9 stycznia tego roku federacja Planned Parenthood ogłosiła podczas konferencji prasowej, że rezygnuje z używania określenia „pro-choice” (oznaczającego wybór aborcji), gdyż ma ono znacznie słabszą wymowę niż określenie „pro-life,” a także dlatego, że dla wielu Amerykanów jest ono „mylące”.
Wicedyrektor wykonawczy PP Dawn Laguens uważa, że określenie mogło sprawdzać się w przeszłości, gdy kobiety miały mniejszy „wybór”. Dzisiaj jednak jest inaczej. W związku z tym, zdaniem Laguens „to słowo może brzmieć niepoważnie”.
Wesprzyj nas już teraz!
W ostatnim badaniu Gallupa 41 proc. Amerykanów określiło się jako zwolennicy „pro-choice.” Zdaniem przedstawicieli PP, tak mało ludzi wyraziło poparcie dla aborcji, ponieważ termin „pro-choice” jest dla nich mylący. Niekiedy osoby, które określają się jako przeciwnicy aborcji wybierają stanowisko „pro-choice” i „pro-life” jednocześnie, czasami uzależniając poparcie dla nich od konkretnej sytuacji.
Szefowa Planned Parenthood Cecile Richards zapowiedziała, że już wkrótce ruszy nowa kampania reklamowa PP, w której główny nacisk położy się na kwestię złożoności decyzji o aborcji. Wśród haseł ma się pojawić zdanie: „Tylko Ty wiesz, jak to jest wejść w czyjeś buty” i „Decyzje dotyczące zdrowia reprodukcyjnego są decyzjami osobistymi. Tylko ty ją możesz podjąć”.
Nowe slogany mają pomóc aborcjonistom dotrzeć do osób, które niekoniecznie są zwolennikami aborcji.
Obrońcy życia przekonują, że pomimo starań zwolenników aborcji nie nastąpiła radykalna zmiana stanowiska opinii publicznej w kwestii dot. zabijania dzieci poczętych. Co więcej, proliferom udało się także uczynić z określenia „pro- choice” synonim aborcji, która źle się kojarzy ludziom.
Źródło: LSN.com, AS.
