Pierwszemu transseksuliście, jaki wstąpił do wojska Stanów Zjednoczonych, grozi spędzenie 15 lat w zakładzie karnym. Oficer może trafić za kratki z powodu przekazywania poufnych informacji innemu mężczyźnie, którego uważał za rosyjskiego szpiega – był to jednak agent podstawiony przez FBI.
Major Jamie Lee Henry wraz z małżonką pracowali jako lekarze w jednostkach wojskowych. Kobieta specjalizowała się w anestezjologii, podczas gdy mężczyzna zatrudniony był jako internista. Dzięki swoim stanowiskom para miała dostęp do poufnych informacji na temat stanu zdrowia żołnierzy U.S Army, które przekazywała człowiekowi przedstawiającemu się, jako członek kremlowskiego wywiadu.
Według aktu oskarżenia Henry i Anna Gabrielian wielokrotnie kontaktowali się z rzekomym agentem. Podczas rozmów dopytywali go m.in. o to, jak mogliby pomóc rosyjskiemu rządowi. Żona transseksualisty miała wyznać, że jej działania motywuje poczucie „rosyjskiego patriotyzmu” i nawet w obliczu ryzyka pozbawienia wolności jest gotowa zaryzykować współpracę. Mężczyzna z kolei oświadczył w czasie jednego ze spotkań, że po rozpoczęciu wojny na Ukrainie rozważał dobrowolną służbę po stronie agresora. Wyznał również, że jego zdaniem Stany Zjednoczone wykorzystują naiwność obywateli wschodniego sąsiada Polski do załatwienia własnych rozrachunków z Moskwą.
Rzekomy agent Kremla rzeczywiście okazał się pracownikiem wywiadu… z tym, że rodzimego. Agent FBI nawiązał kontakt z Henrym i Anną Gabrielian po tym, jak mężczyzna wysłała rosyjskiej ambasadzie w USA wiadomość, w której dopytywał o możliwość wsparcia Kremla.
Źródło: dorzeczy.pl
FA