Na polskim rynku księgarskim pojawiło się właśnie tłumaczenie pracy znanego francuskiego pisarza Didiera Eribona. „Życie, śmierć i starość kobiety z ludu” opowiada o ostatnich latach jego matki. Kobieta, mimo sukcesu syna, kres swojego życia spędziła w ośrodku opiekuńczym. – To nie moja wina, że mama umierała nieszczęśliwa, w stresie. To wina systemu, który nie finansuje w dostatecznym stopniu domów opieki, nie dofinansowuje opieki domowej – przekonuje pisarz, wspominając cierpienie matki, spowodowane warunkami w ośrodku opieki. Na pytanie, czy Eribon mógł zabrać matkę do domu – odpowiedział, że nie – bo wymagałoby to zupełnej zmiany stylu życia…
Jak relacjonował w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” znany z „Powrotu do Reims” autor, ostatnie dni życia jego matki nie należały do spokojnych. Kobieta musiała zmagać się z poważnymi brakami w opiece zapewnianej przez państwowy ośrodek. Jak wspomina Eribon, jego matka, jak inni podopieczni, mogła umyć się z pomocą personelu zaledwie raz w tygodniu. Według niego nie mogła też liczyć na wsparcie zatrudnionych w innych sprawach. – Dla mamy to był męka. Leżała w łóżku zanieczyszczona, było jej zimno, nikt nie przychodził, żeby zamknąć otwarte okno – wspomina rozmówca „GW”.
– Punktem wyjścia mojej opowieści jest wiadomość, którą nagrała mi mama przed śmiercią na poczcie głosowej. Płakała: „Oni się tu nade mną znęcają”. Co ja im zrobiłam, że mnie tak torturują?. Zdałem sobie sprawę, że mama nagrała mi rodzaj politycznego protestu. Nie prywatnego, politycznego – opisuje motywy powstania swojej książki francuski literat.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wyjaśnia, to wadliwy „system” państwowej opieki winny jest śmierci jego matki w smutku. – Na to powinny iść nasze podatki. To nie moja wina, że mama umierała nieszczęśliwa, w stresie. To wina systemu, który nie finansuje w dostatecznym stopniu domów opieki, nie dofinansowuje opieki domowej – sądzi.
Podczas wywiadu Eribona zapytano, czy sam nie mógł zapewnić umierającej matce godnych warunków. Intelektualista w „wymowny” sposób wyjaśniał, dlaczego było to „niemożliwe”: – Mieszkam w dwóch pokojach na 50 metrach, trzecie piętro bez windy. Jak miałbym zainstalować tą mamę z jej łóżkiem medycznym? Jak miałbym się nią zajmować, skoro większość czasu spędzam poza domem. Codziennie mam spotkania na mieście, zajęcia na uczelni, jadam w restauracjach. Teatr, kawiarnie… –.
Opieka nad matką sprawiłaby, że pisarz byłby zmuszony „totalnie zmienić swoje życie”, rezygnując z obecności na salonach, czy wyjazdów autorskich. – A przecież nie podróżuję tylko dla przyjemności. Kiedy wychodzi moja książka jeżdżę na różnego rodzaju spotkania promocyjne. Ogromnie to lubię, ale to jednak istotna część mojej pracy, do której zobowiązuje mnie wydawca. Musiałbym więc rzucić pracę (…) – dodaje.
Didier Eribon to francuski pisarz urodzony w robotniczej rodzinie w Reims. Jako pierwszy spośród swoich najbliższych krewnych udało mu się zdobyć wykształcenie. Jego zmarła matka pracowała w nadmiarowym wymiarze godzinowym, by zapewnić mu edukację. W swoim dorobku Eribon ma m.in. prace poświęcone życiu postmodernistycznego filozofa Michaela Foucalta. Otwarcie deklaruje swój homoseksualizm.
(PAP)/oprac. FA