Papież Franciszek podczas tzw. konferencji samolotowej w czasie powrotu z Dalekiego Wschodu ponownie potępił korzystanie z broni jądrowej i jej posiadanie. Stwierdził również, że dopóki elektrownie nuklearne nie będą w pełni bezpieczne powinny zostać wygaszone.
W czasie konferencji Franciszek odniósł się do swej wizyty w Hiroszimie i Nagasaki. Podkreślił, że celowo odwiedził oba te miejsca zagłady nuklearnej, ponieważ pierwsze miasto jest symbolem zagłady, a drugie ma głębokie korzenie chrześcijańskie i było świadkiem szczególnie mocnych prześladowań.
Wesprzyj nas już teraz!
– Hiroszima była prawdziwą katechezą o ludzkim okrucieństwie. Było to dla mnie bardzo mocne doświadczenie. Tam potwierdziłem, że wykorzystywanie broni nuklearnej jest niemoralne, i to musi znaleźć się w Katechizmie Kościoła Katolickiego, nie tylko wykorzystywanie, ale i posiadanie, ponieważ wypadek lub szaleństwo jakiegoś przywódcy może zniszczyć ludzkość. Pomyślmy o powiedzeniu Einsteina: „czwarta wojna światowa będzie się toczyć na maczugi – mówił Franciszek w czasie konferencji prasowej.
Papież zapytany o to, jak Japonia może przyczynić się do budowania światowego pokoju i czy uważa, że powinno się wygasić także elektrownie jądrowe odpowiedział: „Ja nie korzystałbym z elektrowni jądrowych dopóki nie będzie zagwarantowane całkowite bezpieczeństwo korzystania z nich”, po czym przypomniał tragedię, jaka wydarzyła się w Czarnobylu na Ukrainie. Wskazał także negatywne skutki działań człowieka dla środowiska naturalnego.
– Myślę, że przekroczyliśmy ostatnią granicę: pestycydami w rolnictwie, sposobami hodowli drobiu. Lekarze mówią matkom, by nie dawały go jeść dzieciom, bo do hodowli wykorzystuje się hormony szkodzące zdrowiu. Wiele rzadkich chorób, które mamy dzisiaj wynika ze złego korzystania ze środowiska – podkreślił.
W dalszej części konferencji Franciszek potępił hipokryzję krajów europejskich, które mówią o pokoju, ale żyją z produkcji uzbrojenia oraz powiedział, że nie czuje się jeszcze gotowy do napisania dokumentu o pokoju i wyrzeczeniu się przemocy. – Muszę się jeszcze dużo modlić i szukać drogi – powiedział Franciszek.
Podczas lotu padły także ważne pytania m.in. odnoszące się do kary śmierci, która jest praktykowana w Japonii. Franciszek ma w tej kwestii jasno sprecyzowane stanowisko, domagając się całkowitego zakazania kary śmierci, a tam, gdzie nie jest to możliwe ze względów politycznych, powinno się zawiesić jej wykonywanie.
Franciszek kwestionuje także utrzymywanie tzw. dożywocia, ponieważ skazanych nie da się przywrócić i zintegrować ze społeczeństwem.
W kontekście proponowanych przez Franciszka zmian warto przypominieć, że Katechizm Kościoła Katolickiego apeluje o unikanie wojny, ale nie wyklucza jej stosowania. Wskazuje warunki, które usprawiedliwiają podjęcie działań militarnych (n. 2309): aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna; aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne; aby były uzasadnione warunki powodzenia; aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia.
Jeszcze za papieża Jana Pawła II dopuszczalne było posiadanie broni nuklearnej w celu odstraszania przeciwnika. Franciszek opowiedział się za całkowitym zniszczeniem tego typu broni, by nie dostała się ona w niepowołane ręce. Ponadto papież nawołuje, by nie konstruować i nie budować broni coraz bardziej wyrafinowanej, lecz przeznaczyć środki planowane na zbrojenie, na walkę z ubóstwem i „zmianami klimatycznymi”.
Warto dodać, że już w 2010 r. również papież Benedykt XVI oświadczył, że „warunki panujące podczas zimnej wojny, która dała podstawę ograniczonej tolerancji Kościoła wobec odstraszania nuklearnego, już nie obowiązują”.
Słowa Franciszka wypowiedziane w Japonii i w podróży do Watykanu można więc interpretować jako odcięcie się od tradycyjnego nauczania na temat wojny sprawiedliwej, której doktrynę rozwijali m.in. wybitni polscy teologowie i prawnicy, w tym jeden z najsłynniejszych rektorów Uniwersytetu Krakowskiego, Paweł Włodkowic.
Wcześniej, bo już w XIII wieku św. Tomasz z Akwinu położył podwaliny pod tradycję „wojny sprawiedliwej”, którą później opracowali członkowie szkoły tomistycznej. Dopuszczając możliwość prowadzenia wojny, „tomiści” wskazali m.in. że musi być ona uzasadniona i „proporcjonalna”, co oznacza, że nie można moralnie użyć więcej siły, niż jest to konieczne, aby powstrzymać agresora.
Paweł Włodkowic z Brudzenia (ok. 1370-1436), profesor Uniwersytetu Krakowskiego, wybitny przedstawiciel Polski w zmaganiach z Zakonem krzyżackim oraz współtwórca polskiej szkoły prawa narodów występował jako prawnik-ekspert w sporach z Zakonem krzyżackim: w procesach z 1413 r. i 1419 r., a zwłaszcza podczas soboru w Konstancji (1414-1418) i w kurii rzymskiej (1420-1423).
W licznych traktatach Włodkowic udowadniał słuszne prawa do ziem zagarniętych przez zakon i do prowadzenia wojny nawet w sojuszu z poganami i schizmatykami, jak to miało miejsce podczas wielkiej wojny polsko-krzyżackiej (1409-1411) i batalii pod Grunwaldem. Udało mu się nawet doprowadzić do skazania niemieckiego dominikanina Jana Falkenberga, który na zlecenie Zakonu napisał paszkwil na Polaków i króla Władysława Jagiełłę. Włodkowic, który podważał istnienie Zakonu, wskazał na naturalne prawo pogan do życia i własności oraz konieczność głoszenia wiary tylko słowem i przykładem, a nie przemocą. Wykluczał – za wyjątkiem wojny sprawiedliwej – przemoc jako środek rozwiązywania sporów międzynarodowych. Jego zdaniem spory takie powinny być rozstrzygane pokojowo na drodze procesowej.
Zgodnie z jego doktryną – czerpał z zasad prawa kanonicznego i rzymskiego, Biblii, Ojców Kościoła, uczonych starożytnych i średniowiecznych oraz dzieł historycznych, dokumentów – wojna sprawiedliwa „wymaga pięciu rzeczy na to, aby była sprawiedliwa”. „Warunki te nazywane są: osoba, przedmiot, przyczyna, duch i upoważnienie. Osoba, mianowicie nadająca się do walczenia, to jest świecka, której wolno przelewać krew, bo duchownemu nie wolno, chyba w wypadku nieuniknionej konieczności. Przedmiot, mianowicie aby szło o odzyskanie wolności albo o dobro ojczyzny. Przyczyna, mianowicie jak jeżeli się walczy z konieczności, aby przez walkę osiągnąć pokój. Duch, aby to nie było z nienawiści albo zemsty lub chciwości, lecz dla poprawienia i dla miłości, sprawiedliwości i posłuszeństwa gdyż wojować nie jest grzechem, ale grzechem jest wojować dla łupu. Upoważnienie, mianowicie aby to było z upoważnienia Kościoła, gdy się walczy za wiarę, albo z upoważnienia monarchy.” (Paweł Włodkowic: „O wojnie i tolerancji”.).
To kolejna już zmiana w KKK, którą zapowiada lub wprowadza Franciszek. W pamięci mamy przecież niedawną propozycję wprowadzenia tzw. grzechów ekologicznych („Musimy wprowadzić – już o tym myślimy – do Katechizmu Kościoła Katolickiego grzech wobec ekologii, ekologiczny grzech wobec naszego wspólnego domu, ponieważ wymaga tego obowiązek” – powiedział papież Franciszek podczas 20. Światowego Kongresu międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Prawa Karnego w Rzymie), czy rewolucyjną modyfikację paragrafu KKK dotyczącego kary śmierci. Stwierdza on – w opozycji do dotychczasowego nauczania – obecnie, że „Kościół w świetle Ewangelii naucza, że kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie”.
Źródło: RV
AS, TK