30 kwietnia 2012

PIT i socjaldemokratyczny system kłamstwa

(Fot. mzacha/sxc)

Książę ubogi w rozsądek bogaty jest w zdzierstwo (Prz 28,16)

 

Koniec kwietnia upłynął pod znakiem rozliczeń podatkowych. Obywatele III RP mają obowiązek wypełniania formularzy PIT i dostarczenia ich do Urzędu Skarbowego do ostatniego dnia tego miesiąca. Jeśli tego nie zrobią, zostaną uznani na winnych wykroczenia bądź przestępstwa skarbowego i będą ścigani przez finansowany z pieniędzy podatników aparat skarbowy. Żadnego przestępstwa nie popełnia oczywiście państwo, które zmusza ludzi do pracy przymusowej polegającej na wypełnianiu formularzy bez żadnej zapłaty. Co prawda, niektórzy dostaną zwrot z podatku, ale nie będzie on żadną łaską ze strony państwa, a jedynie zwrotem części skonfiskowanych dóbr. Zwracając tę część, państwo potwierdzi, że ma prawo do pozostałej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

 

W XIX wieku podatek dochodowy uważano za karygodne naruszenie prywatności obywatela. Dziś, w dobie permanentnej inwigilacji osoby posługujące się taką argumentacją zostałyby zapewne uznane za podejrzane, mające coś na sumieniu. Co więcej, kto nie chce ujawnić dochodów albo uiścić państwu „należnej” daniny jest traktowany jak złodziej. Natomiast przedstawiciele aparatu państwowego, plądrujący nasze kieszenie złodziejami podobno nie są. Owszem, nie są lubiani, lecz z drugiej strony nie kwestionuje się ich uprawnień. W gruncie rzeczy wielu marzy o zajęciu prestiżowego etatu urzędnika państwowego i przejścia na drugą stronę barykady.

 

Z podatkiem dochodowym wiąże się jednak jeszcze poważniejszy problem niż zlikwidowanie prywatności. Otóż, jest to system zbliżony do niewolnictwa. Podatnik nie różni się w istocie od niewolnika czy chłopa pańszczyźnianego. Przymus oddawania konkretnego procentu od każdej zarobionej kwoty nie różni się zasadniczo od przymusu pracy przez kilka miesięcy za darmo. Jedyna różnica to fakt, że niewolnik musiał pracować, a podatnik nie musi (może np. kraść). Przymus pracy przy wypełnianiu PIT to już jednak niewolnictwo sensu stricto.

 

Oczywiście, z podatkami łączą się także problemy o charakterze ekonomicznym. Już w XIX wieku Jan Baptiste Say zaobserwował, że podatki dochodowe zmniejszają motywację do działań produktywnych. Są bowiem, niezależnie od intencji ustawodawcy, karą za osiąganie dochodu. Zwolennicy podatku dochodowego kontrargumentują, że wprowadzenie podatku może równie dobrze zaowocować zwiększeniem pracowitości, gdyż osoba chcąca utrzymać dochody na poziomie sprzed wprowadzenia podatku będzie musiała więcej czasu poświęcić na pracę. Idąc tym tropem, najlepsze byłoby wprowadzenie stawki 99,9 proc., gdyż opodatkowani wykorzystywaliby każdą wolną chwilę na pracę, by uniknąć natychmiastowej śmierci głodowej. Ale jak już wspomniano – niewolnictwo jest wpisane w ten system.

 

Obecnie obowiązujący w Polsce system podatkowy jest bardzo kosztowny. Spójrzmy na koszty samego poboru podatku. Składają się na nie: minuty/godziny poświęcone na wypełnianie deklaracji, czas poświęcony na uzyskanie faktur uprawniających do odliczeń, czas poświęcony na wysyłanie formularzy, koszt druku formularzy, opłacenie urzędników skarbowych, księgowych, a wreszcie utracone korzyści z dóbr, które nie powstały w wyniku braku produktywnej pracy w tym czasie (oraz koszty emocjonalne). Kolejną stratą są oczywiście utracone w wyniku opodatkowania środki.

 

Przedsiębiorców obowiązuje liniowy podatek o stawce 19 proc.; pracowników zaś dwie stawki. Dla osób z niższego progu (których dochód nie przekroczył 85 528 zł) stawka wynosi 18 proc. Obywatele zarabiający powyżej tej sumy płacą 32 proc. od nadwyżki ponad nią oraz 14 839,02 zł (czyli 18 proc. od kwoty 85 528 zł). Od wysokości podatku odejmuje się roczną kwotę pomniejszającą podatek (556, 02 zł) i ewentualne ulgi.

 

Musimy przy tym pamiętać, że państwo nie poprzestaje jednak na dochodach z CIT i PIT. Znacznie większe kwoty zabiera w postaci składek na ubezpieczenia społeczne, akcyzy, VAT i najbardziej perfidnego podatku – inflacji. Podatek dochodowy, a co za tym idzie – niewolnicza praca, utrata prywatności i koszty ekonomiczne są istotnie dużym złem. Jednak problemy z nim związane to jedynie wierzchołek góry lodowej. Chory jest cały system, w którym żyjemy. Na imię mu socjaldemokracja.

 

           

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij