Beata Szydło i Jarosław Kaczyński popierając odrzucenie obywatelskiego projektu „Stop Aborcji” złożyli obietnicę, że zrobią wszystko, by chronić życie. Zasygnalizowane działania nie mają jednak wiele wspólnego z otoczeniem ochroną prawną życia poczętego. To działanie wizerunkowe, bo życie poczęte lepiej chronione nie będzie.
PiS decydując o zakończeniu prac nad obywatelskim projektem „Stop Aborcji”, chcąc uspokoić opinię publiczną i własne sumienia, zaproponowało m.in. pakiet wsparcia dla matek, które zdecydują się urodzić chore dziecko oraz działania promujące postawy pro-life. Choć premier Beata Szydło zapewniała, że rząd zrobi wszystko, by chronić życie, to wśród rzuconych w eter propozycji nie padła propozycja zwiększenia gwarancji prawnych chroniących nienarodzonych. Obrońcy życia w rozmowie z PCh24.pl nie kryli rozczarowania postawą parlamentarzystów deklarujących się jako katolicy.
Wesprzyj nas już teraz!
– PiS wraz z innymi ugrupowaniami parlamentarnymi opowiedziały się za prawem do zabijania, a przeciwko prawu do życia. Szczególnie bulwersująca jest obłuda zaprezentowana przez klub parlamentarny PiS, który choć w przeszłości deklarował swoje przywiązanie do obrony życia – co nawiasem mówiąc prezes Jarosław Kaczyński powtórzył także i teraz z trybuny sejmowej – w zdecydowanej większości zagłosował przeciwko prawu do życia najsłabszych – powiedział w rozmowie z PCh24.pl Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro – Prawo do życia.
Przedstawiciel Komitetu „Stop Aborcji” zapytany o obietnice złożone przez premier Szydło dotyczące podjęcia kroków na rzecz obrony życia nienarodzonych przytoczył znane ludowe porzekadło: „obiecanki, cacanki, a głupiemu radość”. Bo jak podkreślił, „nie były to bowiem żadne obietnice”. – Premier Szydło nawet nie zająknęła się na temat prawnych gwarancji obrony życia dzieci w łonie matki. Słowa, które wywołały entuzjazm wśród posłów PiS tak naprawdę nic nie kosztują. Oczywiste jest bowiem to, że kobietom i rodzinom w trudnej sytuacji trzeba pomagać – zauważył Dzierżawski.
Szokującym pozostaje fakt, iż ci sami posłowie, którzy w niedalekiej przeszłości opowiedzieli się za dalszym procedowaniem obywatelskiego projektu wprowadzającego ochronę życia każdego dziecka we środę i czwartek podnieśli rękę za zakończeniem prac i wyrzuceniem prolajferskiej propozycji do kosza.
– Dwa tygodnie temu posłowie PiS ośmielili się sprzeciwić swemu kierownictwu partyjnemu i nie poparli tego morderczego projektu aborcjonistów, dla niepoznaki nazywającego się „Ratujmy kobiety”. Oczywiście, że czarne marsze nie przestraszyły Jarosław Kaczyńskiego, było one kilkukrotnie mniej liczne od manifestacji KOD, które na prezesie PiS nie robią najmniejszego wrażenia. Prezes użył tego do zastraszenia posłów i mu się udało – mówił Dzierżawki.
Obrońca życia zapewnił, że Komitet Stop Aborcji nie zaprzestanie swoich działań. – Będziemy nadal walczyć i pokazywać, że aborcja to okrutne zabójstwo. Chcemy dalej mobilizować Polaków, aby działali na rzecz prawa do życia dla tych, którzy sami bronić się nie mogą oraz aby przegonili z Sejmu obłudników – zadeklarował.
Historia zatacza krąg
– Ja już to przeżyłem i już to widziałem – skomentował dla PCh24.pl Paweł Kwaśniak, prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Jak wyjaśnił, analogiczny scenariusz rozegrał się, gdy w 2007 roku debatowano o konstytucyjnym wzmocnieniu ochrony życia. – Minęło 9 lat i historia zatoczyła koło. Zatem nie jestem zaskoczony samym rozwojem wypadków, ale szybkością i intensywnością działań, które miały na celu utopienie obywatelskiego projektu. Miałem świadomość, że dla partii rządzącej projekt „Stop Aborcji” jest niewygodny, że będą podejmowane próby osłabiania jego poszczególnych zapisów, ale nie spodziewałem się, że w ciągu kilkunastu godzin wykona się na nim wyrok – podkreślił.
Zdaniem Pawła Kwaśniaka, frazesy głoszone przez PiS o wyjątkowym traktowaniu projektów obywatelskich można wrzucić do kosza, bo to jak potraktowano projekt „Stop Aborcji”, to że nie dopuszczono do dyskusji nad nim, urąga wszelkim standardom debaty parlamentarnej. To szczególnie bolesne, bo projekt dotyczył sprawy fundamentalnej – prawa do życia.
– W tym kontekście przypominają mi się słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który po katastrofie smoleńskiej mówił o „zdradzonych o świcie”. Dziś możemy mówić o „zdradzonych wieczorem”. I nie chodzi mi tu o członków Komitetu „Stop Aborcji”, ale o dzieci nienarodzone, które przy odrobinie dobrej woli można było otoczyć większą ochroną – powiedział.
Paweł Kwaśniak pytany o obietnice złożone przez premier Beatę Szydło ocenił, że być może okaże się, że są to słuszne inicjatywy, ale to nie zmieni faktu, że mijają się one z faktem, iż nie będą one stanowić prawnych gwarancji ochrony dla życia poczętego. – Pani premier kwestii ochrony prawnej nienarodzonych nie poruszyła. Mówiła m.in. coś o akcji promocyjnej, informacyjnej na temat ochrony życia. Tego rodzaju działania nasza organizacja podejmuje od lat. Jeżeli rząd chce na tym polu coś zrobić, to bardzo dobrze, ale to nie jest rozwiązanie głównego problemu, jakim jest zabijanie dzieci – podkreślił.
„Karalność” kobiet wymówką
– Byliśmy głęboko zaskoczeni środowym działaniem komisji sprawiedliwości. Zwołano ją z naruszeniem regulaminu, gdyż powinna być zwołana z trzydniowym, a nie kilkugodzinnym wyprzedzeniem. To uniemożliwiło przybycie na posiedzenie komisji chociażby pani dr Joannie Banasiuk, oficjalnemu przedstawicielowi Komitetu. Również w toku obrad, chociaż trudno mówić o jakichkolwiek obradach, wprowadzono tylko jeden punkt: odrzucenie inicjatywy obywatelskiej „Stop Aborcji”. Nie poddano tego wniosku żadnej dyskusji – przypomniał w rozmowie z PCh24.pl mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
Jak przypomniał, Sejm w pierwszym czytaniu zadecydował o skierowaniu inicjatywy do prac w komisji, tymczasem ta żadnych prac nie podjęła. – Pomimo tego, że będąc tam obecni staraliśmy się dojść do głosu, prezydium komisji nie udzieliło nam głosu, a wniosek złożony przez posła Witolda Czarneckiego z PiS został przegłosowany przez wszystkich posłów Prawa i Sprawiedliwości. W tej sytuacji trzeba powiedzieć, że to pierwsze głosowanie sprzed półtora tygodnia de facto okazało się nieskuteczne. Wbrew decyzji Sejmu komisja nie tylko nie podjęła prac, ale stała się narzędziem do złamania sumień posłów – ocenił mec. Kwaśniewski.
Jak dodał, dzięki tej nieregulaminowej, szybkiej akcji komisji, możliwe było powtórzenie głosowania sprzed półtora tygodnia. – Tym razem posłowie poddani naciskom ze strony władz klubu nie odważyli się już powtórzyć swojego wolnego wyboru za życiem, jakiego dokonali półtora tygodnia temu. Przypomnę, że gdy poprzednio dr Banasiuk prezentowała projekt po raz pierwszy w Sejmie, reakcje ze strony PiS były entuzjastyczne – zaznaczył.
Jak przypomniał, posłowie podnosili wówczas różne pytania, uwagi, ewentualne zastrzeżenia, które spotkały się z jasną odpowiedzią ze strony komitetu inicjatywy „Stop Aborcji”. Była to chociażby zapowiedź, że wszelkie uwagi, poprawki i zmiany są możliwe po merytorycznej i wnikliwej dyskusji w komisji, pod warunkiem, że szanować będą prymat prawa do życia każdego człowieka w Polsce.
– Dziwi w takim razie, że żaden z tych posłów nie złożył poprawki w czasie prac komisji, dziwi, że nikt nie złożył poprawki w czasie drugiego czytania. Oznacza to, że mamy de facto do czynienia ze złamaniem sumienia wszystkich posłów, poza 40 sprawiedliwymi. Bo trzeba pamiętać, że mamy w klubie PiS 41 posłów, którzy zagłosowali przeciw wnioskowi o odrzucenie, albo wstrzymali się od głosu w tej sprawie, wbrew naciskom kierownictwa partii – powiedział mec. Kwaśniewski.
Prezes Instytutu ocenił równocześnie, że zapowiedzi złożone przez premier, nie są niewystarczające dla zapewnienia pełnej ochrony życia. – Oczywiście trzeba pochwalić gotowość do wdrażania środków wsparcia dla kobiet i dla rodzin, natomiast to samo w sobie życia nie chroni. Nie ma bowiem możliwości skutecznej ochrony życia za pomocą świadczeń socjalnych. Tego uczy przykład Hiszpanii, gdzie obowiązywało niegdyś prawo co do zasady zakazujące aborcji (ale z wyjątkami podobnymi do polskich), a jednocześnie oferowano szerokie pakiety świadczeń dla matek i dla rodzin, a pomimo tego liczba aborcji z roku na rok rosła, aby przekroczyć próg 100 tys. Przy tych samych wyjątkach, które dzisiaj mamy w Polsce! Samo wprowadzenie systemu świadczeń nie ratuje życia. Zwrócę też uwagę, że w wystąpieniu Pani premier nie było nawet cienia zapowiedzi ograniczenia prawa do zabijania nienarodzonych – zaznaczył.
Mec. Kwaśniewski zauważył też, że z reakcji sejmowej większości wynika jasno, iż nie było wśród posłów woli do prowadzenia dalszych prac nad projektem „Stop Aborcji” nawet z uwzględnieniem poprawki rezygnującej z zapisów o tzw. karalności kobiet. – Zatem większości parlamentarnej wcale nie chodziło o przepisy karne projektu. Posłowie co do zasady nie zgadzają się najwyraźniej z postulatem ochrony życia ludzkiego od chwili poczęcia – podsumował.
Głos Polaków jak śmieci
Usprawiedliwienia dla postawy większości parlamentarzystów PiS nie znalazł Robert Winnicki, poseł niezrzeszony. – To co stało się w środę i we czwartek w Sejmie jest niczym innym jak demaskacją obłudy, którą PiS uprawia od wielu lat, pozyskując w ten sposób wyborców o nastawieniu narodowo-katolickim. Politycy PiS pokazali, że pełna ochrona życia poczętego nie jest dla nich sprawą fundamentalną. W komisji sprawiedliwości, która rozpoczęła się wśród strasznego wycia, swoistego sabatu posłów i posłanek Platformy i Nowoczesnej, w ogóle nie dopuszczono do głosu wnioskodawców z fundacji Pro oraz Instytutu Ordo Iuris – powiedział nam poseł.
Jak przypomniał, na komisji przepchnięto projekt odrzucenia inicjatywy, o co wnioskował poseł PiS, zaś Platforma i Nowoczesna chciały „kontynuować swój sabat, proponując przełożenie komisji na 11 stycznia”. – To rzecz odrażająca – mimo iż są oni przeciwko projektowi, to chcieli kontynuować temat, żeby móc na nim zbijać kapitał polityczny. Co bardziej zdumiewające, wieczorem mieliśmy do czynienia z na szybko zwołanym II czytaniem projektu, o którym wnioskodawcy w ogóle nie zostali zawiadomieni. Byli przez nas różnymi sposobami informowani i ściągani pospiesznie do Sejmu. To urąga wszelkim standardom – wskazał.
Poseł Winnicki zwrócił też uwagę na postawę marszałka Stanisława Tyszki z klubu Kukiz’15, który „wydawał się być absolutnie dogadamy z PiSem, żeby obywatelski projekt i stojące za nim pół miliona podpisów jak najszybciej wyrzucić do kosza”. – Nocne obrady prowadził w sposób chamski i arogancki, w sposób uwłaczający godności parlamentu, skasował normalną dla każdej debaty i czytania sejmowego możliwość zadawania pytań, co jest kuriozum, czymś niespotykanym. Posiedzenie zamknął obrażając posłów – ocenił parlamentarzysta.
Jak zauważył, także we czwartek w Sejmie głosy wnioskodawców nie zostały uwzględnione, a autopoprawka złożona przez dr Banasiuk została odrzucona z przyczyn formalnych. Warto tu jednak pamiętać, że wcześniej wnioskodawcy nie otrzymali szansy na taki ruch. – Potraktowano głos za życiem pół miliona Polaków jak śmieci. Zrobili to nie tylko ewidentni wrogowie obrony życia nienarodzonego z Nowoczesnej i PO, ale również PiS wespół z marszałkiem Tyszką z Kukiz’15 – dodał poseł Winnicki.
luk, MWł, MA