Wybory we Włoszech wygrała lewica, ale jej zwycięstwo jest na tyle nieznaczne, że większość komentatorów obawia się sparaliżowania prac parlamentu. W Senacie partia Silvio Berluscionego ma wystarczającą liczbę głosów, by torpedować wszystkie pomysły nowego rządu.
Według oficjalnych już informacji centrolewica na czele z Partią Demokratyczną Pier Luigiego Bersaniego uzyskała w Izbie Deputowanych 29,5 procent, a centroprawica Berlusconiego 29,1. Na trzecim miejscu jest populistyczny, założony w Internecie przez komika Beppe Grillo, Ruch Pięciu Gwiazd (25,5 proc.), a na czwartym lista dotychczasowego premiera Mario Montiego (10,5 proc.).
Wesprzyj nas już teraz!
Włoska ordynacja wyborcza przewiduje bonus dla zwycięzcy – koalicja lewicowa dostanie więc 340 miejsc w 630 osobowej Izbie Deputowanych. Berlusconiemu i jego partii przypadło w udziale jedynie 121 miejsc.
Jednak w Senacie centrolewica otrzymała 31,6 proc, a formacja Berlusconiego – 30,6 proc. To oznacza 123 miejsca dla centrolewicy i 118 dla bloku Berlusconiego. W izbie wyższej Grillo ma 23 procent głosów, a Monti 9,1 procent. Tutaj premii nie ma, więc nie wiadomo, w jaki sposób będą podejmowane decyzje wyższej izby włoskiego parlamentu.
Wśród tytułów prasowych i komentarzy powyborczych dominują słowa takie jak szok, pat, ślepy zaułek. Według analityków Berlusconi „wygrał, mimo że przegrał” a Partia Demokratyczna „zwyciężyła, ale odniosła klęskę”.
Giełda w Mediolanie poszybowała w poniedziałek w dół i krótko przed godziną 17 znalazła się poniżej piątkowego poziomu zamknięcia. Dzień jednak zakończyła na nieznacznym plusie (0,73 proc.).
Źródło: „La Reppublica”, TVP.pl, Polskie Radio
kra