23 sierpnia 2017

Ostateczne rozwiązanie kwestii niepełnosprawnych. Ludobójstwo wokół nas

(Źródło: pixabay.com)

Świat dobija do moralnego dna. Trudno o inną ocenę, kiedy „prawo” do zabicia nienarodzonego dziecka stawiane jest na równi z prawami człowieka, zaś szczytem osiągnięć medycyny jest wyeliminowanie urodzeń osób niepełnosprawnych poprzez ich prenatalną eksterminację. A to dzieje się właśnie w Islandii czy w Danii, gdzie lekarze szczycą się, że w ich szpitalach nie rodzi się już nikt z Zespołem Downa.  Czy nie upodabnia ich to do największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości?

 

Kiedy komitet inicjatywy ustawodawczej „Stop aborcji” zgłosił do Sejmu projekt pełnej ochrony życia, organizacje feministyczne i lewicowe podniosły larum, a jednym z zarzutów stał się mit o tym, że projekt ograniczy kobietom dostęp do diagnostyki prenatalnej. Oczywiście było to kłamstwo, ale w zestawieniu z kilkoma faktami doskonale obrazuje ono jak w środowiskach proaborcyjnych traktowana jest wczesna diagnostyka. Nie chodzi tu o ratowanie życia, ale „ratowanie” kobiet przed niechcianym życiem z chorym potomstwem. Po to właśnie zabicie dziecka w łonie matki ubrano w piękne słowo „wybór”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W efekcie dostępna dziś zaawansowana diagnostyka prenatalna zamiast być krokiem ku wdrożeniu leczenia (na ile to możliwe) dziecka znajdującego się jeszcze pod sercem matki, często staje się dlań wyrokiem śmierci. Przesada? Przykład Islandii pokazuje, że nie. W tej liczącej ok. 300 tys. osób populacji doprowadzono do sytuacji, w której dzieci z zespołem Downa właściwie się nie rodzą. I nie jest to efekt postępu medycyny, ale wykorzystywania diagnostyki w celu zidentyfikowania i eksterminacji „chorych jednostek”. W ten sposób populacja osób z zespołem Downa gwałtownie uległa tam zmniejszeniu. To prawdziwa twarz „postępu”.

 

W Islandii testy prenatalne zostały rozpowszechnione na początku obecnego wieku i korzysta z nich zdecydowana większość kobiet (85 proc.). Niemniej niemal wszystkie z nich (!) na wieść o tym, że dziecko cierpi na zespół Downa, decydują się na aborcję. Prawdopodobnie nikt im nie mówi, że testy nie dają stuprocentowej pewności, a wieszczenie choroby dziecka na podstawie badania USG, testu krwi i wieku matki są obarczone pewnym błędem. To oczywiście nie zmienia moralnej oceny aborcji, ale czy te same kobiety gotowe byłyby zabić potencjalnie zdrowe dziecko? Tak oto w Islandii rodzi się rocznie jedynie dwoje dzieci z zespołem Downa. Zazwyczaj przez „pomyłkę”.

 

Ten mały kraj to tylko przykład tego, co dzieje się na całym świecie, w którym zaawansowana medycyna jest w stanie przedłużać ludzkie życie, ale nie stać jej na to, by ratować to życie jeszcze nienarodzone. Tak mordowanie dzieci winnych tylko tego, że posiadają dodatkowy chromosom, staje się regułą, a nawet „prawem”, którego realizację stawia się powyżej podstawowego prawa każdego człowieka – prawa do życia. W taki sposób następuje masowa eksterminacja chorych dzieci, a problem niepełnosprawnych zostaje „rozwiązany”, chciało by się tu dodać „ostatecznie”. Bo jaka jest różnica między „aborcją eugeniczną”, a mordem dokonanym przez Niemców w obozach koncentracyjnych? Mechanizm selekcji jest podobny: eliminuje się tych odgórnie uznanych za „gorszych”. Tyle, że liczba ofiar niemieckiego przemysłu śmierci blednie wobec „dokonań” aborterów. Według raportu WHO z 2016 roku, co roku w łonach matek zabija się (z różnych przesłanek) 56 mln dzieci! Dość dodać, że liczba zarejestrowanych na świecie aborcji w okresie od 1922-2012, sięga miliarda! Miliard zabitych dzieci! A świat? Milczy! Ba, uznaje takie działanie za podstawowe prawo przywracające kobietom godność!

 

Dania doprowadziła do sytuacji, w której w łonie matki zabija się 98 proc. chorych dzieci. Także Francja doskonale „radzi sobie” z „ratowaniem” kobiet. Tam na aborcję z przesłanek eugenicznych decydują się trzy na cztery kobiety, którym daje się możliwość „wyboru”. W Stanach Zjednoczonych po takie „rozwiązanie problemu” sięgają dwie na trzy matki. Także i obowiązujące w Polsce prawo pozwala na dokonanie aborcji z przyczyn eugenicznych. Do tego słychać o przypadkach, gdy szpitale zalecają aborcję, bo brakuje środków kontraktowych na leczenie, które w innych okolicznościach finansowych byłoby możliwe. Co roku w tego rodzaju okolicznościach ginie około tysiąca dzieci. Ich winą jest podejrzenie o chorobę. „Podejrzenie” – należy podkreślić, bo bywa, że dzieci zdiagnozowane jako chore, rodzą się zdrowe. A przecież nie brakuje też przykładów osób, które urodziły się chore i są szczęśliwe. Zespół Downa nie objawia się bowiem cierpieniem, a osoby z tym schorzeniem potrafią czerpać radość z życia, a nawet w nim aktywnie uczestniczyć. Kto śmie odmawiać im prawa do życia?

 

Poprawny politycznie, odchodzący od Boga świat w swej narracji jest okrutny. Piętnuje wychowawczego „klapsa” i traktuje go jak znęcanie się nad dzieckiem zagrożone karą, a nawet pozbawieniem praw rodzicielskich. Lituje się nad zwierzętami na łańcuchu, hodowanymi w klatkach, chce srogo karać za (skądinąd karygodne) znęcanie się nad zwierzętami, ale nie reaguje na krzywdę bezbronnego człowieka rozrywanego przyrządami chirurgicznymi w łonie matki. Bo w jego narracji to „wybór”, a nie okrucieństwo.

 

Dlatego nigdy nie można pogodzić się z lewackim odwróceniem znaczeń. Nie można mordu nazywać „lepszym wyjściem” czy traktować go jako „akt miłosierdzia” dla dziecka. To okrucieństwo, za które przyjdzie zapłacić.

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij