Kiedy 26 października 1948 roku odbywał się pogrzeb prymasa Augusta Hlonda, nikt nie miał wątpliwości, że jego następcą zostanie celebrujący tego dnia uroczystości biskup Stanisław Kostka Łukomski. Dwa dni później doszło jednak do tragedii, w wyniku której były Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski podzielił los swojego niedawnego przełożonego i w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach również odszedł do Domu Ojca…
Urodzony 21 października 1874 roku Stanisław Kostka Łukomski jeszcze przed rozpoczęciem swojej kapłańskiej posługi był postrzegany jako człowiek, który łączy głęboką wiarę i gorący patriotyzm, o czym niejednokrotnie przekonali się przedstawiciele niemal wszystkich sił politycznych sprawujących pieczę nad Polakami. Głoszone przez księdza biskupa Słowo Boże w połączeniu z prezentowaną przezeń wizją wolnej Polski ściągnęły przeciwko niemu fale niekończącej się nienawiści.
Wesprzyj nas już teraz!
Niedoszły prymas
Od 1898, czyli roku przyjęcia święceń kapłańskich, przez osiem lat ks. Łukomski pełnił funkcję kapelana, zaufanego powiernika i sekretarza ówczesnego prymasa, arcybiskupa Floriana Stablewskiego. Jak podkreśla w książce pt. „Biskup Stanisław Kostka Łukomski (1874-1948). Pasterz niezłomny” ks. Tadeusz Białous, młody duchowny „stał się swojemu zwierzchnikowi nie tylko oddanym i usłużnym przyjacielem, ale czymś więcej, prawą jego ręką, jeszcze więcej bratem miłosierdzia przy łożu niemocy, na które arcypasterza niebawem obalić miała długotrwała choroba”.
Kiedy w 1915 roku zmarł prymas Polski, arcybiskup Edward Likowski, Stolica Apostolska chciała, aby jego miejsce zajął ks. kanonik Edmund Dalbor, który to z całych sił wzbraniał się przed tą nominacją podkreślając, że dużo lepszym kandydatem jest… ks. Stanisław Łukomski – ówczesny proboszcz w Koźminie. Jego starania nie przyniosły jednak skutku i to on sam został wybrany na stanowisko prymasa Polski.
Kolejny raz, wówczas już biskup, Stanisław Łukomski mógł dostąpić tej godności w roku 1926 – po śmierci prymasa Dalbora, który to sam „namaścił” go na swojego następcę. Stolica Apostolska po raz kolejny jednak nie przychyliła się do tych sugestii. Wybrała biskupa Augusta Hlonda, a bp Łukomski został skierowany do głoszenia Słowa Bożego w diecezji łomżyńskiej.
Ostatni raz „Pasterz niezłomny” został zaliczony do grona faworytów po śmierci prymasa Hlonda. Tym razem jednak przeszkodziła mu w tym „dziwna” śmierć…
Biskup z żelaza
Pełniąc funkcję sekretarza Episkopatu Polski biskup Łukomski kierował się ustalonym porządkiem i konkretnymi zasadami. Wszystkim urzędnikom przydzielał codziennie ściśle określone zadania i żądał sprawozdań z ich realizacji. Duchowny nie ingerował, w jaki sposób zostaną one wykonane i prawie zawsze pozostawiał podwładnym dużą samodzielność, z zastrzeżeniem: działajcie zgodnie z Dekalogiem i Ewangelią. Żelazna dyscyplina i pilnowanie, aby wszyscy wywiązywali się z powierzonych prac przyniosły dobre owoce, umacniające wiarę w polskim narodzie.
Biskup Łukomski bardzo mocno zaangażował się w inicjatywę wznoszenia tzw. domów katolickich, gdzie członkowie Akcji Katolickiej mogli się spotykać i realizować cele statutowe organizacji. To dzięki jego determinacji i ogromnemu wsparciu w 1933 roku każda parafia w diecezji łomżyńskiej posiadała taki dom. „Zdarza się czasami, że młodzież z początku niechętnie się garnie do sali katolickich, ale gdy się przekona, jak wiele skarbów duchowych stąd czerpać może, wtedy zapełniają się tłumnie Domy Katolickie”, pisał sekretarz polskiego episkopatu.
Równie dużą aktywnością wykazywał się w krzewieniu i umacnianiu wiary wśród kleryków, a także kapłanów diecezji łomżyńskiej. W głoszonych przez niego rekolekcjach tłumaczył im m.in., jak nawracać sekciarzy czy też jak pochować akatolika lub niedowiarka.
Kiedy jednak zachodziła taka potrzeba, nie szczędził krytyki i upomnień podległemu mu duchowieństwu. Doskonałym przykładem jest tutaj konferencja dziekańska z 3 lipca 1935 r., kiedy to pasterz upominał księży wyjeżdżających na wypoczynek, aby „nie dawali powodów do krytyki swoim zachowaniem”. – Nie powinien taki kapłan chodzić do kawiarni, kina i na zawody, na których nie przestrzega się przyzwoitości. Nie powinien również spacerować i wyjeżdżać z kobietami – podkreślał.
Ponadto bp Łukomski troszczył się o małżeństwo i rodzinę. Na każdym kroku przypominał, że sakrament małżeństwa jest przymierzem trwałym i nierozerwalnym aż do śmierci. Pod koniec 1938 roku opracował w tej sprawie protokół egzaminu dla narzeczonych oraz wydał do niego specjalną instrukcję, które przez lata obowiązywały w diecezji łomżyńskiej.
Polak-katolik
Duży wpływ na przyszłość sługi Bożego Stanisława Łukomskiego miał jego stosunek do wydarzeń związanych z przewrotem majowym w 1926 roku. Duchowny niejednokrotnie w mocnych słowach wyrażał swoje potępienie dla zamachu stanu dokonanego przez obóz Józefa Piłsudskiego. „Kilku dowódców wojskowych powstało przeciw prawowitej Władzy Państwowej i zaczęło bratobójcze walki w Stolicy Polski wciągając niewinnych żołnierzy. A stało się to w chwili, w której nowy rząd zabierał się skutecznie do pracy około stworzenia zdrowych i pomyślniejszych warunków w kraju”, pisał w liście do diecezjan. W dalszej części prosił o „chętny i karny posłuch Władzom prawowitym”. Od tego czasu stał się dla rządzącej sanacji jednym z największych politycznych przeciwników.
Najczęściej stosowanym przez władze sanacyjne sposobem walki z bp. Łukomskim było wytaczanie procesów i nakładanie kar za zbiórki pieniędzy na rzecz ubogich i bezrobotnych, prowadzonych przez komitety parafialne. Na tego typu działalność wymagane było bowiem urzędowe zezwolenie…
Represje spadały na duchownych również za głoszone przez nich kazania, odczytywane listy pasterskie, a nawet odprawianie nabożeństw w święta państwowe. Wielu kapłanów diecezji łomżyńskiej zostało oskarżonych o krytykę i sianie wrogości w stosunku do rządu i obozu Piłsudskiego. Wielu z nich sąd uznał winnymi i skazał nawet na ograniczenie wolności. Tę „próbę sił” zwyciężyli piłsudczycy, ponieważ bp Łukomski chcąc ratować swoje owce przed sanacyjnym reżimem, zabronił bezterminowo wygłaszania kazań odnoszących się do bieżącej sytuacji politycznej II RP.
W 1930 roku sanacja rozpoczęła akcję „ostatecznej rozprawy z opozycją”. W efekcie wielu „przeciwników politycznych” piłsudczyków osadzono w twierdzy brzeskiej. Biskup Łukomski wraz z bp. Przeździeckim [diecezja siedlecka] mając w pamięci działania, jakie w stosunku do niepokornych reżimowi kapłanów i wiernych podejmował obóz rządzący, z jednej strony nie chcieli włączać się w bieżące spory polityczne. Z drugiej jednak obawiali się, że milczenie Episkopatu doprowadzi do zarzutu małoduszności i odepchnie od Kościoła części wiernych. Po wielu godzinach rozmów postanowiono na konferencji plenarnej biskupów napisać list pasterski na temat Ducha Chrystusowego w życiu publicznym.
Na odpowiedź sanacji nie trzeba było długo czekać. W 1931 roku w aktach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (MWRiOP) pojawiło się pismo nadesłane z Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku. Dokument zatytułowany „Zestawienie materiałów o tych duchownych, których działalność jest niepożądana dla Państwa Polskiego” zawierał listę „17 duchownych nielojalnych”, spośród których aż 15 należało do diecezji łomżyńskiej. Nie trzeba pisać, jak ówczesny obóz rządzący rozprawiał się tego typu personami…
Obrońca moralności
Kolejną sprawą zapalną okazała się odmowa oprawienia nabożeństwa żałobnego w katedrze łomżyńskiej za zmarłego ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Sławomira Czerwińskiego, z uwagi na jego „burzliwe życie”. Bp Łukomski miał wydać duchowieństwu katolickiemu w Łomży poufne zarządzenie, aby nabożeństwa żałobne były odprawiane w poszczególnych kościołach z równoczesnym zakazem ich odprawiania w katedrze. Zakaz ten miał na celu niedopuszczenie młodzieży szkolnej i nauczycieli do manifestacji ku czci zmarłego, który „nie zasługiwał na tak wielkie uczczenie”.
Władze szkolne władze szkolne postąpiły jednak tak, jak chciała tego rządząca sanacja i zorganizowały uroczyste nabożeństwo, gromadząc młodzież w kościele garnizonowym. Od tego momentu kuria biskupia w kolejnych latach nie wyrażała zgody na odprawianie nadzwyczajnych uroczystości w katedrze tylko dla szkół łomżyńskich. Było to powodem zatargów, zwłaszcza przy odmowie obchodów imienin Marszałka i uroczystości w dniu 11 listopada.
W 1931 r. biskup Łukomski miał rzekomo wydać zalecenie, by dnia 11 listopada odprawiać w diecezji tylko ciche Msze Święte. Istnienia pisma nie udowodniono, ale przytoczono nazwiska księży, którzy niedostatecznie obchodzili święto tego dnia. W efekcie w MWRiOP założono sprawę pt. „Działalność biskupa Łukomskiego” i polecono wojewodzie białostockiemu nadesłać wszystkie materiały obciążające biskupa, z myślą o przesłaniu ich MSZ oraz Ambasadzie RP przy Watykanie.
Ostatni sprawiedliwy
Stosunki pasterza z władzami państwowymi zaostrzyły się jeszcze bardziej wskutek wydarzeń towarzyszących obchodom uroczystości Bożego Ciała 26 maja 1932 roku w Łomży. Sanacja zaplanowała, że tego uroczystego dnia oraz w oktawie święta odbędzie się tam powiatowe i miejskie święto wychowania fizycznego, a także przysposobienia wojskowego. Rozwieszono z tej okazji plakaty zapraszające na zawody młodzież, a także zorganizowano dojazd na miejsce imprezy.
Biskup Łukomski uznał to za odciąganie młodzieży od Boga i religii, i stanowczo zaprotestował. Ogłosił publicznie przed świętem Bożego Ciała otwarty protest, który został zamieszczony w prasie miejscowej i ogólnopolskiej. Duchowny powołał się na encyklikę papieża Piusa XI o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży oraz encyklikę Leona XIII Militantes Ecclesiae. Wskazał, że Kościół ma szczególne prawo do wychowania chrześcijańskiego, które nie może ograniczać się tylko do religii, ale całe nauczanie ma tchnąć duchem chrześcijańskiej pobożności. Dlatego też sprzeciwiał się brakowi skromności w żeńskich strojach sportowych.
Najważniejszy jednak sprzeciw biskupa dotyczył terminu zawodów. „Gdy więc będziemy oddawali cześć Barankowi Bożemu, Bogu utajonemu i naszemu Zbawicielowi – tam na publicznym boisku, mają się odbywać harce, dające okazję do zgorszenia i licznych grzechów. Czy ci, którzy je urządzają, nie obawiają się cięższych jeszcze doświadczeń i kar Bożych od tych, które już na nas spadły? Czyż trzeba wywołać jeszcze większy gniew Boży za obrażanie uczuć religijnych i moralnych? Czy nie dość już osłabiania publicznej moralności?”, pytał retorycznie duchowny. Dodał, że przykro jest mu o tym mówić publicznie, ale zmusza do tego obowiązek pasterski i posłuszeństwo nauczaniu Kościoła.
W odpowiedzi na mocne słowa pasterza lokalne władze postanowiły zorganizować… własną procesję Bożego Ciała, którą prowadził kapelan garnizonowy w Łomży, ks. Ludwik Brydacki. Wzięło w niej jednak udział bardzo niewielu wiernych. W asyście wojska uczestniczyli bowiem organizatorzy „świeckiej procesji”, czyli przedstawiciele lokalnej władzy oraz ci, którzy nie chcieli się jej narazić bądź mieli zamiar przypodobać.
Niezłomny, wyklęty, święty, zapomniany
Wybuch II wojny światowej i trwająca przez prawie 6 lat okupacja niemiecko-sowiecka polskich ziem to kolejny czas pokazujący wielkość bp. Łukomskiego, jego ogromną wiarę i silny charakter.
Duchowny, pomimo groźby śmierci, nie pozostał obojętny na niemieckie zbrodnie, czego dowodzi chociażby jego stanowcza interwencja w sprawie rozstrzeliwania przez gestapo ludności na cmentarzu kościelnym. Ponadto zabronił on księżom kontaktu z prasą niepodległościową, ponieważ chciał oszczędzić mieszkańcom diecezji łomżyńskiej represji, jakie spadały na nich za tego typu publikacje.
– W kazaniach dyscyplinował wiernych i nawoływał ich do poszanowania zasad moralnych. Krytykował przy tym takie wady polskie, jak próżność, niesłowność i lekkomyślność. Jednym z osiągnięć biskupa było niedopuszczenie do wysadzenia łomżyńskiej katedry przez przygotowujące się do wycofania jednostki niemieckie” – podkreślił w rozmowie z PCh24.pl dr Krzysztof Sychowicz, historyk.
Koniec wojny i kolejna okupacja przyniosły następną kampanię nienawiści wobec bp. Łukomskiego, połączoną z poddaniem go ścisłemu nadzorowi stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa.
28 października 1948 roku hierarcha zginął w do dziś niewyjaśnionej katastrofie samochodowej, jaka miała miejsce na trasie Ostrów Mazowiecka – Łomża. W sprawozdaniu sytuacyjnym za czwarty kwartał 1948 roku, w którym Departament Wyznaniowy MAP umieścił informację, iż „w październiku b.r. nastąpił zgon dwu najwybitniejszych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce: Prymasa Polski ks. Augusta kardynała Hlonda i biskupa łomżyńskiego Stanisława Łukomskiego”.
– Zgodnie z jedną z ostatnich informacji zamieszczonych odnośnie jego osoby w materiałach UB, duchowieństwo diecezji łomżyńskiej miało stać się po jego śmierci łatwiejsze do kontroli – wskazał dr Sychowicz.
Niestety, mimo upływu 70 lat, nadal nie znamy szczegółów dotyczących śmierci bp. Łukomskiego. Komunistyczne „śledztwo” ograniczało się tak naprawdę do spisania pobieżnego protokołu z miejsca wypadku. Dużo więcej miejsca bezpieka poświęciła analizie przyszłości diecezji łomżyńskiej i Kościoła katolickiego w Polsce. Lektura akt IPN nie pozostawia złudzeń – śmierć bp. Łukomskiego była bardzo na rękę komunistom i w związku z tym pojawia się pytanie: czy nie postanowiono „pomóc” temu wielkiemu kapłanowi odejść z tego świata? Niestety, bez nowego śledztwa w tej sprawie, bez dogłębnej analizy zachowanych materiałów, bez ponownego przeanalizowania dostępnych dowodów nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo smutny aspekt historii człowieka, który w imię Boga Ojca w Trójcy Jedynego porywał tłumy i nigdy nie zdradził Świętego Kościoła, ani powierzonych swej opiece owiec Pana. Ordynariusz diecezji łomżyńskiej dla zdecydowanej większości polskich katolików jest postacią nieznaną, o której co najwyżej wspomina się raz na 5 lat – w kolejne, „okrągłe” rocznice śmierci. Co gorsza: nawet wtedy nie przypomina się jego dokonań na polu walki o zbawienie dusz czy też starań na rzecz budowania suwerennej, katolickiej Rzeczypospolitej. A przecież jego życiorys to obraz niewolnika Jezusa Chrystusa, czyli człowieka, na którym każdy katolik może się wzorować.
Kościół katolicki potrzebuje właśnie takich kapłanów i biskupów – dozgonnie wiernych Chrystusowemu „Tak-tak, nie-nie”, dla których nie istnieje pojęcie relatywizmu moralnego, a Syn Boży jest Drogą, Prawdą i Życiem. Wierni z kolei potrzebują pasterzy-autorytetów, którzy w razie potrzeby będą potrafili uderzyć pięścią w stół, potępić wszelkie zło płynące z inspiracji „władcy tego świata” i wezwać do nawrócenia.
Módlmy się aby życie i wiara biskupa Stanisława Łukomskiego stanowiły dla nas natchnienie, a on sam został zaliczony w poczet świętych Kościoła Katolickiego.
Źródło: ks. Tadeusz Białous, „Biskup Stanisław Kostka Łukomski (1874-1948). Pasterz niezłomny” / PCh24.pl / „Kurier Poznański”.
TK, MM