Część szpitalnych oddziałów ratunkowych w Wielkiej Brytanii jest w stanie całkowitego kryzysu, co zagraża życiu i zdrowiu pacjentów – donosi BBC. Jak zauważa Adrian Boyle, szef koordynującego pracę SOR-ów Royal College of Emergency Medicine (RCEM), głównym powodem kryzysu jest powszechny spadek odporności będący wynikiem polityki izolacji, wprowadzonej w walce z Covid-19.
Boyle przekazał w niedzielę, że każdego tygodnia w Wielkiej Brytanii umiera między 300 a 500 osób z powodu opóźnień w pomocy w nagłych wypadkach. Szef RCEM uważa, że epidemia grypy, której intensywność pogorszył brak odporności pacjentów z powodu środków izolacji wprowadzonych w związku z Covid-19, spowodowała, że obłożenie łóżek osiągnęło rekordowy poziom.
„To, co obserwujemy teraz, jeśli chodzi o te długie oczekiwania (na przyjęcie), wiąże się ze zwiększoną śmiertelnością i sądzimy, że w wyniku opóźnień i problemów z pilną opieką medyczną umiera co tydzień od 300 do 500 osób. Naprawdę musimy się tym zająć” – ocenił Boyle w brytyjskim Times Radio.
Wesprzyj nas już teraz!
„Oddziały ratunkowe znajdują się obecnie w naprawdę trudnym, a w niektórych przypadkach całkowitym kryzysie i w wielu sytuacjach nie jesteśmy w stanie zapewnić opieki na takim poziomie, na jakim byśmy sobie życzyli. Nie ma wątpliwości, że jeśli nie można wezwać karetki pogotowia do kogoś, kto ma zawał serca lub udar, część tych pacjentów może poważnie ucierpieć i w wyniku tego umrzeć. I nie ma wątpliwości, że nie możemy zrobić wszystkiego, co w naszej mocy, kiedy próbujemy leczyć słabych, starszych i szczególnie narażonych pacjentów na wózkach w szpitalnych korytarzach” – skomentował Higginson w wypowiedzi dla radia BBC.
Brytyjski rząd oświadczył, że zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji w szpitalach. W listopadzie 2022 roku ponad 37 tys. osób w Wielkiej Brytanii czekało ponad 12 godzin na pogotowiu ratunkowym na decyzję o przyjęciu do szpitala. To ponad trzykrotnie więcej niż w listopadzie 2021 roku, gdy ta liczba wynosiła około 10 tys. osób – wynika z danych brytyjskiej służby zdrowia.
PAP
oprac.PR
Wśród Polaków szaleje grypa. Niedzielski przyznaje, że to skutek jego decyzji