Wbrew początkowym zapewnieniom, Benedykt XVI nie zaaprobował wcześniej zmiany stanowiska w sprawie pigułek „po” w przypadku ofiar gwałtu. Decyzja niemieckich hierarchów została uzasadniona założeniem, według którego na rynku pojawiły się preparaty nie posiadające działania poronnego.
Jak ma wynikać z korespondencji między bioetykiem, profesorem Manfred Spiekerem a papieskim sekretarzem, arcybiskupem Georgiem Gänsweinem, zapewnienia kardynała Meisnera, według którego biskup Rzymu aprobuje decyzję niemieckich biskupów, nie odpowiadały rzeczywistości. Rozmowa papieskiego sekretarza z niemieckim hierarchą nie dotyczyła oceny biskupa Rzymu wobec tej kwestii moralnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak stwierdził metropolita Kolonii, „problem” stanowiska dot. zastosowania takich pigułek w przypadku ofiar gwałtu miał zostać skonsultowany z „kompetentnymi” osobami w Rzymie. O stanowisku niemieckiego episkopatu Benedykt XVI dowiedział się po jego wydaniu.
Skandaliczne orzeczenie niemieckich biskupów spotkało się z oczekiwanym poparciem światowego lewactwa i nieoczekiwanym poparciem części duchowieństwa i mediów w Polsce. Trudno sobie wyobrazić logikę, jaką kierują się niektórzy duchowni, poproszeni o komentarz przez media. Czytamy, że w sensie formalnym oświadczenie niemieckich biskupów nie odbiega od przyjętego i nauczanego w Kościele prawa moralnego, zwłaszcza że mowa o gwałcie.
Kierując się tą logiką, doprawdy nie trudno wyobrazić sobie sytuację w której już wkrótce biskupi „legalizują” prezerwatywę. Przy jej użyciu również nie dochodzi do poczęcia. A już gwałciciel używający prezerwatywy być może już wkrótce będzie mógł liczyć nawet na błogosławieństwo, za to, że z troską podszedł do swojej ofiary. Czy do tego właśnie ma zmierzać zmiękczanie stanowiska niektórych biskupów?
źródło: kath.net
mat, kra