Nic jeszcze nie jest przesądzone w sprawie powszechnej dostępności pigułki „dzień po” przeciwko której zaprotestowało prawie 35 tys. internautów. Można odnieść wrażenie, że rząd w tej sprawie „mięknie” lub zgodnie z tradycją wypracowaną jeszcze przez Tuska bierze sprawę na przeczekanie. Prace legislacyjne trwają. Decyzja należy do Ewy Kopacz.
Jeszcze przed swoją dymisją, rzecznik rządu Iwona Sulik poinformowała o dostarczeniu premier Kopacz przez Rządowe Centrum Legislacji ekspertyzy dotyczącej ograniczenia dostępności sprzedaży pigułki „dzień po”: o tym czy będzie to „lek” na receptę ma decydować urząd rejestracji leków.
Wesprzyj nas już teraz!
– Chodzi o to, by ten lek przeszedł taką procedurę jak wszystkie inne leki, czyli by to urząd rejestracji leków zdecydował, czy jest to lek na receptę czy nie. Rządowe Centrum Legislacji pokazuje, że możliwa jest taka droga – powiedziała Sulik.
Jeśli premier przychyli się do propozycji przygotowanego przez Ministerstwo Zdrowia wraz z Rządowym Centrum Legislacji ostateczną decyzję o tym, w jaki sposób będzie można kupić w Polsce pigułkę EllaOne, podejmie Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Farmaceutycznych i Produktów Biobójczych.
Ewa Kopacz rozmawiając z dziennikarzami w Sejmie zadeklarowała, że nad rozwiązaniami prawnymi prace trwają także w resorcie zdrowia. Wcześniej informowano, że ministerstwo już zdecydowało o rozszerzeniu dostępności pigułki – jak widać sprawa jest rozwojowa.
Źródło: „GW”
luk