Strefa Czystego Transportu w Krakowie to już nie projekt, ale fakt prawny. Choć do wielu to jeszcze nie dotarło, radni miejscy przyjęli uchwałę już w listopadzie 2022 roku. Wprowadzane restrykcje, oparte o ramowe zapisy przyjętej przez obecny Sejm Ustawy o elektromobilności, zakładają wyłączenie z ruchu na całym administracyjnym obszarze Krakowa około dwustu tysięcy obecnie jeżdżących aut osobowych i ciężarowych oraz autobusów.
Od 1 lipca 2024 roku zacznie obowiązywać zakaz wjazdu do Krakowa i poruszania się po nim pojazdów spalinowych niespełniających dla silników benzynowych minimalnej normy Euro 1, a dla silników diesla normy Euro 2. Dla pojazdów zarejestrowanych po 1 marca 2023 roku zasady te będą bardziej restrykcyjne i zakaz obejmie te, które nie spełniają dla benzyny normy minimum Euro 3, a dla diesla minimum Euro 5. Kolejny etap segregacji wejdzie w życie 1 lipca 2026 roku. Wtedy wykluczonych zostanie tysiące kolejnych aut poniżej minimum Euro 3 dla benzyny i Euro 5 dla diesla, niezależnie od daty ich rejestracji (sic!).
Jak to jednak często w Krakowie bywa, poziom inercji mieszkańców w obliczu takiego zuchwalstwa włodarzy miasta jest zatrważający. Zagadywani na ten temat podczas jazdy taksówkarze – oburzeni powyższymi regulacjami, które również ich dotkną – kwitują sprawę bardzo podobnie:
Wesprzyj nas już teraz!
– To są takie ich plany, ale przecież ludzie się na to nie zgodzą. To im się nie uda. To czysty absurd.
Ależ uda się, bo uchwała już jest przyjęta.
Inni mieszkańcy Krakowa zdziwieni mówią, że to ma dotyczyć tylko Starego Miasta i dzielnicy Kazimierz, które i tak są już częściowo wyłączone z ruchu. Nie dociera do nich, że Strefa Czystego Transportu obejmuje całe miasto w jego administracyjnych granicach, wraz z odcinkami dróg szybkiego ruchu i dojazdami do nich oraz do autostrady A4.
Krakowianie leniwie ziewają, sądząc naiwnie, że jakoś to będzie. Bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. Tymczasem miasto z jego specyficznie galicyjskim, flegmatycznym i nostalgicznym charakterem – umiera. I jak w tej piosence krakowskiego artysty, konserwatywni z natury mieszkańcy miasta po cichu, po wielkiemu cichu, idu sobie ku miastu – i nic nie widzu. I pewnie pozostałoby już tylko cichosza i wogóle nic ni ma, bo mieszkańców w obrębie słynnych Plant na skutek polityki magistratu pozostała już tylko garstka (około 200 osób), gdyby nie hordy barbarzyńców zalewających nocą Stare Miasto. I o to pewnie chodzi…
– Ale to przecież dobrze – powie niejeden – bo czyste powietrze, bo jakość życia, bo chodzi o nasze zdrowie: by żyło się lepiej…
Na takie dictum można odpowiedzieć, że, owszem, z całą pewnością będzie inaczej. Ale czy lepiej? I dla kogo?
Może dla nielicznych posiadaczy tak zwanych elektryków, czyli samochodów na baterię, stanie się odrobinę luźniej. Ich krótkodystansowe i łatwopalne auta z pewnością będą uprzywilejowane. Przez chwilę – bo wkrótce nie tylko do Krakowa, ale do wszystkich miast powyżej stu tysięcy mieszkańców zawita neomarksistowska zielona rewolucja. A niedługo później jej społeczno-ekonomiczne skutki dotkną nie tylko mieszkańców miast, ale wszystkich bez wyjątku, bo – zgodnie z zapowiedziami promotorów Agendy 2030 – ma ona nie pominąć nikogo. I wreszcie – wskutek naszej bierności – spełni się złowieszcza obietnica wrogów cywilizacji spod znaku Klausa Schwaba ze Światowego Forum Ekonomicznego: Nie będziecie mieli niczego…
Sławomir Skiba
Tekst pochodzi z 93. numeru dwumiesięcznika „Polonia Chrisiana” – kliknij tutaj i zamów magazyn
Polacy nie chcą delegalizacji samochodów spalinowych! Podpisz pilny APEL do polskich władz!