Brytyjscy naukowcy z University of Leeds w artykule opublikowanym w periodyku „Etics, Policy & Environment” argumentują, że „reglamentacja została zaniedbana jako opcja polityki minimalizowania zmian klimatycznych”. Ich zdaniem rząd powinien ponownie, jak za czasów II wojny światowej, wprowadzić racjonowanie dóbr. Twierdzą też, że podatki zielonej agendy są wprowadzane zbyt „wolno i niesprawiedliwie”.
„Reglamentowanie często postrzega się jako nieatrakcyjne, a zatem nieopłacalne dla decydentów – piszą naukowcy w tekście pt. „Reglamentowanie i minimalizowanie zmian klimatycznych”. „Należy podkreślić fakt, że tak nie było dla wielu tych, którzy doświadczyli reglamentacji. Należy zaakcentować różnicę między samym reglamentowaniem a brakiem, na który reglamentacja była odpowiedzią. Oczywiście ludzie faktycznie witali z radością koniec reglamentacji, ale tak naprawdę świętowali koniec braku i (…) fakt, że reglamentacja nie była już potrzebna” – napisano.
Dalej naukowcy postulują znane już ostatnio także i głośne w Polsce pomysły nałożenia przez rząd ograniczeń na podróże samolotem, z jakich w ciągu roku mogliby skorzystać obywatele, ilość benzyny i energii, jaką można by zużywać miesięcznie, a także na spożycie mięsa czy zakup ubrań. Dodatkowo dr Nathan Wood, który jest współautorem studium z Leeds, sugeruje, że nie tylko można by zapobiec w ten sposób zmianom klimatycznym, ale także pomóc w „różnych innych kwestiach społecznych i politycznych – takich jak obecny kryzys energetyczny”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zauważa Kurt Zindulka z portalu „Breitbart”, brytyjski kryzys energetyczny jest „w głównej mierze spowodowany zieloną agendą rządu i zaniedbaniem rozwoju krajowych naturalnych źródeł, jak energia nuklearna i szczelinowanie w poszukiwaniu gazu ziemnego”. Jego zdaniem mogło to zapobiec kryzysowi i wysokim cenom wywołanym wojną na Ukrainie. Jako przykład podaje, że „niektóre supermarkety zaczęły w tym tygodniu reglamentowanie owoców i warzyw”.
Naukowcy z Leeds twierdzą, że należałoby przekonać ludzi, że ponownie występują naturalne braki w zaopatrzeniu, aby ułatwić akceptację reglamentacji dóbr. Tak jak akceptowano ją w czasie II wojny światowej. Innym ich pomysłem jest celowy zakaz lub ograniczenie przez państwo importu takich dóbr jak paliwa kopalne, by potem twierdzić, że konieczna jest reglamentacja (sic!).
„Jest limit tego, jak dużo możemy emitować, jeśli mamy zredukować katastrofalny wpływ zmian klimatycznych. W tym rozumieniu brak jest bardzo realny” – twierdzi dr Rob Lawlor, współautor opisywanego artykułu.
Naukowcy z University of Leeds mają jeszcze jeden pomysł, jak uatrakcyjnić życie i proponują wprowadzanie „kart węglowych, takich jak karty bankowe, by śledzić uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, zamiast kartek na towary”. Wiązałoby się to także z zakazem handlu uprawnieniami do emisji CO2.
Źródło: breitbart.com; tandfonline.com
Jjf
WMa