Francuskie media lekceważące zwykle wydarzenia w naszej części Europy, tym razem dostrzegły ciężar gatunkowy wizyty prezydenta USA w Warszawie. Próby wyjaśnienia wyboru Polski jako kraju, od którego zaczęła się europejska podróż Donalda Trumpa, zaburzyły trochę nad Sekwaną stereotyp drugorzędności regionu. Najczęściej uciekano się jednak do stereotypów, czyli pewnej bliskości ideowej „konserwatysty” Trumpa z równie „konserwatywnym” rządem PiS. Trzeba tu pamiętać, że na stronach „postępowych”, francuskich gazet określenie „konserwatywny” jest używane jako pejoratywny epitet.
Przed wizytą
Wesprzyj nas już teraz!
Najszerzej sprawę podróży amerykańskiego prezydenta do Polski potraktowała Sylvie Kauffmann w „Le Monde”. Postawiła ona sobie pytanie – dlaczego Polska znalazła się jako jedyny kraj na drodze Trumpa na szczyt G20 do Hamburga? – i odpowiedziała sobie, że jest to jeden z nielicznych europejskich krajów popierających obecnego prezydenta USA. Według autorki, Trump miał po prostu nakazać swoim współpracownikom – „znajdźcie mi kraj, gdzie będę dobrze przyjęty” i… padło na Polskę.
Wg „Le Monde”, Donalda Trumpa i Jarosława Kaczyńskiego łączą „postawy i wartości populistyczne” – niechęć do emigrantów, islamu, eurosceptycyzm, suwerenizm i nacjonalizm. Z tych powodów Trump „jest bliższy Kaczyńskiemu, niż kanclerz Merkel”. Dodatkowo nasza „postsowiecka” część Europy żywi wdzięczność do Amerykanów za ich postawę w czasach „zimnej wojny”.
Wspominając o tym, że prezydent Trump przemawia do Polaków na Placu Krasińskich, w miejscu związanym z Powstaniem Warszawskim (autorka nadmienia, by nie mylić go z Powstaniem w gettcie), dodaje, że ten „epizod” jest dla Polaków „aktem założycielskim” i będą oczekiwali oni od Trumpa ekwiwalentu słynnego przemówienia J.F. Kennedy’ego z 1963 roku, kiedy to oświadczył „ich bin ein Berliner”. Wizyta jest też prawdziwym „darem” dla „izolowanej w Europie ekipy Kaczyńskiego”. „Le Monde” pisze, że Bruksela, Berlin i Paryż „tracą cierpliwość” wobec Polski, która wykorzystuje fundusze unijne i prowadzi antyeuropejską politykę. Do tego dochodzą nasze niemal mocarstwowe ambicje. Warszawa próbowała montować przeciwwagę dla Niemców w postaci Grupy Wyszehradzkiej, a kiedy to się nie udało, po wolcie Czech i Słowacji, zajęła się razem z Chorwacją ideą Trójmorza. „Polska chce być regionalnym liderem z błogosławieństwem wuja Sama” – pisze Kauffmann. Dodaje, że Zachodnia Europa doskonale wyczuwa grę na podział naszego kontynentu, a przyjęcie zaproszenia do wizyty 14 lipca w święto narodowe Francji w Paryżu, miało być „wycofaniem wyłączności” Polski na Trumpa.
W konkluzji dużego artykułu „Le Monde” znajdziemy dodatkową relatywizację znaczenia wizyty Donalda Trumpa w Warszawie: „Wybór Polski nie wynika z wizji strategicznej Trumpa, ale chce on tylko pokazać wyborcom z Iowa, czy Ohio, że ma w Europie nie tylko wrogów”. Widać tu dość charakterystyczną pogardę dla owych „wyborców z Iowa i Ohio”, ale zdaje się, że jednak wybór Polski przez Amerykanów, mocno elity zachodnie zabolał…
„Le Figaro” przed wizytą w Warszawie wskazywało przede wszystkim na aspekt zaniepokojenia naszego regionu działaniami Rosji i ubezpieczającą rolę NATO, w tym o oczekiwaniu na potwierdzenie przez Donalda Trumpa ważności słynnego art. 5 Karty Atlantyckiej. Podobny cel wizyty widziała rozgłośnia RFI. Jej zdaniem, Polska zmieniła nawet w „oczekiwaniu na Trumpa” swoją politykę obronną, przeznaczając na nią 9 miliardów euro, czyli 2 proc. PKB. Tłumaczyć to ma także rezygnację z zakupów „Caracali”, na rzecz sprzętu amerykańskiego.
„L’Express” pisze o „torze przeszkód” dla Trumpa przed jego drugą podróżą do Europy. Polska miała dać amerykańskiemu prezydentowi „łatwy etap podróży”, który polepszy jego wizerunek we własnym kraju. „Konserwatywny rząd w Warszawie” gwarantuje dobre przyjęcie „tego Donalda”. Gazeta podkreślałą także wspólnotę interesów (zbrojenia, zakup amerykańskiego gazu) i przypominała, że Bruksela prowadzi w tym czasie procedury przeciw Polsce za „nieprzyjmowanie uchodźców”.
„Journal du Dimanche” pisał, że „Trump tasuje europejskie karty”. Polska wypada w tym artykule niemal na militarne mocarstwo, które zbroi się w obawie przed Rosją i wybiera uzbrojenie amerykańskie. Warszawa „stawia na Amerykę”, z którą łączy ją „krytyka liberalnych elit i emigracji”.
Gazeta przytoczyła w tym kontekście opinię Yvesa Bertonciniego, szefa Instytutu Jacquesa Delorsa i pracownika KE, który mówi: „Kaczyński to bardzo specjalny człowiek, paranoik” i dodaje, że Polska musiała historycznie wybierać pomiędzy Niemcami a Rosją, ale „Kaczyński nadal uważa te państwa za swoich wrogów”.
France Info skupiła się na szykowanym przez feministki proteście przeciw „seksizmowi” i „mizoginizomowi”, które mają łączyć „Kaczyńskiego w Warszawie, Trumpa w USA i Putina w Rosji”.
Dzień po wizycie
Ton większości artykułów starał się minimalizować znaczenie wizyty, sprowadza ją do schematu porozumienia pełnych rozmaitych fobii „ultrakonserwatystów”, ewentualnie do gry administracji amerykańskiej na rzecz polepszenie wizerunku prezydenta na rynku wewnętrznym, dzięki ciepłemu przyjęciu w Warszawie. Trudno znaleźć tu jakąkolwiek empatię dla interesu Polski i naszej części Europy, czy pogłębioną analizę np. pomysłu Trójmorza. Nie wiele było też o obronie naszej cywilizacji i jej zasad. Mieliśmy za to utrwalanie schematu eurosceptycznych władz w Polsce, które mają łamać praworządność i europejską solidarność, a dodatkowo wykorzystują UE jedynie do wyciągania z niej pieniędzy. Dodatkowo wydźwięk tego typu propagandy miał też zapewne „ustawić” Trumpa przed rozmowami w grupie G20.
We Francji nawet poważne rozgłośnie i gazety zajmowały się i powielały tzw. fake news, o tym, że polska Pierwsza Dama nie podała amerykańskiemu prezydentowi ręki (BFM, Le Figaro, Paris Match, France Info). Załączony materiał pokazywał jak Agata Kornhauser-Duda ominęła Trumpa i podała rękę Melanii Trump. Na tym materiał się już kończył, choć żona polskiego prezydenta po uścisku z Melanią, natychmiast witała się i z jej mężem.
„L’Express” dostrzegł podczas wizyty jedynie kolejną „gafę Trumpa”, który nie odwiedził warszawskiego getta (kwiaty pod pomnikiem Powstania Getta złożyła jego córka Ivanka). Rabin Michael Schuldrich miał być jednak z tego powodu „smutny”.
Wyjątkowo wyważony artykuł na temat wizyty ukazał się w dzienniku „Les Echos”. Autorka uznała przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie za najbardziej europejskie podczas jego dotychczasowej prezydentury. Zwróciła uwagę, że nie atakował UE, mówił o współpracy energetycznej, przypomniał często tragiczną historię Polski, która pokazała prawdziwe wartości Zachodu – kulturę, wiarę i tradycję. Podkreśliła także entuzjastyczne przyjęcie przemówienia przez Polaków. Dla Trumpa wizyta w Warszawie była „dobrym startem” jego podróży, dla Polski – korzyścią dyplomatyczną.
Do wizyty powrócił także dziennik „Le Monde”. Piórem Jakuba Iwaniuka gazeta doniosła, że „Trump umacniał rząd Polski przeciw UE i bronił rządzących ultrakonserwatystów”, którzy, rzecz jasna od półtora roku łamią prawo, itd. „Le Monde” należy do tych gazet, które wiedzą o Polsce czerpią niemal bezpośrednio z siedziby „Gazety Wyborczej” na ul. Czerskiej.
France Info zauważyła w przemówieniu amerykańskiego prezydenta tylko tyle, że „krytykował Rosję za destabilizację Ukrainy” i za jej działalność w Syrii, a to wszystko w kontekście spotkania z Putinem na G20.
G20 w Hamburgu było kolejnym etapem podróży Donalda Trumpa. Czarny PR wlokący się za prezydentem przeniósł się więc do informacji z Niemiec. Media zaczęły od informacji o protestach antyglobalistów, pojawiły się obrazki z marszu „zombie”, którym nie podoba się „apatia społeczeństwa w walce z kapitalizmem”.
Bogdan Dobosz