16 lipca 2014

Po „Rzymie”, „Spartakusie” i „Wikingach” amerykańscy widzowie otrzymali tym razem dwa nowe „pirackie” seriale – „Black Sails” i „Crossbones”. Motywy zaczerpnięte z historii Indii Zachodnich to temat atrakcyjny, choć w ciągu ostatnich lat niezbyt często wykorzystywany. Te produkcje do udanych niestety nie należą.


„Crossbones” to serial emitowany od końca maja bieżącego roku przez amerykańską sieć NBC. Opowiada historię brytyjskiego szpiega, Toma Lowe’a, którego misją jest zabicie „Czarnobrodego” – kapitana Edwarda Teacha (w tej roli… John Malkovich). Unikający rozgłosu Teach sprawuje władzę jako samozwańczy komodor New Providence, borykając się przy tym z osobistymi problemami i intrygami zagrażającymi jego pozycji. Serial oparty na książce „The Republic of Pirates” Colina Woodarda kreśli podobny – romantyczny – obraz pierwszej amerykańskiej „demokracji”, utworzonej przez nieprzyjaciół rodzaju ludzkiego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czarnobrody jest charyzmatyczny, inteligentny i ekscentryczny, daleko mu jednak do legendy o szalonym piracie. To właśnie Malkovich jest najważniejszym atutem „Crossbones”. Walijczyk Richard Coyle jako szpieg Jego Królewskiej Mości wypada gorzej, a sama rozgrywka tocząca się między dwoma głównymi bohaterami serialu mogłaby być głębsza. Krytycy punktujący braki fabuły i wprowadzenie zbędnych wątków pobocznych mają rację. „Crossbones” to pomysł ciekawy, ale jego potencjał nie został wykorzystany. Widz otrzymuje świetnego Malkovicha, intrygę i piękne krajobrazy.

 

Recenzenci przewidują, że serial raczej nie doczeka się drugiego sezonu. Prezentowany kilka lat temu przez NBC „Crusoe” zakończył się już po 13 odcinkach. „Hannibal” Bryana Fullera spotkał się z niskimi wynikami oglądalności. W tym jednak przypadku historia o złym wilku – demonicznym psychiatrze – przekształcona została w spektakl odpychającej przemocy. To wystarczyło, by projekt otrzymał od stacji kredyt zaufania.

 

„Black Sails” to drugi w tym roku serial o piratach. Produkcja przygotowana dla sieci Starz inspirowana jest motywami zaczerpniętymi z „Wyspy Skarbów” Stevensona. Serial nie przypomina jednak przygodowych opowieści dla młodzieży. Historia młodego Johna Silvera i kapitana Jamesa Flinta, dążącego do zdobycia hiszpańskiego złota, została opowiedziana w sposób mało nudny. Wśród niewielu zalet tej produkcji wymienić można sceny życia na statku i morskich bitew oraz dobrze przygotowaną scenografię. To także aspekty, w których ten tytuł górują nad telewizyjną opowieścią o Czarnobrodym.

 

Niestety, postaci zaprezentowane zostały w sposób płaski, fabuła zwalnia, a młody John Silver wydaje się być niezbyt bystrym oportunistą. Flint (w tej roli Toby Stephens) rozczarowuje. Myśląc o końcu epoki piractwa starannie tworzy sieć kłamstw i intryg, a konflikty z członkami załogi rozwiązuje brutalnie, zgodnie z regułami pirackiej demokracji. W tej postaci nie ma niczego intrygującego.

 

Widz otrzymuje wiele scen przemocy i seksu, od orgii przez obrazy z życia codziennego prostytutek i ich klientów, aż po scenę zbiorowego gwałtu. Produkcja ma odpowiadać linii znanej już ze „Spartakusa”. Erotyka i przemoc (w tym seksualna) mają być kluczem do komercyjnego sukcesu. A jest to pomysł głupi i szkodliwy. To pewnie nie ostatnia odsłona rywalizacji o źle pojmowany historyczno-obyczajowy „realizm”, a za przyjęcie takiej koncepcji sieci Starz należy się co najmniej żółta kartka. Sieć tworząc markę idzie w złym kierunku.

 

Czekając na bardziej udane projekty warto zwrócić uwagę na „Death in Paradise”. To lekki serial komediowo-kryminalny, którego fabuła (wykorzystująca francusko-brytyjskie stereotypy) umieszczona została na fikcyjnej wyspie Saint Marie. Humor, detektywistyczne zagadki, tropikalne krajobrazy, Sara Martins w roli Camille Bordey oraz Ben Miller jako detektyw z Londynu przyniosły serialowi zasłużoną popularność. Na dobrą opowieść o karaibskim piractwie będziemy musieli jeszcze poczekać.

 

 

Mateusz Ziomber

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram