Mateusz Morawiecki wyłożył karty na stół. Szybkie zażegnanie konfliktu z Unią Europejską jest warunkiem sine qua non umożliwiającym dalsze zadłużanie państwa, a przez to stwarzanie iluzji dobrobytu, suwerenności i niepodległości.
„Powiedzmy to sobie jasno: bez napływu do Polski pieniędzy – i tych unijnych, i tych z rynków finansowych – nie tylko niemożliwy jest szybki rozwój gospodarczy, ale bardzo utrudnione także utrzymanie suwerenności i niepodległości” – pisze na łamach i.pl premier Mateusz Morawiecki, w związku z kompromisem, jakie rząd obiecał zawrzeć ws. funduszy na KPO.
Jednak słowo „napływ” należy czytać po prostu jak „zadłużanie”. Wszak znaczna część unijnych funduszy to nic innego jak wysoko oprocentowane pożyczki, od których już płacimy odsetki. A jak czytamy we wcześniejszym akapicie: „Rynki finansowe oceniają dziś sytuację na świecie i zagrożenia dla poszczególnych państw. Polska jest postrzegana tym lepiej, im bardziej jest bezpieczna. Im bardziej wolna jest od konfliktów. Im bardziej spokojnie może się rozwijać i budować silną gospodarkę. Im skuteczniej osiąga dobre dla siebie kompromisy i wygasza niepotrzebne konflikty. Im sprawniej tworzy miejsca pracy i przyciąga wysoko zaawansowane technologie z Zachodu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlatego zachowanie dobrego wizerunku Polski przed agencjami ratingowymi, jak przekonuje Morawiecki, wymaga jak najszybszego zażegnania konfliktu stawiającego nas w roli europejskiego autsajdera. Tym samym przyznał, że kapitulacja przed szantażem Brukseli stanowi cel sam w sobie, niezależnie od wielkości „pozyskanych” z unijnych źródeł funduszy. Ważne by nadal zadłużać się po korzystnych warunkach.
Premier Morawiecki roztacza również wizję, jakoby Polska bez pieniędzy z UE nie była w stanie zbudować silnej armii. Unijne pożyczki urastają w jego narracji do wręcz głównego narzędzia, za pomocą którego utrwalimy swoją suwerenność i niepodległość. Jednocześnie ucieka się do zgrabnie zawoalowanego szantażu, w postaci przypomnienia sytuacji zza wschodniej granicy.
I choć premier jest „bardzo krytyczny wobec wielu zjawisk, z jakimi mamy do czynienia w UE”, w tym prób odbierania krajom członkowskim suwerenności oraz budowy europejskiego superpaństwa, to jednocześnie siłę Polski widzi jedynie w ramach coraz silniejszych europejskich struktur. Nie przeszkadza mu też partycypowanie w finansowych narzędziach „integracyjnych”, jak choćby wspólnym zaciąganiu długu. Choć – jak przekonuje – „z Unią należy się spierać”, to ciężko to robić w momencie, gdy wisi się na jej pasku.
Źródło: i.pl
PR