Tajemnica Bożego Miłosierdzia stara jak świat, a na nowo odkryta – w sposób szczególny przeszywa wiek XX, w którym toczą się losy Karola Wojtyły i Faustyny Kowalskiej. To dzięki nim współcześni ponownie dostrzegają istotę nieskończonej miłosiernej miłości Boga względem każdego człowieka. Wzywa ona do zawierzenia Mu oraz czynienia miłości wobec bliźnich.
Poprzez niezwykle głęboką, mistyczną relację jaką Pan Jezus nawiązał ze swoją oblubienicą, mówi:
Wesprzyj nas już teraz!
„W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego serca. Kar używam, kiedy mnie sami zmuszają do tego; ręka Moja niechętnie bierze za miecz sprawiedliwości; przed dniem sprawiedliwości posyłam dzień miłosierdzia” (Dz.1588)[1].
W tym to dniu, który w sposób szczególny, przypada w pierwszą niedzielę po Wielkanocy – łagwią, którą należy czerpać ze zdrojów Bożego Miłosierdzia jest zaufanie. Jest ono czymś absolutnie bezwzględnie koniecznym, niejako bliźniaczą siostrą wiary w to, że sprawy ułożą się według oczekiwań. W ustach Jezusa zaufanie ma charakter imperatywu kategorycznego. „Twoim obowiązkiem jest zupełna ufność w dobroć Moją, a moim obowiązkiem jest dać ci wszystko, czego potrzebujesz. Czynię się sam zależny od twojej ufności, jeśli ufność twoja będzie wielka, to hojność Moja nie będzie znać miary” (548)[2].
Dlatego właśnie owo szaleńcze, bezwarunkowe zaufanie Bogu jest pełną zgodą na to, co wydarza się w naszym życiu. Jest zdaniem się na całkowitą i bezgraniczną realizację woli Boga w codzienności. Nie tylko w sprzyjających uśmiechach losu, ale i w jego przeciwnościach, w upokorzeniach, w biedzie i niedostatku, w ciężkich doświadczeniach i próbach, które nie raz wydają się być nie do udźwignięcia. To właśnie ufność, wydawałoby się po ludzku sądząc, paradoksalna i niedorzeczna, ufność wbrew nadziei – jest odpowiedzią na najgłębsze pragnienie miłości, które wyryte jest w każdej ludzkiej duszy. Pragnienie, będące tęsknotą ludzkiego serca. Wielu z nas szuka zaspokojenia go wśród najbliższych. Często jednak okazuje się, że to właśnie ci najbliżsi, są nam najdalsi… bo najbardziej potrafią ranić… najlepiej wiedzą jak dotknąć, aby bolało. Nawet jeśli sami chcemy kochać miłością czystą, odkrywamy niejednokrotnie, że i nam brakuje cierpliwości czy łagodności.
Dlatego człowiek tęskniąc za miłością doskonałą przebija się przez zasłonę tego świata i szuka jej tam, gdzie myśli się sercem i patrzy oczyma duszy. To właśnie w tej przestrzeni znajdujemy Boga, który przychodzi do nas jako Trójjedyny, Prawdziwy, o miłosiernym Sercu i Obliczu pełnym czułości i współodczuwania. Przychodzi jako Ten, który kocha miłością czystą i bezwarunkową, aż do szaleństwa krzyża.
Czy ktoś z tego świata, tak Cię kocha?
Nasz Bóg jest Bogiem nie z tego świata, a jednocześnie tak namacalnie przejawia się w konkrecie ludzkiego życia. Dotyka spraw bolesnych i trudnych, co ma miejsce w sakramencie spowiedzi, który św. Faustyna nazywała „Trybunałem Miłosierdzia” [3]. To tu – w osobistym spotkaniu z Bogiem, dzieją się największe cuda. Dusza przepełniona żalem za grzechy, jest dotknięta miłosierną przebaczającą miłością, większą niż wszystkie grzechy tego świata. „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem Miłosierdzia” (1602)[4]. Jakie to niewiarygodne, że On – Bóg wszechmogący, Stwórca wszechświata, przepełniony jest tęsknotą za grzesznikiem, że chce nawiązać z nim relację opartą na prawdzie i czeka na niego sakramentach, chcąc dać więcej, niż ów mógłby zapragnąć…
To właśnie na grzeszników Jezus chce wylać zdroje swojego miłosierdzia, chce być im ucieczką i schronieniem. Chce usprawiedliwić duszę obmywając ją wodą i chce dać jej nowe życie zanurzając ją w swojej Krwi.
Czy ktoś może dać ci więcej? Widząc duszę pokorną i ufną nasz Mistrz rozdziera swe konające serce, by oddać się bez reszty. Walczy o nasze dusze, bo doskonale wie, że nawet najdłuższe życie tu – na ziemi, jest ulotną chwilą wobec tego, które nigdy się nie kończy. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy źle się mają. Bo nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, lecz grzeszników” [5]. To przede wszystkim im Jezus chce nieustannie przebaczać, uzdrawiać i uwalniać wsłuchując się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Niego. „Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było już wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tą duszę w całej pełni” (1448)[6].
Bóg nie zabiera jednak człowiekowi wolnej woli, którą ten zniewala się, jeśli wybiera życie w grzechu. Bardziej niż najcięższy grzech rani Jezusa oschłość i obojętność duszy, która nie tylko nie ufa w Boże miłosierdzie, ale uznaje w swej pysze – że go sama nie potrzebuje. „O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (1448)[7].
Miłosierna czułość Jezusowego serca płonie chęcią przebaczania i uzdrawiania. Jej wizualną syntezą są nowe formy kultu, które zostały przekazane przez siostrę Faustynę, jako integralna część orędzia. Oprócz wspomnianego święta, którym jest pierwsza niedziela po Wielkanocy, należą do nich: obraz z podpisem Jezu, ufam Tobie, Koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia oraz szerzenie czci Miłosierdzia. Jezus podaje także trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim. Są nimi: czyn, słowo i modlitwa[8]. Z każdą formą kultu, jeśli czyniona jest w duchu zaufania i świadczenia miłosierdzia bliźnim związane są wielkie obietnice.
Nasz Pan obiecuje zupełne odpuszczenie win i kar każdej duszy, która w dniu Święta Bożego Miłosierdzia przystąpi do spowiedzi i Komunii Świętej, czyli chce On dać nam taką łaskę, jaką otrzymujemy tylko w sakramencie chrztu świętego[9]. W godzinie miłosierdzia –„(…) nie odmówię duszy niczego, która Mnie prosi przez mękę Moją…” (Dz. 1320)[10], zaś ktokolwiek będzie odmawiał koronkę „dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. (…) przez nią uprosisz wszystko, jeśli to, o co prosisz będzie zgodne z wolą moją” (Dz. 687)[11]. Dusze zaś, które czcić będą obraz Jezusa Miłosiernego i szerzyć Jego cześć – nie zginą. „(…) Osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem” (1075)[12].
Bóg szuka człowieka na różne sposoby, tęskni za nim jak za swoim największym skarbem. Mówi nie tylko przez słowo Pisma Świętego, ale również przez spotkanych niby-przypadkiem ludzi, przez natchnienia serca, wyrzuty sumienia, cierpienia, burze i pioruny jakich doświadczamy w życiu.
Współczesnym tego przykładem jest świadectwo Romana Kluski – założyciela Optimusa, nawróconego biznesmena, który choć zaszedł tak daleko, wiele razy w życiu po ludzku przegrywał, tylko dlatego, że nie dał się skorumpować. Kiedy, jak sam mówi, przy kolejnej propozycji wygrania przetargu poprzez korupcję – słyszy wewnętrzny głos: „tak wiele osiągnąłeś, nie brudząc się” – odmawia pójścia na układ z koncernem zbrojeniowym Lockheed Martin. Sprzedaje akcje Optimusa, zgodnie z ówczesnym prawem nie płaci podatku, w efekcie czego zostaje uznany za groźnego przestępcę, który wyrządził krzywdy państwu polskiemu. Jego majątek zostaje zajęty, a sam ląduje za kratkami[13].
Co musi się dziać w jego głowie, gdy wszystkie wartości pękają jak mydlana bańka? Wtedy to – jak sam mówi – „zostało mi tylko zaufać” [14]. Niejako przygotowany do tych zdarzeń, poprzez zaznajomienie się z Dzienniczkiem siostry Faustyny w czasie różnych trudów pracy przedsiębiorcy – siedząc w celi, by nie dopuszczać złych myśli rozsadzających umysł, powtarza: „Jezu ufam Tobie, Jezu ufam Tobie, Jezu ufam Tobie” [15]. Będąc niesprawiedliwie oskarżonym, logika ślepego zaufania w odpowiedzi na bezwarunkową miłość Jezusa nabiera realnego wydźwięku.
Roman Kluska nie tylko został zatrzymany zewnętrznie, zatrzymał się również w sobie. Zaczyna wsłuchiwać się w głos swego wnętrza. „Jeśli byś potrafił mi zaufać, właśnie dlatego, że jesteś tak marny – wtedy Ja, Twój Bóg, biorę na siebie twoje problemy i je rozwiązuję. A jestem Bogiem i mogę wszystko” [16]. Idąc za głosem podejmuje pracę nad sobą, decyzję o zaufaniu, codzienną Mszę Świętą, Eucharystię i modlitwę. Skruszona pycha powoduje, że będąc z żoną w bieszczadzkim klasztorze oddaje swoją wolę Bogu. „Jeśli Twoją wolą jest bym do końca życia był przestępcą, to ja to akceptuję. (…) Ja marność. Ty Bóg. Ja ci ufam. Ty prowadź” [17]. Wyniszczony zewnętrznie przez system i cierpienia fizyczne wynikające z tego, że przez dwa lata nie może chodzić ani mówić – zostaje odbudowany wewnętrznie przez Boga. W końcu rozumie, że Stwórca uraczył go cierpieniem nie dla samego cierpienia, ale użył go jako narzędzia do tego, by się zmienił.
Na tak heroiczny wysiłek – fizyczny, psychiczny i duchowy – Pan Bóg nie patrzy obojętnie. W tak zwanym wyroku pewnym, decyzją sądu traktującą o tym, że wszystkie naruszenia prawa były po stronie Urzędu Skarbowego – przedsiębiorca zostaje uniewinniony.
Dziś Roman Kluska z pełną świadomością mówi, że praca nad najdrobniejszymi własnymi wadami jest dużo trudniejsza, niż sponsorowanie budowy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Jego świadectwo pokazuje, że w sercu każdego z nas jest wiele do zrobienia. Często są tam niepełne prawdy, odpowiedzi na zło – złem, brak delikatności, czy wyrzeczenia dla drugiego człowieka.
Biznesmen, który dziś bez problemu chodzi, mówi i jest wolny, daje żywe świadectwo nie tylko tego, że w życiu warto kierować się zasadami, a nie układami, ale i tego, iż orędzie Miłosierdzia Bożego wydarza się w życiu każdego człowieka, który do końca bezgranicznie zaufał Bogu. „Proszę Państwa, bycie człowiekiem ogarniętym miłością Stwórcy, bezwarunkowo, do tego stopnia, że Pan oddał za nas swoje życie i daje nam siebie w Komunii Świętej – sobie wyobrażacie? Stwórca świata! Ja tego nie potrafię pojąć proszę państwa. Radość bycia człowiekiem kochanym daje szczęście, którego nie dają żadne pieniądze, ani nic innego” [18]. – mówi.
Orędzie Bożego Miłosierdzia przekazane siostrze Faustynie, a dane Kościołowi i światu przez Jana Pawła II jest aktualne zawsze: „wczoraj, dziś i jutro”. „Przekazuję je wszystkim ludziom, aby uczyli się coraz pełniej poznawać prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka” [19]. Słowa, które papież wypowiedział 30 kwietnia 2000 roku, w dniu kanonizacji siostry Faustyny, jakże wyraźnie pobrzmiewają w świadectwie Romana Kluski. Z pewnością nie tylko w jego historii, ale i w wielu nieznanych publicznie historiach ludzi, którzy podjęli tą szaleńczą decyzję, by zaufać – wbrew nadziei – do samego końca.
Danuta Knap-Nowotarska
[1] Św. Siostra Faustyna Kowalska ZMBM, Dzienniczek, Miłosierdzie Boże w duszy mojej, wyd. Misericordia Kraków, s. 69
[2] Tamże, s. 303
[3] Zob. tamże, s. 632
[4] Tamże, s. 699
[5] Łk 5, 31-32
[6] Tamże, s. 632
[7] Tamże, s. 632
[8] Zob. tamże, s. 381
[9] Zob. tamże, s. 367
[10] Tamże, s. 589
[11] Tamże, s. 363
[12] Tamże, s. 504-505
[13] https://youtu.be/oe95HJx5VH8
[14] Zob. tamże
[15] Zob. tamże
[16] Zob. tamże
[17] Zob. tamże
[18] Zob. tamże