. Autor projektu budynku wzorował się na leprozorium (szpital dla chorych na trąd) wybudowanym i prowadzonym przez polskiego misjonarza o. Jana Beyzyma w XIX wieku na Madagaskarze. Cały czas działa też wiejskie hospicjum domowe. Obszar działalności Fundacji to 5 gmin z powiatu białostockiego i hajnowskiego, województwa podlaskiego. Misją hospicjum jest niesienie pomocy medycznej mieszkańcom wsi. Szczególnie tym, którzy mieszkają w niewielkich wioseczkach, gdzieś przy granicy z Białorusią.
Owoce wiary
Doktor Paweł Grabowski szef Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza twierdzi, że wszystko co udało mu się zrobić w zakresie organizacji opieki hospicyjnej na podlaskiej wsi zawdzięcza Bożej Opatrzności. – Wiara w Boga ma fundamentalne znaczenie w mojej misji. To jest gleba, z której wyrasta nasza pomoc hospicyjna. Bez wiary nie dalibyśmy rady utworzyć najpierw hospicjum domowego, a potem stacjonarnego – mówi. Z jednej strony doktor i jego „drużyna” twardo stąpają po ziemi, planują, realizują te plany licząc każdy grosz, aby starczyło. Z drugiej strony bardzo mocno wierzą i ufają w Boże błogosławieństwo i pomoc w tej bardzo trudnej posłudze.
Paweł Grabowski wiarę wyniósł z domu rodzinnego. Rozwijała się ona w nim jeszcze przed wypadkiem dotyczącym utraty na minutę funkcji życiowych. – Od dziecka jestem katolikiem. Kiedy pracowałem w Warszawie, przez pięć lat należałem do świeckiego Karmelu. Kiedy jednak przyjechałem na Białostocczyznę organizować hospicjum, nie było możliwe, z powodu odległości i nawału obowiązków, przedłużać moich zobowiązań świeckiego karmelity. Jednak karmelita we mnie ciągle żyje – powiedział nam dr Paweł Grabowski.
Ciągle też lekarz zafascynowany jest patronem Karmelu – osobą św. proroka Eliasza. – Jego historia jest niesamowita. Wygnany przez królową Isabel na pustynię, cierpi głód i prosi Boga o śmierć, ta scena jest przedstawiona na logo naszego hospicjum, lecz Bóg decyduje inaczej, posyła mu, przez kruka, pożywienie – codziennie kawałek chleba – aby nie chciał umierać, aby chciał dalej żyć. Dla mnie to czytelny symbol opieki paliatywnej. Człowiek cierpiący, u kresu życia, otrzymuje w darze od życzliwych osób pomoc i miłość – a wtedy pragnienie śmierci znika – mówi dr Paweł Grabowski.
Również dla chorych wiara jest rzeczą fundamentalną. – Chory czasem zaufa i chce o sprawach wiary rozmawiać z lekarzem, czasem z pielęgniarką, a czasem z fizjoterapeutką czy psychologiem. Wszyscy jesteśmy wierzącymi chrześcijanami. Osobie terminalnie chorej na ból duszy nie pomoże żadna tabletka, pomaga wtedy spowiedź święta czy rozmowa z osobą duchowną – podkreśla dr Grabowski.
Działają globalnie
Hospicja wiejskie Fundacji Świętego Proroka Eliasza działają na terenie pięciu gmin i dwóch powiatów województwa podlaskiego, jednak pragną rozszerzyć działalność i to bardzo – Moją zasadą jest działać lokalnie, ale oddziaływać globalnie. Obecnie w ponad dwudziestu miejscach w Polsce testowany jest opracowany przez nas model funkcjonowania hospicjów wiejskich. Prezentowaliśmy też ten model w Komisji Europejskiej. Próbujemy przekonać komisarzy, że właściwą odpowiedzią na starość i choroby jest opieka hospicyjna, a nie nieludzka eutanazja – mówi Paweł Grabowski. – Umieranie w otoczeniu miłości to dojrzewanie do wieczności – zaznacza dr Paweł Grabowski.
Hospicjum o niebo lepsze niż eutanazja
Kończąc ten artykuł pozostańmy z przekazanym nam przesłaniem doktora Pawła Grabowskiego, krakowianina, którego u nas zwą Judymem Podlasia:
„To nie jest ważne, czy człowiekowi zostało do końca życia 5 dni czy 5 minut. To nadal jest człowiek w pełni wartościowy i nie ma w nim nic gorszego. Jedynie panosząca się dziś na świecie cywilizacja śmierci twierdzi, że dzieci nienarodzone są gorsze oraz, że ludzie starzy, chorzy też są niewiele warci. Jest to próba przekonania polskiego społeczeństwa do kłamstwa, że eutanazja jest wartościowa dla niewartościowego życia. A prawda jest taka, że nie ma niewartościowego życia. Ono ma wielką wartość od początku do końca. Ja pracuję z osobami chorymi od wielu lat. Żadna osoba, otoczona u nas miłością, nie prosiła o eutanazję. Co fascynujące, nie każdy pacjent chce żeby całkowicie wyeliminować ból, który odczuwa. Wiele osób, które są wierzące, proszą, aby jedynie zmniejszyć go do znośnych rozmiarów. Swoje cierpienia chcą one bowiem ofiarować Bogu w intencji swoich dzieci czy w wielu innych intencjach. Ten ostatni okres życia ludzkiego ma ogromną wartość. To właśnie wówczas jest ostatnia szansa, aby pewne rzeczy, których się w życiu żałuje, wyprostować, naprawić”.
Adam Białous