25 października 2022

Pomimo wyraźnie niższej ceny ropy naftowej na światowych rynkach niż jeszcze wiosną paliwa są obecnie droższe niż kiedykolwiek wcześniej. To prawdziwy dramat dla milionów Polaków.

W ciągu ostatnich dwóch lat mieliśmy tę wątpliwą przyjemność doświadczyć co w praktyce oznacza niemal dwukrotny wzrost cen paliw. Przez długi czas wydawało się, że pomimo nieustannych podwyżek popyt pozostaje elastyczny. Od wakacji, gdy ceny zadomowiły się na dobre powyżej 7 zł za litr, sprzedaż paliw systematycznie jednak spada (w przypadku oleju napędowego aż o 10 proc. we wrześniu). Oznacza to, że znaczna część społeczeństwa zaczęła świadomie i na dużą skalę ograniczać korzystanie z aut.

Taki stan rzeczy cieszy z pewnością fantastów marzących o zeroemisyjnej przyszłości i przedstawicieli wielkiego biznesu zarabiających na zielonej agendzie miliardy dolarów, lecz dla milionów Polaków wiąże się to niestety ze spadkiem jakości życia i coraz bardziej zauważalnym zubożeniem (widocznym choćby po realnym spadku wynagrodzeń). Oszczędzanie na paliwie w tak sporym zakresie wskazuje także na to, po jak cienkiej linie stąpa cała rodzima gospodarka, która ma się zdecydowanie gorzej niż wskazują przedstawiane przez rząd statystyki i prognozy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dolar pręży muskuły

Bodajże najważniejszym czynnikiem windującym w ostatnich miesiącach ceny paliw to tak wysokiego poziomu jest kurs dolara wobec złotówki. Gdyby ktoś na początku 2022 roku zainwestował swoje środki w zakup amerykańskiej waluty zarobiłby zdecydowanie przeciętnie więcej niż na giełdzie, kryptowalutach czy nawet na rynku surowców. Polski złoty jeszcze nigdy dotąd nie był tak tani w stosunku dolara co oznacza, że przy obecnym kursie sięgającym ponad 4,85 zł polskie rafinerie są zmuszone kupować ropę naftową po bardzo wysokich cenach.

Jakby tego było państwa zrzeszone w kartelu OPEC zadecydowały niedawno o ograniczeniu wydobyciu ropy naftowej o 2 mln baryłek dziennie. W reakcji na to prezydent USA Joe Biden ogłosił nawet, że relacje amerykańsko-saudyjskie wymagają ponownego przemyślenia. Aby nieco udobruchać amerykańskiego partnera Saudowie pospiesznie zdecydowali się przekazać Ukrainie 400 mln dol. w ramach pomocy humanitarnej, lecz swej decyzji o ograniczeniu wydobycia raczej nie zmienią. Amerykanie, którzy jako jedyni na świecie mają wystarczające środki do tego, aby zmienić decyzję krajów OPEC i ulżyć całemu światu będą się starali uruchomić swoje własne rezerwy lub zdjąć sankcje z Iranu i Wenezueli, aby kraje te mogły sprzedawać swoją ropę w większym niż do tej pory zakresie. Trudno jednak pokładać w tym zbyt wielką nadzieję, gdyż podobne zapowiedzi zapowiadane już po wybuchu wojny nie przyniosły jak dotąd żadnych efektów.

 

Błędy na górze

Błędem byłoby jednak zwalanie całej winy na kraje OPEC. Choć prawdą jest, że nawet ponad 70 proc. ceny paliw stanowią koszty zakupu ropy przez rafinerię to jednak nie bez wpływu na kondycję złotówki jest przecież rząd i bank centralny. Ekspansywna polityka pieniężna NBP w czasie pandemii w połączeniu z niepohamowanymi wciąż wydatkami budżetowymi doprowadziły do osłabienia naszej waluty w stopniu większym niż w przypadku innych krajów regionu, jak choćby Czech. W ostatnim czasie negatywnie na kondycję złotówki wpłynęło także widmo wstrzymania przez Brukselę środków należnych Polsce w ramach polityki spójności, co z kolei obciąża najmocniej premiera Morawieckiego, który wcześniej przystał na zasadę warunkowości. Swoje żniwo zbiera wciąż także status Polski jako kraju o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym, położonym niebezpiecznie blisko ogarniętej wojną Ukrainy.

Pewne pole do popisu dla rządu pozostawia także wysokość akcyzy i podatku VAT, stanowiących odpowiednio 14 i 8 proc. ceny wszystkich paliw. W przypadku podatku od wartości dóbr i usług rząd za zgodą Brukseli zdecydował się w styczniu obniżyć go do końca roku  z wcześniej obowiązującego poziomu 15 proc., a wedle ostatnich zapowiedzi rozwiązanie to zostanie przedłużone na kolejne miesiące 2023 roku. Biorąc pod uwagę to, jak ważne dla całej gospodarki są ceny paliw rządzący mogliby jednak rozważyć jeszcze większą obniżkę.

Zdecydowanie mniej zapału rząd wykazał w kwestii akcyzy, gdyż obniżka stawek dla poszczególnych rodzajów paliw przyniosła uszczerbek dla budżetu państwa w wysokości zaledwie 200 mln zł miesięcznie. To zdecydowanie zbyt mało, aby przyniosło kierowcom jakąkolwiek zauważalną ulgę. W ramach tarczy antyinflacyjnej Ministerstwo Finansów rozważa jednak zachowanie obecnych rozwiązań także na kolejny rok.

Tradycyjnie przedmiotem kontrowersji pozostaje także marża rafineryjna Orlenu, która w ostatnich tygodniach ponownie wzrosła. Koncern tłumaczy to m.in. obawami o podaż surowca w związku ze spadkiem zapasów w USA i w Europie. Być może rząd zakłada, że tzw. danina Sasina pozwoli przejąć część zysków Orlenu czerpanych z tak wysokich marż, lecz z perspektywy zwykłego Kowalskiego nadal nie zmienia to faktu, że (coraz rzadsze) wizyty na stacjach paliw stają się coraz bardziej frustrujące.

 

Pokłosie pandemii

Polacy muszą się niestety pogodzić z tym, że ceny paliw nie wrócą już zapewne nigdy do dawnych, dużo bardziej akceptowalnych poziomów (o ile oczywiście politycy na całym świecie w ramach traktatu pandemicznego WHO nie zdecydują się ponownie wprowadzić wielotygodniowych i jednoczesnych lockdownów, które przejściowo doprowadziły do wielkiego spadku popytu na ropę). W cenie paliwa zdążyły się już na dobre zadomowić wszystkie negatywne efekty kosztowe inflacji, które nie mają bezpośredniego związku z rynkiem ropy naftowej. Tak jak w każdym innym sektorze gospodarki również i w branży paliwowej wzrosły koszty płacowe, administracyjne i materiałowe. „Walka z pandemią” przy pomocy skrajnie nieodpowiedzialnej polityki finansowej, której przyklaskiwała zdecydowana większość społeczeństwa zbiera właśnie swoje kolejne żniwo.

Marną pociechą dla wszystkich zmotoryzowanych jest to, że zabiegi krajów OPEC mogą ostatecznie przełożyć się na to, że tak jak w Polsce popyt na paliwa mocno spadnie. Wówczas jedynym ratunkiem dla nich będzie obniżka ceny, która jednak i tak nie zmieni radykalnie sytuacji. Zdecydowanie większy wpływ na złagodzenie efektów drastycznych podwyżek ma natomiast rząd i blisko współpracujący z nim NBP, dla których słaba złotówka najwidoczniej nie przedstawia się jako naprawdę wielki problem. Prezes Adam Glapiński od dawna wyrażał przekonanie, że ważniejsze niż siła waluty jest jej stabilny kurs. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że nie udało mu się zapewnić ani jednego ani drugiego.

Nadchodzące miesiące będą szczególnie wymagające dla właścicieli pojazdów z silnikiem na olej napędowy, gdyż jeszcze niedawno aż w 15 proc. importowano go z Rosji. Rafinerie z Bliskiego Wschodu i USA próbują wypełnić powstałą lukę, ale jest to bardzo powolny proces. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że w trakcie obecnego kryzysu energetycznego zwiększa się także zapotrzebowanie na olej jako substytut węgla czy gazu. Jesienno-zimowa aura z pewnością nie będzie sprzyjała korzystaniu z alternatywnych dla auta środków transportu, lecz ceny zbliżające się coraz bardziej do nawet 9 zł za litr mogą nie pozostawić większego wyboru.

 

Jakub Wozinski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(32)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram