Zieloni rewolucjoniści kojarzeni są z rozedrganą emocjonalnie młodzieżą, której namącono w głowach gadaniem o płonącej planecie. Przyklejają się do asfaltu, atakują dzieła sztuki, a w mediach roztaczają wizję konającej w męczarniach ludzkości. Choć nie zjednują sobie przychylności ludzi, nie wolno ich lekceważyć, bo przy obecnej chwiejności układu politycznego w roku wyborczym mogą sporo namieszać.
Uważa się, że metody stosowane przez Ostatnie Pokolenie odstraszają społeczeństwo od ideologii klimatyzmu. Na pierwszy rzut oka takie stwierdzenie wydaje się rozsądne, ale to tylko pozory. Zieloni rewolucjoniści mają wielu wpływowych sojuszników, dzięki którym skutecznie wpływają na umysły ludzi, zmianę dyskursu publicznego, a nawet sytuację polityczną w kraju. By to zrozumieć, trzeba jednak najpierw zajrzeć pod podszewkę krzykliwych nagłówków i rzucanych naprędce komentarzy.
Ukryta sieć sojusznicza
Wesprzyj nas już teraz!
Liberalno-populistyczna władza Donalda Tuska, wraz ze swym kandydatem w wyborach prezydenckich Rafałem Trzaskowskim, po długich miesiącach cichego przyzwolenia nagle potępiła paraliżowanie porządku publicznego przez Ostatnie Pokolenie, a nawet pohukiwała coś o „zdecydowanej interwencji służb”. Ta wolta nie powinna dziwić. Strategia obecnego obozu władzy od początku polega na napinaniu mięśni wobec opozycji politycznej i grup społecznie nielubianych. Takie „napinactwo” ma na celu zamaskowanie bierności, wynikającej ze sprzeczności koalicyjnych, które uniemożliwiają prowadzenie konsekwentnej polityki na innych, istotnych dla kraju polach.
Błąd w kalkulacjach rządu polega na ignorowaniu faktu, że ruch Ostatnie Pokolenie cieszy się sympatią wielu wpływowych osób, których wsparcia władza by sobie życzyła. Ma to istotne znaczenie w kontekście toczącej się kampanii prezydenckiej. Jak mogliśmy się przekonać w poprzednich wyborach – poparcie Trzaskowskiego przez skrajną lewicę i betonowych demoliberałów wcale nie jest bezwarunkowe. Wystarczy przypomnieć mnożące się pomruki niezadowolenia, gdy w II turze wyborów prezydenckich w 2020 roku Trzaskowski zaczął umizgiwać się do społeczności skoncentrowanej wokół Marszu Niepodległości, którą dotąd uważał za „faszystów” i „nacjonalistów”.
Wielu wyborców mu to wybaczyło, zdając sobie sprawę, że to tylko element politycznego teatru, ale akcja uspokajania zbulwersowanych tymi godami „szarych lewaków” przez redakcję Krytyki Politycznej też była wymowna. Teraz sytuacja się powtarza. Szefowa sztabu Trzaskowskiego, Wioletta Paprocka-Ślusarska, zdecydowała, by kampania odbywała się pod znakiem fejkowego konserwatyzmu, patriotyzmu i udawanej solidarności z „Polską powiatową”. Już ten kierunek nadwyręża cierpliwość bananowego postępactwa z wielkich miast. A cóż dopiero potraktowanie ich przyklejonych do asfaltu pupilków jak intruzów!
Ruch Ostatnie Pokolenie nie idzie w swej walce sam. Już po pierwszych groźnych pomrukach Tuska, dała o sobie znać aktywistyczna lojalność – również ze strony „aktywistów sądowych”, których wysyp nastąpił w straszliwych czasach pisowskiej „niepraworządności”. Przykładowo, Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy wstawiła się za młodymi rewolucjonistami w mediach, a sąd ukarał grupę, za zablokowanie Mostu Poniatowskiego przed koncertem Taylor Swift w Warszawie, jedynie naganą (sic!). Mając na uwadze, że aktywizm prawny kwitnie w sądach wielkich miast, Ostatnie Pokolenie może liczyć na łagodne traktowanie, eskalując swoje działania w poczuciu daleko idącej bezkarności.
Działacze ruchu znajdują również cichą sieć wsparcia w lewicowo-liberalnych mediach ogólnopolskich. TOK FM, OKO.press, Krytyka Polityczna, część redakcji Newsweeka i nowy dziennikarski miot Gazety Wyborczej stoją murem za eko-radykałami. Wystarczy wspomnieć, że ich akcje popierają tacy medialni bulterierzy liberalnej demokracji, jak Jacek Żakowski czy Ewa Siedlecka. Do tego dochodzą popularni wśród młodzieży influencerzy (np. Rafał Masny), Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz inne NGO-sy. Atak rządu na organizacje wspierające nielegalną imigrację czy radykalny ekologizm, to atak na nich wszystkich. Donaldzie, Rafale! Przecież mieliście ukarać pisowską zbrodnię przeciw ludzkości, a Wy ją kontynuujecie?! Nie na to się umawialiśmy – tego typu wyrazy rozczarowania rozbrzmiewają w środowiskach wywrotowych już od dłuższego czasu, i będą miały swoje konsekwencje.
Mity
Nie tylko zaangażowani społecznie postępowcy wspierają działania zielonych rewolucjonistów. Do grona ich sympatyków należy również intuicyjnie „antydziadersko” nastawiona młodzież, która widzi w ich działaniach wyraz buntu wobec establishmentu korzystającego z luksusów zdobytych kosztem planety. Retoryczne niezgrabności czy brak logiki, które czasami ujawniają się w wypowiedziach aktywistów, nie są dla młodych ludzi powodem do ich odrzucenia. Wręcz przeciwnie – dostrzegają w nich swoje własne odbicie oraz pragnienie przeciwstawienia się pokoleniu rodziców, zaś sama metoda jaką się to robi schodzi na dalszy plan.
Początkowo można było sądzić, że zaproszenie aktywistów do studia telewizyjnego zakończy się ich kompromitacją i utratą nimbu „klimatycznych herosów”. Jednak rzeczywistość okazała się inna. Doskonałym przykładem była wizyta przedstawicieli Ostatniego Pokolenia w programie Kanału Zero. Ku zdumieniu publiczności Robert Mazurek i Krzysztof Stanowski, próbując skompromitować gości, ponieśli widowiskową porażkę. Kto spodziewał się powtórki po „zezłomowaniu” Jasia Kapeli musiał doznać sporego szoku. Z jednej strony widzowie zobaczyli ludzi przytaczających dane i prezentujących ideowe zaangażowanie, z drugiej – cynicznych biznesmenów z rozdętym ego rzucających łatwe do obalenia slogany. Porażka dziennikarzy odbiła się szerokim echem w internecie. Popularny kanał „Uwaga! Naukowy Bełkot” szczegółowo pokazał, że redaktor Mazurek nie miał zielonego pojęcia na temat dyskutowanych zagadnień, co tylko spotęgowało jego porażkę. W efekcie, po tej rozmowie do Ostatniego Pokolenia dołączyło kilkadziesiąt nowych osób!
Dyskusja w Kanale Zero okazała się papierkiem lakmusowym. Przeciwnicy Ostatniego Pokolenia zwykle są nieprzygotowani nie tylko do merytorycznej dyskusji o polityce ekologicznej, ale także do krytyki samych metod działania ruchu. Nie zdają sobie sprawy, że kontrowersyjne akcje, takie jak oblewanie farbą obrazów czy pomników, są zaplanowane tak, aby nie powodować rzeczywistych szkód. Atakowane dzieła sztuki zazwyczaj są chronione szybami, a używane substancje – łatwe do usunięcia. Te symboliczne akty mają za zadanie wywołać szok i mylne wrażenie niszczenia dziedzictwa kulturowego, co z kolei zapewnia ruchowi darmową reklamę. Paradoksalnie, oburzeni krytycy dostarczają aktywistom większej widoczności – kluczowego elementu skutecznej działalności publicznej.
Podsumowując, największą siłą Ostatniego Pokolenia i innych radykalnych ruchów ekologicznych jest słabość ich oponentów. Jak mówi Przypowieść Salomona: „Przed upadkiem idzie pycha, a przed ruiną wyniosłość ducha”. Efektem nadmiernej pewności siebie jest nieprzygotowanie do konfrontacji, i porażka w publicznych starciach – zwłaszcza w oczach młodzieży. Jeśli radykalny ekologizm ma zostać powstrzymany, jego przedstawiciele muszą być traktowani poważnie, a powaga ta musi przejawiać się w merytorycznym przygotowaniu do walki. W przeciwnym razie ich wpływy będą się tylko poszerzać.
Przyszłość
Ostatnie Pokolenie stara się przekonać opinię publiczną, że stosowane przez nich metody są wynikiem zaniechań polityków, a nie ich własnego wyboru. Twierdzą, że działają tak, ponieważ nie mają alternatywy – politycy nie reagują na łagodniejsze formy protestu, takie jak kampanie społeczne, a czas ludzkości się kończy. Taka argumentacja może trafić do wielu osób, ponieważ część społeczeństwa akceptuje działania utrudniające życie codzienne, jeśli służą one podzielanym przez nią celom. Przykłady z przeszłości, takie jak blokady drogowe Andrzeja Leppera czy bluźniercze i anarchizujące rozruchy Marty Lempart, pokazują, że mimo paraliżu kraju tego typu inicjatywy zyskiwały społeczne poparcie i sympatię. Dlatego obok zdecydowanych działań służb wobec quasi-terroryzmu konieczna jest również merytoryczna ofensywa. Musi być ona skuteczna i profesjonalna, unikająca oczywistych błędów faktograficznych i metodologicznych. W przeciwnym razie coraz częściej usłyszymy zdanie: „Nie popieram działań Ostatniego Pokolenia, ale popieram ich postulaty”. A postulaty te stają się coraz bardziej atrakcyjne. Kto nie chciałby mieć dostępu do taniej i sprawnej komunikacji zbiorowej?
I właśnie o to chodzi aktywistom. W przeciwieństwie do części krytyków, którzy marzą jedynie o zarabianiu pieniędzy i świętym spokoju, walczą o coś, w co głęboko wierzą. Są świadomi swojej niepopularności, ale to ich nie zniechęca, bo postrzegają siebie jako posłańców większej sprawy. Aby skutecznie im się przeciwstawić, należy zaproponować alternatywną wizję: dobrze przemyślaną, rzetelnie uargumentowaną i zdolną do zdobycia poparcia społecznego. W przeciwnym razie – nawet jeśli sami aktywiści nie zyskają powszechnej życzliwości, ich idea może odnieść zwycięstwo.
Ludwik Pęzioł