Czas na katolicki ruch oporu wobec zmian w Kościele. Prof. Roberto de Mattei specjalnie dla PCh24.pl
Ekskluzywny wywiad z prof. Roberto de Mattei. Specjalnie dla PCh24.pl, prosto z Synodu amazońskiego! Rozmawia Jerzy Wolak.
POLSKIE NAPISY PO WŁĄCZENIU!
PRZECZYTAJ WYWIAD
Panie Profesorze, bardzo dziękujemy za pana zaproszenie. Bardzo dziękujemy za poświęcenie nam swojego czasu i podzielenie się swoim znawstwem, swoją wiedzą z nami. Znajdujemy się w dość gorącym momencie w naszym Kościele katolickim. Myślę, że powinniśmy zacząć od kwestii synodu panamazońskiego, który właśnie trwa. Czego ten synod tak naprawdę dotyczy w pana opinii? Albo po co on tak naprawdę jest?
Myślę, że ten synod jest prawdziwym czasem, punktem w życiu Kościoła. W ostatnim czasie zachodzi proces przyspieszenia i ten synod ma znaczenie symboliczne. Dziwne jest na przykład, że jest to synod poświęcony Amazonii. Amazonia to terytorium geograficzne, ale ten synod nie odbywa się w Brazylii czy innym kraju latynoamerykańskim, ale w Rzymie. A więc tradycyjne synody Kościoła były zawsze poświęcone tematom doktrynalnym lub moralnym, wierze, zasadom moralnym, rodzinie i… Ale po raz pierwszy jest to miejsce fizyczne – Amazonia. Oczywiście wyjaśnili nam – dokument roboczy synodu Instrumentum laboris wyjaśnia, że w rzeczywistości Amazonia to nie tylko terytorium, ale także miejsce teologiczne. A więc spytajmy się lepiej: jakie jest teologiczne znaczenie Amazonki? I otrzymaliśmy odpowiedź w trakcie synodu, w ciągu tych dni w Rzymie. Odpowiedzią był bożek w postaci Pachamamy. A więc ten synod był synodem Pachamamy.
Co to oznacza? Czy mógłby pan wyjaśnić? Pachamama? Co to jest?
Pachamama to imię pogańskiego latynoamerykańskiego bożka, które przedstawia bóstwo płodności. I widzieliśmy tuż przed początkiem synodu 4 października pogańską ceremonię w Ogrodach Watykańskich w obecności papieża Franciszka, innych kardynałów i biskupów. Kiedy reprezentantka rdzennej ludności poprowadziła uroczystość adoracji małych posążków przedstawiających dwie nagie, ciężarne kobiety, bardzo obraźliwą dla katolickiej pobożności. Te figurki przedstawiają Pachamamę. A więc Pachamama została otoczona czcią w Ogrodach Watykańskich 4 października w przeddzień synodu. Ale tuż potem te pogańskie bożki Pachamamy zostały umieszczone w kościele katolickim na Via della Concillazione, w kościele Santa Maria del Traspontina, bardzo blisko Watykanu. Była to wystawa zorganizowana przez REPAM. REPAM to panamazońska sieć prowadzona przez kard. Baritto i innych brazylijskich biskupów lub kardynałów. A zatem przez wiele dni, aż do 21 października, te pogańskie figurki Pachamamy były otaczane czcią w tym kościele. Odbyła się także bluźniercza Droga Krzyżowa wzdłuż Via della Concillazione do Watykanu, do Placu św. Piotra. Ciągle z figurką Pachamamy. Figurki Pachamamy zostały też wprowadzone na salę synodu, w pobliżu papieża. Aż w końcu 21 października jacyś dzielni młodzi ludzie zabrali te figurki i wrzucili do Tybru. Według mnie był to czyn symboliczny. Bardzo go doceniłem.
Co może to symbolizować? Mam na myśli akt zabrania tych figurek i wrzucenie ich do Tybru?
Ponieważ jest to symbol…
Tak to jest symbol. Jest to chrześcijańska postawa wobec symboli pogańskich. Kiedy Kościół katolicki rozwinął się z katakumb tutaj w Rzymie – mówimy teraz blisko kościoła św. Balbiny, który jest jednym z pierwszych kościół zbudowanych w Rzymie za panowania Konstantyna, cesarza, który dał wolność chrześcijanom… Kiedy po prześladowaniach pierwszych trzech wieków chrześcijanie w Rzymie i w imperium rzymskim zyskali wolność, zaczęli niszczyć pogańskie posążki. Pamiętamy na przykład św. Ambrożego, arcybiskupa Mediolanu, który zachęcał do niszczenia pogańskich posągów. Ponieważ nie możemy mieć kompromisu. Panteonu kompromisu pomiędzy pogańskimi bożkami i symbolami chrześcijańskimi. Nie jest to możliwe. Musimy wybrać: jedno albo drugie. Nie możemy tego tolerować w Kościele katolickim, tak jak na przykład w kościele Santa Maria del Traspontina albo w Ogrodach Watykańskich, tzn. wewnątrz, w obrębie Watykanu mieć pogańskiego bożka. Myślę, że katolik ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zniszczenia, spalenia albo zatopienia w rzece takich bożków. I z katolickiego punktu widzenia jest to także symboliczne, że to wydarzenie, to znaczy akt wrzucenia do Tybru tych figurek miał miejsce tuż obok Zamku Świętego Anioła, na szczycie którego widać figurę św. Michała Archanioła. A więc św. Michał jest na górze, a pogańskie figurki trafiły do rzeki. Oznacza to, że w końcu św. Michał wygrywa swoją bitwę z demonami.
Wróćmy do samej Pachamamy na chwilę. Jaki jest pana zdaniem cel wprowadzenia takich pogańskich bożków, umieszczania takich pogańskich figurek w kościele katolickim? Albo co kryje się za tymi figurkami? Jakie wierzenia, ideologie? Jakie wierzenia w katolickiej sferze? Czy jest to jakaś próba poganizacji katolicyzmu?
Tak, jest to próba poganizacji katolicyzmu, która według mnie ma swoje korzenie w Soborze Watykańskim II, nade wszystko w dokumencie Dignitatis humanae, który głosi całkowitą wolność wyznawania każdej wiary nie tylko prywatnie – ponieważ wiemy, że z katolickiego punktu widzenia prywatny akt wiary jest zupełnie wolny, nie możemy nikomu narzucać wiary. Muzułmanie narzucają wiarę mieczem. Wiara katolicka musi być dobrowolna. Ale zło, błąd nie ma prawa istnieć. Tylko dobro, tylko prawda ma prawo istnieć. Jeśli damy równe prawa dobru i złu, jeśli umieścimy fałszywą i prawdziwą religię na tej samej płaszczyźnie, na tym samym poziomie, następstwem jest społeczeństwo pogańskie. Politeizm. Ponieważ na początku można by mówić i o islamie albo o religiach monoteistycznych, ale dlaczego by nie o buddyzmie, hinduizmie dlaczego by nie o religiach pierwotnych? Wszystkie religie mają tę samą potrzebę uznania. Dokument z Abu Zabi papieża Franciszka jest z tym zgodny, ponieważ w tym dokumencie wydaje się, że Bóg chce mieć różne religie na tej samej płaszczyźnie i także gdy papież Franciszek mówi, że chrześcijanie nie mogą uprawiać prozelityzmu. I jest katolicki biskup Kräutler, biskup austriacko-brazylijski, który mówi: „Całe swoje życie… – on jest biskupem od być może 25-30 lat – nigdy nie ochrzciłem nikogo”.
On jest z tego dumny…
Tak, właśnie, jest dumny z tego. Dlaczego by zatem nie oddawać czci pogańskim bożkom? A więc to, co się dzieje, jest to logiczną konsekwencją procesu, który nie zaczyna się od papieża Franciszka. Ale ma dalekie źródła. Mówiłem o Soborze Watykańskim II, ale być może możemy się cofnąć sto lat, do czasów modernizmu pierwszych lat XX wieku. Tak czy siak jest to straszny kryzys w Kościele.
Powiedział pan chwilę temu: politeizm. I przypomina mi to inną sytuację, w której wypowiedział pan te same słowa. Mam na myśli konferencję okrągłego stołu, którą zorganizował pan na początku synodu. W przemówieniu, które pan tam wygłosił, sformułował pan poważne oskarżenia. Powiedział pan: „Oskarżam niektórych biskupów o politeizm, a co więcej: o polidemonizm”.
Tak…
Dość ostre słowa… prawda? Czy mógłby pan je skomentować?
Tak, ponieważ, kiedy mówimy o politeizmie, to politeizm oznacza pluralizm bóstw, różnych bogów. Ale kim są ci bogowie? W koncepcji pogańskiej, w koncepcji starożytnych ludów, ale także w koncepcji rdzennych ludów, Indian Ameryki Południowej nie ma różnicy pomiędzy Bogiem a naturą, ponieważ nie wierzą oni w Boga transcendentnego, wykraczającego poza naturę. Bóg jest wewnątrz natury. Jest pomieszanie Boga z naturą. A kiedy mówimy o naturze, mówimy o roślinach, zwierzętach, górach, rzekach. A zatem Bóg jest rzeką, drzewem, krową, wężem. Mamy personifikację żywiołów natury, które stają się Bogiem. Ale to nie jest Bóg. To fałszywy Bóg. W rzeczywistości ktoś, kto adoruje na przykład węża, adoruje w rzeczywistości demona, diabła.
Wszyscy pogańscy bogowie to diabły…
Tak…
… mówi Pismo Święte.
Właśnie… A zatem w tym rozumieniu, kiedy mówię o polidemonizmie, to nie jest to słowo, zwrot, który wymyśliłem, ale jest to termin techniczny: polidemonizm, którego używają socjolodzy, badacze prymitywnych religii. Jest to słowo normalnie używane. Polidemonizm jest według mnie bardziej stosownym słowem, by określić tę nową religię, która jest religią Gai, kulturą natury… I według mnie, podczas gdy szatan kusił naszych przodków, Adama i Ewę, mówiąc im, że będą jak Bóg, dzisiaj nowym kuszeniem szatana jest: nie będziecie bardziej jak Bóg, ale jak zwierzęta. Ponieważ w rzeczywistości nie ma ubóstwienia społeczeństwa, ale to, co obserwujemy, to animalizacja społeczeństwa. Co oznacza, że społeczeństwo coraz bardziej staje się zwierzęce.
Jak to pan rozumie? Czy mógłby pan wyjaśnić?
Istnieje różnica pomiędzy człowiekiem a zwierzętami. Różnica jest taka, że zwierzęta, takie jak kot, pies, małpa, mają duszę zmysłową, ale nie mają duszy duchowej, racjonalnej, nieśmiertelnej. Ponieważ zwierzęta nie mają ani rozumu, ani wolnej woli. Żyją, mają zmysły, mają doświadczenie, ale one nie mają ani rozumu, ani wiary, oczywiście.
Człowiek dzisiaj, według mnie, staje się każdego dnia coraz bardziej podobny do zwierząt, ponieważ odmawia wykorzystania swojego rozumu. Jest atrofia rozumu, utrata rozumu, a także utrata woli, utrata wolnej woli, wolności człowieka. Bowiem dzisiaj człowiek wierzy, że jest wolny, ale w rzeczywistości jest niewolnikiem, nie jest wolny. Ludzie są niewolnikami mediów, silnych potęg. Człowiek jest dzisiaj dużo mniej wolny niż na przykład człowiek średniowiecza albo być może sto lat temu był dużo bardziej wolny niż dzisiaj. Bardziej wolny, gdyż używał swojego rozumu i swojej woli bardziej sprawnie niż dzisiaj. A więc kiedy się traci rozum, kiedy dochodzi do abdykacji rozumu, kiedy traci się rozum, wolną wolę, wolność, człowiek staje się bardzo podobny do zwierząt albo być może do roślin. Taka jest sytuacja dzisiaj. I w tej sytuacji szatan panuje. Jest to królestwo szatana przeciwne prawdziwemu królestwu Chrystusa.
Politeizm, polidemonizm, atrofia rozumu, animalizacja – straszne rzeczy, masa strasznych rzeczy. Dlaczego katoliccy biskupi mieliby w tym uczestniczyć?
Myślę, że katoliccy biskupi milczą, a milczenie jest jednocześnie winą i karą dla nich. Bowiem, jeśli ktoś przez całe swoje życie jest przyzwyczajony do milczenia, zaczyna od drobnych przemilczeń, nie bardzo poważnych… Pismo Święte mówi, że kto jest wierny w małych rzeczach, jest także wierny w wielkich. To samo dotyczy grzechów. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do małych grzechów, jeśli nie zmieni swojej postawy, stopniowo zacznie popełniać wielkie grzechy. Być może zaczęli oni od małych grzechów przemilczenia, ale stopniowo stało się to wielkim grzechem milczenia. Jest to grzech i jednocześnie jest to kara za grzech, są oni karani swoim milczeniem. Z tego powodu myślę, że jest to godzina ludzi świeckich, świeccy muszą przerwać milczenie biskupów.
Tak, zdecydowanie. Też tak myślę, ale nim przejdziemy do ludzi świeckich, powiedziałbym, że nie wszyscy biskupi milczą.
Oczywiście! Są wyjątki.
Tak… ale wydaje się, że są wyjątki po obu stronach. Wydaje się, że istnieje grupa wśród nich, która jest bardzo aktywna, głośna, którzy są ludźmi po ciemnej stronie.
Mówi pan…
O biskupach, którzy są dość aktywni po ciemnej stronie…
Tak, ponieważ historię zawsze tworzą mniejszości. A zatem istnieje większość biskupów, którzy milczą. A następnie są dwie aktywne mniejszości: dobra mniejszość ortodoksyjnych biskupów czy kardynałów, nie tak mało, ale być może istnieje mniejszość tych, którzy zabierają głos. Na przykład, teraz była w Rzymie prezentacja książki bp. Schneidera. Wydał bardzo dobrą książkę w Stanach Zjednoczonych. Ta książka została zaprezentowana w Rzymie w obecności kard. Burke’a, a także kard. Müllera. A zatem milczenie zostało przerwane. Po drugiej stronie jest bardzo aktywna część biskupów, którzy przełamują milczenie, ale w bardzo przeciwny sposób, ponieważ są oni heterodoksyjni. A więc jest cała sieć biskupów amerykańskich lub biskupów niemieckich, którzy są przekonani, że Kościół może się zmienić całkowicie, zmienić swoją strukturę, swoją konstytucję, swoją wiarę i oni chcą zmienić Kościół. Wiemy, że to nie jest możliwe, ponieważ nasz Pan zapewnił nas, że Jego słowa nigdy nie przeminą. Ale jest silny atak. Tego ataku dokonuje mniejszość, ale niestety ta większość nie reaguje. I wydaje się iść, aż do dziś, za ultra progresywną mniejszością.
Czy myśli pan, że ta mniejszość heterodoksyjnych biskupów działa sama, z własnej woli czy może ktoś ich inspiruje? Albo kontroluje, prowadzi?
To, co się dzieje, jest takie same, jak wówczas, gdy doszło do rewolucji protestanckiej. Chodzi mi o to, że na przykład Marcin Luter był wspierany przez pewnych niemieckich książąt. Interesy tych książąt były polityczne, nie interesowały ich tak bardzo kwestie teologiczne, ale wspierali… ale protagonistą był Marcin Luter. Chcę powiedzieć, że oczywiście istnieją interesy polityczne, gospodarcze, wiele elementów tłumaczących kryzys. Jednak każdy prawdziwy kryzys ma źródło religijne. A więc kwestia jest religijna, bitwa jest religijna. I to na płaszczyźnie religijnej musimy reagować.
A zatem za każdym razem, gdy wiara słabnie, zaczyna się kryzys. A jak św. Paweł mówi: ducha nie gaście. Nam, świeckim wiernym katolikom, nie wolno gasić ducha. Chciałbym tutaj nawiązać do innej pana koncepcji, a mianowicie, koncepcji oporu wobec procesu samodestrukcji Kościoła, jeśli dobrze pamiętam. Co ma pan na myśli przez to słowo: „opór”? Co powinni wierni świeccy katolicy robić, by stawić opór oczywiście błędnemu procesowi? Samodestrukcja Kościoła to jest coś, z czym powinniśmy walczyć…
Tak. Myślę, że my świeccy oczywiście nie jesteśmy Kościołem nauczającym, a zatem nie mamy prawa nauczać, nie mamy autorytetu. Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy autorytetem w Kościele, że nie możemy nikomu być wdzięczni. Jesteśmy prostymi, pokornymi świeckimi. Ale jako ochrzczeni świeccy mamy prawo i obowiązek bronić, przekazywać, zachowywać wiarę, którą otrzymaliśmy wraz z naszym chrztem. Ponieważ Kościół jest organizmem, składającym się nie tylko z kardynałów i biskupów. Kardynałowie i biskupi – oczywiście. W Kościele katolickim istnieje hierarchia. A więc jest góra Kościoła z kardynałami, biskupami, papieżem. Ale Duch Święty wspiera nie tylko ten Kościół na górze, ale całe ciało Kościoła. A jeśli kardynałowie czy biskupi Kościoła nie odpowiadają na łaskę Bożą, Ducha Świętego, ten Duch Święty udzieli więcej darów prostym świeckim, mężczyznom lub kobietom, także prostym księżom czy duchownym, czy zakonnikom lub zakonnicom. A zatem każdy katolik w tej chwili musi stawiać opór. Opór oznacza, że nie będzie się spało, ale że się powstanie. Powstanie z modlitwą nade wszystko, ale także z działaniem. A kiedy zorganizowaliśmy dwa razy dwa różne wydarzenia, dwie manifestacje nazwane Acies Ordinata – pierwszą 19 lutego, […. ?] Właśnie… , a drugą 28 września 2019, na tydzień przed synodem, to był to akt symboliczny po to, by zamanifestować, pokazać, że są ludzie, którzy powstają, którzy stawiają opór, którzy nie pomagają w tym procesie samodestrukcji Kościoła. Myślę, że także akty symboliczne są bardzo ważne, ponieważ oczywiście nie mamy politycznej ani ekonomicznej siły, nasze siły są słabe, ale myślę, że to, co możemy zrobić, to coś, co podoba się Bogu. Na przykład, myślę, że kiedy ten młody człowiek wrzucił do Tybru Pachamamę, to wiem, że wielu katolików na całym świecie doceniło ten akt, że ci ludzie byli bardzo zadowoleni z tego działania. Jednak myślę, że to co ważniejsze, to komu podobało się to działanie nade wszystko? Aniołom i świętym w niebie –oni to docenili. A więc to jest ważne – by zrobić coś, co podoba się Bogu.
Być może niektórzy katolicy mogą się bać działać w ten sposób. Nie bać się fizycznie, ale bać się, że działając, opierając się władzom Kościoła, mogą się znaleźć w sytuacji Girolamo Savonaroli, a nawet Jana Husa, którzy także mieli znaczne powody do krytykowania władz Kościoła swoich czasów.
Istnieje naprawdę duża różnica, ponieważ… jest duża różnica pomiędzy tymi dwoma mężczyznami Savonarolą i Husem…
Oczywiście…
Ale na przykład cała rewolucja protestancka była robiona w imię Pisma Świętego przeciwstawionego władzom Kościoła. A także Savonarola odrzucił autorytet papieża Aleksandra VI na przykład. Ale my nie odrzucamy autorytetu papiestwa. Uznajemy, wierzymy mocno w Kościół hierarchiczny, w którym papież jest jako kamień. Ale władze kościelne, papież, kardynałowie, biskupi są środkami, nie celem, ponieważ istnieje tylko jeden cel ostateczny, którym jest Bóg. Wszystko jest uporządkowane ku Bogu. I jeśli istnieje stworzenie, które nie pomaga nam połączyć się z Bogiem, musimy oddzielić się od tego stworzenia. A więc nasze oddzielenie od złych duszpasterzy, nie jest separacją sądową, ponieważ wierzymy w sądową konstytucję Kościoła, wraz z papieżem, kardynałami, biskupami, wierzymy w to. Ale jest to bardziej oddzielenie od ludzi, którzy w tym momencie zajmują pewne funkcje. A więc na przykład wierzę bardzo mocno w nieomylność papieża i bardzo pragnę, by papież Franciszek albo inny papież definiował prawdę, potępiał błędy… Bardzo bym tego chciał. Ale jeśli tego nie zrobi, ponieważ papież nie wykorzysta charyzmatu, który posiada, charyzmatu nieomylności, i jakimiś nie nieomylnymi działaniami, na przykład w wywiadzie dla pana Scalfariego albo w wywiadzie udzielonym podczas lotu, a więc w działaniach, które nie są Magisterium, powie coś, co jest przeciwne mojej wierze, muszę to odrzucić, a odrzucając to oddzielam się od złych słów człowieka, ale nie jest to separacja od funkcji, od roli papiestwa. A więc myślę, że jest to bardzo ważne rozróżnienie, ponieważ nade wszystko nasza wiara, nasza religia, religia katolicka opiera się na rozumie. Bowiem jeśli zniszczy się rozum, stwierdzając, że rozum nie jest ważny, jest tylko ważna wiara, niszczy się tym samym nie tylko rozum, ale także wiarę. Ponieważ jest prawdą, że wiara jest wyższa w stosunku do rozumu. Ale na przykład objawienie Trójcy Świętej, jest to coś, co zostało objawione, jest to Boże objawienie. Ale wierzę w to Boże objawienie, ponieważ przede wszystkim wiem, że Bóg, który objawił tę prawdę, jest prawdziwym Bogiem. I wierzę w to w oparciu o swój rozum. Mam na myśli to, że rozum jest środkiem, który pokazuje, że Bóg istnieje, że Bóg ma Syna Bożego, którym jest Jezus Chrystus, że Kościół katolicki ma fundamenty boskie, instytucja Kościoła. Wykazanie prawdy Boga, Jezusa Chrystusa, Kościoła, objawienia opiera się na rozumie. Wówczas, kiedy uwierzę w to w oparciu o rozum, oczywiście dzięki wierze wierzę w coś wyższego. Ale dzisiaj, o co proszą nas źli duszpasterze? By odrzucić rozum. Bowiem, kiedy mówią oni na przykład, że musimy zaakceptować bożki, a jednocześnie Chrystusa, jest to coś, co jest sprzeczne nie tylko z wiarą, ale także z rozumem. Gdyż jedynym prawdziwym Bogiem jest Jezus Chrystus, a jeśli tak, to bożki są diaboliczne, są fałszywe…
Jaka jest zgoda pomiędzy Belialem a Jezusem Chrystusem? – powiedział św. Paweł…
Właśnie. Albo alternatywą jest relatywizm. Prawdziwym wyzwaniem dzisiaj jest albo być prawdziwym katolikiem, albo być prawdziwym relatywistą. Ale nie ma możliwości być pomiędzy, trzeba wybrać: katolik albo relatywista.
Cóż… Trudne pytanie teraz: Czy papież może być heretykiem? Straszne nawet o tym pomyśleć, ale teoretycznie – czy może?
Według mnie to nie jest problem. Papież może być heretykiem. I myślę, że w ciągu historii tak się stało być może raz lub dwa razy. To nie jest problemem. Problemem jest to: jeśli jest papież heretyk, to co zrobić? Problem jest taki: gdybyśmy na przykład żyli w średniowieczu i wyobrazili sobie heretyckiego papieża, który ogłosiłby, że Trójca Święta jest fałszem, wówczas oczywiście całe chrześcijaństwo by zareagowało, że to skandal. Ale dzisiaj, jeśli byłby papież, który głosi coś, co jest sprzeczne z katolicką ortodoksją, wydaje się, że większość kardynałów albo biskupów zachowa milczenie, opinia katolicka wydaje się obojętna, a więc sądzę, że jest to dla nas karą. Ponieważ, co się dzieje? Może się zdarzyć dzisiaj, jak się dzieje, że papież jest heretykiem, ale prawdziwym papieżem. Ponieważ chodzi o to, że Kościół musi być zawsze widzialny, jest Kościół charyzmatyczny… A więc nie zgadzam się z wieloma katolikami, którzy mówią, że papież Franciszek jest heretykiem, a w konsekwencji nie jest już papieżem. Bowiem pytam się ich: Tak, ale gdzie jest Kościół? Kościół musi być widzialny. A zatem ważne jest, by wprowadzić, rozwinąć sensus fidei, poczucie wiary świeckich, zakonników, wszystkich katolików. Bowiem prawdziwym dramatem nie jest to, że papież jest heretykiem, ale jeśli Kościół jest heretycki. Chodzi mi o Kościół, który nie jest świadomy swoich błędów. Jest dzisiaj wielu dobrych ludzi, którzy są w błędzie, ale nie są tego świadomi. To jest dramatem. Dramatem jest sytuacja anestezji Kościoła. Myślę, że naszym obowiązkiem jest działania na rzecz prawdziwego przebudzenia…
Profesor mówi, że musimy się zbudzić…
Właśnie. Dokładnie. To jest prawdzie działanie, którego potrzebujemy.
A jeśli chcemy się zbudzić, jeśli chcemy coś zrobić, możemy wziąć na przykład udział w akcjach, kampaniach Acies Ordinata, które pan organizuje, ale nie każdy może przyjechać do Rzymu i do San Silvestro, by w tym uczestniczyć, a więc co mogą wierni świeccy katolicy zrobić w domu? W swoich miastach, w swoich krajach? Jak mogą działać? By się przyłączyć, przynajmniej duchowo?
Modlić się do Ducha Świętego o natchnienie do dobrych inicjatyw… mam na myśli nie tylko modlitwę, modlitwa jest ważna, ale nie wystarczy. Po modlitwie konieczne jest działanie. Ale musimy prosić Ducha Świętego, oczywiście Matkę Bożą, która jest całkowicie pełna Ducha Świętego. A także prosić o to aniołów, świętych aniołów, by pomagali nam, by nas prowadzili w tych trudnych czasach. Ponieważ problemem jest to, że dzisiaj jest kryzys autorytetu, nie ma autorytetu. Bowiem normalnie, kiedy jest problem, rozwiązaniem jest nasz biskup albo papież. Ale dzisiaj papież ani biskupi nie są rozwiązaniem. Lecz są przyczyną problemu. Musimy pamiętać, że papież jest namiestnikiem Chrystusa, a więc musimy modlić się do Jezusa Chrystusa, by nam pomógł w tym trudnym momencie i musimy kochać Kościół. Łatwo jest kochać Kościół, kiedy Kościół ma dobre czasy, trudno jest kochać Kościół, kiedy Kościół wydaje się przegrywać. A dzisiaj wydaje się, że Kościół nie wygrywa. Jednak Kościół zwycięży, ponieważ Kościołowi Najświętsza Panna obiecała to w Fatimie i bardzo wierzę w tę Bożą obietnicę z Fatimy: Na końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje. To oznacza, że Kościół katolicki zatriumfuje.
Trudno o lepsze słowa na zakończenie naszej bardzo miłej i bardzo oświecającej rozmowy. Panie profesorze, bardzo panu dziękujemy ponownie, że zgodził się nas tutaj pan przyjąć. Jesteśmy w centrum Fundacji Lepanto w Rzymie. I raz jeszcze – dziękujemy. Pragnę życzyć panu dużo siły, dużo cierpliwości, opatrznościowej opieki, a nade wszystko kierownictwa Matki Bożej, Matki Kościoła.
Tłum. Jan J. Franczak