8 czerwca 2018

Patostreaming. Czy jako cywilizacja osiągnęliśmy już dno?

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Chyba nie znajdziemy w Polsce użytkownika internetu, który nie słyszałby o nowej modzie szturmem zdobywającej miliony – głównie młodych – fanów. Setki tysięcy internautów zasiada wieczorami przy komputerach, aby oglądać relacje na żywo tzw. „patostreamerów”. Ta dziwna nazwa nie jest przypadkowa. Pochodzi bowiem od słów „patologia” i „streaming” (ang. transmisja na żywo), czyli w połączeniu – patostreaming.

 

O co tyle hałasu?

Wesprzyj nas już teraz!

Kłócą się, przeklinają, tańczą i obrażają. Są wulgarni, odnoszą się do siebie bez szacunku i często ich spotkania kończą się bójkami. Wszystko to okraszone hektolitrami alkoholu i innych używek. Całość transmitują w interencie. Niejeden powiedziałby – no i co z tego? Dzisiaj głupota dostępna jest na każdym kroku, zwłaszcza w sieci i nie ma się czym zbytnio ekscytować. W tym przypadku jest jednak inaczej. Tzw. „patostreamerów” oglądają setki tysięcy użytkowników, a oni sami zarabiają na tym całkiem przyzwoite pieniądze. Ich odbiorcami jest głównie dorastająca młodzież, która wobec braku lepszych rozrywek ogląda transmisje live polskiej patologii.

 

Na myśl przychodzą dwa pytania. Dlaczego rozrywka najniższych możliwych do wyobrażenia lotów zdobyła aż taką popularność i czy przypadkiem nie powinniśmy zastanowić się nad kondycją intelektualną naszego społeczeństwa?

 

Nowa forma rozrywki

Do pewnego momentu rynek internetowych transmisji live zdominowany był przez branżę gier komputerowych. Prowadzący transmisję najczęściej grał w komputerowe gry wideo, a jego poczynania śledziło na żywo grono fanów. Za pomocą czatu komentowano w czasie rzeczywistym to co działo się na ekranie komputera. Z czasem wokół danego „streamera” (ang. osoby prowadzącej transmisję) kształtowała się swego rodzaju społeczność. Streamerzy z czasem zaczęli zarabiać dobre pieniądze, które otrzymywali zarówno z reklam, kontraktów ze sponsorami, jak i z indywidualnych donacji.

 

Najczęściej to nie sama gra, ale osoba prowadząca stawała się obiektem zainteresowań społeczności. Ich charyzma, poczucie humoru czy poziom zaawansowania w danej grze był czynnikiem, który przyciągał fanów. Właśnie to ten element przejęli tzw. „patostreamerzy”.

 

Gra odeszła na dalszy plan, został sam prowadzący – najczęściej ze znajomymi, którzy już nie poprzez grę komputerową, ale poprzez prowokowanie kontrowersyjnych sytuacji w trakcie alkoholowych libacji wzbudzali zainteresowanie użytkowników. W tej branży, wiadomo – im więcej kontrowersji tym lepiej. Coraz częściej zaczęto więc doprowadzać do kłótni skutkujących bójkami, szarpaninami czy demolowaniem mieszkań. Liczba oglądających natomiast rosła wprost proporcjonalnie do ilości kontrowersji prezentowanych w transmisjach. Całości tragicznego obrazu dopełniła też kwestia donacji. Użytkownicy coraz częściej wraz ze środkami finansowymi zaczęli wysyłać żądania wobec twórców wątpliwej jakości rozrywki. Na porządku dziennym były prośby o wypicie znacznej ilości alkoholu czy też o uderzenie tej czy innej osoby.     

     

Przed oczyma staje obraz niemal interaktywnego zoo, w którym patologia stała się sposobem na życie.

 

Przestaje być śmiesznie

Jeżeli jeszcze znajdą się ludzie uważający tę rozrywkę za śmieszną, to po przeczytaniu kolejnego fragmentu takie wrażenie na pewno ustąpi. Patostreamerzy stosują przemoc nie tylko wobec swoich „kolegów”. Często jesteśmy świadkami przemocy damsko – męskiej, w tym duszenia czy bicia dziewczyn.

 

Dochodzi także przemoc słowna wyrażona we wzajemnym wyzywaniu, obrażaniu czy grożeniu śmiercią lub kalectwem. Do najgorszych wyczynów patostreamerów zaliczyć można nakłanianie do seksu z nieletnimi czy zmuszanie do obnażania się przed internetową kamerką.

 

W przypadku streamera o pseudonimie „Gural” interweniowała poznańska policja. 

 

– Mężczyźnie przedstawiono zarzuty nawoływania do nienawiści. Zdecydowano także o objęciu go dozorem policyjnym oraz poręczeniem majątkowym. Dodatkowo na mężczyznę nałożono zakaz wystąpień publicznych w Internecie – poinformowała policja. Po zebraniu pozostałych zeznań, może on usłyszeć zarzuty dotyczące stosowania gróźb karalnych. Mimo że został wypuszczony do domu, a jego konto zostało zablokowane, mężczyźnie grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.

 

Obraz nędzy i rozpaczy…społeczeństwa

Jan Gołębiowski, psycholog kryminalny, specjalizujący się w psychologii zaburzeń i patologii społecznej wskazał, że niegdysiejsi chuligani siedzący na osiedlowych ławeczkach i zaczepiający przechodniów przenieśli się do internetu. Wielu z nich zasila „armie” swoich patologicznych idoli i potrafi napsuć krwi niejednej osobie w sieci.

 

W świecie zaburzonego pojęcia autorytetu, internetowi twórcy przejęli rolę wychowawców i rodziców. Wiele dzieci, chcących naśladować swoich idoli zakupuje sobie sprzęt do streamowania i chce być drugim „Guralem”. Patologiczne zachowania przenosi także na szkolny grunt, gdzie w podobnym tonie zwraca się do swoich rówieśników.

 

Czy tego chcemy, czy nie, dzieci zanurzone są w przestrzeni internetowej po czubek głowy. Jak podaje Najwyższa Izba Kontroli, z przemocą w internecie zetknęło się już się prawie 40 proc. uczniów, blisko 30 proc. rodziców i 45 proc. nauczycieli. Dodatkowo, aż 51 proc. uczniów uważałoby życie bez internetu za nudne i pozbawione sensu. Dzienny czas spędzany przez statystycznego nastolatka w sieci to kilka godzin.

 

Gdzie w takich sytuacjach są rodzice? Bardzo często zdarza się, że nie mają bladego pojęcia jakie treści przegląda jego dziecko. Brak zainteresowania, nadmiar obowiązków i ograniczenie kontaktów z pociechami skutkować będzie wkroczeniem w przestrzeń publiczną pokolenia o przetrąconym kręgosłupie moralnym. I nie chodzi tutaj o demonizowanie internetu czy współczesnych technologii, lecz o jej umiejętne wykorzystanie i ukazanie młodzieży czyhających na nie zagrożeń.

 

Kariera patostreamera i konkluzja

Warto zastanowić się nad ścieżką „kariery” potencjalnego patostreamera. Kiedy moda na tego typu „rozrywkę” minie, kiedy skończą się pieniądze od sponsorów, YouTube’a i z donacji, kiedy – daj Boże – proceder zostanie prawnie zakazany i trzeba będzie iść na rozmowę kwalifikacyjną – co będą reprezentować sobą te osoby? Jakie wartości i jakie atuty przedstawią przyszłemu pracodawcy? A co najistotniejsze, jaka przyszłość czekać będzie osoby uzależnione od „łatwego pieniądza”, który oferował patostreaming? Odpowiedzi na te pytania nie wydają się zbyt optymistyczne. Jest to przestroga dla najmłodszych chcących iść w ślady swoich idoli.

 

Ogromna popularność powyższego zjawiska jest kolejnym dowodem na to, co w swej niezwykłej mądrości przewidział Jan Paweł II. Wskazał on bowiem, że wraz z postępem technologicznym powinien ramię w ramię iść postęp moralny. Jak widać na przykładzie patostreamingu, nie dorośliśmy jeszcze do tych wniosków zarówno jako społeczeństwo, jak i cywilizacja.

 

Piotr Relich  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij