Choć w Hiszpanii od dwóch lat obowiązuje czwarty poziom zagrożenia terrorystycznego (w pięciostopniowej skali), to nie udało się uniknąć zamachu. Co więcej, napastnicy po raz ósmy posłużyli się prymitywną metodą – taranowania ludzi autem, które nie wiedzieć jak zostało wpuszczone w rejon wzmożonego ruchu pieszych.
„Jak to możliwe, że furgonetka przedostała się w rejon zatłoczonego deptaku w Barcelonie, dlaczego nie był on chroniony?” – takie pytanie zadaje włoska prasa po czwartkowym zamachu w Barcelonie. „Corriere della Sera” wylicza miejsca ostatnich ataków (Paryż, Londyn, Sztokholm, Londyn, Berlin, Nicea) i podkreśla: „łudziliśmy się, nie mieliśmy do tego powodu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennik zauważa, że zaledwie w ciągu roku terroryści dokonali aż ośmiu zamachów tą samą, prymitywną techniką: rozjeżdżania tłumu przy użyciu pojazdu. „Zamachowcy nie mają fantazji; my nie mamy pamięci” – czytamy. O ile publicysta rozumie, że ludzie wypierają ze swej pamięci traumatyczne wspomnienia, to jednak zaznacza, że w tym wypadku nie można sobie na to pozwolić.
Mediolański dziennik pyta, jak to możliwe, że furgonetka znalazła się w rejonie Las Ramblas i taranowała ludzi na odcinku ok. 600 metrów, w czasie szczytu turystycznego i to w chwili, gdy w Hiszpanii obowiązuje wysoki, czwarty poziom zagrożenia.
Zdaniem publicysty, zamach w Barcelonie dowodzi, że miejsce „przemysłowców terroryzmu” zajęli „rzemieślnicy” i dodaje, że Europa „nie może uginać się przed końcowymi ciosami prymitywnej ideologii, która traci terytorium i poparcie”.
Z kolei „Il Messaggero” ocenia , że Hiszpania płaci za swe zaangażowanie przeciwko dżihadowi. Zaś „La Stampa” przewiduje, że masakra w Barcelonie otwiera iberyjski front ataku dżihadystów na Europę. Atakom towarzyszy metoda „obrażenia najdroższego”, czyli jego symboli. Dziennik „Libero” zaczepnie napisał zaś, że „ISIS nie jedzie na wakacje”.
Źródło: rmf24.pl
MA