Trwające właśnie we Francji mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO2016 spowodowały, że kolejny raz ulice polskich miast, domy, bloki, kamienice, a także samochody przyozdobione są polskimi flagami narodowymi oraz symbolami flagopodobnymi. Biało-czerwona Polska to piękny widok. Szkoda tylko, że okazją do manifestacji patriotycznych emocji jest impreza sportowa, a nie święto narodowe.
Poprzednie uliczne uniesienia narodowe na taką skalę miały miejsce nie podczas ostatniego święta niepodległości (11 listopada), nie w rocznicę historycznej bitwy kiedy Polacy pobili bolszewicką swołocz (15 sierpnia), ani nawet nie w rocznicę uchwalenia konstytucji roku 1791 (3 maja). Ostatnio tyle flag widzieć mogliśmy podczas EURO2012, które odbyło się w Polsce i na Ukrainie.
Wesprzyj nas już teraz!
Regularne eksponowanie polskiej flagi narodowej jest zjawiskiem niezwykle pozytywnym i brakuje go. Wielkim sukcesem i po długim staraniu krakowskich społeczników biało-czerwone barwy pojawiły się na wawelskim zamku. A czyż nie lepiej byłoby, gdyby flagi z dumą powiewały przed każdym polskim domem, przed urzędami, zabytkami, miejscami związanymi z historią, obiektami polskiej chluby, by w końcu zdobiły nasze samochody? By tak było przy każdej patriotycznej okazji, a może nawet na co dzień? Tak jest w wielu krajach zachodnich, nawet w tych niekoniecznie tych kojarzonych z prawicą czy narodowym patriotyzmem.
Niestety dobrowolnie i na masową skalę eksponujemy naszą flagę tylko wtedy, gdy na odległych boiskach piłkarskich grają nasze „Orły”. Wspieramy ich w ten symboliczny sposób, a i sami sobie dajemy znać, że kibicujemy, że mamy wspólne zainteresowania, że – mówiąc hasłem promującym reprezentację – łączy nas piłka.
Niestety jako naród, zbiorowość szerszą niż wyłącznie grupa najgorętszych patriotów, nie łączy nas Polska. Nie łączy nas historia, bohaterowie walczący o wspólnotę, nie łączy nas pamięć będąca osnową tożsamości.
Czy ostatnim łączącym całą zbiorowość etnicznych Polaków zjawiskiem jest masowe adorowanie sportowców, występujących z białym Orłem na piersiach? Czy jesteśmy narodem tylko wtedy, gdy mamy szanse na historyczne zwycięstwo z Niemcami, pierwszy w dziejach krajowej piłki awans do kolejnej fazy EURO, a gdy turniej skończy się prędzej czy później klasycznym już hasłem „nic się nie stało…” oraz „już za cztery lata…” zapominamy skąd nasz ród?
Wywieszajmy flagi na EURO. To piękna inicjatywa. Ale nie zdejmujmy ich aż do następnej imprezy sportowej, gdy tylko na francuskich boiskach wybrzmi ostatni gwizdek.
Nie bądźmy patriotami od kufla do kufla, którzy zamiast flagi wywieszają transparent wyprodukowany niegdyś przez wpływową na polskim rynku piwowarskim korporację.
Zostawmy po turnieju flagi przed naszymi domami, w naszych oknach, na samochodach. Bądźmy Polakami od poniedziałku do niedzieli. Czcijmy symbole narodowe zawsze.
11 listopada czy 15 sierpnia to daty obowiązkowe dla każdego Polaka, ale to także plan minimum. Wtedy flaga musi być! Ale dumę z polskości możemy okazywać każdego dnia. Róbmy to, róbmy to póki wolno!
Michał Wałach