Kiedy ludzie odczuwają w sobie owo tajemnicze sanktuarium w ciemnościach i ową ziemię pustynną, zwykle sądzą, że nie będą w stanie przezwyciężyć swoich problemów wewnętrznych. Tracą w efekcie odwagę potrzebną do trwania na drodze zbawienia. Jeżeli pamiętają jednak, że Duch Święty jest Oblubieńcem Matki Bożej i niczego Jej nie odmawia, zyskują otuchę, bo Duch Święty stanowi remedium na to wszystko. Mogą prosić Go o łaski i te łaski otrzymają – wskazywał profesor Plinio Corrêa de Oliveira.
Wesprzyj nas już teraz!
O Boska Miłości, o święty węźle, który jednoczysz Ojca i Syna, wszechmogący Duchu, wierny Pocieszycielu strapionych, przeniknij do głębi mojego serca i spraw, aby rozbłysło w nim Twoje wspaniałe światło. Spuść swą słodką rosę na tę pustynną ziemię, kończąc długi czas suszy. Wyślij do sanktuarium mojej duszy niebiańskie strzały Twojej miłości, aby gorejące płomienie spaliły całą moją słabość, niedbałość i apatię.
Przyjdź, słodki Pocieszycielu osamotnionych dusz, ucieczko w niebezpieczeństwie, obrono w udręce;
Przyjdź, Ty, który obmywasz dusze z ich plam i leczysz ich rany;
Przyjdź, wspomożenie słabych, podporo upadających;
Przyjdź, nauczycielu pokornych i pogromco pysznych;
Przyjdź, Ojcze sierot, nadziejo uciśnionych, skarbie potrzebujących;
Przyjdź, gwiazdo żeglarzy, bezpieczna przystani rozbitków;
Przyjdź, siło żyjących i wybawienie umierających;
Przyjdź, Duchu Święty, przyjdź i miej dla mnie miłosierdzie. Uczyń moją duszę prostą, łagodną i wierną; w łaskawości znieś moją słabość, z dobrocią tak wielką, aby moja marność znalazła łaskę przed Twoją nieskończoną wielkością, moja bezsilność przed Twoją siłą, a moje przewiny przed ogromem Twojego miłosierdzia. Amen.
***
Najpierw chciałbym wskazać, że święty Augustyn od samego początku wznosi się tutaj na naprawdę niezwykłe wyżyny, nawet jeżeli nie zatrzymamy się nad każdym słowem. Ta przepiękna modlitwa zawiera passusy, którym trzeba przyjrzeć się bliżej.
„Wierny pocieszycielu strapionych”. Pocieszać to coś więcej niż jedynie łagodzić czyjeś utrapienia i dodawać otuchy. Pocieszać to tyle co wzmacniać. „Pocieszanie”, mówiąc właściwie, oznacza dodawanie siły. Dlatego „wierny pocieszyciel” jest tym, który czyni to zawsze. Zrozumienie tego o wiele dokładniej tłumaczy nam, o co powinniśmy prosić na modlitwie. Nie tylko o poczucie otuchy i nadzieję pośród trudności w jakiejś bardzo poważnej próbie, ale o to, by mieć siłę do zmagania się z nią. Nie brawurę albo zadziorność, ale prawdziwą siłę!
„Przeniknij do głębi mojego serca i spraw, aby rozbłysło w nim Twoje wspaniałe światło…”. „Serce” nie oznacza tutaj uczucia; [słowo to] nie zostało użyte pochopnie, ale nadzwyczaj właściwie – a przecież znaczy dalece więcej. Głębia duszy, gdzie toczy się Rewolucja w tendencjach, jest – by tak rzec – „podświadomością duszy”. Modlitwa uprasza więc o siłę Ducha Świętego, który ma przeniknąć i wzmocnić duszę człowieka. Chodzi o tajemne miejsce wewnątrz duszy; to co się tam dzieje, jest trudno dostrzegalne ze względu na ciemności.
Należy też zaznaczyć, że modlitwa nie tyle uprasza o słowo, co raczej o światło. Można w tym miejscu dostrzec perspektywę tej modlitwy.
„Spuść swą słodką rosę na tę pustynną ziemię, kończąc długi czas suszy”. Autor wskazuje tu, że człowiek znajduje się w stanie oschłości, właśnie w głębinach swojej duszy. Chodzi zatem o duszę męczoną taką właśnie próbą. O co więc prosi? „Spuść swoją słodką rosę na tę pustynną ziemię, kończąc długi czas suszy…”. Można dostrzec, że jest to bliższe słowu „pocieszenie” w zwykłym sensie jego użycia, to znaczy – kojący balsam, rosa czy coś innego w tym rodzaju.
Fragment ten nie odnosi się to do suchej ziemi, ale do ziemi pustej, opuszczonej. Słodka rosa musi opaść na pustkę duszy. Ta wewnętrzna pustka może zostać opisana w ten sposób: kiedy stykamy się z drugim człowiekiem, stwarzamy wrażenie zadowolenia, dobrostanu i tak dalej (niekiedy jest to nawet konieczne ze względu na uprzejmość). Istnieje jednakże pewien szczególny rejon w duszy, gdzie w związku ze skutkami grzechu pierworodnego człowiek czuje się wprawdzie szczęśliwy z powodu bycia samym sobą, ale jednocześnie odczuwa jakiś rodzaj braku. Sam sobie nie wystarcza i odczuwa wewnętrzną samotność, co przeradza się w męczarnię. Próba zaś jej uciszenia jednym ze źródeł instynktu społecznego.
Można też czasem odnosić wrażenie, że towarzystwo osoby A, B czy C jest w stanie zlikwidować poczucie pustki; nic nie mogłoby jednak być bardziej mylne. Nikt nie może tego uczynić, jak tylko Duch Święty. Wszystko inne jest iluzją i bzdurą.
„Wyślij do sanktuarium mojej duszy niebiańskie strzały Twojej miłości, aby gorejące płomienie spaliły całą moją słabość, niedbałość i apatię”. Można tu zobaczyć, jak [Augustyn] podchodzi do owej „ziemi pustynnej”, jednocześnie nazywając ją „sanktuarium”; istnieje bowiem ciągłość w jego opisie stanu duszy człowieka.
Powiada: „wyślij do sanktuarium mojej duszy niebiańskie strzały Twojej miłości”. Podczas gdy owa ziemia pustynna jest zarazem sanktuarium, autor postrzega ją jako opuszczoną i porównuje ją do pustyni. To sanktuarium w ciemnościach. Jak dobrze opisuje owo sformułowanie niektóre stany umysłu i niektóre kryzysy duchowe, w jakich wnętrze duszy jest jednocześnie opuszczoną ziemią i „sanktuarium w ciemnościach”!
Można zobaczyć, że Augustyn nie oczekuje żadnego innego rozwiązania ani znikąd indziej. Tylko Bóg może wysłać strzały z Nieba i dotrzeć do pustynnej ziemi, aby coś w niej zdziałać.
„Wyślij do sanktuarium mojej duszy niebiańskie strzały Twojej miłości”. Nadprzyrodzona miłość Boga jest czymś, co pochodzi od Boga; czymś, co daje wyłącznie On. Nie pochodzi od duszy. To dar od Niego, otrzymywany poprzez modlitwę; powinniśmy prosić o ów dar za wstawiennictwem Matki Bożej, powszechnej Pośredniczki wszelkich łask. To właśnie wówczas, kiedy nasza dusza jest jak pustynna kraina albo jak sanktuarium w ciemnościach – wówczas powinniśmy prosić o to, co przychodzi wyłącznie z Nieba, by rozjaśnić naszą duszę; bo tylko Bóg może to uczynić. Tylko Bóg może ponownie zapalić światło albo rozniecić ogień; wszystko przychodzi od Niego poprzez modlitwy Matki Bożej. Jak dobrze pamiętać o tym w naszym życiu duchowym!
„..aby gorejące płomienie spaliły całą moją słabość, niedbałość i apatię” – to wyliczenie jest niezwykle znaczące, bo nie wspomina się o perfidii, nikczemności, złośliwych intencjach czy okrucieństwie. Augustyn wspomina określoną rodzinę wad: słabość oraz niedbalstwo, które jest słabości owocem. Kiedy człowiek nie opiera się słabości, zwykłym rezultatem jest niedbalstwo. Apatia pochodzi od słabości, a obie rodzą właśnie niedbalstwo, produkt miękkiej duszy.
Taki stan umysłu mają dziś niezliczeni wierzący, konfrontując się ze stanem, w którym znajduje się Kościół katolicki. Jeżeli tylko ich dusze nie byłyby niedbałe, słabe albo apatyczne, dobrzy ludzie walczący o sprawę Kontrrewolucji nie byliby tak odrzuceni ani osamotnieni.
Z przyczyn, których nie znam, święty Augustyn ma tu na uwadze szczególny typ duszy. Nie chodzi o bandytów albo o ludzi planujących wojny czy masakry, ale właśnie o „opuszczone sanktuaria”, osoby dotknięte przez miękkość i słabość.
„Przyjdź, o słodki Pocieszycielu osamotnionych dusz, ucieczko w niebezpieczeństwie, obrońco w udręce”. Trzeba zwrócić uwagę na koncept „mocnej słodyczy” albo też „słodkiej mocy”. Dla rzeczy niebieskich jest bardzo charakterystyczne sprawiać, że czujemy Bożą dobroć i słodycz, ale jednocześnie przekazywać nam wielką siłę. Dzieje się tak na przykład wówczas, gdy otrzymujemy łaskę oświecającą nas w kwestii słodyczy Najświętszego Serca Pana Jezusa albo Niepokalanego Serca Maryi i kiedy tej słodyczy naprawdę doświadczamy. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się odporniejsi na pokusę, silniejsi w niebezpieczeństwie i wytrwalsi w Wierze. Innymi słowy, ta słodycz przynosi siłę! Nie ma dlatego dychotomii pomiędzy siłą z jednej strony, a słodyczą z drugiej. Słodycz przekazuje siłę, siła przekazuje słodycz. To ta sama rzecz.
„…słodki Pocieszycielu osamotnionych dusz”… Osamotnienie nie jest wyłącznie smutkiem. To rodzaj zwieńczenia smutku, jego szczytu. Kiedy w codziennym języku człowiek mówi, że „czuje się osamotniony”, nie chce wyrazić po prostu dużego smutku, ale powiedzieć, że „jest krańcowo smutny, że nie ma w nim niczego poza smutkiem”. Możemy mówić o osamotnieniu naszego Pana w Ogrodzie Oliwnym.
„…ucieczko w niebezpieczeństwie”… O jakie niebezpieczeństwo chodzi? Augustyn nie odnosi się zasadniczo do cielesnych niebezpieczeństw, ale raczej do tych, które dotyczą duszy. Zbawienie jest nieustannie zagrożone przez okoliczności różnego rodzaju. Ucieczką zagrożonej duszy jest wyłącznie Duch Święty, ze swoją łaską i działalnością wewnątrz naszych serc. Mówiąc to, chciałbym – o ile to możliwe – wskazać na pewne bezpieczeństwo dusz. Kiedy ludzie odczuwają w sobie owo tajemnicze sanktuarium w ciemnościach i ową ziemię pustynną, zwykle sądzą, że nie będą w stanie przezwyciężyć swoich problemów wewnętrznych. Tracą w efekcie odwagę potrzebną do trwania na drodze zbawienia. Jeżeli pamiętają jednak, że Duch Święty jest Oblubieńcem Matki Bożej i niczego Jej nie odmawia, zyskują otuchę, bo Duch Święty stanowi remedium na to wszystko. Mogą prosić Go o łaski i te łaski otrzymają.
„…Obrono w udręce”… „Udręka” jest bardzo pięknym słowem. Wyraża bezradną sytuację, niezwykle głębokie trudności. Jak wiele takich sytuacji zachodzi w życiu duchowym? Udręczony człowiek uprasza Ducha Świętego i doznaje uwolnienia, jakkolwiek nieprawdopodobne mogłoby się to wydarzać w normalnym biegu ludzkich myśli i idei. Jego dusza zostaje dotknięta tym czy innym obrazem, i wszystko się zmienia. To działanie Ducha Świętego.
„Przyjdź, Ty, który obmywasz dusze z ich plam i leczysz ich rany”. Jeżeli by przetłumaczyć to zdanie poprawnie z łaciny, powinno mieć następującą strukturę: „Ty jesteś właśnie Tym, który oczyszcza dusze ludzi”. Wyrażenie „Ty, który to czynisz” skłania ludzki umysł do stwierdzenia: „Ty jesteś Jedynym, który to czyni”.
Ponownie mamy tutaj zachętę pełną słodyczy. Osoba, która spogląda często w głąb swojej duszy, dostrzega w niej wiele ran, ran tak ropiejących i przegniłych, że traci odwagę. Nie mając siły do przezwyciężenia tej sytuacji, oczywiście, że musi stracić odwagę! Potrzebuje niebiańskiej siły, która da jej odwagę i determinację konieczną do zwycięstwa, a niekiedy do przeprowadzenia zmiany w sobie, bez żadnego działania ze swojej strony, poza powiedzeniem „tak”. W ten sposób wkracza światło i leczy duszę…
Dlaczego jednak w naszym życiu duchowym brak nam mocnej nadziei i zapału, który pochodzi od takiego sposobu postrzegania działania Ducha Świętego? Czy nie jest prawdą, że taka refleksja dałaby naszym duszom o wiele silniejszy impuls do wzniesienia się w górę i pójścia naprzód niż nasze zwykłe postępowanie?
„Przyjdź, wspomożenie słabych, podporo upadających”. Jest to tak jasne, że nie trzeba tu komentarza.
„Przyjdź, nauczycielu pokornych i pogromco pysznych”. Jakie to piękne: nauczyciel oświecający i nauczający pokornych – pokornych przede wszystkim wobec Niego. Nie są to ludzie dumni, przypisujący sobie posiadanie rozwiązań wszystkich problemów. Oni wiedzą, że to Duch Święty jest Jedynym, który ma rozwiązanie; że muszą się modlić, błagać, upraszać, wzywać; często i w pokorze. Ja, Plinio, po prostu nie jestem w stanie rozwiązać tego problemu! Nie znajdę też rozwiązania, jeżeli będę się po prostu modlił. Jeżeli jednak będę modlić się poprzez Matkę Bożą, Matkę Miłosierdzia, Ona pomodli się i uzyska to dla mnie. To prosta, bezpieczna i szybka droga; sprawia, że stojąc pośród wszystkich trudności na tym padole łez, jestem radosny.
Taka modlitwa jest absolutnie zwięzła i rzeczowa!
„Przyjdź, Ojcze sierot, nadziejo uciśnionych, skarbie potrzebujących”. Także tutaj właściwa jest refleksja z perspektywy życia wewnętrznego, które Święty ma zawsze na myśli w pierwszej kolejności; chodzi o uświęcenie tego, kto odmawia modlitwę.
„…Ojcze sierot…”. Jak wiele jest sierot, gdy chodzi o życie duchowe! Jak bardzo człowiek jest osierocony w swojej ziemskiej podróży! Jest sierotą nawet wówczas, gdy kończy 81 lat! Duch Święty jest Ojcem tych, którzy odczuwają straszliwe sieroctwo tego życia. To życie jest sieroctwem.
„…Ojcze sierot, nadziejo uciśnionych…”. Sierota, człowiek uciśniony, jest tym, który nie ma już żadnej nadziei i jest wewnętrznie biedny; jest nieomal pozbawiony prawa, by o cokolwiek prosić i żyje z miłosierdzia. Dla niego Duch Święty jest Ojcem całkowicie dostępnym i pełnym dobroci.
„… Skarbie potrzebujących”… Nie mamy zasług, które moglibyśmy przedstawić Bogu. Jesteśmy w potrzebie. Jednak to Duch Święty jest naszym skarbem. My prosimy, a On daje. Jak konkretna i rzeczywiście wielka jest ta modlitwa!
„Przyjdź, gwiazdo żeglarzy, bezpieczna przystani rozbitków”. Są tutaj dwie idee: pierwszą jest gwiazda żeglarzy, co przypomina zawołanie do Matki Bożej, Ave Maris Stella. Jeżeli jest Ona Gwiazdą Morza, to jest z pewnością gwiazdą wszystkich, którzy żeglują. Dlaczego jednak to samo mówi się zarówno o Niej, jak i o Duchu Świętym? Albowiem to, co mówi się o Oblubienicy, mówi się również o Jej Oblubieńcu. Ona jest Gwiazdą Żeglarzy, bo Ona jest Mistyczną Oblubienicą Ducha Świętego, który jest Gwiazdą Żeglarzy par excellence.
Innymi słowy, Duch Święty jest Gwiazdą przewodnią wszystkich, którzy są w podróży tego żywota, ze wszystkimi jego niebezpieczeństwami i problemami.
Święty Augustyn mówi najpierw o żeglarzach, ale później o rozbitkach. Wyobraźcie sobie okręt, który uległ rozbiciu; rozbitka, który trzyma się, czego tylko może i płynie tam, gdzie niesie go prąd. Nagle prąd kieruje go do przystani. Tą przystanią jest Duch Święty. Mówiąc inaczej, fale namiętności ciskają człowiekiem od jednej strony do drugiej, jako że jest wydany na pastwę niespokojnych pożądań i nieuporządkowanej pychy: nie ma dla niego bezpiecznej przystani… O nie! Nie byłoby takiej przystani, gdyby nie modlitwa Matki Bożej do Ducha Świętego, który jest bezpieczną przystanią rozbitków. Gdy Ona interweniuje, wszystko zostaje rozwiązane.
„Przyjdź, siło żyjących i wybawienie umierających”. Cóż za piękna alternatywa: siła żyjących i wybawienie tych, którzy umierają! Żywot żyjącego człowieka jest zmaganiem i potrzeba do niego siły. Umierając potrzeba jednak łaski niezależnej od wszystkich, jakie otrzymało się za życia: łaski dobrej śmierci. Człowiek otrzymuje zbawienie, jeżeli modli się do Ducha Świętego.
Na przestrzeni mojego życia bardzo silnie poruszały mnie ceremonie, które odprawiano na rzymskich arenach przed męczeństwem chrześcijan. Najpierw walczyli gladiatorzy, a później zabijano męczenników. Gladiatorzy wkraczali uformowani w szyku, zatrzymywali się przed trybuną cesarza i mówili: Ave Caesar, morituri te salutant! – „Bądź pozdrowiony, Cezarze, idący na śmierć pozdrawiają cię!”
Cezar był zwykle prostackim, nieokrzesanym, pożądliwym, wulgarnym, podłym i na wpół pijanym żołnierzem, który kupił swój urząd. Wylegiwał się bezpiecznie, podczas gdy młodzi i silni gladiatorzy maszerowali z mieczami, trójzębami, sieciami, włóczniami i tak dalej, by rozpocząć bój. Wiedzieli, że będą walczyć tylko po to, by dać rozrywkę siedzącemu tam pajacowi! Cóż za ponura sytuacja: są przecież morituri, tymi, którzy mają umrzeć.
Stojąc na granicy śmierci, zamiast zwracać się do plugawego Cezara, każdy człowiek może powiedzieć do nieskończenie doskonałego Boga: „Witaj, o Boże, idący na śmierć pozdrawia Cię!”. To ostatnie pozdrowienie przed śmiercią! Żeby takie pozdrowienie było doskonałe, konieczna jest pomoc Ducha Świętego, zawsze poprzez modlitwy Maryi; modlitwy, bez której nic nie uzyskamy.
„Przyjdź, Duchu Święty, przyjdź i miej dla mnie miłosierdzie. Uczyń moją duszę prostą, łagodną i wierną; znieś w łaskawości moją słabość”. Żaden komentarz nie odda sprawiedliwości tym przepięknym słowom. Musimy pić je niczym wodę tryskającą ze źródła.
Jest tutaj tour de force: „Przyjdź, Duchu Święty, przyjdź”. Zwróćcie uwagę na to podkreślenie: „przyjdź, przyjdź – i miej dla mnie miłosierdzie!”. Człowiek, który potrzebuje miłosierdzia, nieustannie błaga: „Przyjdź, przyjdź!”. Święty Augustyn wyjaśnia następnie, co w tym wypadku konkretnie oznacza miłosierdzie: „Uczyń moją duszę prostą, łagodną i wierną”. Trzeba traktować te trzy słowa razem, tak, jakby były rodzajem triady.
Prosta jest ta dusza, która się nie chwieje, nie jest próżna ani skomplikowana. To dusza, która jest przeciwieństwem innej, takiej, co nie chce po prostu na siebie spojrzeć i powiedzieć „tak” albo „nie”. Nasz Pan powiedział: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5, 37). Zgodnie z tym, „niech wasze wewnętrzne myśli będą tak, tak; nie, nie. Miejcie odwagę dostrzec prawdę i błąd, ale także o sobie. Nie tylko o przedmiotach świata zewnętrznego wobec was, ale również o tym, co dotyczy was samych. Miejcie odwagę!”. Oto jest prosta dusza.
Prosta dusza jest łagodna. Dlaczego? Im trudniej jest duszy zdobyć się na posłuszeństwo, tym więcej brakuje jej prostoty. W dawnych czasach widywałem dozorców, którzy czyścili podłogę żelazną siatką do szorowania, a później ją woskowali. Sądzę, że siatka była używana do usunięcia brudu, który zalegał na podłodze.
Są dusze tak skomplikowane jak żelazna siatka! Wszystkie jest splątane i zagmatwane… Jeżeli o coś je się poprosi, odpowiedź będzie brzmieć: „Oczywiście, ale jeżeli zrobię to w inny sposób, albo jeżeli mogę zrobić to tak… to wtedy się zgodzę”. Takim duszom brakuje łagodności i jest im trudno być posłusznym.
Odwrotnie, proste dusze otrzymują zaproszenie od Ducha Świętego i mówią: „Oczywiście!”. A następnie idą i to robią! Moglibyśmy zadać sobie pytanie: czy jesteśmy jak druciana siatka, czy też jesteśmy prości jak ostrze miecza?
Powyższy artykuł jest zapisem nieformalnego wykładu wygłoszonego przez profesora Plinia Corrêa de Oliveirę w niedzielę 20 maja 1990 roku. Wystąpienie zostało przetłumaczone i przystosowane do potrzeb publikacji bez autoryzacji.