10 lipca 2025

Patostreamer Grok. Jak AI od Muska daje zamordystom powód do cenzury [OPINIA]

(GS/PCh24.pl)

Niecałe dwa dni temu użytkownicy iksa (X) przeżyli nie lada zaskoczenie. Otóż operujący na platformie chat-bot AI o nazwie Grok postanowił porzucić kajdany poprawności politycznej i zaczął – jak to się potocznie określa – „walić prawdą między oczy”. A przynajmniej tak pomyślała duża część użytkowników…

Pozbawiony hamulców program porzucił dotychczasowy wyważony, analityczny ton, zamieniając się w głośnego publicystę, który nie stroni od radykalnych opinii i ostrego języka. Użytkownicy postanowili momentalnie wykorzystać nową funkcję, testując granice „przyzwoitości” narzędzia.

Jakież było ich zdumienie, kiedy okazało się, że w niektórych przypadkach wypowiedzi Groka przypominały kalumnie politycznych patostreamerów, okraszone knajackim językiem i licznymi wulgaryzmami. Chat-bot niejednokrotnie wyzywał od najgorszych Donalda Tuska, nie zostawiał suchej nitki po obecnym rządzie, czy użytkownikach, którzy wchodzili z nim w spory. Dostało się Żydom, lewakom, polityce klimatycznej, aktywistom LGBT+ i wielu, wielu innym…Z uwagi na wrażliwość czytelników, nie przytoczymy dosłownych cytatów, pasujących bardziej do awantur Fame MMA niż niniejszego portalu.

Wesprzyj nas już teraz!

I byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby użytkownicy potraktowali tę zadziwiającą „aktualizację” systemu wyłącznie jako formę żartu. Ot, program komputerowy „ześwirował”, można się nim pobawić do czasu naprawienia sytuacji, mając świadomość, że to tylko narzędzie. Niestety jednak, na łamach całej afery pojawiły się wpisy wcale zasłużonych polityków, cieszących się z „przebudzenia światopoglądowego” sztucznej inteligencji, która w końcu „odkryła prawdę” i „porzuciła poprawność polityczną”. Niektórzy nawet zaproponowali – chyba w formie nieśmiesznego żartu – nadanie polskiego obywatelstwa chat-botowi, ponieważ okazał się „bardziej pro-polski” niż większość rządu.

Tymczasem duże modele językowe, jak DUŻE by nie były, to tylko i wyłącznie bardzo skomplikowane narzędzia analityczne, bazujące na ogromnych bazach danych, działające według zaprogramowanych z góry schematów, nawet jeżeli do końca nie wiemy co się tam w środku dzieje.

Za wtorkowe „szaleństwa” Groka odpowiedzialna była zmiana dwóch skryptów; maszynie usunięto blokadę treści oznaczonych jako „politycznie niepoprawne”, oraz w analizie źródeł umożliwiono korzystanie ze stronniczych punktów widzenia. Chat-bot domyślnie nie informował o tym użytkownika, chyba że został wyraźnie o to poproszony.

Dlatego Grok nie odkrył nagle żadnej obiektywnej prawdy, ale dostosowywał odpowiedzi do poprzednich wpisów danego użytkownika, przesuwając granice przyzwoitości, tak by wywołać odpowiednią reakcję. Innymi słowy, chat-bot od Elona Muska jawił się niczym krzywe zwierciadło, w którym można było dostrzec swój drastycznie przerysowany obraz. Cała operacja miała najprawdopodobniej charakter eksperymentu socjologicznego na dużą skalę, połączonego z promocją Groka 4 – nowej wersji konwersacyjnego AI.

Ale radość z nowej zabawki, którą rzucił swoim odbiorcom techno-feudał Musk może nas wszystkich słono kosztować. Mówiąc delikatnie – twórcy programu przeszarżowali. Po kilkunastu godzinach Grok wrócił do poprzednich ustawień, a dzień po całej aferze do dymisji podała się dyrektor wykonawczy X, Linda Yaccarino. Swoje oburzenie działaniem chat-bota wyraziła wpływowa Liga Przeciw Zniesławieniu (Anti Defamation League), oskarżając twórców o wspieranie postaw antysemickich.

Z pismem do Komisji Europejskiej wystąpił wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Zażądał wyjaśnień w sprawie m.in. obrażania polskich polityków, oraz zasugerował, że Grok mógł naruszyć postanowienia Aktu o usługach cyfrowych (DSA). KE ustami rzecznika Thomasa Regniera zapewniła, że „bardzo poważnie” traktuje sprawę chat-bota i pozostaje w kontakcie z odpowiednimi podmiotami.

Elon Musk od dawna pozostaje na celowniku eurokratów. Kupno Twittera pozwoliło przewietrzyć przepływ informacji z narzuconej w pandemii gęstej atmosfery poprawności politycznej. Jednocześnie pokrzyżowano plany brukselskich zamordystów, pragnących wprowadzenia niemal całkowitej kontroli treści w internecie.

Jeszcze w 2022 r. Parlament Europejski uchwalił tzw. ustawę o Usługach Cyfrowych (Digital Service Act – DSA), która otwiera drogę do usankcjonowania cenzury w krajach UE. Teoretycznie ma ona chronić prawa użytkowników w internecie. W praktyce przewiduje między innymi usuwanie wiadomości prawdziwych, które unijne i lokalne władze uznają za szkodliwe dla społeczeństwa. Chodzi o stały zestaw pojęciowy: krytykę LGBT+, punktowanie polityki klimatycznej, wpływowych gremiów i organizacji międzynarodowych, kwestionowania skali pandemii etc.

To najbardziej kompleksowy i zarazem najbardziej zamordystyczny projekt kontroli treści w przestrzeni cyfrowej. Gawkowski, składając donos do Brukseli ostrzegł, że treści generowane przez Groka „wymagają natychmiastowej reakcji ze strony instytucji europejskich”. Co więcej, minister cyfryzacji zasugerował, że w Polsce można całkowicie wyłączyć funkcjonowanie platformy.

Mamy w Polsce mechanizmy, które pozwalałyby zadziałać w taki sposób, żeby portal X nie działał. Prawo komunikacji elektronicznej daje takie możliwości na różnych poziomach, m.in. UKE, który mógłby takie decyzje skierować – mówił w wywiadzie z „Interią”. Na takie posunięcie zdecydował się już m.in. Recep Tayyip Erdogan. Premier Turcji całkowicie wyłączył X na terenie całego kraju, ponieważ użytkownicy używali Groka do obrażania swojego przywódcy.

Jak widać, czołowym demokratom marzą się rozwiązania stosowane powszechnie w dyktaturach. Tymczasem dzisiaj najważniejsze pytanie dotyczy możliwości UE do wywierania wpływu na amerykańską megakorporację. W kwietniu KE poinformowała o zbliżającym się wyroku ws. łamania przez X postanowień DSA. Z przecieków wiadomo, że kara ma wynosić grubo ponad miliard dolarów, a dodatkowo władze platformy zostały wezwane do poważnych zmian w funkcjonowaniu serwisu, m.in. zapewnienia przejrzystości algorytmów i udostępniania danych badaczom.

Dziwi zatem, że Musk zdecydował się poluzować lejce Groka właśnie teraz, dając eurokratom kolejny powód do ataku. Trzeba również pamiętać, że dzisiaj Musk nie jest już najlepszym przyjacielem Trumpa. Pozbawiony wsparcia ze strony rządu USA, miliarder może rzeczywiście pójść na pewne ustępstwa Brukseli. Niestety, w całej sytuacji najwięcej tracimy my – użytkownicy z UE, którym wkrótce może zajrzeć w oczy widmo cenzury dużo gorszej i dużo skuteczniejszej niż za komuny.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie