Nad prezbiterium katedry gnieźnieńskiej unosił się dym kadzideł. Choć świątynia po brzegi była wypełniona, panowała w niej całkowita cisza. Wszystkie oczy zwrócone były na arcybiskupa, przed którym klęczał postawny mężczyzna. Kapłan dokonywał właśnie pomazania władcy, namaszczając jego głowę, piersi, plecy i ramiona świętymi olejami. Następnie wręczył mu miecz, a ten ciął nim trzykrotnie powietrze, czyniąc znak krzyża. Dopiero wtedy na skroniach Chrobrego spoczęła złota obręcz wysadzana szlachetnymi kamieniami…
Czy tak wyglądała uroczystość, do której doszło okrągłe tysiąc lat temu? Tego nie wiemy. Nie mamy zresztą zupełnej pewności co do daty tej koronacji – na dzień 18 kwietnia Roku Pańskiego 1025 wyznacza ją konsensus późniejszych historyków. Przyjmuje się, że skoro na ten dzień w roku owym przypadała Wielkanoc, a koronacji dokonywano zwykle podczas ważnych świąt, to najprawdopodobniej Chrobry otrzymał sakrę właśnie wtedy. Przyjmuje się też, że odbyło się to w Gnieźnie i że koronacji dokonał tamtejszy arcybiskup, prawdopodobnie Hipolit, o którym niewiele wiemy.
Trzeba jednak zaznaczyć, że choć w polskiej historiografii pojawiły się też głosy mówiące, że być może koronacji Chrobrego wcale nie było, a niemieckie źródła, które o niej informują, pomyliły koronację Bolesława i jego syna Mieszka, to jednak większość badaczy uważa, że miała ona miejsce.
Wesprzyj nas już teraz!
Znak potęgi
Warto wspomnieć, że koronacja 1025 roku nie była pierwsza, bo przecież wcześniej na skroniach polskiego monarchy, cóż, że tylko tymczasowo, spoczął słynny diadem Ottona III jako znak uznania cesarza dla gospodarza zjazdu w Gnieźnie. Był to jednak niezwykle ważny akt – zwieńczenie ponad półwiecznej, wytężonej pracy pierwszych Piastów, zmierzającej do zbudowania silnego państwa, niezależnego od ościennych potęg z cesarstwem na czele.
Podniesienie państwa do rangi królestwa było znakiem, że oto w Europie narodziła się nowa potęga, oparta już nie tylko na sile militarnej i ekonomicznej młodego państwa, ale również ciesząca się uznaniem – jak byśmy to dziś powiedzieli – społeczności międzynarodowej. Było dowodem, że piastowski władca potrafił oprzeć się innym ośrodkom politycznym, pragnącym narzucić mu swoją zwierzchność, i zbudował ośrodek władzy na tyle silny, że jego władztwo mogło zyskać gwarancje prawne i sakralne, jakie dawała korona.
Odtąd wszystkie ziemie wchodzące niegdyś trwale w skład królestwa Bolesława, nawet gdy nie uznawały już zwierzchności polskiego władcy, nazywano ziemiami piastowskimi. Był to pierwszy krok do wykształcenia się formuły prawnej Corona Regni Poloniae, która zaistniała w pełni dopiero w nowym królestwie, odrodzonym po wiekach rozbicia dzielnicowego przez Władysława Łokietka.
Największe z insygniów
Korona królewska była bowiem znakiem suwerenności w średniowiecznym sensie tego słowa, rozumianej jako brak podległości noszącego koronę monarchy (a co za tym idzie, rządzonego przez niego państwa) od innych władców. Nie była bynajmniej jedyną oznaką władzy monarchy, który zasiadał wszak na tronie, w ręku dzierżył berło, królewskie jabłko i miecz, niekiedy też wyróżniał się charakterystycznym strojem, nosił obuwie czy płaszcz, jakiego nie przywdziewał żaden z jego poddanych, posługiwał się pieczęcią z godłem i chorągwią. Jednak pośród wszystkich insygniów władzy korona zajmuje wyjątkową pozycję. Jeśli istnieje jakieś uniwersalne, ponadczasowe, międzykulturowe „logo” monarchii, znak, po którym każdy – od oseska do chylącego się nad grobem starca, niezależnie od płci, rasy i wyznania – pozna króla, to jest nim właśnie korona.
Choć właściwie w niemal wszystkich cywilizacjach i kulturach władcy posługiwali się jakimś charakterystycznym nakryciem głowy (czasem mogła to być czapka lub hełm), to w monarchiach chrześcijańskich korona uzyskała zupełnie wyjątkowe znaczenie. Korona chrześcijańskiego władcy nawiązywała bowiem zarówno do złotego wieńca laurowego – znaku władzy cesarskiej używanego w starożytnym Rzymie już od czasów pryncypatu, do pochodzącego z monarchii hellenistycznych złotego diademu cesarskiego epoki dominatu, do koron królów Izraela i do korony cierniowej Chrystusa. Ten raniący głowę wieniec z cierni, jaki nałożono na głowę Zbawiciela, by Mu urągać i kpić z Niego, miał być znakiem hańby i cierpienia, a stał się symbolem królewskiej władzy Syna Bożego.
Dla monarchy chrześcijańskiego zaś niósł nie tylko dodatkowe znaczenie korony jako ciężaru związanego z odpowiedzialnością za los państwa i poddanych, ale przede wszystkim przypominał im, że władca pomazany świętymi olejami i koronowany przez najwyższego dostojnika Kościoła stawał się bezpośrednim wykonawcą woli Bożej na ziemi. I to nie tylko w tym sensie, że – jak naucza Kościół – wszelka władza pochodzi od Boga, ale również jako król z Bożej łaski, z nakazu Boga, wypełniający mandat powierzony mu przez Boga. Król, którego władza uzyskiwała sakralną sankcję, był więc wikarym Chrystusa, wręcz alter Christus.
Pomiędzy Niebem a ziemią
Korona wywyższa władcę pośród poddanych również przez swą fizyczną postać, nie tylko sprawiając, że staje się od nich wyższy, ale również niejako dopełniając jego sylwetkę przez swój kolisty, a więc bliższy doskonałości kształt. W ten sposób korona symbolizuje całość władzy i doskonałość monarchy. Dziś słowo „ukoronować” może również znaczyć tyle, co wieńczyć, dopełniać. Bo jak kopuła jest zwieńczeniem bazyliki, tak osoba króla dopełnia konstrukcję gmachu państwowego.
Z kolei kształt obręczy okalającej głowę symbolizuje panowanie cesarza lub króla nad okręgiem ziemi. W tym samym kosmicznym kierunku wiedzie symbolika zdobiących koronę czterech łuków lub szpiców oznaczających cztery strony świata. Korona zamknięta, czyli zwieńczona łukami układającymi się w formę kopuły również kojarzy się z kulą ziemską i sklepieniem niebieskim, pomiędzy którymi znajduje się niejako monarcha, ale przede wszystkim jest symbolem pełni władzy. Jeśli jeszcze na szczycie tej kopuły znajduje się krzyż, to mamy do czynienia z widomym znakiem, że monarcha chrześcijański ma nad sobą jedynie Króla Wszechświata panującego z tego narzędzia kaźni i hańby, które mocą Bożą przemienione zostało w znak zbawienia.
Tragizm dziejów… korony
Przepiękne korony, arcydzieła sztuki jubilerskiej, przedmiot dumy jednych i pożądania innych, możemy podziwiać do dziś – jak choćby słynną Reichskrone Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego oraz prywatną koronę cesarza Rudolfa II Habsburga, od 1804 roku insygnium władzy cesarzy austriackich (obie przechowywane w Schatzkammer w wiedeńskim Hofburgu) lub wspaniałą koronę świętego Stefana, umieszczoną dziś pod kopułą gmachu węgierskiego parlamentu.
Niestety, my, Polacy, nie mieliśmy tyle szczęścia – w zawirowaniach dziejów przepadła nie tylko tamta, pierwsza korona Chrobrego, odesłana przez Bezpryma cesarzowi, nie tylko kolejna, używana przez Bolesława II, Przemysła II i Wacława czeskiego, a później ze skarbca Przemyślidów wykradziona przez Henryka Karynckiego, ale również wykonana specjalnie na koronację Władysława Łokietka corona privilegiata, która spoczęła na skroniach niemal wszystkich późniejszych królów Polski. Los tej ostatniej, wykradzionej przez pruskich żołdaków ze skarbca koronnego na Wawelu po upadku powstania kościuszkowskiego i barbarzyńsko przetopionej na monety z rozkazu Fryderyka Wilhelma III, zaledwie cztery lata przed tym, jak upomniał się o nią Aleksander I, po kongresie wiedeńskim posługujący się tytułem polskiego króla, symbolizuje tragiczne dzieje naszej Ojczyzny.
Finis Regni?
Zanim jednak do tego doszło, wraz z rozwojem myśli państwowo-prawnej wykształciło się ostatecznie pojęcie Corona Regni Poloniae.
Korona Królestwa Polskiego to całokształt państwa wraz z ziemiami je tworzącymi, oddzielnie od fizycznej osoby władcy i nieprzemijająco wraz z przemijającym królem. Z jednej strony król przestał już być „właścicielem” królestwa, z drugiej jednak zyskał niejako nieśmiertelność jako emanacja władzy państwa, które trwa zawsze. To właśnie Korona, której widomym znakiem było insygnium władzy przechowywane na Wawelu, zjednoczona z Wielkim Księstwem Litewskim utworzyła Rzeczpospolitą.
Warto przy tym zaznaczyć, że choć Rzeczpospolita została przez trzech zaborczych sąsiadów wymazana z mapy Europy, konstrukcja prawna Korony Królestwa Polskiego nie umożliwiała jej likwidacji, nikt bowiem – ani sejm rozbiorowy, ani abdykujący król Stanisław August – nie był władny tego dokonać. Tak więc, choć korona została zniszczona jako przedmiot, możemy uznać, że w jakimś niematerialnym sensie istnieje ona do dziś.
My, katolicy, pamiętamy oczywiście, że Polska jest monarchią, bo naszą królową jest Najświętsza Maryja Panna, co uznał występujący w imieniu całego narodu Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich. Jednak nasza królewskość istnieje na jeszcze innym planie. Polski my naród, polski ród, królewski szczep piastowy – śpiewamy. Czyż nie dlatego, że czujemy dumę z minionej wielkości naszego państwa? Że splendor koron Chrobrego i Łokietka, wielkość Jagiellonów, Batorych i Sobieskich spływa jakoś na nasze głowy przygniecione niemal do ziemi przez pauperyzujące materialnie, mentalnie i duchowo ostatnie wieki rabunków, glajszachtowania, wynaradawiania, odbierania tożsamości?
Czy nie jest nam trochę żal sąsiednich „chłopskich” narodów, które nie posiadały w historii własnego królestwa, i czy nie czujemy jakiegoś stopnia historycznego porozumienia z „królewskimi” Czechami, Węgrami i Chorwatami (pozostając tylko w granicach Europy Środkowej)? Czy nie mamy gdzieś głęboko w sobie tego genu monarchicznego, który sprawia, że nasza kultura staje się bardziej szlachetna, bardziej wzniosła? Jeśli tak jest, nie dajmy w sobie tego zabić, bo owa „królewskość” to powołanie do rzeczy wielkich.
Piotr Doerre
Tekst ukazał się w 103. numerze magazynu „Polonia Christiana” (marzec-kwiecień 2025)
Zadzwoń, aby zamówić pismo: +48 12 423 44 23
Zapraszamy do Warszawy na wyjątkową konferencję: 1000-lecie Królestwa Polskiego
26 kwietnia 2026
Szczegóły i REJESTRACJA – kliknij TUTAJ
Program konferencji
9.30 – 10.30
Rejestracja uczestników
10:30
Otwarcie konferencji przez p. Krzysztofa Bosaka, Wicemarszałka Sejmu RP
11.00 – 11.45
Wykład: prof. Grzegorza Kucharczyka
Świętość i suwerenność.
Jak i dlaczego powstało tysiąc lat temu Królestwo Polskie?
11:45 – 12:30
Wykład: prof. Jacek Bartyzel
Teologia polityczna Królestwa Polskiego.
12:30 – 13:00
Przerwa kawowa
13:00 – 13:45
Wykład red. Piotra Doerre
Monarcha – zwieńczenie państwa i narodu.
13:45 – 15:00
Przerwa obiadowa
15:00 – 16:30
Panel dyskusyjny pt.
Król nie umiera nigdy – dlaczego koronacja sprzed 1000 lat ma znaczenie dla Polaków żyjących w XXI wieku?
Udział biorą:
prof. Anna Łabno; red. Sławomir Skiba; prof. G. Kucharczyk;
prof. Jacek Janowski.
Moderator: red. Arkadiusz Stelmach
Prowadzenie konferencji: red. Paweł Chmielewski