27 stycznia 2015

Dzięki takim filmom jak „Ida”, będziemy przedstawiani wkrótce jako obmierzły naród sprawców Holocaustu. Kino ma bowiem niesamowitą moc propagandową. To między innymi ono „pozbawiło” naszych rodaków sukcesów, jakie odnieśli w trakcie drugiej wojny światowej.

 

Wielu polskich komentatorów otumanionych informacjami o kolejnych zagranicznych nagrodach dla „Idy” straciło chłodną ocenę tego, co w istocie owe trofea oznaczają. Czyżby nie zdawali sobie sprawy, w jaki sposób rzutuje na nasz wizerunek za granicą pokorne przyjęcie oskarżeń o to, że w czasie wojny nasi ojcowie, dziadkowie i babcie mordowali Żydów? Szczególnie, że oczerniające Polaków książki Grossa i filmy Pasikowskiego („Pokłosie”) oraz Pawlikowskiego („Ida”) pojawiły się w okresie, gdy Niemcy karkołomnie, ale jakże skutecznie pozbywają się jakiejkolwiek odpowiedzialności za dokonane przez to państwo pod rządami Hitlera straszliwe zbrodnie.

Wesprzyj nas już teraz!

„Polscy nacjonaliści” na froncie


Kiedy Reduta Dobrego Imienia zaczęła domagać się umieszczenia w filmie „Ida” informacji o okupowaniu Polski przez Niemców i odpowiedzialności agresorów za Zagładę a w końcu oddania honoru polskim bohaterom, ratującym Żydów mimo grożącej im kary śmierci, szybko zareagował brytyjski „The Guardian”. Gazeta bez zastanowienia podsumowała organizację jako nacjonalistyczną, adresującą „krzykliwą skargę” (vaciferous complaint) pod adresem finansującego film Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Sposób przedstawienia za granicą akcji Reduty daje wiele do myślenia. Jest oczywiste, że czytelnik „Guardiana” nie zada sobie trudu dotarcia do polskiego tekstu protestu przeciwko fałszom obecnym w „Idzie”. Wątpliwe też, by zrobiła to większość naszych rodzimych kinomanów, ulegających usilnie rozniecanemu przez liczne media zachwytowi nad obrazem Pawlikowskiego. Nie ma bowiem w owym proteście mowy o żadnej krzykliwości. Są za to chłodne, acz przemawiające do wyobraźni argumenty zdecydowanie negatywnie oceniające „Idę” jako nasze „dobro eksportowe”. Za rewelację „The Guardiana” – przypuszczam, że inspirowaną przez polskich mainstreamowych komentatorów – należy uznać również i to, iż Reduta Dobrego Imienia jest animowana przez nacjonalistów. W Radzie Fundacji zasiadają, owszem, ludzie o wyraziście antylewicowych poglądach i z dużym dorobkiem, jak prof. Andrzej Nowak, mecenas Wiesław Johann czy Tadeusz M. Płużański, ale – przyznajmy – trudno ich skojarzyć z polskim nacjonalizmem. Chyba, że owe skojarzenia są odpowiednio naprowadzane przez czyjąś bardzo złą wolę…

W publikacji „The Guardian” szczególną uwagę przykuwa również inna rzecz. Piszący tekst, omówiwszy pokrótce protest Reduty, przypomniał natychmiast, bezkrytycznie, wątpliwej jakości dorobek Jana Tomasza Grossa, oskarżającego od lat Polaków o zbrodnie na Żydach. Autora nie interesuje to, że Gross jedną ze swoich książek napisał na podstawie odgrzebanego gdzieś zdjęcia rzekomo przedstawiającego ludzi grzebiących w grobach pomordowanych Żydów (w rzeczywistości ukazuje ono zupełnie inną sytuację). Gazeta nie zajmuje się również szeregiem innych merytorycznych pomyłek Grossa, jak na przykład wprowadzoną do jego ostatniej książki „Złote żniwa” poprawką dotyczącą… liczby zamordowanych jego zdaniem przez polskich bandytów. Gross, tak znakomity rzekomo znawca historii okupowanej Polski i żydowskich w niej losów, nie potrafił nawet określić wiarygodnego szacunku skali takich zbrodni, z sufitu zapewne wyciągnąwszy liczbę między sto a dwieście tysięcy. Zapewne w ostatniej chwili ktoś w wydawnictwie lekko się zreflektował i podmienił te absurdalne wyliczenia na kilkadziesiąt tysięcy. Wziąwszy po uwagę skalę wojennej degeneracji i uaktywnienie się wielu rzezimieszków, takie rachunki zdają się być dla autora bezpieczniejsze i lepiej chronią go przed twardymi argumentami krytyków.

Kompromitujących dla „badań” Grossa wątków jest oczywiście znacznie więcej, co nie przeszkodziło naszym „elitom opiniotwórczym”, uczynić z niego nieomal bohatera, ozdrowieńczo rozdrapującego polskie rany. Co dla nas znaczy owa „ozdrowieńczość” pokazuje najlepiej właśnie tekst w „The Guardian”. Dziennik próbuje uwiarygadniać formułowane przez autorów „Idy” oskarżenia o zabijanie Żydów przez Polaków właśnie powołując się na książki Grossa. Ów zniesławiający płomień wypala skutecznie ze świadomości czytelników prawdę o realiach niemieckiej okupacji, o dręczeniu przez okupantów polskiego narodu, pozostawiając nam gorzką pigułę sprawstwa Zagłady.

Będziemy zbrodniarzami


Nie zaprzeczając promowanym przez „Idę” kłamstwom akceptujemy de facto popularyzowaną na Zachodzie narrację Grossa i Pawlikowskiego. Co to oznacza? Że skoro obecnie uznawani jesteśmy – obok tajemniczych nazistów – za niemal równorzędnych współsprawców mordów na Żydach, to za kilkadziesiąt lat może okazać się, iż będziemy traktowani jako główni inspiratorzy i autorzy krwawych programów realizowanych w „polskich obozach zagłady”, „polskich gettach” i na ulicach „polskich miast”.

To scenariusz o tyle prawdopodobny, że Niemcy z gracją pozbywają się odium, nakładającego na nich odpowiedzialność za szaleństwa Hitlera. Nagradzany za granicą serial „Nasze matki, nasi ojcowie” przedstawił swych niemieckich bohaterów jako w gruncie rzeczy ofiary jakiegoś bliżej nieokreślonego, narzuconego z zewnątrz nazizmu. Tak musztrowana pamięć Europejczyków wkrótce nie będzie na tyle asertywna i skrupulatna, by kodować prawdę, iż NSDAP objęło władzę dzięki poparciu samych Niemców, zachwyconych ofertą Hitlera.

Film odgrywa szalenie istotną rolę w kształtowaniu świadomości. Nie można redukować go wyłącznie do „środków artystycznego wyrazu”. W latach 40. na przykład, prężnie rozwijający się wówczas Hollywood produkował filmy, w których Polaków niemal za każdym razem przedstawiano jako najgorszy element. Zależało na tym amerykańskim władzom, które udzieliwszy poparcia Związkowi Sowieckiemu, dążyły do unieszkodliwienia wpływów Polonii i ewentualnych propolskich sympatii wśród Amerykanów. Takiej propagandzie wydatnie przysłużyła się też inspiracja ze strony miejscowych komunistów. W każdym razie wydała swoje żniwo, wydatnie przysługując się do sprowadzania polskiego udziału w II wojnie światowej do niezbędnego minimum.

Obecnie możemy już sobie do woli utyskiwać, że „zapomina” się o nas podczas uroczystych obchodów rocznicy desantu na Normandię, czy usilnie pomija kluczową rolę naszych rodaków w zdekodowaniu niemieckiej Enigmy.

Niewykluczone, iż wkrótce będziemy narzekać na hollywoodzkie superprodukcje przedstawiające Polaków jako dzikusów z chęci zysku mordujących żydowskich sąsiadów. A wszystko dlatego, że dzisiaj, tak wielu z nas, daje zachwycić się „wielkiemu polskiemu sukcesowi filmowemu za granicą”.

 

Krzysztof Gędłek



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 556 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram