Spotkania międzyreligijne nie zwalniają papieża, ani żadnego innego duchownego z przestrzegania słów Pana: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi” (Mk 8, 38). To wielka szkoda, że Papież Franciszek nie wspomniał o Jezusie Chrystusie podczas konferencji. Przegapił tak wyjątkową okazję – stwierdził Athanasius Schneider, biskup pomocniczy Astany w rozmowie z National Catholic Register.
Hierarcha zapytany o wpływ papieskiej wizyty na wierzących w Kazachstanie, biskup Schneider powiedział: „Katolicy w Kazachstanie stanowią małą trzódkę pośród muzułmańskiej większości i wyraźnej obecności prawosławnych. Widzimy w papieżu przywódcę politycznego, lecz w perspektywie nadprzyrodzonej, następcę św. Piotra, wikariusza Chrystusa na Ziemi. Jego wizyta przybliża obecność uniwersalnego Kościoła wierzącym w Kazachstanie i manifestuje katolickość naszej wiary. Obecność widzialnej głowy Kościoła katolickiego może również prowadzić nie-katolików do pogłębionej refleksji na temat prawdy i skierować ich do poszukiwania prawdziwego Kościoła Bożego”.
Prowadząca wywiad Diane Montagna wskazała, że głównym celem wizyty papieża Franciszka w Kazachstanie było uczestnictwo w Kongresie Przywódców Światowych i Tradycyjnych Religii. Przypomniała też, że papież w swoim przesłaniu „nigdy nie wspomniał imienia Jezus Chrystus, Trójcy Świętej, nie zasugerował nawet, że wiara katolicka jest jedyną prawdziwą religią”. – Biorąc pod uwagę konieczność bycia w takich sytuacjach dyplomatycznym, nie mógł jednak, podczas konferencji poświęconej budowaniu pokoju na świecie, chociaż wspomnieć o Księciu Pokoju? – zapytała.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem bp. Schneidera „chrześcijanie, a zwłaszcza następcy Apostołów – w tym przypadku nawet następca św. Piotra – nigdy nie powinien wstydzić się Jezusa Chrystusa przed nikim i powinien wyznawać wiarę w niego, jako jedynego Zbawiciela – a poprzez to, jedynego prawdziwego Księcia Pokoju. Apostołowie nie wstydzili się publicznie wyznawać wyjątkowości Jezusa Chrystusa. Jak przypomniał, święty Paweł powiedział: „Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego” (2 Tm 1,8).
Rozmówca NCR podkreślił też, że spotkania międzyreligijne nie zwalniają papieża, ani żadnego innego duchownego z baczności na słowa Pana: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi” (Mk 8, 38). – To wielka szkoda, że Papież Franciszek nie wspomniał o Jezusie Chrystusie podczas konferencji. Przegapił tak wyjątkową okazję – dodał.
–Apostołowie oraz Kościół katolicki przez wieki nie wstydzili się publicznie głosić wiary w Jezusa Chrystusa, nawet podczas spotkań z niewierzącymi lub poganami. Widzimy to na przykładzie św. Pawła przemawiającego na Areopagu w Atenach: „głosił Jezusa i zmartwychwstanie” (Dz 17, 18). Myślę, że Papież Franciszek stracił okazję do otwartego głoszenia Chrystusa jako Zbawiciela i Księcia Pokoju, przed całym międzyreligijnym zgromadzeniem w Nur-Sułtan – mówił biskup.
Jak zaznaczył, warto przy tej okazji zaznaczyć, że w 1893 r., w Chicago odbyło się spotkanie międzyreligijne „Parlament Religii Świata”. W tamtym czasie, biskupi katoliccy, zwłaszcza bp Bernard John McQuaid z Rochester, oraz mnóstwo wiernych świeckich w Stanach Zjednoczonych protestowało wobec uczestnictwa przedstawicieli Kościoła w takich spotkaniach, argumentując, że partycypowanie w nich stawia Kościół – religię założoną przez samego Chrystusa poprzez swoje nieomylne nauczanie, na tym samym poziomie co wszelkie pozorne religie.
Hierarcha wskazał, że w świetle zagrożeń, jakie to rodziło, w 1895 r. papież Leon XIII zabronił katolikom uczestnictwa w podobnych zgromadzeniach i kongresach. Natomiast wraz z pontyfikatem papieża Piusa XI, Kościół zabronił w ogóle organizacji takich spotkań. Obnażając zwodnicze argumenty ich promotorów, napisał w 1928 r.:
„Wychodzą z założenia, dla nich nie ulegającego wątpliwości, że bardzo rzadko tylko znajdzie się człowiek, który by nie miał w sobie uczucia religijnego, widocznie żywią nadzieję, że mimo wszystkie różnice zapatrywań religijnych, nie trudno będzie, by ludzie przez wyznawanie niektórych zasad wiary, jako pewnego rodzaju wspólnej podstawy życia religijnego, w braterstwie się zjednali. W tym celu urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan, ba, nawet tych, którzy – niestety – odpadli od Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania”. (Encyklika Mortalium Animos, 2) – wskazał.
Diane Montagna zauważyła, że Franciszek podsumował swoje przesłanie słowami: „Nie szukajmy fałszywych pojednawczych synkretyzmów, ale strzeżmy naszych tożsamości otwartych na odwagę inności, na braterskie spotkanie. Tylko w ten sposób, na tej na tej drodze, w mrocznych czasach, w których żyjemy, możemy promieniować światłem naszego Stwórcy”. Jak zwróciła uwagę, mówiąc o „strzeżeniu tożsamości” papież sam nie podjął takiego wysiłku w swojej przemowie, zbudowanej wokół powiedzenia muzułmańskiego poety Abaja Kunanbajewa (1845-1904).
W opinii biskupa, spotkania międzyreligijne dzisiaj ograniczają horyzont duchowy do zaledwie wąskiego postrzegania religii: „przykładowo, papież Franciszek mówił o Stworzycielu lub Wszechmogącym. To jednak nie wystarcza do „rozlania światła Stworzyciela”, to naturalizm. Obecne czasy są przepełnione ciemnością dokładnie z tego powodu, że są zamknięte na prawdziwe światło, którym jest Chrystus: „Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1, 9). Większość ludzi dzisiaj podąża za fałszywymi religiami, które odrzucają zbawienie oferowane przez Jezusa Chrystusa.
Do wyznawców religii niechrześcijańskich, również Żydów i Muzułmanów, odnoszą się słowa Pisma Świętego: „lud, który siedział w ciemności (…) mieszkańcy cienistej krainy” (Mt 4, 16), ponieważ nie przyjęli Chrystusa, „światłości świata” (J 8, 12).
–Kościół katolicki, a w pierwszej kolejności papież, powinien z miłością, ale bez cienia powściągliwości zapraszać nie-chrześcijan do spojrzenia na „wschodzące światło” (Mt 4, 16) i akceptacji Wcielonego Słowa, które wzywa: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4, 17) – podkreślił.
– Nie ma innego prawdziwego, nadprzyrodzonego światła niż Jezus Chrystus, który powiedział: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12). Papież Franciszek chce bronić się przed zarzutami o synkretyzm religijny, lecz włączając się w promocję naturalistycznego postrzegania religii zamiast wyjątkowości przesłania Jezusa Chrystusa, ukazuje siebie jako de facto relatywistę religijnego – dodał.
W ocenie hierarchy wskazuje na to również pełen dwuznaczności język dotyczący innych religii, oraz adhortacja zachęcająca do „otwarcia na odwagę inności”.
– W swoim przesłaniu konkludującym Kongres, papież Franciszek relatywizuje wyjątkowy i nadprzyrodzony charakter łaski jaką daje modlitwa chrześcijańska, kiedy de facto zrównuje wszystkie miejsca kultu różnych religii, stwierdzając: „To piękne, że każdego dnia wiele milionów mężczyzn i kobiet, różniących się wiekiem, kulturą i warunkami społecznymi, gromadzi się na modlitwie w niezliczonych miejscach kultu. Jest to ukryta siła, która sprawia, że świat posuwa się naprzód – powiedział.
W rzeczywistości, jak zauważył bp Schneider, akty idolatrii, które nie są miłe Bogu, nigdy nie mogą stanowić nadprzyrodzonej siły, która przyniesie prawdziwą duchową odnowę ludzkości, ponieważ to, co obiektywnie nie jest miłe Bogu (Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną!), nie może przynieść korzyści człowiekowi”.
Trzeba dodać, że podsumowując papieską wizytę w Kazachstanie, Watykan poprzez swoje oficjalne konto na Twitterze napisał: „Bronimy prawa każdego człowieka do religii, nadziei i piękna: prawa do Nieba”. Biskup Astany, zapytany czy katolicy w ogóle mogą wierzyć w koncepcję prawa do nieba, ocenił, że „nikt nie ma prawa do nieba, bo to implikowałoby prawo do Bożej łaski. Niebo to czysty dar Boga, który jest ufundowany na współpracy człowieka z łaską. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza: „W znaczeniu ściśle prawnym nie istnieje ze strony człowieka zasługa względem Boga. Nierówność między Nim a nami jest niezmierna, ponieważ wszystko otrzymaliśmy od Niego jako naszego Stwórcy” (KKK, 2007)”.
NCR przypomina, że Koncepcja spotkań międzyreligijnych narodziła się na długo przed pontyfikatem Franciszka. Kazachski hierarcha już wcześniej krytykował Kongres Przywódców Światowych i Tradycyjnych Religii powstały w 2003 r. za czasów papieża Jana Pawła II, oraz spotkania w Asyżu. Jego zdaniem, Kościół powinien w zdecydowany sposób zmienić formę podejścia do dialogu międzyreligijnego.
–Celem spotkań międzyreligijnych jest promocja pokoju i wspólnego zrozumienia w świecie naznaczonym wielką różnorodnością ludzi, opinii i religii. Ten cel posiada pozytywne znaczenie. Jednakowoż, spotkania, gdzie przynajmniej pozornie, wszystkie religie są uważane za równorzędne, sprawia wrażenie pewnego rodzaju religijnego supermarketu – wskazał biskup.
–Tymczasem Kościół katolicki to jedyna prawdziwa religia, upragniona przez Boga, i żadna inna religia nie jest miła Bogu jak wiara w Jego Syna, Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, jedynego Zbawiciela ludzkości. Spotkania międzyreligijne w dzisiejszym kształcie, jeżeli nawet nie teoretycznie, to praktycznie, stawiają Chrystusa na tym samym poziomie z postaciami z innych religii. To podważa misję Kościoła, jaką jest nauczanie wszystkich narodów by przyszły do Chrystusa, swojego jedynego Pana. Jak nigdy dotąd, Kościół katolicki musi odnowić misjonarski zapał Apostołów i pierwszych chrześcijan, w celu przybliżenia Chrystusa, z miłością i przekonaniem, wszystkim narodom i religiom – kontynuował.
Biskup zaznaczył, że zamiast zwoływać międzyreligijne spotkania na poziomie globalnym, które mogą zostać wykorzystane przez elity polityczne do swoich przyziemnych celów oraz ryzykujące przerodzeniem się w pompatyczne widowisko, byłoby lepiej organizować spotkania pomiędzy wyznawcami różnych religii na bardziej osobistym, przyjaznym i lokalnym poziomie, oraz rozwinąć miłość i wzajemny szacunek w miejscach, gdzie ludzie faktycznie żyją.
-Nie będzie trwałego społecznego i politycznego pokoju, bez łaski Chrystusa i bez zachowywania Jego przykazań wobec prawa naturalnego, które wyrył w sercu każdego człowieka na Ziemi – podkreślił.
I jak dodał, „spotkania na poziomie międzynarodowym stanowią imponujący pokaz, lub nawet show różnorodności religijnej. W rzeczywistości, wykorzystywane są przez ideologiczne elity i grupy interesów do promocji relatywizmu religijnego, np. w przekonaniu, że nie istnieje żadna prawdziwa religia ważniejsza od innych. Jednakże, różnorodność religijna nie jest niczym pozytywnym lub negatywnym w oczach Boga, który na to przyzwala lub to toleruje, tak jak przyzwala na nasze grzechy”.
– Różnorodność religii wyraźnie sprzeciwia się pierwszemu przykazaniu. Spotkania międzyreligijne na poziomie globalnym dowiodły swojej nieskuteczności wobec zagrożenia wojennego. Tak naprawdę, to, co nastąpiło po spotkaniach w Asyżu od 1986 r do 2002 r, to nie był czas pokoju ale okrutnych wojen. Wojny w byłej Jugosławii (1991), krwawej wojny w Rwandzie (1994), pierwszej wojny w Iraku (1991), drugiej wojny w Iraku (2003), wojny w Syrii (2018), a dzisiaj równie tragicznej wojny na Ukranie. W czasie trwania VII Kongresu Przywódców Światowych i Tradycyjnych Religii w Nur-Sułtanie, wybuchł konflikt pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią, pomimo faktu, że najwyżsi przedstawiciele religii z obu krajów byli obecni na Kongresie. Pokój między państwami i pokój światowy nie zostanie osiągnięty dzięki imponującym zjazdom, które podminowują wyjątkowość nauki Chrystusa – zaznaczył.
Jak dodał, Bóg nie udzieli łaski trwałego pokoju, dopóki świat nie zaakceptuje, w wierze, Księcia Pokoju, Jezusa Chrystusa. Zaś długotrwały pokój jest owocem trudnego procesu, zaczynającego się na poziomie lokalnym, w rodzinach żyjących po sąsiedzku z przedstawicielami różnych religii i grup etnicznych.
Biskup zauważył, że deklaracja wieńcząca VII Kongres Przywódców Światowych i Tradycyjnych Religii zawiera, w paragrafie 10, zmianę w odniesieniu do deklaracji z Abu Zabi, której tekst stwierdza: „Bóg w swej mądrości chce pluralizmu i różnorodności religii, koloru skóry, płci, rasy i języków”.
–Ponownie, finalny tekst deklaracji z tegorocznej konferencji umieszcza termin „religie” w zestawieniu z kolorem skóry, kulturą, itd., jakoby ich różnorodność była wyrazem mądrości i woli Boga. Jednakowoż, na prośbę kilku delegatów, oficjalny tekst Deklaracji (który w odróżnieniu od medialnych doniesień, nie został podpisany) został zmieniony i opublikowany na stronie wydarzenia. Dzisiaj brzmi: „Uznajemy, że pluralizm w odniesieniu do różnic w kolorze skóry, płci, ras, języków i kultur jest wyrazem mądrości Boga w stworzeniu. Różnorodność religijna jest przyzwolona przez Boga i, dlatego, przymus w stronę jakiejś poszczególnej religii czy doktryny religijnej jest nieakceptowalny”. Ta zmiana mogłaby być udoskonaleniem w stosunku do poprzedniego tekstu. Rodzi jednak dalszą trudność, że przedmiotowe „pozwolenie” może być uważane za coś więcej niż tylko rozumiane metafizyczne (tj. Bóg pozwala na istnienie innych religii) i być uważane jako nakaz moralny (tj. Bóg aprobuje istnienie innych religii). To ostatnie twierdzenie zawierałoby poważny błąd – ocenił biskup.
– Miejmy nadzieję, że Stolica Apostolska zacznie unikać wszelkich znaków i działań promujących relatywizm religijny, przestanie uczestniczyć w światowych spotkaniach międzyreligijnych i uczyni wszystko, co możliwe, aby z przekonaniem i miłością głosić całemu światu wyjątkowość Jezusa Chrystusa. „Nie wstydzimy się Ewangelii” (por. Rz 1,16), to motto apostołów i Kościoła katolickiego przez ostatnie dwa tysiące lat, które powinno być naszym mottem dzisiaj – podsumował bp Schneider.
Źródło: ncregister.com
PR