Serdeczne życzenia i „bawcie się dobrze” rzucone od minister zamiast rzeczowej odpowiedzi na zgłaszane od kilku miesięcy bolączki pracowników oświaty. Nic dziwnego, że pod kancelarią Prezesa Rady Ministrów w święto branży protestowało blisko 15 tys. związkowców, a Joanna Kluzik-Rostkowska nawet nie została dopuszczona do głosu. Związkowcy chcą teraz rozmawiać z premier rządu. Szanse na sukces są znikome.
– Nie chcą ze mną rozmawiać – uznała minister Kluzik-Rostkowska. To prawda. I jak podkreślili wczoraj związkowcy są ku temu powody. W ocenie protestujących pracowników oświaty, już sama ich obecność pod kancelarią premier Ewy Kopacz jest wystarczającym dowodem na to, że z szefową MEN nie ma o czym rozmawiać i że nie wykonuje ona swoich obowiązków należycie.
Wesprzyj nas już teraz!
W petycji skierowanej do premier Kopacz związkowcy zaznaczyli, że pomimo starań w ciągu ostatnich kilku miesięcy strona rządowa nie podjęła dialogu w żadnej z podniesionych przez związki spraw.
– Edukacja nie może być traktowana jako element kosztowy w rachunku ekonomicznym, lecz jako inwestycja o wysokim poziomie zwrotu. Takiej edukacji, będącej elementem polityki społecznej państwa, oczekujemy jako obywatele, nauczyciele, pracownicy oświaty i członkowie organizacji związkowych – dodali.
Pracownicy oświaty chcieliby mieć powody do świętowania i dobrej zabawy, bo taki powinien być Dzień Edukacji Narodowej. Jednak postępująca degradacja polskiego szkolnictwa nie pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość.
– Co rząd, to nowa reforma i nowe eksperymenty, do tego wprowadzane bez konsultacji ze środowiskiem nauczycielskim. To nie tylko pogarsza funkcjonowanie szkół, ale też obniża jakość kształcenia, stając się istotną barierą rozwoju naszego kraju – ocenił Piotr Duda, szef NSZZ „Solidarność”.
Chodzi nie tylko o zamrożenie płac zasadniczych nauczycieli jakie nastąpiło w 2012 roku, ale też postępująca likwidację szkół i idące za tym zwolnienia. Tylko za rządów PO-PSL zlikwidowano ponad dwa tysiące szkół, a szereg palcówek samorządy przekazały fundacjom, stowarzyszeniom lub spółkom. Ma to swoje konsekwencje, bo w takich szkołach nauczyciele zatrudniani są na gorszych warunkach, w oparciu o Kodeks pracy, a nie Kartę Nauczyciela. W ocenie związkowców system edukacji jest niedofinansowany i ten stan wymaga pilnych zmian.
Oczywiście podwyżki płac też byłyby mile widziane, bo jak wyliczyli związkowcy, obecny wskaźnik relacji wynagrodzeń nauczycieli w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej powrócił do poziomu z 2007 roku. W Europie polscy nauczyciele pod względem wysokości zarobków, zajmują końcowe miejsca rankingu, a na przyszły rok podwyżek nie zaplanowano. Takie stanowisko od wiosny niezmiennie powtarzało MEN. Stąd też niechęć związkowców do rozmów z szefową resortu. Niestety postulaty raczej nie znajdą zrozumienia premier Kopacz. Rząd wielokrotnie zaznaczał, że ostatnia dekada przyniosła znaczące zwiększenie budżetu oświaty (z 25 do 40 mln zł), przy równoczesnym – ponad 20 procentowym spadku liczby uczniów i około 10 procentowym spadku liczby nauczycieli.
Protest przygotowały wspólnie Związek Nauczycielstwa Polskiego i oświatowa „Solidarność”.
Marcin Austyn