12 sierpnia 2022

Paweł Chmielewski: Fałszywe religie i antykatolicka propaganda. Co robił papież w Kanadzie?

(Fot: Nathan Denette / Zuma Press / Forum)

Nie da się bronić tego, co zrobił papież Franciszek w Kanadzie. Nawet gdyby nie wypowiedział ani jednego słowa, wystarczyłoby, że wziął udział w pogańskich rytuałach, w nieuprawniony sposób dając tym samym wyraz swojej aprobacie dla fałszywej religii. A przecież słowa wypowiadał – słowa, które dolały oliwy do ognia, wzmacniając antykatolicką propagandę liberałów. Dlaczego to zrobił, nad tym można się głęboko zastanawiać.

Podróż pokutna papieża Franciszka do Kanady wywołuje wciąż wśród katolików ożywioną dyskusję. To zrozumiałe, bo rzadko kiedy głowa Kościoła katolickiego staje się podmiotem tak bogatych w treść wydarzeń politycznych i kulturowych. Ze względu na ciężar tej sprawy trudno jest wyczerpać w jednym tekście cały temat, toteż debata na temat znaczenia poczynań Ojca Świętego będzie najpewniej trwać jeszcze długo.

Na portalu PCh24.pl ukazały się właśnie dwa artykuły omawiające podróż Franciszka. Jeden wyszedł spod ręki abp. Carlo Marii Viganò, drugi – red. Tomasza Rowińskiego. Chciałbym w tym krótkim tekście odnieść się do sprawy Kanady, mając je oba na uwadze.

Wesprzyj nas już teraz!

Uderzenie zajadłej antykatolickiej propagandy

To, co w sprawie podróży papieża do Kanady kluczowe, to ustalenie winy. Czy jest prawdą, że Kościół katolicki dopuścił się wobec rdzennych ludów indiańskich ciężkich zbrodni, tak, jak zarzucają mu to media i liberalne władze? Zdecydowanie nie. W 2021 roku rozpętano w Kanadzie bezprzykładną antykatolicką histerię. Kościół – jako instytucja – został obrzucony najgorszymi pomyjami po tym, jak w mediach ogłoszono odkrycie masowych grobów indiańskich dzieci. Antychrześcijańska prasa bez żadnej weryfikacji tego rzekomego znaleziska ogłosiła natychmiast, że chodzi o dzieci, które ginęły w szkołach prowadzonych przez katolików i anglikanów. Dzieci miały umierać z głodu, wycieńczenia i chorób, bo były maltretowane przez wychowawców; jako że jednocześnie prowadzących szkoły oskarżano o gwałty i wykorzystywanie seksualne prasa domniemywała, że część dzieci po prostu zgwałcono, zabito a następnie skrycie zakopano pod ziemią (bo o pochówku trudno tutaj byłoby mówić).

Zarzuty doprawdy potworne. Nic więc dziwnego, że kanadyjska młodzież postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce – i zaczęła palić kościoły. Zniszczono, zdewastowano lub spalono w sumie 68 świątyń. Część kanadyjskich oficjeli potępiła te działania, ale ogólna narracja była dość oczywista: może i nie należy naruszać porządku publicznego paląc kościoły, ale przecież to przybytki zbrodniarzy. Do akcji wkroczył też oczywiście liberalny premier Justin Trudeau. Gdyby to od niego zależało i gdyby pozwalała na to ówczesna technika, to wiele z rzekomo pomordowanych przez księży i zakonnice dzieci nie miałoby nigdy okazji doświadczyć tego smutnego losu, bo jako promotor aborcji zapewniłby im rozerwanie szczypcami lub zatrucie w łonach ich indiańskich matek. Ten gorliwy promotor „prawa” do mordowania nienarodzonych wystąpił teraz jednak w fałszywych szatach obrońcy przyrodzonej godności i równości wszystkich ludzi i wezwał Kościół do tego, by przeprosił.

W międzyczasie niezależni od lewackiego reżimu Trudeau dziennikarze ustalili, że rzekome masowe groby z zabitymi dziećmi to zwykłe cmentarze przy szkołach. Owszem, chowano tam również uczniów, gdy zmarli na choroby zakaźne, ale poza tym także nauczycieli, w tym duchownych. Żadnych pomordowanych masowo Indian nigdy nie było… Lewacka kanadyjska prasa nie zamierzała jednak się cofać, a idąc w ślad za nią kłamstwo o masowych grobach zgwałconych i zabitych dzieci szerzyła nadal antykatolicka prasa na całym świecie – nie tylko w krajach opanowanego przez antychrześcijańską Rewolucję Zachodu, ale również w schizmatyckiej Rosji i totalitarnych Chinach.

Walka o prawdę czy mea culpa?

Co mógł zrobić w tej sytuacji Kościół katolicki? Sądzę, że mógł przede wszystkim podjąć próbę walki o prawdę. Zarówno Kościół w samej Kanadzie jak i Kościół globalnie nie należy przecież do tak biednych instytucji, by nie było go stać na opłacenie rzetelnych badań naukowych a następnie na ich szerokie rozpropagowanie w mediach. Zamiast tego jednak Stolica Apostolska wybrała co innego: włączyć się do propagandowej kłamliwej akcji oskarżania Kościoła i po prostu przeprosić.

W artykule „Pokuta, a nie trybunał nad minionymi pokoleniami” red. Tomasz Rowiński zwraca uwagę, że istnieją poważne wątpliwości co do tego, czy Franciszek mógł uderzyć się w piersi za winy dawnych pokoleń. Warto przeczytać tę analizę, która może być przyczynkiem do refleksji nad coraz częstszą praktyką przepraszania przez papieży za to, co kiedyś robili katolicy czy w ogóle chrześcijanie. W przypadku Kanady, uważa Tomasz Rowiński, nie ma sensu krytykować Franciszka, bo nawet jeżeli sprawa z masowymi grobami była ewidentnie dęta, to ostatecznie w treści papieskich przeprosin nie było przyznania się do winy za rzekome masowe mordy, a jedynie za udział Kościoła katolickiego w opresyjnym państwowym systemie edukacji, który wyniszczał kulturę rdzennych ludów.

Grzechy, owszem, były, ale…

Rzeczywiście, ludzie Kościoła niewątpliwie popełnili różne błędy. Jeżeli jest prawdą, jak mówią kanadyjscy oskarżyciele systemu szkół rezydencjalnych, że dzieci były do nich wcielane nierzadko pod przymusem, to znaczy siłowo odbierane rodzinom, to mielibyśmy do czynienia z radykalnym pogwałceniem prawa naturalnego i straszną zbrodnią. Za jakikolwiek udział w niej trzeba niewątpliwie przeprosić. Problem jednak w tym, że powinni to zrobić ci, na których ciąży za to jakaś odpowiedzialność – czyli przedstawiciele Kościoła w Kanadzie. A ci zrobili to już kilkadziesiąt lat temu – Konferencja Episkopatu Kanady nie tylko wystosowała stosowne przeprosiny, ale włączyła się też w dzieła finansowe mające wesprzeć ludzi skrzywdzonych przez system szkół rezydencjalnych. Stolica Apostolska nie partycypowała w żaden sposób w tym systemie; podróż pokutna papieża stwarza tymczasem nieodparte wrażenie, jakoby Kościół katolicki jako instytucja, na gruncie własnych zasad i nauk, partycypował w dziele wyrywania indiańskich dzieci z rodzin i wcielania ich do państwowych szkół. To przecież absurd.

Nieformalne przyznanie się do ludobójstwa

Co więcej przeprosiny papieża, inaczej niż uważa Tomasz Rowiński, nie są bynajmniej wyważone. Nie; to w mojej ocenie przemyślane i – przykro to mówić – dość paskudne teatrum. Owszem, gdy rozważać papieskie słowa bez kontekstu, nie ma w nich może nic niewłaściwego. Trzeba jednak zwrócić uwagę zwłaszcza na to, jak papież zaczął – i jak zakończył. A zaczął od przekazania Indianom dziecięcych bucików, co budzi oczywiste skojarzenie (patrzcie, co zostało z dzieci, które przeszły przez nasze katolickie szkoły – to samo, co z żydowskich dzieci w Auschwitz, tylko buty!). Zakończył z kolei akapitem, w którym mówił aż dwukrotnie o grobach. Tym samym w najważniejszych częściach mowy papież całkowicie świadomie wpisał się w zakłamaną antykatolicką kampanię lewackich mediów, które zarzucają katolikom celowe mordowanie Indian, połączone jeszcze z gwałtami. A przecież to właśnie te propagandowe kłamstwa i wywołana nimi wściekłość kanadyjskiej lewackiej tłuszczy doprowadziła do podróży Franciszka. Tego działania papieża nie da się pominąć, tak samo, jak nie można pominąć faktu, że pokazywał się ramię w ramię z premierem Justinem Trudeau, który na uderzeniu w katolików zbija kapitał polityczny, wykorzystywany później między innymi do promowania mordowania dzieci nienarodzonych albo okaleczania omamionej kłamstwami transgenderyzmu młodzieży.

Zniszczyć przeszłość

W tekście opublikowanym na początku tego tygodnia na łamach tygodnika „Do Rzeczy” postawiłem tezę, zgodnie z którą Franciszek świadomie wziął udział w tej antykatolickiej kampanii, bo dzięki temu może odciąć się od Kościoła przeszłości. „Franciszek od początku pontyfikatu nie szczędzi trudów w walce z <przedsoborową> przeszłością Kościoła katolickiego. […] Sprawa Kanady […] stanowią doskonałą okazję do tego, by potępić dawne dzieje – papież, przepraszając ludność rdzenną za czyny katolików minionych dziesięcioleci, mógł manifestacyjnie odciąć się od przeszłości, wskazując, że dopiero dzisiaj, wraz z jego pontyfikatem, Kościół wchodzi dziarsko w nową epokę odnowionego chrześcijaństwa, wolnego od pragnienia sprawowania dominacji, wywierania ucisku, używania przemocy… To pozwala pozyskać opinię publiczną dla wizji Kościoła <nowego paradygmatu>, gdzie specyficznie rozumiane miłosierdzie sprawuje bezwzględny prymat nad tradycją i prawem”. Podtrzymuję to twierdzenie: przecież o coś w tym wszystkim musi chodzić. Nie o prawdę, to oczywiste; nie o przeprosiny, bo te zostały już dawno złożone; a zatem jedynie o udział w tym, czym cała rzecz była naprawdę – głęboko przemyślanym politycznym spektaklu liberalnych wrogów Kościoła.

Nie wiem, oczywiście, jakie były papieskie intencje. Mogę sobie wyobrazić, że Franciszek wziął w tej antykatolickiej hucpie udział z powodu niezdolności do wyjścia poza wąski tor myślenia o rewolucji, jakiej musi dokonać w Kościele, aby raz na zawsze zerwać z tym, co postrzega jako „zło epoki Konstantyna”. Abp Carlo Maria Viganò w swoim artykule za sedno papieskiego działania uważa dokładnie to samo, czyli próbę walki z Kościołem przeszłości; przypisuje jednak Franciszkowi jednoznacznie złą wolę, czego w mojej ocenie robić nie wolno, nie mając wglądu do sumienia biskupa Rzymu.

Pogańskie zgorszenie

Włoski hierarcha zwraca jednak baczną uwagę na to, co w całej kanadyjskiej sprawie jest z perspektywy katolickiej absolutnie kluczowe, a czego nieco zabrakło mi w bogatej intelektualnie analizie Tomasza Rowińskiego. Chodzi o udział Franciszka w pogańskich rytuałach. Podróży pokutnej papieża nie można w moim przekonaniu rozważać w oderwaniu od tego aspektu. Poprzez aktywny udział w pogańskiej ceremonii przywoływania duchów zmarłych i indiańskich bożków Franciszek wyraził w sposób całkowicie nieuprawniony swoje uznanie dla fałszywej religii „tubylców”.

Ta sprawa ma dwa aspekty. Po pierwsze, Franciszek jest doskonale znany w świecie jako promotor „braterstwa różnych religii”. Przy niezliczonych okazjach wypowiadał się tak, jakby nie miało większego znaczenia, czy czci się Chrystusa Pana, Allaha, Buddę czy Pachamamę. Dotąd tylko mówił, teraz zrobił – wzywany przez pogańskiego szamana do wykonania rytualnych gestów w trakcie ceremonii przywoływania duchów stosowny gest rzeczywiście wykonał. Tym samym wzmocnił jeszcze swoją narrację, która buduje błąd indyferentyzmu religijnego – przekonanie, jakoby „każdą drogą można było dojść do Boga”. Abstrahując od zagrożeń duchowych, o których lepiej niech wypowiadają się egzorcyści, jakie przesłanie idzie w związku z tym w świat? Wielu publicystów, w tym Tomasz Rowiński, wskazują, że papież Franciszek w swoich przeprosinach wyraźnie oddzielił udział w systemie szkolnictwa od ewangelizacji. To prawda – w słowach. W czynie jednak niejako przeprosił za ewangelizację, uczestnicząc w pogańskim rytuale religijnym. Zostawiam już na boku fakt, że indiańska religia nie była bynajmniej miłymi wierzeniami w Stwórcę, który, na przykład, włada wichrami i daje ludziom pokarm; wiązała się też z takimi konceptami, jak zabicie człowieka i pożarcie jego serca celem pozyskania jego siły i mocy. Taki los ze strony Indian spotkał przecież niektórych jezuickich misjonarzy w Kanadzie.

Kulturowa wyższość Zachodu jest faktem

Tego rodzaju pogańskie barbarzyństwo niewątpliwie należało z Kanady wyplenić – trudne zadanie, wymagające delikatności, której być może zabrakło, ale zadanie konieczne. Franciszek stworzył wrażenie, jakoby w przedchrześcijańskich wierzeniach Indian była jakaś wielka głębia i mądrość. Cóż, nie, nie była. Na Zachodzie nie cenimy zwyczaju Greków składania bogom ofiar z tysięcy zwierząt ani mistycznego kultu eleuzyjskiego; cenimy wyrafinowaną myśl filozoficzną jako intelektualny dar, który z Bożej woli pozwolił Kościołowi ubogacić nauczanie i racjonalnie uzasadnić i wyjaśnić świętą wiarę. Wiem, że wyższość kulturowa jest dzisiaj pojęciem wyklętym – co nie zmienia faktu, że taka wyższość istnieje, a kultura łacińskiego Zachodu jest nieporównywalnie wyższa od kultury indiańskiej, nawet jeżeli są w niej jakieś pojedyncze ciekawe elementy. Papież, niczym zaślepiony miłośnik barbarzyństwa, dał wyraz czemuś zgoła przeciwnemu, zresztą kontynuując tylko linię przyjętą już na Synodzie Pachamamy i w adhortacji Querida Amazonia. Twierdzenie, że potrzebujemy pradawnej mądrości Indian by zrozumieć, że nie można wyciąć wszystkich lasów i zatruć rzek, jest tylko udawaniem. Wiemy o tym dobrze także bez nich.

Z obawy przed liberałami

Jeżeli katolicy dopuszczali się w Kanadzie jakichś przestępstw wobec prawa naturalnego, to trzeba się od tego odciąć – i to Kościół już dawno zrobił. Nie można jednak przy okazji wylewać dziecka z kąpielą i sprawiać wrażenia, tak jak uczynił to biskup Rzymu, że całą przeszłość wyrzucić należy do kosza, a barbarzyństwo postawić na równi z chrześcijaństwem. Podczas podróży pokutnej do Kanady dokonało się wiele zła, a jedynym zwycięzcą jest antychrześcijańska demokracja liberalna, która może triumfować pokazując upokorzonego papieża. Upokorzonego, bo udawanie, że wierzy się w kłamstwa, jest po prostu znieważające.

Podróż pokutna Franciszka do Kanady długo jeszcze będzie wywoływać wśród katolików dyskusje. Piszę świadomie, wśród katolików – bo z perspektywy liberalnego świata nie ma już o czym mówić. Tam sytuacja jest prosta: znaleziono masowe groby dzieci zabitych przez księży i zakonnice, wściekli ludzie spalili świątynie okrutnego Boga, liberalna demokracja wezwała szefa organizacji morderców na dywanik, a ten przebrał się w pióropusze i wśród dymu kadzideł pokornie za wszystko przeprosił. W szczegóły nikt nie będzie wnikał, liczą się fakty: biskup Rzymu, który przeprasza za cudze grzechy ze strachu przed wściekłością tłumu.

Paweł Chmielewski

Abp Vigano, Rowiński, Chmielewski. Co papież Franciszek zrobił w Kanadzie? Trójgłos o „Kościele przepraszającym”

Abp Vigano, Rowiński, Chmielewski. Co papież Franciszek zrobił w Kanadzie? Trójgłos o „Kościele przepraszającym”

Abp Vigano, Rowiński, Chmielewski. Co papież Franciszek zrobił w Kanadzie? Trójgłos o „Kościele przepraszającym”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij