Według najnowszych szacunków, nowa siedziba szefa Rady Europejskiej Hermana van Rompuy’a będzie kosztować unijnych podatników niemal 330 milionów euro. Jest to kwota o prawie jedną trzecią większa, niż wynikająca z kosztorysu z 2004 r., gdy zatwierdzono plany budowy. Jak widać, naród pije wino ustami swoich przedstawicieli, nawet w czasie kryzysu.
Agencja zarządzająca budynkami publicznymi w Brukseli tłumaczy, że w najnowszych planach uwzględniono wzrost cen spowodowany rosnącą inflacją i rosnącymi kosztami pracy, stąd wyższa niż oczekiwano kwota wybudowania nowoczesnej siedziby. Ale już suma 240 milionów euro wywołała krytykę, że w czasie kryzysu, kiedy wiele osób zaciska pasa, jedna z unijnych instytucji wznosi tak kosztowne budynki. Nowa siedziba przewodniczącego RE ma mieć kształt jaja, a jej powierzchnia wyniesie ponad 50 tysięcy metrów kwadratowych. W przyszłości będzie wykorzystywana do organizowania unijnych szczytów.
Wesprzyj nas już teraz!
Pomysł skrytykował brytyjski premier David Cameron. Inny deputowany z Partii Konserwatywnej określił nową siedzibę jako „popis ekstrawagancji Pałacu Alladyna, skrzyżowanie pychy i zamku Kafki”. Niedługo będzie można mówić, że Unia zniosła prawdziwe jajo, tym bardziej, że służyć ono będzie za siedzibę kogoś, kto, według słów lidera brytyjskich uniosceptyków Nigela Farage, ma „charyzmę mokrej ścierki i wygląd niskiego rangą urzędnika bankowego”. Wielu co prawda nie widziało Hermana van Rompuy’a i jego „zalet fizjologicznych i innych”, może jednak z całą pewnością stwierdzić, że pełni on fasadową funkcję prezydenta UE.
Wygląda na to, że, trzymając się konwencji ornitologicznej, Unia wykonuje na naszych oczach „lot nad kukułczym gniazdem”, skoro tak drogie siedziby funduje się urzędnikom potrzebnym mieszkańcom Europy, jak psu piąta noga. Potem zaś, tak, jak we wspomnianym filmie, pozostaje jedynie udać się „do czubków, na obserwację”.
Tomasz Tokarski
Źródło: forsal.pl