W Niemczech ułatwione zostanie mordowanie dzieci nienarodzonych. Jedną z pierwszych decyzji nowego rządu jest zniesienie zakazu reklamowania usług zabijania dzieci. W ten sposób zostanie zrealizowany stary postulat lewicy.
W Niemczech zabijanie dzieci jest możliwe do trzeciego miesiąca ciąży bez żadnej przyczyny, a w kolejnych miesiącach między innymi z powodu choroby dziecka lub zagrożenia dla życia albo zdrowia matki. Aborcja we wszystkich tych wypadkach formalnie jest niezgodna z prawem, ale zarazem niekarana. By uśmiercić dziecko, kobieta musi otrzymać tak zwany paszport śmierci – świadectwo odbycia konsultacji w poradni rodzinnej. Niemieckie zasady skutkują mordowaniem około 100 tysięcy dzieci rocznie. Do tego należy doliczyć nieoszacowaną liczbę dzieci uśmierconych na najwcześniejszym etapie życia poprzez zażywanie przez kobiety tak zwanej pigułki „po”, która w Niemczech jest bardzo popularna i łatwo dostępna – (podobnie zresztą, jak od kilku lat w Polsce, co rząd PiS zmienił tylko w pewnym stopniu, wprowadzając obowiązkowe recepty).
Jak dotąd lekarze, którzy mordowali dzieci, nie mogli w żaden sposób reklamować swoich śmiercionośnych usług. Lewica od dawna krytykowała ten stan rzeczy, twierdząc, że wszystkie matki w ciąży, które chcą zabić swoje dziecko, mają prawo dowiedzieć się, który lekarz zabija i w jakiej formie to robi. Postulat ten stawiała SPD także w minionych latach, będąc w rządzie koalicyjnym z CDU/CSU. Chadecja jednak nie wyrażała na to zgody.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa została nagłośniona w 2019 roku, gdy niemiecki sąd ukarał grzywną w wysokości 2400 Kristinę Hänel, lekarkę, która na swojej stronie internetowej informowała szeroko o przeprowadzeniu przez siebie aborcji.
W nowym rządzie to jednak SPD dzierży ster; kanclerzem będzie polityk tej partii, Olaf Scholz. Co więcej partnerzy koalicyjni SPD, Zieloni i liberalna FDP, mają na sztandarach postulaty rozszerzenia możliwości zabijania nienarodzonych. Dlatego zniesienie zakazu reklamowania uśmiercania dzieci zawarto już w umowie koalicyjnej między trzema partiami.
Duża część aborcjonistów zapewnia, że nie chodzi wcale o „reklamowanie”, a jedynie o „informowanie” kobiet. W praktyce jednak jedno od drugiego trudno rozróżnić: lekarze zabijający dzieci będą po zmianach w Niemczech mogli pisać także o wadach i rzekomych „zaletach” mordowania niewinnych.
Kościół katolicki od 2019 roku krytykuje postulaty stawiane przez SPD i inne formacje lewicowe. O ile dla CDU/CSU ten krytyczny głos miał pewne znaczenie, to dla nowej rządu już nie. Wprawdzie zarówno SPD, jak i Zieloni oraz FDP nie głoszą postulatów w sensie ścisłym antyklerykalnych, to są zdeterminowane by przenieść procesy laicyzacyjne na nowy poziom, zarówno ugruntowując dotychczasowe zniszczenia przyniesione przez ideologię neomarksizmu, jak i zanosząc je na nowe obszary.
W kolejnych miesiącach można spodziewać się większej ilości wrogich życiu ludzkiemu i cywilizacji chrześcijańskiej kroków niemieckiego rządu. Dotyczy to między innymi eutanazji, a także kwestii gender. Nowy niemiecki rząd jest bardzo otwarty na wprowadzanie różnego rodzaju parytetów czy dekretowania nowomowy w duchu LGBT. Z drugiej strony, kluczowe decyzje w tych sprawach zapadły za rządów CDU/CSU-SPD: wówczas wprowadzono za Odrą homoseksualne pseudo-małżeństwa z prawem do adopcji dzieci oraz tak zwaną „trzecią płeć” (niem. divers).
Można powiedzieć, że było źle, a będzie jeszcze gorzej. Niestety, większość niemieckiego społeczeństwa nie jest zainteresowana poprawą sytuacji ochrony życia nienarodzonych czy zabezpieczeniem różnego rodzaju zdobyczy cywilizacji chrześcijańskiej, traktując te tematy albo z biernością, albo wręcz z rewolucyjnym zapałem na rzecz zmian.
Kościół, nawet jeżeli protestuje, to tylko w niektórych sprawach, a i to bardzo nieśmiało. Jest z jednej strony pozbawiony wiarygodności z powodu medialnych kampanii związanych z aktami pedofilii i nadużyć seksualnych, a z drugiej strony – pozostaje finansowo zależny od państwa niemieckiego, które zbiera na jego rzecz podatek.
Paweł Chmielewski