W związku z szykującym się nowym, „polskim” korytarzem imigracyjnym doszło do debaty przedstawicieli policji, ABW, Urzędu ds. Cudzoziemców i Straży Granicznej. Podczas dyskusji dr Andrzej Zapałowski stwierdził, że konieczna jest budowa ogrodzenia na wschodniej granicy Polski. Wystąpienie wywołało kontrowersje.
– Na wschodniej granicy powinien powstać przynajmniej trzymetrowy płot, który pomógłby nam powstrzymać falę uchodźców – powiedział dr Andrzej Zapałowski podczas debaty w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Rzeszowie. Naukowiec powoływał się na skuteczność tego rozwiązania na granicy węgiersko-serbskiej czy granicy z Chorwacją czy Słowenią. Przywołał również fakt, że Budapeszt zapowiada budowę płotu na granicy rumuńskiej i macedońskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
– Czy 4 tys. funkcjonariuszy ma powstrzymać 2 tys. ludzi, którzy każdego dnia będą szturmować granicę? – pytał dr Zapałowski. Jego zdaniem budowa ogrodzenia to koszt 250 mln złotych, a więc tyle, co utrzymanie w Polsce dwóch tysięcy imigrantów rocznie.
Pozostali uczestnicy dyskusji sceptycznie zareagowali na ten pomysł. Płk Robert Rogoz z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej podkreślił, że pogranicznicy są przygotowani na kilkunastokrotny wzrost liczby migrantów. Jego zdaniem budowa płotu przyczyni się jedynie do wzrostu „naszego psychologicznego poczucie bezpieczeństwa” niż do realnej poprawy sytuacji.
Z kolei Tomasz Cytrynowicz z Urzędu ds. Cudzoziemców stwierdził, ze zmiana trasy migracji z Bałkanów na region Polski to raczej kwestia lat. – Droga przez Rumunię jest nie tylko nierozpoznana, ale i dużo droższa przez ukształtowanie terenu. Przypadki przedostania się do Europy przez Ukrainę i Polskę będą sporadyczne – twierdzi Cytrynowicz.
Źródło: kresy.pl
KRaj