19 marca 2012

W wypowiedziach politycznych można spotkać hasło „po pierwsze gospodarka”. Wolno je oczywiście kwestionować, w przekonaniu, że dla życia ludzkiego uczestnictwo w produkcji dóbr nie jest największą wartością. Skoro jednak rzeczy materialne są dla podtrzymania życia niezbędne, tkwi w tym haśle pewna słuszna myśl. Pójdźmy więc tym tropem dalej: co jest najważniejsze dla gospodarki?

 

Głównym i koniecznym warunkiem jej istnienia i sprawnego działania jest ochrona własności. Wolność też jest ważna, ale nawet przy jej programowym zniesieniu przez centralne planowanie, gospodarka od biedy funkcjonuje. Natomiast gdyby owoce gospodarowania były rozkradane, praca i produkcja nie miałyby sensu. Masowy rabunek powoduje ustanie gospodarki; potem trzeba uruchamiać ją od nowa. A zatem wzięte z Dekalogu „siódme nie kradnij” to przykazanie w sferze gospodarki pierwsze. Nakazy moralne sprzed tysięcy lat mają bezpośrednie przełożenie na dzisiaj. Niestety, w Polsce i władza, i obywatele mają wiele sposobności do zalegalizowanej bądź nielegalnej kradzieży.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zasada i jej zakres

„Nie kradnij” znamy jako zasadę jednocześnie naturalną i religijną. Dla gros społeczeństw zakaz kradzieży i ochrona własności to rzeczy oczywiste. Przykazanie to, podane w Biblii najpierw w Księdze Wyjścia (20, 15), było potem wielokrotnie potwierdzane przez Stary i Nowy Testament oraz przez naukę Kościoła. W kraju chrześcijańskim można by oczekiwać oparciu na tej zasadzie życia gospodarczego…

 

„Nie kradnij” ma formę zakazu, ale zakaz ten wynika z nakazu pozytywnego. Chodzi właśnie o ochronę prawa własności, tak samo jak przykazanie „nie zabijaj” chroni prawo do życia. Z przykazaniem siódmym łączy się dziesiąte, zabraniające pożądać rzeczy należących do innych. Zatem kwestionowanie własności i wszelkie na nią zakusy też są moralnie złe.

 

Tymczasem pod wpływem ideologii lewicowej niektórzy chrześcijanie, również duchowni, mówią przy tym przykazaniu Dekalogu o ograniczeniach własności albo o grzechach wynikłych z bogactwa. Jest to niesłuszne, gdyż przykazanie „nie kradnij” broni pozytywnego aspektu własności, czyli naturalnej więzi między człowiekiem a potrzebnymi mu rzeczami materialnymi oraz wytworami jego pracy. Nadużywanie własności należy rozważać w innym miejscu. Natomiast „nie kradnij” istotnie zabrania nieuczciwego bogacenia się.

 

Już Biblia wymienia i potępia różne rodzaje kradzieży, np. przesuwanie kamieni granicznych, włamanie, zabieranie rzeczy znalezionych, wyłudzenie, korupcję, oszukiwanie na mierze i wadze, wyzyskiwanie robotników oraz nabywców, zatrzymanie należnej zapłaty, lenistwo przy pracy, rabowanie sierot, wdów i w ogóle słabszych. Do tej listy można by dodać dziś nowe formy, jak kradzież własności intelektualnej.

 

Kradnie też władza. Pismo Święte wspomina wyzysk podatkowy. Dobitnym biblijnym przykładem chciwości rządzących jest mord sądowy na Nabocie, którego winnicę król chciał sobie przywłaszczyć (1 Krl 21). Pierwszy zachowany komentarz do Dekalogu, napisany w I wieku przez żydowskiego filozofa Filona z Aleksandrii, rozwija kwestię kradzieży ze strony rządów: Ilekroć banda złodziei uchwyci w pewnym stopniu władzę, potrafią oni zagrabić całe państwa, nie obawiając się wcale represji prawa, ponieważ czują się silniejsi od prawa. Są to jednostki o skłonnościach oligarchicznych, spragnione tyranii i panowania, a dokonując potwornych kradzieży, osłaniają je dostojną nazwą majestatu legalnej władzy i rządu, które są w istocie dziełem rabunku (De Decalogo, punkt 136).

 

Sytuacja dzisiejsza

Kradzież taka stała się normą w państwach opanowanych przez ideologię lewicową. Jej istotą jest bowiem odrzucenie przykazania „nie kradnij”, choć to nie jest może od razu oczywiste. W socjalizmie władza kradnie drogą konfiskaty majątku czy dochodu na rzecz państwa. Notabene zaniechanie w Polsce reprywatyzacji oznacza, że władza państwowa nadal nie chce oddać zawłaszczonego majątku (po złodziejach paserzy).

 

Za kradzież uznać też można częściowy zabór własności, w czym celuje obecna biurokratyczna Europa. Do kradzieży zbliża się zwłaszcza zdzierstwo podatkowe. Najbardziej skandalicznym przykładem jest tu podatek spadkowy. Odmianą takiej formy kradzieży są zyski sprywatyzowanych monopoli państwowych. Pokrewne zjawiska to wywoływanie inflacji oraz deficyt budżetowy. Oznaczają one utratę wartości pieniądza należącego do obywateli. Do kradzieży podobne jest wreszcie zaciąganie długu publicznego: w tym przypadku okrada się przyszłe pokolenia, które będą go spłacać.

Ograniczanie prawa własności ma często charakter jakościowy. Jeśli własność to prawo do dysponowania rzeczą, jest ono na różne sposoby umniejszane. Dobrych przykładów dostarczają polskie przepisy budowlane. Kłopotliwym i szkodliwym ograniczeniem własności są instytucja dzierżawy wieczystej i (wreszcie zmieniane) prawo spółdzielcze.

Socjalizm wciągnął też w kradzież zwykłych ludzi. Np. w Polsce miliony ludzi socjaliści zakwaterowali za pół darmo w cudzych domach, a ten stan rzeczy lokatorzy nadal uznają za swoje święte prawo. Pomoc społeczna opiera się na zasadzie, że wolno dać jednym, zabierając drugim. W ten sposób wpaja się biedniejszym przekonanie, że jeśli potrzebują, mogą zażądać od innych, zamiast samemu zapracować. Opodatkowanie na takie cele zniechęca do dobrowolnej ofiarności.

 

Nic dziwnego, że wobec takich zachęt z góry rozpowszechniła się kradzież kryminalna i rozmaite oszustwa. Korupcja osiągnęła wysoki poziom. Opresyjne przepisy pozwalają urzędnikom wymuszać łapówki. Prywatyzację nie bez racji przezwano „złodzieizacją”, tyle było przykładów sprzedaży po podejrzanie niskiej cenie. Zwykli ludzie gotowi są wyłudzać świadczenia, najczęstsza chyba forma to nieuzasadnione renty zdrowotne.

 

Dodajmy, że prawo jest w Polsce wobec kradzieży niezbyt surowe. Przy drobnej kradzieży poszkodowani nawet jej nie zgłaszają: policja nie będzie miała czasu ścigać sprawcy, a jeśli go znajdzie, uniknie on kary dzięki „niskiej szkodliwości społecznej” czynu. Problemem stało się również ściganie wielkich nadużyć. Luki w prawie, nieskuteczność prokuratury i sądów ułatwiły korupcję na wielką skalę. W polskim pseudokapitalizmie możliwość bogacenia się przypadła głównie ludziom bliskim władzy. Za słaba jest też ochrona prawna przedsiębiorcy przed nieuczciwymi kontrahentami.

 

Wysiłki rządów PiS w sferze ścigania przestępstw przyczyniły się więc, choć mało się to dostrzega, do poprawy wyników gospodarki, ponieważ zmniejszyły one straty i podniosły poziom społecznego zaufania. Pozostało jednak jeszcze wiele do zrobienia, i to również poza sferą działania wymiaru sprawiedliwości.

Niesłusznym ograniczeniem własności jest uprzywilejowanie jednej dziedziny gospodarki kosztem innych. Wymuszanie budżetowego wsparcia przez niektóre zakłady i gałęzie gospodarki odbywa się oczywiście cudzym kosztem. Ma to między innymi taki skutek, że pracownicy z branż uznanych za strategiczne (węgiel, energetyka, rolnictwo), zyskują dodatkowe korzyści.

 

Okoliczność, iż rolnictwo dostarcza żywności, najważniejszego towaru, i wymaga długofalowych działań, usprawiedliwia jego odrębne traktowanie. Powinno ono jednak polegać na trosce o stabilne i przewidywalne warunki, a nie na doraźnym pompowaniu pieniędzy bądź na zwolnieniach od świadczeń publicznych. Jest to niesprawiedliwe i spowalnia samorodny rozwój rolnictwa, sprzyja też nadmiernemu zatrudnieniu.

*

Gdzie więc tkwią ewentualne rezerwy gospodarki polskiej? Trzeba, oprócz poszerzenia zakresu wolności gospodarowania, naprawić stosunki majątkowe, stosując najprostszą w świecie zasadę „nie kradnij”. Na pierwszym miejscu stoi reprywatyzacja (i to w naturze, gdyż tylko taka zmniejsza majątek pozostający w rękach urzędników; odszkodowania płacą jedni obywatele drugim). Następnie należałoby dokończyć prywatyzację i objąć nią nieefektywne szkoły i szpitale (obywatel będzie miał bon oświatowy i ubezpieczenie). Należy też skończyć z budżetowym wsparciem i zawyżaniem cen na korzyść „silnych” (szantażem strajkowym) gałęzi gospodarki. Należy radykalnie zredukować trzykrotnie powiększoną przez kilkanaście lat armię zbędnych i marnotrawnych funkcjonariuszy sektora pięknie zwanego publicznym. Dotyczy to i urzędów centralnych, i samorządów. Warunkiem wstępnym jest uproszczenie prawa, które ci funkcjonariusze mają egzekwować. W tych warunkach będzie można obniżyć podatki i w ten sposób skończyć z sytuacją rabowania obywateli przez władzę. Przykazanie „nie kradnij” demaskuje te wszystkie anomalie oraz nieuczciwość ustroju panującego w Polsce.

 

Prof. Michał Wojciechowski

 

Autor jest przewodniczącym Rady Programowej Fundacji PAFERE. Tekst pochodzi z książki „Moralna wyższość wolnej gospodarki” wyróżnionej w Literackiej Nagrodzie im. Józefa Mackiewicza (edycja 2009). 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 267 100 zł cel: 300 000 zł
89%
wybierz kwotę:
Wspieram