3 grudnia 2015

Peruwiańscy franciszkanie – ofiary komunistycznej Rewolucji

Napastnicy realizowali program rewolucji według idei Mao Tse-Tunga. Liczyli na to, że uderzając w Kościół katolicki, uzyskają duży rozgłos międzynarodowy i zwiększą strach paraliżujący społeczeństwo peruwiańskie – mówi dla portalu PCh24.pl o. Zbigniew Świerczek OFMConv z Sekretariatu Misyjnego Franciszkanów Krakowskiej Prowincji św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię.

                                                  

5 grudnia na ołtarze wyniesieni zostaną o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek, a wraz z nimi ks. Alessandro Dordi. Gdzie odbędą się uroczystości beatyfikacyjne?

Wesprzyj nas już teraz!


Uroczystości beatyfikacyjne odbędą się na stadionie w Chimbote w Peru. Zamordowani polscy misjonarze z Pariacoto i misjonarz z Włoch pracowali na terenie diecezji Chimbote i tutejszy biskup wyszedł z inicjatywą rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego.

 

9 sierpnia 1991 roku doszło do straszliwej tragedii – dwóch polskich franciszkanów zostało zamordowanych przez terrorystów z komunistycznej organizacji Świetlisty Szlak. Jaki przebieg miało męczeństwo ojców?


Tego dnia, około południa, oddział Ejercito Guerillero Popular, to jest Powstańczej Armii Ludowej będącej zbrojnym ramieniem Partido Comunista del Peru „Sendero Luminoso”, przybył do Pariacoto. Parafianie zawiadomili ojca Zbigniewa, że terroryści są w wiosce, malują na murach sierp i młot, wypisują hasła rewolucyjne, szukają wójta, aby go zabić. Ktoś nakłaniał ojca, aby się ukrył i przeczekał niebezpieczeństwo, ale ten odpowiedział: „Nie mamy nic do ukrycia, jeśli przyjdą damy świadectwo prawdzie”. Przed godziną 19.00 przyjechał z gór ojciec Michał i razem odprawili Mszę św. Po Mszy terroryści załomotali do drzwi klasztoru, weszli do środka, związali franciszkanów, zarekwirowali dwa samochody parafialne i wywieźli misjonarzy oraz wójta Pariacoto za wioskę. Po drodze zamachowcy przedstawili misjonarzom zarzuty. Oskarżyli ich, że „poniżyli lud peruwiański rzucając mu ochłapy imperializmu (chodziło o żywność i lekarstwa z bogatych krajów sprowadzone dla ratowania głodujących parafian); głosili religię, która jest opium ludu”. W miejscu zwanym Pueblo Viejo (czyt. wieho) terroryści rozstrzelali franciszkanów i wójta.

 

Jakie były bezpośrednie przyczyny dokonania tego mordu?


Napastnicy kierowali się nienawiścią do wiary chrześcijańskiej oraz względami strategicznymi. Chrześcijaństwo głosi miłość bliźniego, posuniętą aż do miłości nieprzyjaciół i wychowuje ludzi do budowania pokoju. Rewolucja Komunistycznej Partii Peru potrzebowała czegoś przeciwnego: gniewu ludzi pokrzywdzonych, nienawiści do krzywdzących i zabijania wrogów. Przepaść dotycząca idei była więc ogromna. Mieszkańcy okolic Pariacoto nie przyłączali się chętnie do rewolucji „Świetlistego Szlaku”. Partia przypisała to działaniu misjonarzy z Polski i głoszonej przez nich religii. W swojej ideologii komuniści traktują religię chrześcijańską jako „opium ludu” – narkotyk usypiający czujność rewolucyjną mas. Takie zarzuty wymienił Towarzysz Jorge, dowódca oddziału. Słyszała to siostra Berta Hernandez, peruwiańska zakonnica, która była wtedy w samochodzie wraz z franciszkanami.

Był też dodatkowy motyw wynikający z taktyki terrorystycznej. Po jedenastu latach wojny domowej prowadzonej przez Komunistyczną Partię Peru „Świetlisty Szlak”, jej przywódcy postanowili dokonać „uderzenia końcowego” i przejąć władzę w Peru. Realizowali w ten sposób program rewolucji według idei Mao Tse-Tunga. Liczyli na to, że uderzając w Kościół katolicki, uzyskają duży rozgłos międzynarodowy i zwiększą strach paraliżujący społeczeństwo peruwiańskie.

 

Czy ojcowie spotykali się już wcześniej z pogróżkami, groźbami?


W czasie odpustu w jednej z wiosek parafianie ostrzegali o mieszkających tam senderystach i możliwości podłożenia bomby w miejscu noclegu misjonarza. Z tego co wiemy, franciszkanie nie otrzymali bezpośrednich pogróżek od terrorystów. Partia dała jednak ultimatum skierowane do biskupa Luisa Bambarena. Komuniści żądali, aby biskup opuścił diecezję, a wszyscy księża obcokrajowcy wyjechali z kraju. Biskup poinformował o tym cały kler pracujący na terenie diecezji Chimbote (dwudziestu Amerykanów, pięciu Europejczyków, dziesięciu Peruwiańczyków), ale nikt nie zgodził się wykonać poleceń partii. Księża i zakonnicy nie dali się zastraszyć; mieli świadomość, że Bóg ich powołał, aby byli dobrymi pasterzami, trwającymi u boku parafian cierpiących z powodu terroryzmu i biedy.

 

W jaki sposób posługa duszpasterska i charytatywna ojców mogła sprowokować komunistów z Świetlistego Szlaku?


Nigdy nie głosili kazań przeciw partii, głosili jednak naukę Chrystusa o miłości i pokoju, a to było odwrotnością doktryny komunistów. Komuniści chcieli też uchodzić za jedynych obrońców ludu, a misjonarze, leczący chorych i dający żywność głodującym z powodu suszy, odbierali senderystom monopol „obrońców ludu”.

 

Jak toczyła się historia organizacji Świetlisty Szlak? Co sobie postawiła za cel?


Komunistyczna Partia Peru „Świetlisty Szlak” zdobyła w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wielu zwolenników na uniwersytetach w Peru. W latach osiemdziesiątych rozwijała rewolucję za pomocą zamachów terrorystycznych, według koncepcji zaczerpniętej od Mao Tse-Tunga. Przewodniczący Partii, Towarzysz Abimael Guzman, odbył podróż do Chin Ludowych, aby poznać ich doświadczenia w prowadzeniu walki. Wojna domowa w Peru trwała kilkanaście lat i przyniosła 70 tysięcy ofiar oraz całkowicie zniszczyła gospodarkę kraju. Po ujęciu Guzmana i głównych przywódców Sendero Luminoso w 1992 roku zamachy szybko się skończyły, a partia straciła poparcie wśród Peruwiańczyków i przeszła w stan uśpienia, w oczekiwaniu na sprzyjającą dla idei komunistycznych sytuację społeczną.

 

Czy mógłby Ojciec opowiedzieć o wcześniejszych latach życia o. Zbigniewa Strzałkowskiego?


Zbyszek Strzałkowski pochodził z Zawady koło Tarnowa, z pobożnej rodziny. Był ministrantem i lektorem w swojej parafii. Po technikum mechanicznym pracował w zawodzie przez rok; następnie wstąpił do franciszkanów w krakowskiej prowincji tego zakonu. Po święceniach kapłańskich, które miały miejsce 7 czerwca 1986 r., przez dwa lata pracował jako wychowawca i wicerektor Niższego Seminarium Franciszkanów w Legnicy. Przed wyjazdem na misje przez kilka miesięcy uczył się języka hiszpańskiego we Wrocławiu. 28 listopada 1988 roku razem z o. Jarosławem Wysoczańskim wyjechał do Peru, aby tam tworzyć nową misję zakonu.

 

A jak toczyło się życie o. Michała Tomaszka?


Wydaje mi się, że jego życie było trochę trudniejsze. Michał pochodził z Łękawicy koło Żywca. Długa choroba jego ojca, a później śmierć, doprowadziły rodzinę do dużych problemów materialnych i konieczności pracy całego rodzeństwa. Jako młody chłopak wiele razy pielgrzymował do pobliskiego sanktuarium maryjnego w Rychwałdzie. Tam poznał franciszkanów, co wpłynęło na to, że po podstawówce postanowił uczyć się w Niższym Seminarium Franciszkanów w Legnicy. Po maturze wstąpił do zakonu, a po święceniach kapłańskich pracował na parafii w Pieńsku. Do Peru wyjechał w 1989 roku.

 

Czy miał Ojciec możliwość poznania męczenników? Jakimi byli ludźmi?


Byli moimi kolegami z lat studiów w seminarium franciszkańskim w Krakowie. Ze Zbigniewem byliśmy na tym samym roku i wspólnie zakładaliśmy Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu (REFA). Razem pracowaliśmy przy pile tarczowej, przygotowując konstrukcję do wystawy o Niebieskim Patronie Ekologów. Organizowaliśmy spływy kajakowe połączone ze szkoleniem ekologicznym kleryków.

Michał studiował o rok niżej i udzielał się w tamtych latach w duszpasterstwie dzieci specjalnej troski, tzw. Muminków. Doskonalił tam swoją umiejętność przekazywania dzieciom trudnych tematów prostym językiem.

Będąc radosnymi braćmi franciszkanami, obaj poważnie traktowali swoje franciszkańskie powołanie. Korzystali z przykładów życia św. Franciszka i św. Maksymiliana Kolbego. Kiedy się do czegoś zobowiązali, zawsze dotrzymywali danego słowa. Byli ludźmi dobrymi, a przy tym mieli dużo zdrowego rozsądku w ocenianiu sytuacji oraz wiele talentu organizacyjnego w podejmowanych działaniach. W ich postawie widać było, że starali się realizować Boże plany, a nie własne zachcianki. Słusznie napisano na ich grobowcach: „mocni w wierze, płonący miłością, posłańcy pokoju, aż do męczeństwa”, bo tacy właśnie byli.

 

Bóg zapłać za rozmowę!


Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij