Pandemia koronawirusa z dnia na dzień dobitnie uwydatnia głęboki podział i nieugaszony konflikt między Serbami i Albańczykami.
W Kosowie, nie przez wszystkich uznawanym państwie, wyznający islam Albańczycy i prawosławni Serbowie w obliczu nowego zagrożenia zwracają się ku swoim korzeniom. To w nich poszukują prawdy, sprawiedliwości, a przede wszystkim gwarancji bezpieczeństwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Od początku marca, gdy w Kosowie odnotowano pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem próbki na Covid-19 z serbskich gmin wysyłane są do Belgradu, a z gmin i miejscowości albańskich – do Prisztiny, stolicy republiki. Ten sam podział dotyczy osób chorych, które także transportowane są najczęściej albo do Belgradu, albo do Prisztiny.
W walce z koronawirusem wiele instytucji państwowych prawie nie współpracuje lub też w ogóle nie ma na to ochoty. Mniejszość serbska robi wszystko, by omijać – ich zdaniem nieracjonalne – wytyczne władz w Prisztinie.
Dziś nikt tak naprawdę nie wie, ilu mieszkańców Kosowa jest zakażonych koronawirusem i ilu w wyniku pandemii zmarło. Szpitale zarządzane przez kierownictwo albańskie nie uwzględniają zakażonych Serbów, natomiast te mniej liczne, gdzie o statystyki troszczą się Serbowie, wydają się pomijać dane o zakażonych Albańczykach.
Przykładem ilustrującym nowy kosowski problem jest szpital w Graćanicy, w gminie, gdzie większość stanowią Serbowie. – Robimy wszystko, by skutecznie zlokalizować naszych zakażonych rodaków w miejscowościach, gdzie dominują Albańczycy. Gdy nam się to już uda, staramy się zagwarantować im możliwie bezpieczny transfer do naszego szpitala – wyjawił dyrektor placówki w Graćanicy, Bratislav Lazić.
Źródło: balkanisight.com
ChS
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.