28 sierpnia 2025

Pobicie Niedzielskiego: zasada Omerty i zbrodnia założycielska sanitaryzmu [OPINIA]

(fot. Tomasz Kubiak / ArtService / Forum)

Paniczne reakcje na pobicie Adama Niedzielskiego przypominają mafijną zasadę Omerty, zgodnie z którą wszyscy uczestnicy zbrodni zobowiązują się wzajemnie do bezwarunkowej ochrony. A ktokolwiek zaatakuje jednego z nas, atakuje cały system. Także opinia publiczna dość zgodnie potępia ów akt samosądu. Ale zapomina, że takie zachowania mają swoje źródło w głębokim poczuciu braku sprawiedliwości.

Adam Niedzielski został pobity przez dwóch mężczyzn w Siedlcach. Napastnicy mieli głośno krytykować decyzje podjęte przez niego w pandemii, kiedy pełnił funkcję ministra zdrowia. Jak poinformowała dyrekcja szpitala, ofiara doznała lekkich obrażeń, nie wymagała hospitalizacji. W obronie funkcjonariusza państwa stanęły niemal wszystkie strony sceny politycznej, z obecnym i byłym premierem na czele. Wezwano do zdecydowanego ukarania sprawców, posypały się apele o powstrzymanie „fali nienawiści”. Główne ostrze krytyki wymierzono w sympatyków Konfederacji i Grzegorza Brauna, który zasłynął skierowanymi do ministra słowami: „będziesz wisiał”.

Cała sprawa budzi jednak wątpliwości co najmniej z kilku powodów. Według Niedzielskiego, napastnicy pojawili się znikąd, w trakcie zadawania ciosów mieli krzyczeć „śmierć zdrajcą ojczyzny” (pisownia oryginalna) i po kilkunastu sekundach uciekli z miejsca zdarzenia. Były minister nie wspominał o zaczepkach, kłótni czy szarpaninie – niczym, co tłumaczyłoby naturalną eskalację przemocy w tego typu przypadkach. Napastnicy zaś następnego dnia… sami zgłosili się na policję.

Wesprzyj nas już teraz!

Zaraz po pierwszych doniesieniach medialnych zareagował establishment. Mateusz Morawiecki w alarmującym tonie wzywał do „opanowania” i przekonywał, że do tego właśnie prowadzi nienawiść w polityce. Wtórował mu sam poszkodowany, przekonując że „całe zajście jest skutkiem tolerowania mowy nienawiści”. Donald Tusk wyraźnie zapewnił, że sprawcy „zostaną złapani i pójdą siedzieć”. Komentariat zareagował falą oburzenia, skierowaną głównie wobec sympatyków Konfederacji i Grzegorza Brauna. Niektórzy – jak redaktor naczelny portalu Energetyka24, Jakub Wiech – wezwali nawet do „głębokiej rewizji podejścia do patologicznego marginesu stosującego przemoc o podłożu politycznym i ideologicznym”.

Obozy polityczne zaczęły się przerzucać odpowiedzialnością. Sam zainteresowany oskarżył o pozbawienie ochrony szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, który to zapewniał, że Niedzielski sam zrezygnował z usług funkcjonariuszy po zakończeniu funkcji.

Całość na kilometr pachnie więc prowokacją na zamówienie polityczne, co oczywiście nie oznacza, że faktycznie były minister zdrowia nie padł ofiarą impulsu co bardziej krewkich przedstawicieli społeczeństwa. Nawet jeżeli w tym przypadku faktycznie mieliśmy do czynienia z „oddolną inicjatywą”, Adam Niedzielski może dziękować Bogu, że mieszka w „zaściankowej” Polsce, a nie na przykład w Stanach Zjednoczonych.

Zemsta ludu

W grudniu 2024 r. na Manhattanie zastrzelono Briana Thompsona, prezesa United HealthCare – największego prywatnego ubezpieczyciela medycznego w USA. Sprawcą okazał się 26-letni Luigi Mangione, który w swoim manifeście oskarżył firmę o przedkładanie zysków nad zdrowie i życie ludzi. Faktem jest, że podobne instytucje specjalizują się przede wszystkim w odrzucaniu wniosków o refundację zabiegów i – mówiąc delikatnie – nie cieszą się wśród społeczeństwa zbytnią popularnością. Dodajmy do tego post-pandemiczną atmosferę niechęci wobec elit i BigPharmy, a otrzymamy gotowy przepis na ferment społeczny.

Nic dziwnego, że sprawa Mangione podzieliła Amerykę. Dla części społeczeństwa, morderca został kimś na kształt bohatera rzucającego wyzwanie ciemiężycielom. Akt zabójstwa z kolei miał stanowić ostrzeżenie dla elit, bogacących sią na krzywdzie maluczkich w myśl zasady „im gorzej tym lepiej”, tudzież „to co jedni uważają za kryzys, dla innych jest szansą”.

Z naszego punktu widzenia bardziej interesująca jest jednak reakcja establishmentu. Na amerykańskie elity, zwłaszcza związane z BigPharmą i promocją szczepień padł – dosłownie – blady strach. Media głównego nurtu gremialnie potępiały zamach, komentatorzy w panicznym tonie przestrzegali przed „spiralą nienawiści”, a twarzom polityki sanitarnej przydzielano ochronę. Mangione urósł w oczach elit do głównego wroga publicznego, a oskarżyciele domagają się dla niego najwyższego wymiaru kary – fizycznej eliminacji.

Reakcje na pobicie Adama Niedzielskiego przypominają nieco (oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji) sytuację w USA. Incydent uznano nie za atak na pojedynczego człowieka, ale podniesienie ręki na cały system. Dramatyczne apele, wezwania do „opamiętania” czy zapowiedzi ostrej reakcji służb przypominają działania w myśl mafijnej zasady Omerty, zgodnie z którą wszyscy uczestnicy zbrodni zobowiązują się do trzymania gęby na kłódkę oraz bezwarunkowej ochrony „swoich”. W tym przypadku – zbrodni sanitaryzmu, za którą nikt w Polsce nie odpowiedział.

Żeby była jasność, z tego miejsca nikt nikomu nie życzy, by „wisiał”. Zbiorowe sumienie narodu domaga się jednak jakiejś elementarnej sprawiedliwości. Nie może być tak, aby odpowiadający za odwołane terapie, przerwane zabiegi, karetki nieprzyjeżdżające do zawałów i udarów, niszczenie biznesów i dorobku życia, oderwanie wiernych od sakramentów (w tym Ostatniego Namaszczenia), chowanie bliskich w czarnych foliach bez pożegnania, napuszczanie jednej grupy na drugą by zwiększyć „wyszczepialność” czy wzrost samobójstw zamkniętej w czterech ścianach młodzieży, nie odpowiedzieli za swoje decyzje.

Ba! Nie musieliby nawet zostać skazani – wystarczyłoby posadzenie ich na ławie oskarżonych. Wtedy dałoby się uniknąć wrażenia, że rządzą nami wyłącznie grupy interesu powiązane układami mafijnymi. Nawet w Stanach Zjednoczonych udało się postawić przed sądem dr. Anthony Fauciego (idola naszego b. ministra zdrowia), co już w znacznej mierze pozwoliło „spuścić powietrze z balonika” rozgrzanej opinii publicznej.

Tymczasem Polska nie chce „poświęcić” dla świętego spokoju nawet najmniejszych przedstawicieli sanitarnego reżimu. Podobna tendencja utrzymuje się z resztą w całej UE, z czołowym przykładem Ursuli von der Leyen. Szefowej KE nie spadnie włos z głowy, mimo osobistego „negocjowania” kwot szczepionek dla całej Unii Europejskiej z Pfizerem – pracodawcą jej męża – bez wiedzy i zgody partnerów.

Nic więc dziwnego, że społeczeństwa, rozczarowane brakiem reakcji w sprawie tak absolutnego skandalu, domagają się sprawiedliwości. A co poniektórzy, chcą ją zapewnić na własnych warunkach. Gdyby udało się rozliczyć sanitaryzm, minister Niedzielski nie musiałby teraz oglądać się za siebie na każdym kroku. Co prawda SOP zapewnia niezłą ochronę, ale mury więzienia – jeszcze lepszą.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(37)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie