Ze wznowionych przez prokuraturę przesłuchań funkcjonariuszy BOR wynika, że przed wylotem do Smoleńska pirotechnik nie sprawdził luku bagażowego, trapu i zewnętrznej powłoki tupolewa z parą prezydencką na pokładzie. Jak informuje „Nasz Dziennik” pirotechnik Roman B. tłumaczył prokuratorom, że odstąpił od tej czynności z powodu hałasu.
Jak ustalił „Nasz Dziennik”, mężczyzna zeznał, że pod kątem pirotechnicznym nie sprawdzono też nigdy części zapasowych maszyny, znajdujących się w luku w tzw. apteczce technicznej, po powrocie samolotu z remontu w Samarze (Federacja Rosyjska) w grudniu 2009 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Prokuratura nie chce ujawnić szczegółów ponownych przesłuchań. Powrót do przesłuchań to efekt pracy śledczych i biegłych jesienią ubiegłego roku w Smoleńsku. Urządzenia pomiarowe – detektory – wykazały wówczas obecność substancji „wysokoenergetycznych”.
Źródło: „Nasz Dziennik”
luk