8 lutego 2022

Paweł Chmielewski: Wraz z Benedyktem XVI ma umrzeć „stary Kościół”. Rewolucja już buduje nowy

(fot. FORUM)

Jest w pełni jasne, dlaczego właśnie na początku 2022 roku przypuszczono frontalny atak na Benedykta XVI. Cel był jeden: utorować drogę antykatolickiej Rewolucji w samym Kościele. Niemiecka Droga Synodalna, globalny Proces Synodalny – papież Ratzinger za bardzo przeszkadzał. Dlatego musiał zostać obrzucony błotem, żeby nigdy już nie powtórzył tego, co uczynił dwa lata temu, blokując wielką zmianę dotycząca kapłaństwa.

O szczegółach ataku na Benedykta XVI mówiłem kilka tygodni temu na kanale PCh24 TV. Opisałem też kulisy tej sprawy w Tygodniku „Do Rzeczy”. W tym tekście chcę odpowiedzieć na pytanie o przyczyny uderzenia w papieża Ratzingera. Dlatego przypomnę tylko kilka głównych faktów.

20 stycznia w Monachium kancelaria Westpfahl-Spilker-Wastl ogłosiła raport o nadużyciach seksualnych w tej archidiecezji w latach 1945 – 2019.

Wesprzyj nas już teraz!

Kardynał Józef Ratzinger w latach 1977 – 1982 sprawował urząd arcybiskupa Monachium i Fryzingi.

Były to lata, w których w Kościele katolickim panował ogromny chaos. Po II Soborze Watykańskim szerzyły się poważne herezje, niszczono liturgię, a dyscyplina moralna duchowieństwa była fatalna.

Po latach Benedykt XVI wspominał, że okresie posoborowym w niemieckich seminariach frywolność seksualna była na porządku dziennym.

Był to efekt tak zwanej rewolucji seksualnej 1968 roku. W Niemczech uważano wtedy, że dozwolone jest wszystko. Nawet pedofilia: partie polityczne zgłaszały propozycje legalizacji seksu z dziećmi. W Berlinie przeprowadzano „eksperyment Kentlera”: dzieci z Jugendamtów oddawano świadomie w ręce pedofilów.

W Kościele przygotowywano się do rewizji Kodeksu Prawa Kanonicznego. Niestety, w duchu tzw. miłosierdzia. W efekcie w KPK z 1983 zgładzono kary dla sprawców przestępstw seksualnych! Uważano wtedy, że wszystko „da się wyleczyć”. Królowała psychoanaliza…

W tym klimacie kardynał Józef Ratzinger jako metropolita Monachium miał naprawdę trudne zadanie. A podlegało mu zdecydowanie ponad milion katolików – i to człowiekowi, który spędzał życie przy książkach, stroniąc od władzy administracyjnej.

W ciągu zaledwie kilku lat, które spędził jako biskup, w diecezji monachijskiej wydarzyło się kilka przykrych spraw. Podlegli kardynałowi Ratzingerowi urzędnicy działali zgodnie z ówczesną praktyką: sprawców przestępstw seksualnych na dzieciach trzeba „leczyć”; gdy jakiś ksiądz dopuści się takiego czynu trzeba go przenieść na inną parafię – i tak dalej.

Kardynał Ratzinger nie zajmował się osobiście tymi sprawami: załatwiano to na niższym szczeblu. Taka była praktyka.

Już wkrótce Ratzinger miał dać się poznać jako jeden z najodważniejszych ludzi Kościoła. W 1982 roku został prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Na tym urzędzie postanowił wytoczyć wojnę sprawcom przestępstw seksualnych. W latach 90. to właśnie on wraz z ówczesnym biskupem pomocniczym Wiednia Christophem Schönbornem doprowadził do usunięcia homoseksualnego drapieżcy, kardynała Hermanna Groëra. W latach 2000. walczył o prawdę w sprawie ks. Marciala Maciela Degollado. Niestety, nie udało się. Ścisły krąg, który otaczał wtedy św. Jana Pawła II, nie pozwolił na ujawnienie faktów. Gdy Ratzinger został papieżem, natychmiast naprawił ten błąd. Jeszcze wcześniej, pod koniec pontyfikatu papieża Polaka, to właśnie przyszły Benedykt XVI doprowadził do zaostrzenia prawa kościelnego w sprawie przestępców seksualnych.

Zarzucanie właśnie Benedyktowi XVI, że „krył sprawców” jako arcybiskup Monachium, to najczystsza obłuda. To raczej kardynał Ratzinger jest dziś jedną z ofiar. Jego nikt nie molestował, ale padł ofiarą nieczystego systemu i fatalnych praktyk, otwarcia posoborowego Kościoła na ówczesną chorą, permisywną ideologię.

Dlaczego zatem został zaatakowany? Czy chodzi tylko o zwykłą niechęć czy zgoła nienawiść, jaką darzony był przez całe dziesięciolecia swojej posługi dla Kościoła? Nie. W tej sprawie chodzi o coś więcej.

Celem ataku na Benedykta XVI jest utorowanie drogi Rewolucji wewnątrzkościelnej, która wchodzi właśnie na kolejny etap.

Monachijski raport został ogłoszony 20 stycznia – dokładnie na dwa tygodni przed obradami Zgromadzenia Synodalnego, organu decyzyjnego niemieckiej Drogi Synodalnej.

Droga Synodalna dąży do przebudowy Kościoła. Jest tak skonstruowana, że jej postulaty wymagają głosów 2/3 wszystkich uczestników, ale przy tym także: 2/3 biskupów oraz 2/3 kobiet. O ile z głosami kobit Rewolucja nie ma problemu, to trzeba było jakoś „zabezpieczyć” głosy biskupów. Bo tym razem chodziło o naprawdę wielkie sprawy! Droga Synodalna głosowała przecież nad takimi kwestiami, jak diakonat i kapłaństwo kobiet, udział świeckich w wyborze biskupa, zniesienie obowiązku celibatu, stosunek do homoseksualizmu…

Potrzebna była maksymalna gotowość. Właśnie dlatego „sprawę Benedykta” upubliczniono dokładnie na dwa tygodnie przed Zgromadzeniem Synodalnym. Chodziło o to, by uderzyć w największy autorytet krytyków Drogi Synodalnej. Co więcej, wszystkie bez wyjątku „reformy” niemieckiego pseudo-synodu są realizowane w teorii po to, by walczyć z problemem nadużyć seksualnych. „Kompromitacja” Józefa Ratzingera daje możliwość „skompromitowania” Kościoła, który on reprezentuje. Kościoła, w którym to mężczyźni są księżmi i żyją w celibacie, w którym to biskupi sprawują władzę. Uderzenie w Benedykta jest uderzeniem w „dawny Kościół”. Ma umożliwić budowę nowego.

„Operacja Benedykt” wykracza oczywiście daleko poza same Niemcy. Na całym świecie trwa proces synodalny. Już jesienią 2023 roku zbierze się w Rzymie Synod Biskupów o synodalności. Kościół ma zostać trwale przebudowany. W dokumentach Watykanu wskazuje się właśnie problem przestępstw seksualnych jako główny argument na rzecz przebudowy Kościoła.

Znowu to samo: skoro Benedykt XVI, tak szanowany reprezentant „starego Kościoła” okazał się – rzekomo – złym człowiekiem, to tym szybciej musimy odrzucić wszystko, co dawne i przyjąć postulaty Rewolucji.

Do tego i tylko do tego służy atak na Benedykta XVI. Niestety, jak dotąd jest skuteczny. Ale nasz Pan nie zostawi swojego Kościoła. Musimy modlić się o to, by w najbliższych latach „budowania synodalności” Jezus Chrystus ustrzegł papieża i biskupów przed schodzeniem na manowce, na które prowadzić chcą progresiści.

2000 lat historii Kościoła dowodzi, że każdy kryzys – każdy! – zostanie w końcu przezwyciężony.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij