„Apostazja Podsiadły może mieć bardzo duży wpływ na młodą generację. Już wcześniej zdarzali się artyści deklarujący chęć odejścia od Kościoła, ale byli oni dosyć niszowi – np. Nergal czy aktorzy Artur Barciś, Renata Dancewicz, Agnieszka Włodarczyk. Na scenie rockowej jedynie stosunkowo popularna piosenkarka Margaret zapowiedziała trzy lata temu, że niedługo dokona aktu apostazji. Podsiadło to jednak inna liga” – pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Semka.
Publicysta przypomina, jak na deklarację piosenkarza zareagowali przedstawiciele Kościoła katolickiego. Jego zdaniem jedynym krytycznym głosem wobec decyzji Podsiadły ze strony kapłanów był wpis na Twitterze ks. Daniela Wachowiaka, który napisał: „Jestem pewien, że mam więcej pretensji do ludzi Kościoła katolickiego niż Dawid Podsiadło. Też więcej goryczy i argumentów przeciwko ludziom KK. Nie oceniam go, ale oceniam rozgłos jego apostazji. Moda na bezrozumne traktowanie swojego chrztu”. Dalej wskazał: „Im mniej byle jakich katolików, tym lepiej. Skończą się I komunie bez wiary w Chrystusa, śluby na pokaz i chrzty dla rodzinnej imprezy. Skończą się też fałszywe powołania kapłańskie. Za kilka dekad będziemy mieli znów Kościół, w którym są ludzie świadomi piękna swej wiary w Boga”.
Zupełnie odmienne stanowisko w tej sprawie zajął znany z bycia „postępowym jezuitą” Grzegorz Kramer: „Bo zawsze, jak ktoś odchodzi – znaczy to, że nie znalazł we wspólnocie, którą tworzę, wystarczająco dużo miłości, by zostać”. W ocenie Piotra Semki stanowisko Kramera można podsumować krótko: „Czyli wniosek był prosty. To Kościół zawiódł i dał Podsiadle zbyt mało miłości”.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor „Do Rzeczy” przypomina również, co o sprawie napisał biskup pomocniczy krakowski Damian Muskus: „Wobec deklaracji faktycznych aktów apostazji jako ludzie Kościoła możemy zrobić tylko tyle i aż tyle: dać poczucie, że droga powrotu jest zawsze otwarta. Odchodzącego trzeba uważnie wysłuchać, wsłuchać się w jego motywacje i argumenty, nawet jeśli są one dla nas bolesne”.
„Biskup Muskus swoją wypowiedzią sugerował potrzebę wsłuchania się w argumenty Podsiadły. Problem w tym, że te zostały sformułowane bardzo lapidarnie i nie zawierały pogłębionej refleksji, lecz raczej odbicie tego, co o Kościele mówi się w mass mediach. Biskup zareagował jednak tak, jakby Podsiadło napisał jakiś dogłębny manifest teologiczny” – ocenia Piotr Semka.
„Można powiedzieć, że jezuita Grzegorz Kramer zastanawiający się, czy Podsiadło nie zaznał zbyt mało miłości od Kościoła, albo bp Muskus zachęcający do szacunku dla wolności decyzji drugiej osoby reprezentują bardzo cenny w katolicyzmie wątek ciągłej samorefleksji nad skutecznością oddziaływania wspólnoty wiernych na każdego pojedynczego człowieka. Problem w tym, że to właśnie takie wypowiedzi dominują dziś wśród osób duchownych udzielających się w mediach” – ubolewa publicysta.
„Opinie ks. Grzegorza Kramera [i jemu podobnych – red.] służą do wyraźnej sugestii: oburzanie się na Podsiadłę jest śmieszne, bo ten, kto to robi, chce być bardziej papieski od papieża. A jednak Dawid Podsiadło powinien być poddawany normalnej ocenie, jak każda inna osoba, która prezentuje publiczną deklarację na tematy światopoglądowe. Podsiadło oburza się na – jak to określił – wtrącanie się w sprawy polityczne i światopoglądowe, ale sam korzysta ze swej uprzywilejowanej roli w popkulturze do lansowania swoich poglądów politycznych i światopoglądowych. Dlatego popierał Strajk Kobiet, który miał wyraźne ostrze polityczne, i dlatego publicznie ogłosił swoją apostazję, wiedząc, że jest dla setek tysięcy nastolatek wzorem” – sugeruje autor „Do Rzeczy”.
„Tego typu deklaracje zaczynają niemal na kolanach przyjmować także biskupi czy poszczególni księża. A ten, kto korzysta z przywileju domniemania, że jego słowa określają rzeczywistość, ten rządzi naszą wyobraźnią zbiorową. I w tym pojedynku Dawid Podsiadło może być też w pełni zadowolony z wypowiedzi bp. Muskusa, czy o. Kramera” – podsumowuje Piotr Semka.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK
Apostazja Podsiadły. Kto ocali polską młodzież? || W centrum życia