22 września 2020

PiSowska ustawa o zwierzętach i… ekorewolucja. [RAPORT]

(fot. pixabay)

Przedstawiony przez Prawo i Sprawiedliwość projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt i innych ustaw budzi oczywiste kontrowersje. Rządząca już drugą kadencję koalicja Zjednoczonej Prawicy nie wykazała się żadną inicjatywą ani determinacją – a wręcz szkodziła – w zakresie odpowiedniej ochrony prawnej życia. Równocześnie kwestia tzw. dobrostanu zwierząt, o którym mówi projekt nowej regulacji, wpisuje się w szereg globalnych i unijnych programów ideologicznych.

 

Projekt zaproponowany przez PiS (tzw. „Piątka dla zwierząt”) ma za zadanie m.in. przyznać szersze uprawnienia organizacjom pozarządowym zajmującym się sprawami ochrony zwierząt, łącznie z prawem do naruszania miru domowego (w asyście policjanta lub straży gminnej) w celu zabrania maltretowanego – w opinii aktywistów – zwierzęcia. Inicjatywa przewiduje także likwidację – praktycznie z dnia na dzień – hodowli zwierząt na futra (za wyjątkiem królików) i zawiera krótki okres vacatio legis (1 rok) na wprowadzenie zmian w tym zakresie. Bubel prawny sprawia, że roczny vacatio legis – zdaniem prawników – skraca się do miesiąca wskutek zmian wprowadzonych przy okazji w ustawie o chowie zwierząt gospodarskich. Ponadto, o ile projektodawca przewiduje odszkodowania dla właścicieli cyrków, którzy oddadzą zwierzęta do schroniska czy zoo, o tyle w przypadku hodowców zwierząt futerkowych opcji takiej nie ma.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Hodowcy zwierząt futerkowych mają prawo czuć się pokrzywdzeni. Gdyby przyjęto ustawę, praktycznie z dnia na dzień będą musieli zwijać interes, narażając się na poważne kłopoty w przypadku, gdy na prowadzoną działalność gospodarczą zaciągnęli kredyty. Jednocześnie odbije się to na rodzinach osób zatrudnionych w branży. Projekt przewiduje zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach, trzymania psów na uwięzi, chyba że łańcuch jest odpowiednio długi i dodatkowo pies ma zapewniony kojec odpowiedniej wielkości. Przewidziano także ograniczenie tzw. uboju rytualnego i szereg zmian w innych regulacjach, pozwalających na pozywanie i karanie wyższymi grzywnami osoby potencjalnie uznane za winne maltretowania zwierząt.

 

PiS już co najmniej od kilku lat próbował „przepchać” nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. Obecny projekt jest mniej radykalną wersją poprzedniej regulacji, która przewidywała np. całkowity zakaz trzymania psów na uwięzi. Nowe propozycje ograniczają możliwość prowadzenia schronisk dla zwierząt, rezerwując takie uprawnienie dla wybranych organizacji i podmiotów administracji. Nowością jest wprowadzenie obowiązku cokwartalnej kontroli schronisk dla zwierząt przez lekarzy weterynarii, którzy będą mogli wnioskować o wyższe grzywny. Delegalizuje się pokazy psów nierasowych i przewiduje powołanie Rady ds. zwierząt przy MSW, która co roku przedstawiać będzie raport o „dobrostanie zwierząt”.

 

W uzasadnieniu projektu wskazuje się że celem regulacji jest m.in. „wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt oraz poprawa ich szeroko rozumianego dobrostanu”. Wielokrotnie mówi się o konieczności postepowania „humanitarnego” i „niepowodującego cierpienia”. Jest mowa także o „zapewnieniu lepszego traktowania i samopoczucia zwierząt (…), wzmocnieniu funkcji odstraszającej zakazów i czynów stypizowanych jako wykroczenia przeciwko zwierzętom, przez zwiększenie wysokości kary grzywny za ich złamanie lub popełnienie”. Poszerza się przedmiotowy katalog przykładów znęcania o „utrzymywanie zwierzęcia bez pomieszczenia chroniącego go przed zimnem, upałami lub opadami atmosferycznymi (…)  utrzymywaniu ich bez dostępu do światła dziennego i w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa, bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji”.

 

W przypadku zakazu chowu zwierząt futerkowych wskazuje się za prof. Andrzejem Elżanowskim z Polskiego Towarzystwa Etycznego, że są one „inteligentnymi, wrażliwymi ssakami, których potrzeby i doznania są w pełni porównywalne z potrzebami i doznaniami naszych kotów czy psów”. Trzymanie ich zaś w klatkach, zabijanie lisów za pomocą elektrod itp. „to jest podłość, która zaprzecza rzekomo niezbywalnej godności ludzi, którzy pracują w tym brudnym, krwawym przemyśle”. Z kolei, jeśli chodzi o trzymanie psów na uwięzi w uzasadnieniu przekonuje się, iż „na tym etapie ewolucji, człowiek winien uzmysłowić sobie, że łańcuch nie jest właściwym zabezpieczeniem ani psa, ani rewiru, którego pies ma pilnować”. Dodano, że społeczeństwo trzeba edukować, by ludzie byli odpowiedzialnymi właścicielami psów, zapewniając im minimum egzystencjalne, określone w ustawie.

 

Politycy PiS przekonują, że przyjęcie tego typu przepisów to nie tylko kwestia „humanitaryzmu”, ale przede wszystkim „miara człowieczeństwa” (J. Kaczyński). Posłanka SLD Joanna Senyszyn, która niegdyś założyła parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, trzyma kciuki za prezesa PiS i jest bardzo zadowolona z projektu. Stwierdziła, nawiązując do „specyzmu”, że: „niestety, jako ludzie zostaliśmy wychowani w przeświadczeniu o wyższości naszego gatunku. Uważamy, że mamy prawo podporządkowywać sobie przyrodę i zwierzęta, wykorzystywać je”.

 

Ideologiczny projekt i „bubel prawny”

PiS-owska piątka jest kontrowersyjna z wielu powodów, np. wskutek nalegania na szybkie przyjęcie ideologicznego projektu i wytaczanie ciężkich argumentów dot. moralności. Ponadto projekt przewiduje niezwykle krótki okres vacatio legis w przypadku zakazu chowu lub hodowli zwierząt futerkowych, delegalizując praktycznie z dnia na dzień pewien rodzaj działalności gospodarczej. Teraz jest to przemysł futrzarski, za chwilę, po skutecznym obrzydzeniu innej branży, władza arbitralnie podejmie decyzję o zniszczeniu innej dziedziny szkodzącej planecie i zanadto obciążającej system opieki zdrowotnej. W grę wchodzi także konstytucyjne ograniczenie wolności gospodarczej.

Vacatio legis to zasada zgodnie z którą nowe regulacje prawne nie powinny zaskakiwać, a adresaci norm powinni mieć odpowiedni czas, by przygotować się na ich wejście w życie.

 

Wykreślenie przemysłu futrzarskiego z ustawy o zwierzętach gospodarskich podlegać ma 30-dniowemu vacatio legis; co zdaniem prawników oznacza, że chociaż zakaz hodowli zwierząt futerkowych ma wejść w życie rok po ogłoszeniu ustawy, to pozyskiwanie futer ze zwierząt futerkowych będzie nielegalne już miesiąc po jej opublikowaniu. W przypadku zwierząt futerkowych ustawodawca nie przewiduje także odszkodowania z tytułu poniesionych szkód wskutek likwidacji branży.

 

„Dobrostan zwierząt” i unijne regulacje

Ustawa PiS-u wpisuje się w szerszy krąg regulacji państw należących do Unii Europejskiej, których celem jest poprawa „dobrostanu zwierząt” m.in. poprzez zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Joh Vinding, prezes Fur Free Alliance i Reineke Hameleers, dyrektor Eurogroup for Animals, przekonują, że wraz z rosnącymi obawami o „dobrostan zwierząt” i etykę, sytuacja się odwraca – zakazy hodowli zwierząt futerkowych stają się coraz bardziej powszechne. Kilka krajów w Europie już zakazało hodowli zwierząt futerkowych (Wielka Brytania, Austria, Chorwacja, Słowenia i Republika Macedonii) i (lub) obecnie wycofuje hodowlę zwierząt przeznaczonych na futro (Holandia, Czechy, Bośnia i Hercegowina, Serbia i Norwegia). Przypominają, że droga do osiągnięcia takich zakazów nie zawsze jest łatwa. W 2013 r. holenderski parlament zakazał hodowli i zabijania zwierząt na futra ze względów etycznych. Holenderscy hodowcy norek wystąpili na drogę sądową, twierdząc, że zakaz narusza podstawowe prawa do ochrony mienia określone w Pierwszym Protokole do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Argument ten został jednak odrzucony zarówno przez Trybunał w Hadze, jak i przez Sąd Najwyższy. W istocie Sąd Najwyższy orzekł, że istnieje odpowiednia równowaga między ochroną praw podstawowych hodowców zwierząt futerkowych a interesem publicznym, któremu służy prawo. W tym wypadku sąd stwierdził, że długi okres vacatio legis to wystarczający środek, aby zrekompensować ewentualne straty finansowe hodowców.

 

Winding i Hameleers przypominają, że „dobrostan zwierząt” jest podstawową wartością UE, określoną w art. 13 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Traktat umieszcza „dobrostan zwierząt” obok innych wartości, takich jak: równość płci, ochrona środowiska i położenie kresu dyskryminacji. Aktywiści chcieliby lepszego egzekwowania dyrektywy Rady w sprawie ochrony zwierząt hodowlanych (98/58 / WE) oraz zaleceń Rady Europy w sprawie zwierząt futerkowych. Dyrektywa Rady stanowi, że żadne zwierzę nie może być trzymane w celach hodowlanych, chyba że można racjonalnie oczekiwać na podstawie jego genotypu lub fenotypu, że może być trzymane bez szkodliwego wpływu na jego zdrowie lub „dobrostan”.

 

„Specyzm” i eko-teologia wyzwolenia wszystkich i wszystkiego

„Wykorzystywanie zwierząt nie jest bardziej uzasadnione niż wykorzystywanie ludzi” – pisze z kolei Peter Tatchel, działacz na rzecz szeroko rozumianych praw człowieka. Sugeruje on, że kamieniem probierczym moralności jest wrażliwość, a nie „gatunkowość”. Z kolei „ideologia gatunkowości” stawiająca człowieka wyżej niż inne stworzenia, jest analogiczna do „homofobii”, rasizmu i mizoginii. „Okrucieństwo jest barbarzyństwem, czy to na ludziach, czy na innych gatunkach. Musimy rozpoznać i zaakceptować naszą wspólną zwierzęcą naturę” – komentuje. Tatchell wyjaśnia na łamach pisma „Ecologist”, że skoro ludzie są gatunkiem zwierzęcym, to oczywiste też, iż „prawa człowieka” są formą „praw zwierząt”, a „prawa zwierząt” obejmują – lub powinny obejmować – gatunek ludzki. „Niestety nie wszyscy tak to widzą. Wiele osób postrzega ludzi i inne zwierzęta jako całkowicie odrębne: wyznacza wyraźną, ostrą granicę między prawami zwierząt a prawami człowieka” – dodaje..

 

Tachel, podobnie jak znaczna rzesza filozofów, etyków, a nawet teologów i ekologów, widzi związek między „uciskiem zwierząt innych niż ludzie a uciskiem ludzi” ze względu na ich narodowość, rasę, płeć, wiarę lub brak wiary, przekonania polityczne, niepełnosprawność, „orientację seksualną i tożsamość płciową”. Wskazuje, że „specyzm”, czyli „dyskryminacja gatunkowa”, swoisty „szowinizm gatunkowy”, jest analogiczny z „homofobią, rasizmem i mizoginią”. „Te różne formy ucisku ludzi i innych zwierząt – sugeruje – są ze sobą powiązane, opierając się na podobnym nadużyciu władzy oraz zadawaniu krzywdy i cierpieniu”. Wyjaśnia, że kampanie na rzecz „praw zwierząt” i praw człowieka mają ten sam podstawowy cel: świat bez ucisku i cierpienia, oparty na miłości, dobroci i współczuciu.

 

„Specyzm” wiąże się w jego przekonaniu z wiarą katolicką i „praktyką supremacji człowieka nad innymi gatunkami zwierząt”. Jest to „uprzedzenie, dyskryminacja lub przemoc na korzyść ludzi”. Trzymanie zwierząt w klatkach, zabijanie ich dla mięsa, skóry itp., jest –zdaniem jego i wielu etyków – „maltretowaniem”. Tego typu „forma uprzedzeń, dominacji i ucisku jest nie do pogodzenia w ludzkim, cywilizowanym społeczeństwie”. Tatchel powołuje się na wpływ australijskiego filozofa Petera Singera i książkę „Animal Liberation”, która w jego mniemaniu „poszerza horyzonty moralne poza nasz własny gatunek i tym samym stanowi główną ewolucję w etyce”. Dodaje, że Singer rzuca wyzwanie „ludzkiemu szowinizmowi”.

 

Tatchel za Singerem chce wyzwolić miliony uciskanych ludzi i miliardy wyzyskiwanych zwierząt. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy ludzie uwolnią swoje umysły i zaczną myśleć w nowy sposób: świadomie eliminując mentalność ujarzmiania i wyjątkowych uprawnień, które pozwalają im biernie zgadzać się lub, co gorsza, aktywnie uczestniczyć w cyklu nadużyć wobec innych czujących istot: ludzkich i nieludzkich. „Wyzwolenie zwierząt wpisuje się w tę samą tradycję etyczną, co wyzwolenie kobiet, czarnych i LGBT. Chodzi o zakończenie cierpienia, które wypływa z dominacji i relacji władzy” – sugeruje, wskazując, że trzeba zniszczyć hierarchiczny i patriarchalny system oraz moralność katolicką. Obecne stulecie ma być wiekiem „emancypacji zwierząt innych niż ludzie, tak jak poprzednio wyzwalaliśmy ludzi poprzez zniesienie niewolnictwa, prawo wyborcze nie tylko dla mężczyzn i prawa niedyskryminacji społeczności LGBT”.

 

Eko-teolog wyzwolenia, Leonardo Boff, wyjaśnia z kolei, że konieczna jest zmiana paradygmatu, by na równi z ludźmi traktować wszystkie inne istoty. Mówi o potrzebie powrotu do paradygmatu ogromnej wspólnoty życia, w której człowiek bynajmniej nie jest koroną Stworzenia. Sugeruje, by zwrócić się ku religiom Wschodu i cieszyć się braterską, przyjazną relacją ze wszystkimi istotami w monistycznym, panteistycznym świecie.

 

„Należy poszerzyć zasadę Kanta: nie tylko człowiek jest celem samym w sobie, ale także wszystkie żyjące istoty, które należy zatem uszanować. Istnieją dane naukowe przemawiające za tym stanowiskiem. Kiedy Drick i Dawson rozszyfrowali kod genetyczny w latach pięćdziesiątych XX wieku, wykazano, że wszystkie żyjące istoty, od najstarszych ameb przez wielkie dżungle i dinozaury, aż po nas, ludzi, posiadają ten sam podstawowy kod genetyczny (…). To sprawiło, że Karta Ziemi, jeden z głównych dokumentów UNESCO dotyczących współczesnej ekologii, potwierdziła, że „mamy ducha pokrewieństwa z całym życiem”. Papież Franciszek jest bardziej dobitny: „chodzimy razem jako bracia i siostry, a więź łączy nas czułym uczuciem z Bratem Słońcem, Siostrą Księżycem, Bratem Rzeką i Matką Ziemią”. Z tej perspektywy wszystkie istoty, ponieważ są naszymi kuzynami (…) oraz posiadają własną wrażliwość i inteligencję, są obdarzone godnością i prawami. Jeśli Matka Ziemia ma prawa, jak potwierdziła Organizacja Narodów Zjednoczonych, to one, jako żywe części Ziemi, uczestniczą w tych prawach”. Zgodnie z obecnymi zasadami prawnymi, zwierzęta nie mają praw, lecz są ich przedmiotem.

 

Boff, Tatchel, Singer i inni orędownicy „praw zwierząt” nawiązują do marksistowskiej koncepcji wyzwalania uciskanych i lansują tzw. globalną etykę planetarną związaną ze zrównoważonym rozwojem, która ma być nową globalną religią spajającą wszystkich ludzi na świecie w celu budowania nowego, lepszego świata braterstwa, w którym „wszystko jest ze sobą połączone” (wpływ tzw. ekologii głębokiej i teorii złożoności). Ideologia eko-wyzwolenia i duchowość New Age obecne w Karcie Ziemi i Agendzie 2030 ma doprowadzić do przebudowania, a właściwie zbudowania społeczeństwa „na nowo” w oparciu o paradygmat absolutnej równości. Dlaczego konieczne jest dążenie do wyzwolenia wszystkich i wszystkiego, nawet oceanów? Wynika to z przyjęcia kosmologicznej perspektywy ewolucyjnej Teilharda de Chardin czy Thomasa Berry, pozostających pod wpływem starej koncepcji noosfery Wernadskiego.

 

Wielka transformacja białkowa

Poza całkowitym zniszczeniem i „dekonstrukcją” obecnej cywilizacji oraz budową nowej, za postulatami zwolenników tzw. ekologii głębokiej, kryją się także względy praktyczne. Prócz przyznania „praw zwierzętom”, czym zajmuje się grupa prawników walcząca z tzw. specyzmem (prawa nadaje się w oparciu o takie cechy, jak np. zdolność do odczuwania przyjemności i bólu), chodzi także o pozyskanie środków na nowe technologie i odgórną zmianę regulacji, tak aby sprzyjały producentom zamienników białka zwierzęcego. Do międzynarodowych umów handlowych wprowadza się nową kategorię barier pozacelnych, ograniczających dostęp producentów mięsa do danego rynku. Nowa Zelandia np. negocjuje obecnie umowę o wolnym handlu z Unią Europejską, która po raz pierwszy będzie zawierać rozdział dotyczący „dobrostanu zwierząt”.

 

Ograniczanie hodowli zwierząt – na zakazie hodowli zwierząt futerkowych się nie skończy – pod pretekstem konieczności zapewnienia dobrostanu ma także skłonić ludzi do przejścia na dietę roślinną, by chronić środowisko i planetę przed ociepleniem, otwierając jednocześnie drogę do dotacji produkcji tzw. mięsa in vitro i roślinnych zamienników. Ma to także umożliwić wykorzystanie ziemi przeznaczonej na chów zwierząt na np. farmy słoneczne, wiatrowe, serwerownie, produkcję nowego typu biopaliw i pasz.

 

Raport zatytułowany „Livestock in a Changing Landscape” sugeruje, że ponad 1,7 miliarda zwierząt jest wykorzystywanych do produkcji na całym świecie i zajmuje ponad jedną czwartą powierzchni Ziemi. Z kolei produkcja paszy dla zwierząt pochłania około jednej trzeciej wszystkich ziem uprawnych. Hodowla zwierząt, która obejmuje produkcję i transport pasz, jest odpowiedzialna za około 18 proc. emisji „gazów cieplarnianych”. Zasugerowano, że produkcja roślinna jest o wiele bardziej korzystna dla planety. System rolny oparty na roślinach ma przynosić nie tylko korzyści środowiskowe i humanitarne, ale także ekonomiczne – puentowano. Zaś zmiana diety umożliwić ma oszczędności w opiece zdrowotnej.

 

Podatkiem w mięso, mleko, jaja i sery w imię „dobrostanu zwierząt”

Komisja Europejska sugeruje, aby zaprzestać promocji produktów mięsnych, stymulacji ich produkcji i narzucić „bardziej ukierunkowane stosowanie przepisów podatkowych dotyczących mięsa”. W strategii „Od pola do stołu” znajduje się wyraźne wskazanie na potrzebę ograniczenia produkcji zwierzęcej i zmiany orientacji na produkcję roślinną. Strategia mówi o podniesieniu „dobrostanu zwierząt hodowlanych”. W tym celu Bruksela chciałaby zaostrzenia przepisów dot. transportu żywych zwierząt i uboju – pod pretekstem ograniczania śladu węglowego. Docelowo Komisja chciałaby jak najszybciej wprowadzić nowe podatki od mięsa, jaj, mleka, czy sera, by w ten właśnie sposób poprawić „dobrostan zwierząt”.

 

W miejsce tradycyjnej hodowli zwierząt i mięsa pochodzącego z uboju proponuje się „czyste” mięso wyprodukowane metodą in vitro (z probówki) na bazie komórek zwierzęcych. Taki „innowacyjny”, a także „ulepszony” (wskutek manipulacji genetycznych) produkt miałby mieć znaczny udział we wspólnym unijnym rynku produktów białkowych. Zmiany w sektorze rolniczym mają ograniczyć już nie tylko „ślad węglowy”, ale także i „ślad wodny”, by budować „odporność” sektora rolnego na „zmiany klimatyczne”. Inwestorzy twierdzą, że wdrożenie porozumienia paryskiego zmusi rządy do wprowadzenia „opłaty hodowlanej”, która zmniejszy spożycie mięsa i przez to także kary za przyczynianie się do „ocieplenia klimatu”. Nad takimi podatkami pracują już m.in. Duńczycy, Szwedzi i Niemcy.

 

Sieć funduszy inwestycyjnych zajmujących się obrotem akcjami i innymi instrumentami finansowymi dot. branży rolniczej – FAIRR, dysponująca łącznie aktywami wartymi 4 biliony dolarów, opublikowała raport, w którym pojawia się określenie tzw. „podatków behawioralnych”. Wprowadza się je, by zgodnie z programem tzw. zrównoważonego rozwoju (Agenda 2030) zmusić obywateli do zmiany zachowania, np. rezygnacji z diety mięsnej. Dieta wegetariańska lub wegańska ma „poprawić zdrowie publiczne i zmniejszyć ryzyko klimatyczne”, a tym samym odciążyć systemy opieki zdrowotnej. W opracowaniu dotyczącym żywego inwentarza zwrócono uwagę, że podatek cukrowy – i podobne podatki od węgla oraz tytoniu – mogą zostać wykorzystane także w odniesieniu do mięsa, by kraje wywiązały się z zobowiązań wynikających z porozumienia paryskiego i ograniczyły „globalne ocieplenie”.

 

Założyciel FAIRR Jeremy Coller przekonuje, że „podatki behawioralne są coraz powszechniejsze, dlatego w ostatnich latach 16 krajów przyjęło podatek cukrowy”. „Szkody, jakie przemysł mięsny powoduje dla naszego zdrowia i środowiska, sprawia, że branża jest bardzo narażona na podobne opłaty i coraz bardziej prawdopodobne jest, że podatek od mięsa stanie się rzeczywistością” – czytamy w raporcie. „Dalsze subsydiowanie mięsa jest zaprzeczeniem tego, czego potrzeba w sytuacji, gdy decydenci i kraje szykują się do realizacji zobowiązań wyrażonych w Paryżu. Dalekowzroczni inwestorzy powinni z wyprzedzeniem przygotować się na ten dzień” – cytuje fragmenty opracowania portal euractiv.com.

 

„Jeśli politycy będą musieli zdecydować o pokryciu rzeczywistych kosztów epidemii zwierząt gospodarskich, takich jak ptasia grypa i epidemii ludzkich, takich jak: otyłość, cukrzyca i nowotwory, a jednocześnie podjąć podwójne wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi i opornością na antybiotyki, wówczas przejście od subsydiowania do opodatkowania przemysłu mięsnego jest nieuniknione” – stwierdzono. W białej księdze FAIRR wskazano na wyniki badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Oksfordzie, które wykazały, że całkowite wyeliminowanie mięsa z globalnych diet do 2050 r. „pozwoli zaoszczędzić” około 1,6 biliona dolarów związanych ze zdrowiem i środowiskiem. „Wraz z szybkim przejściem na „zrównoważone diety” oparte na roślinach, unikniemy szkód klimatycznych wycenionych na 600 miliardów USD” – czytamy.

 

Najnowszy raport FAIRR zatytułowany „Protein transistion has gone mainstream”, opublikowany pod koniec lipca br., stwierdza, że „rok 2020 będzie przełomem w przejściu od białek zwierzęcych do roślinnych i nowych źródeł białka”. Inwestycje w białka roślinne osiągnęły już poziom 1,1 miliarda dolarów w pierwszej połowie 2020 roku, prawie dwukrotnie więcej niż w roku 2019. Założona przez Fundację Jeremy’ego Collera koalicja inwestorów FAIRR lobbuje za zakazem produkcji zwierzęcej, obecnie pod pretekstem zagrożenia „pandemią”, taką, jak Covid-19. Raport podaje, że 25 korporacji, w tym Kroger, Tesco, Nestle i Unilever, powołały specjalne zespoły skupiające się na produktach pochodzenia roślinnego. Tesco i Unilever osiągnęły status „pioniera” jako najlepsze miejsce do czerpania korzyści z rosnącego rynku białek alternatywnych w stosunku do mięsa. Inwestują one w centra innowacji i prowadzą marketing, by zachęcić do diety roślinnej w celu ochrony planety.

Nie zapominajmy, że Polska jest prymusem we wdrażaniu Agendy 2030 i powiązanego z nią porozumienia paryskiego. Władza bardzo szybko podjęła działania prowadzące do „ekologizacji gospodarki”, likwidując poszczególne branże i forsując jednocześnie nowe podatki i „wartości”. Notabene, zgodnie z zaleceniami oenzetowskich agend sprzed niemal dekady.

 

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie