Po wprowadzeniu przez cały świat zachodni sankcji przeciwko Rosji wróżono jej uzyskanie statusu pariasa. Choć faktem jest, że Federacja Rosyjska odczuwa obecnie liczne trudności ciężko w jej kondycji doszukiwać się symptomów gospodarczego upadku.
Nakładane przez Stany Zjednoczone i inne kraje zachodnie sankcje gospodarcze uchodziły przez szereg lat za niezwykle skuteczną broń polityczną, której wprawdzie można się przeciwstawić, ale płacąc ostatecznie cenę podobną do tej, którą zapłaciła choćby Kuba. Po wielu latach przykład Iranu pokazał jednak, że kraj wystarczająco duży, ludny i posiadający odpowiednich lsojuszników jest w stanie rozwijać się nawet pomimo znacznych utrudnień wprowadzonych z woli Waszyngtonu. Po nałożeniu ostrych sankcji przez Donalda Trumpa w 2018 roku i dwóch latach recesji irańska gospodarka zdołała powrócić na ścieżkę wzrostu.
Planując wojnę przeciwko Ukrainie Rosja z pewnością przyglądała się uważnie temu, jak radzi sobie Iran, a dodatkowo miała przecież niezwykle bogate własne doświadczenia w tym zakresie po aneksji Krymu w 2014 roku. Z obserwacji tych płynął zapewne wniosek, że przetrwawszy początkowy szok w postaci gwałtownych spadków na giełdzie, dewaluacji waluty czy też utraty części środków finansowych kraj rządzony przez Władimira Putina jest ostatecznie w stanie utrzymać stabilność finansów publicznych, sektora bankowego i niemal całej gospodarki. Wcielenie w życie tego rodzaju scenariusza wymaga oczywiście mocnych nerwów, gdyż elementem wielkiego szoku, którego doznała Rosja było ogromne wzburzenie oligarchów. W dniu wypowiedzenia wojny Putin zgromadził na Kremlu 37-iu najważniejszych biznesmenów, każąc im czekać na siebie aż dwie godziny. Gdy wreszcie się pojawił, szef rosyjskiego państwa miał dać rzekomo wszystkim do zrozumienia, że w razie próby ucieczki z kraju ich majątkowi grozi konfiskata.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeżeli którykolwiek z oligarchów wyrażał owego dnia głośno swoją dezaprobatę dziś z pewnością żałuje swoich czynów, ponieważ po ponad dwóch i pół miesiącach od rozpoczęcia wojny sytuację w Rosji można opisać jako niemal powrót do normalności. Blisko 200 tys. osób pracujących dla zachodnich firm straciło pracę, ale jest to zaledwie niewielka część całej siły roboczej. Rubel, który tuż po rozpoczęciu inwazji zanotował drastyczny spadek wartości w marcu był już najszybciej umacniającą się walutą na świecie i odrobił znaczną część strat. Moskiewska giełda, która została zamknięta na miesiąc znów działa i przywraca obrót wszystkimi dostępnymi papierami wartościowymi. Stopy procentowe Banku Rosji, które tuż po wprowadzeniu sankcji podniesiono z 9 do 20% zostały właśnie zredukowane do 14%. Natomiast inflacja, którą ze względu na galopujący wzrost jeszcze niedawno podawano w ujęciu tygodniowym ma wynieść w tym roku ok. 23%, co na tle średniej europejskiej nie jest wcale tragicznym wynikiem.
Niektóre wskaźniki dotyczące rosyjskiej gospodarki uzyskują zaś wręcz rekordowe wartości. Nadwyżka w rachunku handlowym Rosji wyniosła w pierwszym kwartale aż 58,2 mld dol., na co ogromny wpływ miał utrzymujący się wciąż import surowców (i ich rekordowe ceny). Szacuje się, że każdego dnia od początku inwazji cała Europa daje zarabiać Federacji Rosyjskiej z tego tytułu nawet 800 mln dol. Nie dziwi więc, że budżet rosyjskiego państwa przewiduje wypracowanie w 2022 roku nadwyżki w wysokości 16,8 mld dol., czyli 1,1% rosyjskiego PKB (dla porównania Polska, choć nie bierze udziału w wojnie, ma w tym roku zaplanowany deficyt na 4,3% PKB).
Nie wszystko oczywiście w rosyjskiej gospodarce wróciło do stanu sprzed wojny. Aż 60% rosyjskich rezerw walutowych o wartości ok. 275 mld dolarów zostało zamrożonych przez zachodnie państwa. Rosja nie zdołała już także spłacić części swojego długu i nalega, aby mogła uczynić to we własnej walucie. Z kolei utrzymanie kursu rubla na obecnym poziomie było możliwe jedynie dzięki zmuszeniu eksporterów do sprzedaży dewiz, wprowadzeniu zakazu wymiany rubla na twarde waluty oraz narzuceniu wielu ograniczeń w przepływie kapitału. Nade wszystko zaś, aby utrzymać u obywateli poczucie, że sytuacja jest pod kontrolą, władze postanowiły uruchomić środki z Funduszu Dobrobytu Narodowego (NWF). Przez lata odkładano na nim część dochodów ze sprzedaży surowców i dziś dysponuje ok. 155 mld dol. Środki te wykorzystywane są m.in. do ratowania przedsiębiorstw objętych sankcjami, a część z nich służy do udzielania kredytów inwestycyjnych. Jeśli Rosja sięga po ponad 100 mld dol. z funduszu gromadzonego „na czarną godzinę” znaczy to niewątpliwie, że w powszechnym odczuciu ta czarna godzina już nastała.
Podstawowym problemem związanym z realną oceną wydarzeń dziejących się w Federacji Rosyjskiej jest to, iż państwo to przestało rzetelnie raportować sporą część podstawowych danych. Trwająca wojna dotyczy wszak także obszaru informacyjnego i nie jest do końca jasne, czy dobiegające z Rosji wieści o sporych zaległościach płacowych w firmach czy też narastającej nieufności części środowisk biznesowych względem Kremla są rzeczywiście prawdziwe. Faktem pozostaje jednak to, iż państwo Putina radzi sobie zdecydowanie lepiej niż spodziewała się większość ekspertów, którzy obecnie skłaniają się coraz bardziej do formułowania opinii, że Rosja w końcu odczuje gospodarcze skutki wojny gdy jej przemysł zmierzy się z konsekwencjami braku dostaw zaawansowanych komponentów i części zamiennych. W przeciwieństwie do czasów sowieckich współczesna Rosja nie stara się być w pełni autarkiczna, co może mieć spory wpływ m.in. na produkcję zbrojeń. Rosyjskie społeczeństwo przetrwa bez dostępu do McDonalda i Starbucksa, lecz pozbawiony odpowiedniej liczby rakiet i czołgów Kreml nie zdoła utrzymać swojej siły politycznego rażenia.
Świadome i celowe odcięcie się Rosji od zachodnich technologii czyni ją tym samym jeszcze bardziej podatną na współpracę z Chinami. Jak do tej pory Państwo Środka zachowuje się wstrzemięźliwie wobec presji ze strony Zachodu, a największym chińskim podmiotem, który zdecydował się wycofać z Rosji jest póki co producent dronów DJI. Tym samym realizowany jest scenariusz, o którym mówiło się od dawna, polegający na stopniowym przejmowaniu przez Chiny coraz większych wpływów w Federacji Rosyjskiej. Nie jest to proces gwałtowny, lecz rozłożony na wiele lat, a jego dobrą ilustrację stanowi rynek surowców. Od początku roku Gazprom wyraźnie zwiększył dostawy gazu do Chin, ale istniejąca infrastruktura wciąż nie pozwala na całkowite nieliczenie się z planowanym przez Unię Europejską embargiem na rosyjskie surowce. Gazociągi prowadzące do krajów azjatyckich pozwalają na eksport zaledwie do 50% błękitnego paliwa, które obecnie sprzedawane jest krajom europejskim.
Mylne jest zarówno przekonanie, że Rosja jest w stanie całkowicie zabezpieczyć się przed sankcjami Zachodu, jak i pogląd, zgodnie z którym już wkrótce czeka ją gigantyczna zapaść. Przewidywany w tym roku spadek PKB o nawet 12-15% da z pewnością o sobie znać wszystkim obywatelom, lecz w Rosji wszyscy wiedzą, że pomimo wielu czekających ich wyrzeczeń nikt nie będzie głodował. Rosyjskie społeczeństwo akceptuje przejściowy spadek jakości życia, gdyż jest przekonane, że dzięki temu uda mu się zachować mocarstwowy status swojego państwa i wynikające z tego faktu liczne przywileje.
Na czym dokładnie Rosjanie opierają swoją wiarę w lepszą przyszłość? Tego dokładnie nie wiadomo, gdyż wraz z obecnym konfliktem Federacja Rosyjska traci bezpowrotnie możliwość wywierania nieproporcjonalnie wielkiego wpływu na sytuację całego kontynentu przy pomocy surowcowego szantażu. Nawet jeśli gazociąg Moc Syberii 2 zacznie pracować na pełnych obrotach i będzie przesyłał błękitne paliwo w wielkich ilościach wprost do wielkich aglomeracji Państwa środka, rosyjskie dostawy będą stanowiły wciąż zaledwie 10% całego chińskiego importu (wobec 60% europejskiego importu w 2021 r.). Rosja nie znajdzie raczej w Azji drugich Niemiec, przy pomocy których mogłaby rozbudowywać swoje wpływy ponad rzeczywisty gospodarczy potencjał. Rosyjskie imperium wykonało pod wieloma względami skok w nieznane zakładając, że układ sił na świecie zmienia się bezpowrotnie, a w nowym rozdaniu może być dla niego tylko lepiej. Czy tak się rzeczywiście stanie jeszcze jednak nie wiemy.
Najbardziej pasjonującym obszarem konfrontacji między Rosją a Zachodem są bez wątpienia kwestie walutowe. Po tym jak Bank Centralny Federacji Rosyjskiej ogłosił skup złota od lokalnych banków po cenie 5 tys. rubli za gram część komentatorów okrzyknęło ten krok ustanowieniem nowego standardu złota. Posiadane przez Rosję najwyższe w historii rezerwy złota sprawiają, że utrzymanie tego rodzaju związku między jej walutą a kruszcem będzie możliwe jeszcze przez długi czas, ale zamykając się przed znaczną częścią świata kraj ten ma niezwykle nikłe szanse na to, aby stać się drugim Imperium Brytyjskim. O wiele większe znaczenie może mieć natomiast sam fakt stawiania dolarowi tak silnego oporu, co może wpłynąć mobilizująco na inne kraje zainteresowane złamaniem amerykańskiej potęgi. Rosja dała jako pierwszy sygnał do ataku; czy wkrótce do zdecydowanej ofensywy ruszą także inni?
Jakub Wozinski