Donald Tusk odbył swoje pierwsze wystąpienie w Parlamencie Europejskim, podczas którego przekonywał, że „Unia Europejska to najlepsza instytucja polityczna w historii”. Koalicja przedstawiciele stronnictw chadeckich, socjalistycznych i liberalnych prześcigali się w pochwałach – inni niekoniecznie…
Nowy przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk, przedstawił po raz pierwszy podsumowanie dotychczasowych prac wszystkich unijnych gremiów. Nie zabrakło w nim wyznania wiary byłego premiera Polski: „Wierzyłem w Europę w 1980 r., gdy rodziła się Solidarność. Wierzyłem w nią w 1989 r., gdy upadł mur berliński. I wierzę w nią także i dziś”, a także pochwały dla Litwinów za to, że wstąpili do strefy euro. Przewodniczący Tusk poruszył też kwestie tzw. pakietu Junckera, „Charlie Hebdo”, Rosji i Ukrainy.
Wesprzyj nas już teraz!
Koalicja chadeków i socjalistów, wiodąca prym w Parlamencie Europejskim oraz przedstawiciel liberałów wyrazili poparcie i chwalili Donalda Tuska, wyrażając wręcz opinię, że z takimi poglądami powinien dołączyć do ich frakcji. Inni europosłowie nie byli równie entuzjastyczni. W imieniu frakcji Konserwatystów i Reformatorów (ECR) wystąpił Andrzej Duda. Przypomniał on byłemu premierowi o zobowiązaniach, jakie zostawił po sobie w Polsce. Najważniejsze z nich dotyczyło kwestii górników, którym Tusk obiecał, że żadne kopalnie nie będą zlikwidowane. Duda wezwał przewodniczącego RE do nieuchylania się od odpowiedzialności i uwzględnienie sprawy polskiego górnictwa w tzw. planie inwestycyjnym Junckera.
Mniej łagodny w słowach okazał się Nigel Farage, szef partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Przypomniał on Tuskowi jego obietnicę wyborczą z roku 2007, wedle której miał umożliwić dwóm milionom Polaków powrót z brytyjskiej emigracji. Tymczasem Tusk z obietnicy nie wywiązał się i sam, jak stwierdził Farage, dołączył do nowej fali emigracji, przyjmując 300-tysięczną pensję przewodniczącego Rady Europy.
Tusk na pytania posłów odpowiadał nader zwięźle, co komentatorzy przypisują jego niewielkiej swobodzie w posługiwaniu się językiem angielskim. Do zarzutów europosła Dudy odniósł się wszakże po polsku. W dłuższym w stosunku do innych przemówieniu tłumaczył, że nie będzie w stanie przeforsować kwestii górnictwa polskiego w planie Junckera. W briefengu dla polskich dziennikarzy skomentował sprawę stwierdzeniem, iż „każdy ma swój krzyż do dźwigania zostając premierem”, wycofując się w ten sposób z kolejnych, jak się okazało, fałszywych deklaracji pod adresem Polaków.
Źródło: wpolityce.pl
FO