Papieska Rada do spraw Dialogu Międzyreligijnego wystosowała list do buddystów z okazji ich święta Vesakh. Wskazuje w nim na zbieżność postaw Chrystusa i Buddy. Obydwu określa mianem twórców pokoju. Choć dążenie do zaprzestania wojen jest szlachetne, to w tym przypadku budzi wątpliwości. Czy wszak zestawianie Boga-Człowieka i indyjskiego myśliciela nie otwiera drogi do relatywizmu?
„Chociaż zdajemy sobie sprawę z unikalności obydwu religii i pozostajemy jej oddani, zgadzamy się, że przemoc pochodzi z ludzkiego serca i że osobiste zło prowadzi do strukturalnego zła” – piszą autorzy dokumentu Papieskiej Rady. Wzywają katolików i buddystów do podjęcia wspólnych działań.
Wesprzyj nas już teraz!
List „chrześcijanie i buddyści: wspólnie krocząc ścieżką wolną od przemocy” podpisany został przez przewodniczących Papieskiej Rady Dialogu Międzyreligijnego kardynała Jeana Louisa Taurana oraz biskupa Miguel Angela Ayuso Guixota. Powołują się oni na przykład Pana Jezusa. Cytując przemówienie papieża Franciszka z ostatniego Światowego Dnia Pokoju podkreślają, że Jego zgoda na śmierć krzyżową wytyczyła pokojową drogę (path of nonviolence).
Jednocześnie powołują się na Dhammapadę, zbiór mów Buddy. Twierdzą, że założyciel buddyzmu, podobnie jak Pan Jezus, zachęcał do „przezwyciężenia gniewu przez brak gniewu; zło przez dobro; nędzę przez hojność; i kłamstwo przez prawdę”. Wzywają buddystów i katolików do wspólnej walki z przemocą. Ta powinna się opierać na wyplenieniu zła z serc i umysłów, a także na „miłości i życiu w pokoju z każdym, w tym ze środowiskiem”.
Dążenie do ograniczenia wojen, szczególnie w dobie broni nuklearnej i innych śmiercionośnych technik jest godne pochwały. Niewątpliwie stanowi pole do współpracy z innowiercami. Mimo to zaniepokojenie budzi stawianie, nawet w tym kontekście, Jezusa Chrystusa i Buddy. Nie są oni podobnymi sobie reformatorami ludzkości czy działaczami pacyfistycznymi. Pierwszy to Bóg-Człowiek, Zbawca i Odkupiciel ludzkości. Tylko w Jego Imieniu znajduje się zbawienie. Drugi zaś to zwykły człowiek.
Niepokojące zdaje się także uznawanie Pana Jezusa za kogoś w rodzaju pacyfisty. Niewątpliwie potępia On zemstę czy nienawiść. Jednak Chrystus zdawał sobie sprawę z istnienia zła w świecie i z niemożliwości jego pełnego wyeliminowania w doczesności. Uczył, że wiara w Niego nie zawsze doprowadzi do zgody i pokoju. W pewnych przypadkach poskutkuje czymś odwrotnym: rozłamami i podziałami. Dlatego też Kościół katolicki, krzewiąc jedność między narodami chrześcijańskimi, uznał też przypadki, gdy toczenie wojny jest sprawiedliwe. W obecnym Katechizmie, mówi się o warunkach uzasadnionej obrony. Wobec tego mimo, iż w dobie broni masowej zagłady troska o pokój staje się bardziej paląca niż kiedykolwiek, nie musi ona jednak prowadzić do akceptacji pacyfizmu.
Źródła: lastampa.it
mjend