1 marca 2022

Ostatnia wojna Putina?

(Fot. EPA/SERGEI GUNEYEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL / POOL Dostawca: PAP/EPA.)

28 lutego, piątego dnia wojny z Ukrainą, Rosja ogłosiła, że dominuje w powietrzu. Przy rosyjskiej przewadze w samolotach bojowych i systemach rakietowych ten komunikat powinien paść w piątej godzinie wojny, a nie po kilku dniach walk. Widać wyraźnie, że plan wojny błyskawicznej, oparty na założeniu o szybkim rozpadzie struktur państwowych Ukrainy, zakończył się fiaskiem. Wojna trwa, Ukraina broni się w sposób zorganizowany, a ostateczny wynik walk jest niepewny. Pojawiło się również pytanie, co dalej będzie z Władimirem Putinem?

Jeszcze kilka tygodni temu spekulacje, że Putin może utracić władzę brzmiały jak polityczna fantasmagoria. Jego pozycja wydawała się nie do podważenia. Faktyczne podporządkowanie Kremlowi Białorusi tylko umacniały wizerunek twardego polityka, konsekwentnie realizującego plan odbudowy wpływów Rosji. Perspektywy były obiecujące – Nord Stream 2 miał wzmocnić pozycję Rosji na europejskim rynku energetycznym, przeżywające kryzys przywództwa USA oferowały Rosji kolejny reset, Rosja odbudowała swoje wpływy w rejonie Azji Centralnej, np. w Kazachstanie. Problem Ukrainy też wydawał się rozwiązany – skonfliktowana z Rosją Ukraina nie mogła marzyć o znaczącej pomocy Zachodu, a realne zbliżenie do UE i NATO było political-fiction. W tej sytuacji włodarz Kremla mógł utrzymywać istniejący stan rzeczy (‘zamrożony konflikt’, który może zostać odmrożony w dowolnej chwili, wygodnej dla Rosji). Podążył jednak inną drogą. Uznanie separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy oznaczało eskalację konfliktu, ale gdyby Rosja ograniczyła się do wejścia rosyjskich ‘sił pokojowych’ w celu zapewnienia ochrony miejscowej ludności, Zachód przełknąłby ten krok, nakładając mało znaczące sankcje, a Ukraina mogłaby tylko protestować. Prezydent Rosji i jego otoczenie wybrali jednak konfrontację – inwazję na Ukrainę. Nawet to mogłoby ujść byłemu agentowi KGB względnie bazproblemowo, gdyby przeprowadzono skuteczne uderzenie. Jeżeli Rosjanom udałoby się szybko opanować Kijów i osadzić tam jakąś marionetkę (upraszczając – Ukraina zasypiałaby z prezydentem Żełeńskim, a obudziłaby się z namiestnikiem Moskwy), a siły zbrojne Ukrainy zostały sparaliżowane przez załamanie łączności i systemu dowodzenia, to dzisiejsza sytuacja wyglądałaby inaczej.

Na początku konfliktu skala pomocy dla Ukrainy wcale nie była pewna. Wystarczy przypomnieć, że ambasador Ukrainy w Niemczech usłyszał, że nie ma sensu udzielać pomocy Ukraińcom, bo się załamią w ciągu kilku godzin. Tymczasem opór Ukrainy okazał się zaskakująco twardy, a działania rosyjskie mało profesjonalne. Na Kremlu liczono na załamanie przeciwnika i szybkie zwycięstwo, ale wszystkie te rachuby okazały się iluzją. Pytanie – co spowodowało, że Rosja tak kiepsko oceniła sytuację? Padają głosy, że Rosja dokonuje właśnie rozpoznania bojem, aby rzucić w decydującym momencie najlepsze siły, ale z politycznego punktu widzenia (a to zawsze brane jest pod uwagę na Kremlu) sytuacja układa się nieciekawie.

Wesprzyj nas już teraz!

Jakakolwiek rosyjska narracja o faszystach, nacjonalistach czy narkomanach urzędujących w Kijowie, o tym, że Ukraina jest sztucznym tworem, a sami Ukraińcy to jakiś niemalże rosyjskojęzyczne plemię upada w zderzeniu z faktem silnego oporu społeczeństwa wobec inwazji. Całkowicie podważa to opowieści Kremla o słabości państwowości ukraińskiej. Zachód przyjął kurs antyputinowski, a wsparcie finansowe i materiałowe dla walczącej Ukrainy nie ma już wymiaru symbolicznego. Sankcje doprowadzają rosyjską gospodarkę do poważnych perturbacji, a na horyzoncie widać rewizję polityki energetycznej Europy. Przebieg wojny boleśnie weryfikuje też poziom skuteczności rosyjskiej armii, a przecież jej modernizacja była bezwzględnym priorytetem obecnej ekipy Kremla. W 2019 Rosja wydała na armię ponad 60 mld dolarów, a mówimy tu o kraju, którego PKB lokuje się pomiędzy PKB Włoch i Hiszpanii, a państwa te na obronę wydają dużo mniej. Propagandowe stwierdzenia Kremla o nowych systemach uzbrojenia nie mających ekwiwalentów na Zachodzie doznały uszczerbku w ostatnich dniach, co boleśnie uderza w prestiż Rosji jako mocarstwa. Rosja może wytrzymać wiele – sankcje, problemy gospodarcze, straty ludzkie i materiałowe, zszarganą reputację na Zachodzie. Wielokrotnie przechodziła podobne perturbacje i nie miały one decydującego znaczenia. Jednakże porażki militarne powodowały reperkusje polityczne. Nie wiadomo, czy wojna na Ukrainie skończy się porażką Rosji, ale rysa na pielęgnowanym przez obecne władze wizerunku mocarstwa już jest i będzie się pogłębiać. Przebieg działań wojennych i reakcja Zachodu zaskoczyła Putina, a obecny władca Rosji stanął przez realnym problem.

Przedłużająca się wojna, w której ‘bratni naród ukraiński’ jest wyzwalany poprzez ostrzeliwanie jego miast, może okazać się nie do udźwignięcia dla Rosji i przynieść jej dalekosiężne konsekwencje. Izolowana przez Zachód Rosja Putina, będzie musiała szukać wyjścia z obecnej sytuacji, a jedynym liczącym się potencjalnym kredytodawcą i odbiorcą surowców energetycznych jest Pekin, który obecny nieformalny sojusz z Rosją traktuje instrumentalnie, jako element osłabienia Zachodu. Pekin zapewne liczy, że konfrontacja rosyjsko-ukraińska spowoduje silniejsze zaangażowanie USA w Europie, co spowoduje osłabienie Ameryki na Pacyfiku. Z punktu widzenia Chin byłoby to dobre rozwiązanie, poszerzające ich pole manewru w regionie. Jednakże w tym momencie przed Chinami rysuje się perspektywa sprowadzenia Moskwy do roli swego zaplecza surowcowego, uzależnionego od chińskiej kroplówki finansowej. Dla Rosji jest to strategiczny koszmar, ponieważ rosyjscy polityczni i wojskowi decydenci, którzy są zdolni do trzeźwej oceny sytuacji wiedzą, że w dalszej perspektywie to Chiny są zagrożeniem dla Rosji, nie Zachód.

Zachód może grozić obecnym elitom Rosji tylko w jednym przypadku – jako źródło ‘zarazków demokracji’, które mogłyby zainfekować tamtejsze społeczeństwo i doprowadzić do jakiejś ‘kolorowej rewolucji’ na ulicach Moskwy. Sam Zachód nie miał zamiaru promować rosyjskiej demokracji, Rosja to nie Irak, a mocarstwo atomowe, ale przede wszystkim Zachód oferował obecnym włodarzom Kremla kooperację. Niemcy i duża część Europy Zachodniej rysowały perspektywy współpracy gospodarczej, których symbolem stał się Nord Stream 2. Stany Zjednoczone widziały w Rosji kraj, który mógłby pomóc poskromić chińskiego smoka, a przynajmniej nie przeszkadzać w amerykańsko-chińskiej rozgrywce o dominację na świecie. Tymczasem Putin pogrzebał te plany, przynajmniej na ten moment. Co więcej, prowadzi Rosję w kierunku mogącym podważyć jej obecną pozycję. Sytuacja ta jest konsekwencją działań Putina na Ukrainie.

Obserwując ostatnie wydarzenia, można zadać pytanie, gdzie podział się wcześniejszy Putin, umiejący rozgrywać zachodnie elity, który powoli, ale konsekwentnie odbudowywał strefy wpływów Rosji. Tym razem rosyjski przywódca zagrał w sposób nieprzemyślany, wplątując Rosję w bezsensowną wojnę. Bezsensowną – ponieważ Rosja swoje cele polityczne mogła osiągnąć bez sięgania po siłę wojskową, a teraz stoi w obliczu ukraińskiego oporu, poważnych perturbacji gospodarczych i pojawienia się na Zachodzie silnej nuty antyrosyjskiej. Krzyżuje to dotychczasową politykę Kremla. Kto za to odpowie?

Optymalnym (dla Rosji i dla Zachodu) rozwiązaniem byłoby zniknięcie (de facto obalenie) Władimira Putina i zastąpienia go przez kogoś innego. Gdyby w wyniku coup d’ etat (lub nagłych problemów zdrowotnych) Putin został zastąpiony przez innego lidera, ewentualnie jakąś koterię, zaistniałaby możliwość nowego otwarcia. Rosja mogłaby wyplątać się z ukraińskiej awantury, a Zachód odetchnąłby z ulgą, zwłaszcza gdyby nowa ekipa Kremla zdecydowała się na jakieś, nawet symboliczne, ustępstwa. Być może okazałoby się, że Zachód udzieliłby poputinowskiej Rosji bezwarunkowego kredytu zaufania, ograniczając sankcje i odmrażając projekty takie jak Nord Stream 2. Gdyby ‘dobrzy bojarzy’ odsunęliby ‘złego cara’, Zachód chętnie wróciłby do rozmów z Rosją. Pytanie tylko, czy taki scenariusz jest prawdopodobny? Część rosyjskich oligarchów i członków elity wydaje się być zaskoczona ostatnimi decyzjami Putina, ale to nie oznacza automatycznego buntu. Na pytania, jak mocno Putin kontroluje swoje otoczenie i czy może zostać zawiązany spisek, nie znamy odpowiedzi. Należy pamiętać też, że w społeczeństwie rosyjskim Putin był popularny, a wielu Rosjan nadal żyje w bańce informacyjnej. Nie mają oni pojęcia jak naprawdę wygląda operacja na Ukrainie. Aby doszło do masowych protestów przeciwko wojnie i wystąpienia rosyjskiej ulicy przeciwko Putinowi (na co liczą niektórzy komentatorzy), to musiałoby się zmienić.

Oczywiście Putin może utrzymać się u władzy, a za dotychczasowy przebieg wojny na Ukrainie odpowiedzą bliżej niesprecyzowani ‘źli doradcy’, ‘szkodnicy’ i ‘przekupieni przez wroga dowódcy’ – pretekst do czystki mającej podeprzeć kremlowski tron  zawsze się znajdzie. Obecny prezydent Rosji zdaje sobie sprawę, że gdyby teraz utracił władzę zapewne nie uda się (wzorem Chruszczowa) na zasłużoną emeryturę, a perspektywa ucieczki do jakiegoś państwa a’la Północna Korea lub utraty życia skłaniają do kontynuowania walki o władzę (i ocalenie własnej skóry). Putin może też próbować przekonać Rosję – za pomocą propagandy i represji, że wszystko poszło zgodnie z zamierzeniami. Potrzebuje do tego jednak sukcesu militarnego lub politycznego, co oznacza kontynuację walk, nawet gdyby sprowadzało się to do ‘wyzwalania’ zgliszcz ukraińskich miast i wsi. Skłonienie władz Ukrainy do kapitulacji nie wchodzi obecnie w rachubę. Pozostanie Putina u władzy oznacza też utrzymanie sankcji przez Zachód i kontynuację oporu przez Ukrainę, nawet w formie partyzantki. Na dłuższą metę to dla Rosji oznacza realne kłopoty.

Wojna trwa, a czy będzie ot ostatnia wojna Putina, tego nie wiemy. Być może rosyjski lider zostanie odsunięty przez swoje otoczenie, natomiast oczekiwania, że tak się stanie, należy traktować z dużą dozą sceptycyzmu. Wybuch społeczny na Rosji też nie jest przesądzony. Należy też pamiętać o jednym, jeżeli Putin zostanie odsunięty od władzy, wcale nie musi to oznaczać, że ‘zły car’ zostanie zastąpiony przez ‘dobrego cara’ lub ’dobrych bojarów’. O tym także powinniśmy pamiętać, obserwując to co dzieje się obecnie za naszą wschodnią granicą. 

Dr Łukasz Stach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij