9 czerwca 2023

Plan spłaty długów czy jeszcze większa zapaść – jakie będą skutki unijnej reformy finansów?

Komisja Europejska pracuje nad reformą fiskalną UE. Prof. Lucrezia Reichlin, była dyrektor ds. badań w Europejskim Banku Centralnym ubolewa, że zaproponowana w kwietniu zaktualizowana propozycja reformy Paktu Stabilności i Wzrostu, obejmująca bardziej sztywne „zabezpieczenia” długu, „niweczą cel opracowania nowych ram dla polityki fiskalnej państw członkowskich”.

Reichlin, która jest między innymi członkiem zarządu Fundacji Międzynarodowych Standardów Sprawozdawczości Finansowej i wykłada w Business School of London, ubolewa, że pośród krajów członkowskich panuje nieufność co do opracowania wspólnej polityki fiskalnej.

O ile w listopadzie ubiegłego roku unijni biurokraci zaproponowali radykalną reformę, o tyle późniejsza debata i zaktualizowany wniosek Komisji przedstawiony w kwietniu bieżącego roku po części zniweczyły wysiłki, by poradzić sobie z rosnącym zadłużeniem państw.

Wesprzyj nas już teraz!

Pierwotna propozycja była taka, by zastąpić sztywne limity długu publicznego i deficytów budżetowych celami redukcji długu dla poszczególnych krajów. Cele te miały być ustalone przez Brukselę po uwzględnieniu zdolności danego kraju do obsługi zadłużenia oraz krajowych średniookresowych planów budżetowych. KE wyznaczałaby roczne limity wydatków netto, z wyłączeniem odsetek i dostosowanych do wahań cyklu koniunkturalnego. Mechanizm monitoringu i egzekucji miał być wzmocniony.

Tej propozycji sprzeciwiły się przede wszystkim Berlin i Rzym. Niemcy mieli obawiać się przekazania zbyt dużej władzy KE w zakresie ustalania celów redukcji zadłużenia i podatności na naciski polityczne. Włosi zaś obawiali się, że proponowany mechanizm doprowadzi do niestabilności na rynku długu państwowego.

Ostatecznie Komisja przyjęła kontrpropozycję niemiecką, która przewiduje kilka dodatkowych „zabezpieczeń” przed nadmiernym zadłużaniem państw. I tak, w przypadku państw o deficycie większym niż 3 procent PKB, wymagana jest redukcja zadłużenia o co najmniej 0,5 procenta rocznie, niezależnie od wyników analizy zdolności obsługi zadłużenia przez dane państwo.

Kraje są zobowiązane do redukcji zadłużenia w okresie dostosowawczym wynoszącym 4-7 lat, nawet jeśli z analizy zdolności do redukcji zadłużenia wynikałoby, że nie są one do tego zdolne. To wymaganie ma być trudne do spełnienia tak przez Włochy, jak i Grecję, Francję czy Hiszpanię.

Prof. Reichlin sugeruje, że pierwotny plan KE był lepszy, ponieważ umożliwiłby rządom krajowym obronę ich polityki i dostosowanie ram fiskalnych w ramach negocjacji z komisarzami. Obecnie, przy arbitralnie wyznaczonych celach, może się okazać, że kraje je zignorują i nie osiągną.

Profesor wskazuje, powołując się na doświadczenia z ostatnich dwóch dekad, że „sztywne zasady, które nie dostosowują się do zmieniających się okoliczności albo szkodzą krajom, które próbują ich przestrzegać, albo są systematycznie łamane, podważając wiarygodność organu ustanawiającego reguły”. Obawia się ona, by znowu nie rozpętała się nagonka na organy unijne i „obwinianie Brukseli” za to, że zagraża przetrwaniu UE.

Autorka wskazuje także na „ryzyka wynikające z braku przejrzystości i spójności” oraz problem „pogodzenia imperatywów poszanowania narodowej suwerenności nad finansami publicznymi i zapewnienia stabilności w zintegrowanym obszarze gospodarczym”. Nie ma na to złotego środka, ale uważa, że pierwotna propozycja Brukseli z listopada ub. roku była lepsza niż ta z kwietnia tego roku.

Profesor nie omieszkała zauważyć, że podejmowane tak w Ameryce (gdzie w ostatniej chwili kongresmeni zgodzili się podnieść limit zadłużenia na dwa lata), jak i w Europie działania, by zapobiec wielkiemu kryzysowi zadłużeniowemu, są daleko niewystarczające, aby rozwiązać problem.

Uważa, że „w zmieniającym się krajobrazie geopolitycznym Europa musi sformułować wspólną wizję roli, jaką chce odgrywać i zbudować wspólny system zarządzania, który będzie wspierał tę wizję”. A fundamentem ma być „powszechnie akceptowane, wiarygodne podejście do finansów publicznych” – konkluduje Reichlin.

Propozycja z kwietnia KE spotkała się z krytyką innych analityków, którzy – w przeciwieństwie do Reichlin – bardziej obawiają się, że realizacja reformy doprowadzi do nędzy.

Jacob Reynolds z brukselskiego think tanku MCC Brussels komentował, że „pod pozorem aktualizacji zasad związanych z zarządzaniem gospodarczym Komisja Europejska proponuje w rzeczywistości powrót do oszczędności”. – Po wychwalaniu rządów krajowych, które zaangażowały się w wydatkową bonanzę, aby umożliwić europejskim gospodarkom przetrwanie pandemii Covid-19, Komisja dokonuje szybkiego zwrotu o 180 stopni i stara się zmusić kraje do utrzymania poziomu zadłużenia, który uważa za niezrównoważony – mówił.

Wskazał on, że „problem z propozycjami Komisji polega nie tylko na tym, że oszczędności nieuchronnie doprowadzą do ekonomicznej nędzy dla wielu na całym kontynencie”, ale „zaciskanie pasa” i tak nic nie da, bo „samo ograniczanie deficytów nie jest drogą do wzrostu, a wręcz może oznaczać coś przeciwnego”.

Uważa on, że Bruksela pod pozorem racjonalności ekonomicznej de facto narzuca decyzje polityczne, bo wymaga od państw narodowych nie tylko zaciskania pasa, ale dostosowania całego budżetu  do transformacji eko-cyfrowej. Innymi słowy, Bruksela „będzie forsować swoją kontrowersyjną zieloną politykę pod pozorem równoważenia księgowości”, pogłębiając zapaść europejskiej gospodarki.

Źródło: projectsyndicate.org / PCh24.pl

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 142 289 zł cel: 300 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram