Ekskluzywny wywiad PCh24 z kard. Raymondem Burke – prosto z Synodu Młodych [VIDEO]
Prezentujemy Państwu wyjątkowy wywiad PCh24. W trakcie Synodu Młodych kardynał Raymond Leo Burke w rozmowie z Krystianem Kratiukiem poruszył wiele kwestii, którymi obecnie żyje Kościół.
Kardynał Burke odniósł się do kryzysu wywołanego nadużyciami seksualnymi Theodora McCarricka, wpływowego niegdyś amerykańskiego duchownego. – Czeka nas trudna przyszłość, w tym rozumieniu, że ludzie, słusznie, czują się ogromnie zdradzeni, kiedy widzą, że ksiądz, który molestował młodych ludzi, nie tylko został awansowany na biskupa, ale biskupa diecezji, a potem archidiecezji, archidiecezji, która jest stolicą naszego kraju, a potem zrobiono go kardynałem. I każdy wie teraz, że pewni ludzie w Kościele wiedzieli, że ten człowiek jest sprawcą nadużyć, a jednak tuszowali to i awansowali go. I to musi się skończyć. Nie może tak być – zauważył kard. Burke. Skrytykował przy tym pomysły „katolików otwartych”, którzy twierdzą, że najlepszym sposobem na rozwiązanie kryzysu moralnego niektórych hierarchów jest… likwidacja hierarchii w ogóle.
– Powód, dla którego Kościół jest hierarchiczny, jest taki, że został on ustanowiony przez Boga. Konstytucja Kościoła została nam dana przez samego Pana. I jest to dar Boży. A więc nie możemy udawać, że ustanowimy Kościół na nowo poprzez jakiegoś rodzaju zgromadzenie konstytucyjne albo poprzez jakiś inny ludzki projekt. Musimy dostosować się do woli Boga i chronić i promować hierarchiczną naturę Kościoła. W taki właśnie sposób powinniśmy postępować – zauważył duchowny w rozmowie z Krystianem Kratiukiem. Przypomniał również naukę Kościoła w sprawie homoseksualizmu – to właśnie ta grzeszna przypadłość jest jedną z głównych przyczyn moralnego upadku niektórych księżu.
– Dzisiaj w dobie ogromnego zamieszania w Kościele i z pewnością w społeczeństwie świeckim, stwierdzenie, że czyny homoseksualne są złe – a są właśnie takie zawsze i wszędzie – odbiera się to jako sianie nienawiści wobec ludzi, którzy mają skłonności homoseksualne. To całkowicie fałszywe. Św. Augustyn stosował formułę, którą sam nasz Pan pokazuje w Ewangelii: kochamy grzesznika, troszczymy się w naszym sercu o grzesznika, ale jednocześnie nienawidzimy grzechu. A w jaki sposób ukazujemy miłość wobec grzesznika? Poprzez wyraźne stwierdzenie, że grzeszne czyny są złe i że należy ich zaprzestać – powiedział kard. Burke.
– Kościół kocha wszystkich ludzi, nawet tych, którzy mogą być agresywni w promowaniu zła. Ale jednocześnie, z powodu miłości do tych ludzi, Kościół walczy o nauczanie prawdy na temat naszej ludzkiej seksualności i właściwych sposobów jej wyrażania – dodał. Duchowny nie ma ponadto wątpliwości, że Kościół ma we współczesnym świecie wielu wrogów.
– Myślę, że szatan nie mógłby być szczęśliwszy niż gdyby sprawił byśmy myśleli, że wrogowie Chrystusa zniknęli, i że wrogowie Kościoła zniknęli. Powiedziałbym, że w dzisiejszych czasach wrogowie Kościoła są prawdopodobnie tak zażarci… albo bardziej zażarci, niż kiedykolwiek dotąd. Widzimy to wszędzie. Widzimy to w ataku na życie ludzkie. Widzimy to w ataku na integralność małżeństwa. Widzimy to w próbie odmówienia ludziom wolności stosowania się do wskazań własnego sumienia w kwestiach moralnych – zauważył kard. Burke.
– Sądzę, że idea, że Kościół nie ma wrogów jest tak naprawdę diaboliczna. Weźmy choćby za przykład sprawę zawarcia przez Watykan porozumienia z Chinami. Nie ma żadnej wątpliwości, że rząd chiński jest całkowicie wrogi wierze katolickiej i jakiejkolwiek wierze chrześcijańskiej. Oni chcą ją zniszczyć. W Chinach religią są Chiny. Z naszej perspektywy, myślenie, że możemy zawrzeć jakiś traktat z krajem, który u swych fundamentów ma zapisaną całkowitą wrogość wobec Kościoła, jest w najlepszym przypadku naiwne, a w najgorszym diaboliczne. Kwestionujemy wszak istnienie nieprzyjaciela i w rzeczywistości próbujemy iść na kompromisy z wrogiem, a to jest nie do przyjęcia. Staje się to nawet bardziej bolesne, gdy się pomyśli, że przez dziesięciolecia wierni katolicy w Chinach, którzy byli wierni Kościołowi, Stolicy Piotrowej, byli w więzieniu i poddawano ich okrutnym torturom, wielu umarło, wielu zostało męczennikami. A teraz wydaje się, że to wszystko było pozbawione sensu. To naprawdę poważna sprawa, ale wybrałem ją jako przykład, by po prostu potwierdzić: Kościół ma wrogów i są to wielcy wrogowie. Także cały świat masonerii i ten cały ruch na rzecz jednego światowego rządu oraz ci milionerzy i miliarderzy, którzy wydają miliony dolarów, by zniszczyć zasady moralne narodów takich, jak Irlandia i wpłynąć także na dobre narody, takie jak wasz w Polsce, by promować agendę przeciwko życiu, przeciwko rodzinie, przeciwko Kościołowi – dodał. Odnosząc się do naszej Ojczyzny zapewnił, że modli się za Polskę, którą na cel obrali sobie rewolucjoniści.
– Jestem pewien, że to właśnie teraz Polska jest bardzo ważnym celem. Modlę się ze wszystkich sił – ze względu na siłę waszego katolicyzmu, którego doświadczyłem i poznałem w Polsce – by Polacy się temu procesowi nie poddali – powiedział kardynał. Przypomniał jednocześnie jak należy po katolicku rozumieć ideę synodu.
– Pojęcie synodu zawsze istniało w Kościele. Ale synod był narzędziem stosowanym przez biskupa czy arcybiskupa, aby zrozumieć, jak lepiej nauczać wiary i jak lepiej stosować dyscyplinę kościelną. Nigdy nie był on postrzegany jako gremium, które tworzyło nowe nauczanie, które tworzyło nową dyscyplinę. A więc istnieje tutaj fundamentalne nieporozumienie, które należy skorygować – powiedział kardynał Raymond Leo Burke.
* * *
Poniżej prezentujemy całą rozmowę redaktora Krystiana Kratiuka z kardynałem Raymondem Leo Burke:
Wasza Eminencjo, dziękujemy za czas poświęcony naszym polskim widzom. Chciałbym zacząć naszą rozmowę od bardzo trudnego tematu, chodzi mianowicie o wielki skandal nadużyć seksualnych w naszym Kościele. Wiemy, że w kraju Waszej Eminencji – w Stanach Zjednoczonych Ameryki – doszło do takiej właśnie sytuacji… Jaka będzie przyszłość Kościoła w USA? Dowiadujemy się, że doszło tam do wielkiego podziału wśród biskupów, szczególnie po publikacji listów arcybiskupa Vigano… Jaka więc będzie przyszłość Kościoła w Stanach Zjednoczonych?
Czeka nas trudna przyszłość, w tym rozumieniu, że ludzie, słusznie, czują się ogromnie zdradzeni, kiedy widzą, że ksiądz, który molestował młodych ludzi, nie tylko został awansowany na biskupa, ale biskupa diecezji, a potem archidiecezji, archidiecezji, która jest stolicą naszego kraju, a potem zrobiono go kardynałem… I każdy wie teraz, że pewni ludzie w Kościele wiedzieli, że ten człowiek jest sprawcą nadużyć, a jednak tuszowali to i awansowali go. I to musi się skończyć. Nie może tak być. Wierzę, że jeśli podejmie się właściwe środki kanoniczne, to oskarżenia, które zostały wytoczone zostaną uczciwie przestudiowane i zostanie podjęta decyzja zgodnie ze stanem faktycznym. A wobec tych, którzy są odpowiedzialni, zostaną podjęte właściwe sankcje i ludzie powoli zaczną odzyskiwać zachwianą wiarę.
Jednak mimo to w Kościele wciąż próbuje się po prostu nie traktować tych spraw poważnie, a ludzie, dobrzy katolicy, nie akceptują tego. I nie winię ich, ja także tego nie akceptuję.
W całej tej smutnej sprawie jest jedna rzecz, którą trudno sobie uzmysłowić. Wielu ludzi po tych skandalach chciałoby zniszczyć Kościół hierarchiczny, gdyż ich logika jest następująca: jeśli jest kilku winnych biskupów, winnych wielkiego grzechu, czegoś rzeczywiście strasznego, to musimy zniszczyć hierarchię Kościoła. Czy jest to dobry sposób myślenia? Czy taki Kościół bez hierarchii byłby wciąż Kościołem katolickim?
Nie, nie byłby. I nie jest to dobry sposób myślenia, gdyż czytamy już od pierwszych stron Ewangelii, że nasz Pan ustanowił hierarchię Kościoła, powołał Dwunastu i ustanowił ich głowami i pasterzami Kościoła osobiście poprzez sakrament święceń kapłańskich. A to, że niektórzy biskupi w sposób poważny zdradzili swój urząd, nie oznacza, że Kościół hierarchiczny jest temu winien. Co więc należy zrobić? Nie wolno traktować tej sprawy na sposób świecki, i mówić: „skoro biskupi nie wypełniają swoich obowiązków, to w takim razie po prostu wyeliminujemy biskupów i przejmiemy ich obowiązki”. Nie. Sposobem poradzenia sobie z tym problemem jest mianowanie dobrych biskupów, a następnie upewnienie się, że nasze seminaria są tak zdrowe, jak to tylko możliwe, aby wyświęcano tam dobrych księży, aby niektórzy z nich w końcu zostali powołani na biskupów.
Niech wolno mi będzie spytać: dlaczego Kościół jest hierarchiczny, a nie – powiedzmy – demokratyczny? Jest bowiem wielu katolików, także w naszym kraju, tzw. liberalnych katolików, którzy twierdzą, że hierarchiczność to przestarzały system rządzenia w Kościele.
Powód, dla którego Kościół jest hierarchiczny, jest taki, że został on ustanowiony przez Boga. Konstytucja Kościoła została nam dana przez samego Pana. I jest to dar Boży. A więc nie możemy udawać, że ustanowimy Kościół na nowo poprzez jakiegoś rodzaju zgromadzenie konstytucyjne albo poprzez jakiś inny ludzki projekt. Musimy dostosować się do woli Boga i chronić i promować hierarchiczną naturę Kościoła. W taki właśnie sposób powinniśmy postępować.
Dziękuję. Muszę zapytać o homoseksualny aspekt tego wielkiego kryzysu w USA, ale nie tylko w USA, gdyż podobne przypadki zdarzają także np. w Polsce czy w Irlandii. Dzisiaj nie jest łatwo być katolikiem, nie jest łatwo trwać w Kościele. Liberalne media, a także niektóre media katolickie, chciałby, abyśmy myśleli, że największym problemem Kościoła jest klerykalizm, a nie „kultura homoseksualna”, jak w USA. Kardynał Grocholewski powiedział polskim mediom, że to właśnie „kultura homoseksualna” jest jednym z największych problemów w Kościele i że to ona może wywołuje skandale nadużyć seksualnych. Czy Wasza Eminencja się z tym zgadza?
Zgadzam się z nim całkowicie. Nie ma wątpliwości, że większość czynów, które popełniono, to czyny homoseksualne popełnione z udziałem młodych mężczyzn. I jakoś w Kościele ta jawna wina moralna była chroniona i w jakiś sposób nawet promowana. Musimy zająć się faktem, że istnieją księża, którzy przejawiają te skłonności i działają zgodnie z nimi. Kiedy się o tym mówi – a sam tego doświadczyłem – zdarza się, że ludzie stwierdzają: „Mówisz, iż ludzie, których pociągają osoby tej samej płci zawsze molestują dzieci”. Nie, nie mówię tego. Mówię, że księża, którzy molestowali dzieci, dokonali tego poprzez czyny homoseksualne z młodymi ludźmi. A to oznacza, że charakter moralny naszych kleryków i księży w jakiś sposób nie jest taki jaki być powinien. Dzisiaj w dobie ogromnego zamieszania w Kościele i z pewnością w społeczeństwie świeckim, stwierdzenie, że czyny homoseksualne są złe – a są właśnie takie zawsze i wszędzie – odbiera się to jako sianie nienawiści wobec ludzi, którzy mają skłonności homoseksualne. To całkowicie fałszywe. Św. Augustyn stosował formułę, którą sam nasz Pan pokazuje w Ewangelii: kochamy grzesznika, troszczymy się w naszym sercu o grzesznika, ale jednocześnie nienawidzimy grzechu. A w jaki sposób ukazujemy miłość wobec grzesznika? Poprzez wyraźne stwierdzenie, że grzeszne czyny są złe i że należy ich zaprzestać. Ale tak rozumując nie dotykamy w ogóle sedna sprawy. Mówienie, że grzechy ludzi Kościoła wynikają z klerykalizmu, wydaje mi się sposobem na unikanie ogromnej trudności, jakiej doświadczamy. To nie pierwszy raz w Kościele, kiedy były takie trudności. Św. Piotr Damiani musiał napisać cały traktat na temat kontaktów homoseksualnych w tamtych czasach. Po pierwsze, kiedy ludzie mówią: „O nie, to jest spowodowane klerykalizmem”, pytam ich: „Co przez to rozumiecie?” I większość ludzi nie potrafi mi powiedzieć, co rozumieją przez „klerykalizm”. Jeśli klerykalizm byłby tym, co pozwala chronić, a nawet awansować ludzi robiących złe rzeczy – tak. Ale same złe czyny nie są pochodną klerykalizmu. U większości księży, z którymi kontaktowałem się w swoim życiu jako ksiądz i biskup, a którzy niestety popełnili te czyny, nie dokonało się to w wyniku jakiejś klerykalnej mentalności. Po prostu doświadczali słabości moralnej, nie została ona właściwie skorygowana i nie zastosowali właściwych środków duchowych, by pozostać w czystości i w doskonałej wstrzemięźliwości.
Być może powodem, dla którego ludzie winią klerykalizm, jest to, że we współczesnym świecie tak silny jest antyklerykalizm?
Tak, tak, ludzie mówią: nie chcemy już więcej słuchać tego, co ksiądz ma do powiedzenia, gdyż oni wszyscy są zepsuci, wszyscy są hipokrytami. Ale dobrzy księża – a jest wielu dobrych księży – uczą po prostu tego, co nasz Pan sam uczy w swoim świętym Kościele, a dla nas jest to droga do szczęścia i naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy unikać tego typu podejścia, które zaczyna być wrogie wobec duchowieństwa. Ponieważ duchowieństwo to nasi pasterze i musimy ich kochać i słuchać ich. A jeśli ktoś nie jest godny, to należy się z takim księdzem skonfrontować i powiedzieć mu: to co mi mówisz, uważam za fałszywe. Musimy domagać się od naszych księży i biskupów, by przedstawiali nam prawdziwą naukę i dyscyplinę Kościoła.
Kwestia nadużyć homoseksualnych i skandalu nadużyć seksualnych wiąże się tematycznie z lobby LGBT nie tylko w dzisiejszym świecie, ale także w dzisiejszym Kościele. Wiemy, że w czasie synodu ds. młodzieży, podnoszono kwestię LGBT i że znalazła się ona w Instrumentum laboris dla tego synodu. Czy Wasza Eminencja sądzi, że to właściwe, zwłaszcza, w dobie tak monstrualnego skandalu nadużyć seksualnych?
Nie, to jest całkowicie niestosowne. Po pierwsze, ta terminologia pochodzi przecież od agresywnego lobby homoseksualnego. Pochodzi ona od grupy, która nie akceptuje nauczania Kościoła w kwestii czystości, moralności seksualnej i czynów homoseksualnych. Jest to grupa agresywna w tym rozumieniu, że usilnie dąży ona do wywierania wpływu na dzieci i młodych ludzi, doprowadzając ich do wielkiego zamieszania. A zatem tego typu język nigdy nie powinien się znaleźć w dokumencie kościelnym. A Kościół musi być bardzo ostrożny, by nie utożsamiać się z tym ruchem. Wrócę do tego, co powiedziałem wcześniej: Kościół kocha wszystkich ludzi, nawet tych, którzy mogą być agresywni w promowaniu zła. Ale jednocześnie, z powodu miłości do tych ludzi, Kościół walczy o nauczanie prawdy na temat naszej ludzkiej seksualności i właściwych sposobów jej wyrażania.
Wasza Eminencjo, czy Kościół ma wrogów? Muszę o to spytać, ponieważ każdego dnia słyszę, również tutaj, w Watykanie, że czasy, kiedy Kościół był w opozycji wobec świata, a świat w opozycji wobec Kościoła, już się skończył. A teraz rzekomo wszyscy żyjemy wyłącznie w przyjaźni. Ale jestem pewien, że wciąż istnieją nieprzyjaciele poza Kościołem. Czyż nie jest rolą katolików, katolickich dziennikarzy a także księży, przypominanie, że Kościół nie jest bezpieczny w dzisiejszym świecie?
Zdecydowanie! Myślę, że szatan nie mógłby być szczęśliwszy niż gdyby sprawił byśmy myśleli, że wrogowie Chrystusa zniknęli, i że wrogowie Kościoła zniknęli. Powiedziałbym, że w dzisiejszych czasach wrogowie Kościoła są prawdopodobnie tak zażarci… albo bardziej zażarci, niż kiedykolwiek dotąd. Widzimy to wszędzie. Widzimy to w ataku na życie ludzkie. Widzimy to w ataku na integralność małżeństwa. Widzimy to w próbie odmówienia ludziom wolności stosowania się do wskazań własnego sumienia w kwestiach moralnych. Dzisiaj… w rzeczywistości, kiedy dorastałem, mówiliśmy o Kościele jako komunii świętych w trzech ciałach: w Kościele triumfującym – świętych w niebie, Kościele cierpiącym – biednych duszach w czyśćcu, i nas na ziemi, których nazywamy walczącymi, innymi słowy tych, którzy muszą walczyć przeciwko siłom zła, aby mieć udział w Chrystusie i Jego zwycięstwie, mieć udział w Jego cierpieniach ze względu na zbawienie całego świata. Ale sądzę, że idea, że Kościół nie ma wrogów jest tak naprawdę diaboliczna. Weźmy choćby za przykład sprawę zawarcia przez Watykan porozumienia z Chinami. Nie ma żadnej wątpliwości, że rząd chiński jest całkowicie wrogi wierze katolickiej i jakiejkolwiek wierze chrześcijańskiej. Oni chcą ją zniszczyć. W Chinach religią są Chiny. Z naszej perspektywy, myślenie, że możemy zawrzeć jakiś traktat z krajem, który u swych fundamentów ma zapisaną całkowitą wrogość wobec Kościoła, jest w najlepszym przypadku naiwne, a w najgorszym diaboliczne. Kwestionujemy wszak istnienie nieprzyjaciela i w rzeczywistości próbujemy iść na kompromisy z wrogiem, a to jest nie do przyjęcia. Staje się to nawet bardziej bolesne, gdy się pomyśli, że przez dziesięciolecia wierni katolicy w Chinach, którzy byli wierni Kościołowi, Stolicy Piotrowej, byli w więzieniu i poddawano ich okrutnym torturom, wielu umarło, wielu zostało męczennikami. A teraz wydaje się, że to wszystko było pozbawione sensu. To naprawdę poważna sprawa, ale wybrałem ją jako przykład, by po prostu potwierdzić: Kościół ma wrogów i są to wielcy wrogowie. Także cały świat masonerii i ten cały ruch na rzecz jednego światowego rządu oraz ci milionerzy i miliarderzy, którzy wydają miliony dolarów, by zniszczyć zasady moralne narodów takich, jak Irlandia i wpłynąć także na dobre narody, takie jak wasz w Polsce, by promować agendę przeciwko życiu, przeciwko rodzinie, przeciwko Kościołowi.
Właśnie. Zniszczyli Maltę, zniszczyli sporą część USA, zniszczyli Irlandię. Czy Wasza Eminencja myśli, że Polska będzie kolejnym celem w tej antychrześcijańskiej rewolucji?
Myślę, że z pewnością jest ona celem. I jestem pewien, że to właśnie teraz Polska jest bardzo ważnym celem. Modlę się ze wszystkich sił – ze względu na siłę waszego katolicyzmu, którego doświadczyłem i poznałem w Polsce – by Polacy się temu procesowi nie poddali. Ważną rzeczą jest unikanie świeckiego podejścia, światowego podejścia, według którego jedyna rzecz, o jaką się troszczymy, to rzeczy materialne. Ważne by uświadomić sobie, że największy dar, jaki mamy, to wiara katolicka. I sądzę, że Polacy jeszcze mają to poczucie. Jestem pewien, że są w Polsce ludzie, którzy ulegli negatywnemu wpływowi kultury świeckiej, ale znam bardzo wielu Polaków, których wciąż charakteryzuje głębokie poczucie swej wiary i świadomość, że to ona jest największym darem. A teraz nadszedł czas, by naprawdę walczyć o waszą wiarę katolicką.
Chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie o synod ds. młodzieży. Powiedziałbym, że jest to synod w nowych czasach dla Kościoła z powodu obecności „synodalności” w Kościele i będzie to uwzględnione w ostatecznym dokumencie, jak słyszałem. Czy sądzi Wasza Eminencja, że ta synodalizacja może być potraktowana przez kogoś jako demokratyzacja?
Tak, w rzeczywistości może to z łatwością doprowadzić do powstania Kościołów narodowych i swego rodzaju protestanckiego podejścia do Ciała Chrystusa w tym rozumieniu, że każda grupa, która ma pewne podejście do nauk i dyscypliny Kościoła, ma swoją własną integralność i że nie ma już jedności, którą stanowił św. Piotr jako głowa kolegium apostolskiego. Św. Piotr jest fundamentem, podstawowym fundamentem i obroną jedności biskupów i wiernych. I Kościół katolicki nigdy nie mógł aprobować kościołów narodowych czy na przykład gallikanizmu, józefinizmu itd. To zawsze przynosiło szkodę dla Ciała Chrystusa. A więc potrzebujemy dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek docenienia prymatu Piotra i Stolicy Piotrowej. I są dwa obszary w szczególności, które ja chciałbym podkreślić, i były one podkreślane w czasie reformy dyscypliny Kościoła i jego Kodeksu prawa kanonicznego. Jest to święta liturgia. Święta liturgia, gdyż podczas niej sam Chrystus przychodzi, by działać i udzielić nam łaski poprzez sakramenty. To musi być rządzone uniwersalnie, nie możemy dopuścić do tego, by jacyś ludzie odprawiali Eucharystię według prawdziwej wiary katolickiej, a inni według idei wrogiej tej wierze. Inną sferą jest dyscyplina kościelna, w szczególności prawo proceduralne, procesy, które są stosowane w Kościele, by chronić świętą rzeczywistość i korygować nadużycia, muszą być uniwersalne w całym Kościele. A więc patrzę na to z dużym niepokojem. Pojęcie synodu zawsze istniało w Kościele. Ale synod był narzędziem stosowanym przez biskupa czy arcybiskupa, aby zrozumieć, jak lepiej nauczać wiary i jak lepiej stosować dyscyplinę kościelną. Nigdy nie był on postrzegany jako gremium, które tworzyło nowe nauczanie, które tworzyło nową dyscyplinę. A więc istnieje tutaj fundamentalne nieporozumienie, które należy skorygować.
Słyszeliśmy od wielu księży, którzy są tu na synodzie, że przyjechali po to, aby słuchać młodzieży, a nie, żeby ją nauczać, ale uczyć się od niej. Czy nie jest to jak podział pomiędzy ecclesia docens a ecclesia dicens?
To jest błędna, kompletnie błędna idea! Tak, musimy słuchać młodych ludzi, by zrozumieć, przed jakimi stają wyzwaniami. Ale młodzi ludzie mają prawo usłyszeć od nas, od Kościoła, od swoich pasterzy, od swoich rodziców, od tych, którzy są dorośli, prawo usłyszeć od nas prawdę, aby mogli stosownie uporządkować swoje życie. Młodzi ludzie, których spotykam, chcą najbardziej tego, by Kościół uczył jasno i dobitnie. Nie interesuje ich to całe podejście, według którego każdy czuje się dobrze i według którego pomysły każdego młodego człowieka, nie ważne, jakie by były, mają tę samą wagę, co na przykład słowo samego Chrystusa. To absurdalne!
Wiem, że w Polsce był znakomity przykład księdza, który miał wspaniały kontakt z młodymi ludźmi, ale młodzi ludzie chcieli słuchać go i uczyć się od niego. Był to oczywiście papież Jan Paweł II.
Och, tak!
W tym roku mamy 40. rocznicę jego wyboru na tron św. Piotra. Czy Wasza Eminencja sądzi, że nauczanie moralne czy nauczanie społeczne Jana Pawła II wciąż obowiązuje w Kościele?
Zdecydowanie! W rzeczywistości w encyklice Caritas in veritate – o sprawiedliwości społecznej – papież Benedykt XVI powiedział coś, z czym się całkowicie zgadzam. Powiedział on, że powinniśmy dzisiaj przyjąć raz jeszcze encyklikę Jana Pawła II Veritatis splendor i fundamentalną naukę moralną Kościoła, gdyż jest to dla nas światło, pomagające radzić sobie z tyloma poważnymi problemami moralnymi, zarówno świata jak i Kościoła. Nie ma wątpliwości, że Jan Paweł II był szczególnie obdarowany przez Boga jako nauczyciel wiary. A jeśli chodzi o moje zdanie, to on powinien być świętym patronem synodu ds. młodzieży. Któż jest bardziej „papieżem młodzieży” niż papież Jan Paweł II? A jak był skuteczny! Miałem okazję go widzieć w Stanach Zjednoczonych w czasie jego wizyty i w innym kontekście, zawsze mówił do młodzieży z wielką miłością, jasnością, a tego właśnie potrzebujemy dzisiaj. Potrzebujemy tego zarówno my jak i ci biedni młodzi ludzie, ale i starsi, którzy nie byli katechizowani i nie znają fundamentalnych zasad i działań moralnych. I ich trzeba uczyć znowu, a Veritatis splenodr jest doskonałym przykładem i jest w tym dokumencie doskonała nauka. I oczywiście także Evangelium vitae, cały zbiór nauk Jana Pawła II.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krystian Kratiuk.